Dysputa - Heinrich Heine (zdigitalizowane książki .TXT) 📖
Krótki opis książki:
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Heinrich Heine
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «Dysputa - Heinrich Heine (zdigitalizowane książki .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Heinrich Heine
Heinrich Heine
Dysputa
tłum. Konopnicka Maria
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
Dysputa Strona tytułowa Spis treści Początek utworu Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjna
Dysputa
W sławnej auli, w Toledo,
Uroczyście brzmią fanfary.
Na duchowny turniej spieszą
Różnobarwne ludu tłumy.
Nie jest to potyczka świecka,
Nie żelazo ma tam błyskać.
Bronią będzie tylko słowo
Scholastycznie wyostrzone.
Nie rycerscy paladyni
Walczyć będą, w dam obronie,
Boju tego szermierzami
Jest mnich szary, oraz rabin.
Zamiast w hełmach — ten w kapturze,
Ów w jarmułce szabasowej.
Jeden szkaplerz ma pancerzem,
Drugi śmiertelną koszulę.
Który Bóg prawdziwym Bogiem?
Czy ten srogi hebrajczyków
Bóg jedyny, za którego
Walczy Juda Nawarrejczyk,
Czy też Bóg troisty w sobie,
Miłościwy Pan Bóg chrześcian,
Którego rycerzem Joze,
Brat gwardyan od Franciszkanów?
Przez potęgę argumentów,
Przez logiczne syllogizmy,
I cytaty autorów,
Co najwyższą są powagą,
Każdy z nich chce przeciwnika
Doprowadzić «ad absurdum»,
I boskości najprawdziwszej
Boga swego dowieść światu.
Uradzono, że ten, który
W sporze będzie pokonanym,
Wiarę swego adwersarza
Przyjąć jest obowiązany.
Jeśli żyd, to sakramentem
Chrztu zostanie oczyszczony.
Jeśli chrześcianin, to się
Poddać musi obrzezaniu.
A każdemu z nich przydano
Jedenastu towarzyszy,
Którzy w doli i niedoli
Losy ich podzielać mają.
Pełna wiary i otuchy
Jest drużyna gwardyana,
I święconej wody kubły
Trzyma do chrztu w pogotowiu.
I potrząsa kropidłami,
I kołysze kadzielnice,
Przeciwnicy zaś tymczasem
Obrzędowe ostrzą noże.
Tak gotowe oba wojska
W szrankach stają w pośród sali,
A lud pcha się niecierpliwie
Oczekując walki hasła.
Pod złocistym baldachimem,
W otoczeniu dworskiej ciżby,
Król jegomość i królowa,
Co wygląda jak podlotek.
Nosek ma francuskim krojem
I figlarną, drobną buzię,
Czarującą rubinami
Uśmiechniętych ciągle ustek.
Piękny, ale wątły kwiatek,
(Niech się Bóg zmiłuje nad nim!)
Z rozkosznego swego kraju
Tutaj został przesadzony.
Tu, na grunt ten zimny, twardy,
Na hiszpańskiej grunt grandezzy.
Tam się zwała «Blanche de Bourbon»,
«Donna Blanca» tu się zowie.
Król zaś nosi imię Piotra,
A przydomek ma: Okrutny.
Lecz dziś jest wesołej myśli,
Od imienia lepszy swego.
Więc łaskawie oto gwarzy
Z dumną szlachtą swego dworu,
A i żydom też niekiedy
Grzeczne jakie słówko rzuci.
Obrzezani ci rycerze
Są to króla faworyci:
Rozkazują w jego armii,
Zarządzają finansami.
Aż w tem nagle bicie w bębny
I trąb dźwięki sygnał dają,
Że języczny bój otwarty,
Że dysputa się zaczyna.
Już się gwardyan franciszkański
Naprzód rwie z pobożnem męstwem,
A głos jego naprzemiany
To grzmi, to szyderczo zgrzyta.
Przedewszystkiem — w imię Ojca,
Syna i świętego ducha,
Egzorcyzmuje rabina,
Złe nasienie Jakóbowe.
Gdyż przy takich kontrowesach
Często dyabeł w żydzie siedzi,
Ażeby go swą chytrością
I dowcipem opatrywać.
Gdy wygnany był już dyabeł
Mocą świętych egzorcyzmów,
Puścił się mnich do dogmatów
I katechizm swój roztoczył.
Prawił, jako w jednym Bogu
Trzy znajdują się osoby,
Które przecież są jednością
Nierozłączną i prawdziwą.
Tajemnica, którą łatwo
Pojmie każdy, kto się wyrwał
Z nieszczęsnej rozumu matni,
I z okrutnych więzów jego.
Prawił, jako Pan najwyższy
W Betleemie się narodził
Z Dziewicy, która zarazem
Matką była i Dziewicą.
Jak położon był Pan świata
W nędznym żłobku, i jak przy nim
Wół i osioł w zadumaniu
Stały, zbożnych bydląt dwoje.
Prawił potem, jak Pan świata
Przed Heroda oprawcami
Do Egiptu uciekł; zaczem
Zniósł krzyżowej śmierci mękę,
Pod Poncyuszem, pod Piłatem,
Co podpisał wyrok krwawy
Za Faryzeuszów wolą
I żydostwa sprośnej tłuszczy.
Prawił, jak Pan pogrzebany
Z grobu powstał dnia trzeciego,
I jak potem własną mocą
Na niebiosa wstąpił w chwale.
I jak stamdtąd znów na ziemię
Zstąpi, gdy się spełnią czasy,
By w dolinie Jozafata
Sądzić żywych i umarłych.
«Drżyjcie żydzi!» tak rzecz kończył
«Przed tym Bogiem, któregoście
Biczowali i męczyli
I straszną mu śmierć zadali!
«Bogobójcą, pomsty ludem,
Jesteś ty żydowskie plemię!
Zawsze ty wydajesz na śmierć
Zbawcę, co cię chce odkupić!
Wyście grodem tym, o żydy,
Gdzie szatany rade siedzą.
Ciała wasze, to koszary
Dla dyabelskich legionów.
«Tak mówi Tomasz z Akwinu,
Którego zwą Wielkim wołem
Uczoności, a który jest
Światłem wszystkich bożych wołów!
«Żydy! wy jesteście wilki
I szakale i hyeny,
Które wietrzą po mogiłach,
Szukając trupiego żeru!
„Żydy, Żydy! Wyście wieprze,
Pawjany i jednorożce,
(Które zwą nosorożcami,)
Krokodyle i wampiry!
«Wyście kruki i puszczyki,
Nietoperze, sprośne dudki,
Bazyliszki, sępy krwawe,