Darmowe ebooki » Wiersz » Odpowiedź na ,,Psalmy przyszłości" (Ujęcie wcześniejsze) - Juliusz Słowacki (co czytać w wakacje txt) 📖

Czytasz książkę online - «Odpowiedź na ,,Psalmy przyszłości" (Ujęcie wcześniejsze) - Juliusz Słowacki (co czytać w wakacje txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki



1 2
Idź do strony:
Juliusz Słowacki Odpowiedź na „Psalmy przyszłości”

 

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

Odpowiedź na ,,Psalmy przyszłości" (Ujęcie wcześniejsze) Strona tytułowa Spis treści Początek utworu Przypisy Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjna
Odpowiedź na „Psalmy przyszłości” [Ujęcie wcześniejsze]
Podług ciebie, mój szlachcicu, 
Cnotą naszą — znieść niewolę. 
Ty przemieniasz ziemską dolę 
W żywot ducha na księżycu; 
Głosem dziecka wołasz: Czynu! 
Czynu — czynu naród czeka! 
Lecz ty wiesz, bez ducha gminu 
Jaka słaba pierś człowieka... 
A ty, który budzisz czyn, 
Gdy spojrzałeś w ludu oczy, 
Rzekłeś, że z nich rzeź wyskoczy!! 
A kto inny jest — niż gmin? 
 

*

Nie tak — nie tak, mój szlachetny, 
Bo czyn ludu nie piosenka. 
To nie w herbie z mieczem ręka, 
To nie ród imieniem świetny, 
To nie pieśni próżny twór, 
To nie buntu próżna mara, 
To nie chmurny lot Ikara, 
Gdzie zasługą upaść z chmur! 
To nie na słońc, gwiazd granicy 
Z kochankami mdlejąc latać, 
Włosy splatać i rozplatać, 
Tchnienie tracić w błyskawicy; 
Ale twardo, ale jasno 
Śród narodu swego stać, 
Myślą bić, chorągwie rwać, 
Świecić czynu tarczą własną! 
W drogę, choćby niepowrotną, 
Ale prostą — naprzód twarzą, 
Z piersią czystą, choć samotną, 
Choć ją sztyletami rażą, 
Z twarzą smętną, ale białą, 
Chrystusową, choć zwiędniałą, 
A ciągnącą lud do siebie 
Niesłychanym bożym czarem: 
Takim duchem i sztandarem 
Być na ziemi — jest być w niebie! 
 

*

Jam spróbował na mej głowie, 
Na kształt gwiazdy kałakuckiej1, 
Nosić gwiazdę myśli ludzkiej 
I z tą gwiazdą żyć surowie2. 
I przybiegli aniołowie, 
Aniołowie betleemscy3 — 
A odbiegli ludzie ziemscy 
I drzwi moje pożegnali, 
I przeklęli... me domowe 
Duchy — serce — moję4 głowę — 
Każdy włos poprzeklinali... 
A jam przecie bez ich wiedzy 
I bez serc ludzkiego ciepła 
Czuł, że w żyłach krew nie krzepła. 
Ani na rozstajnej miedzy, 
Która świat od Boga dzieli, 
A do przyszłych idzie światów, 
Rosło mniej tęczowych kwiatów, 
Choć suszyli ją i klęli. 
I dlatego, żem się umiał 
Pohamować — być nad zgraję — 
Wichr przeleciał i wyszumiał, 
I legł martwy... a ja wstaję; 
Bo ojczyznę mą w łańcuchu 
Widząc, miałem tę pokorę, 
Żem żadnego nie klął ruchu... 
Czuł gorących — bo sam gorę, 
Modlił się o czasy nowe 
I o wrogów mych zwycięstwo, 
Choć groziło mi męczeństwo 
I w sąd... mogło pójść o głowę. 
Bo ty nie myśl, że z anioły 
Tylko boża myśl nadchodzi; 
Czasem Bóg ją we krwi rodzi, 
Czasem rzuca przez Mongoły!... 
 

*

A ty, jasny jakiś panie, 
Bo cię nie znam, ale słyszę, 
Słysząc twoje wierszowanie, 
Że ktoś jak perłami pisze, 
Że ktoś na kształt się proroka 
Stawia ludziom — ale modny, 
Jak historyk świata — chłodny, 
Obejrzawszy świat z wysoka, 
Wieszcze rymy jako cugi 
Posłał na świat równym kłusem 
I napełnił wóz Chrystusem 
Jak Owidiusz Faetonem, 
I rozesłał swoje sługi, 
Swe kolory czcić pokłonem. 
 

*

Honor myślom, z których błyska 
Nowy duch i forma nowa! 
Bo są światu jak zjawiska, 
Jako jutrznia są różowa, 
Jak ogniste meteory, 
Stopom ludu podścielona 
By gościńce Irydiona5 
Pielgrzymowi, który od nich 
Bierze ogień i kolory, 
Gdy już gwiazd dochodzi wschodnich. 
 

*

Taką była dawniej dana 
Poetyczna karm dla ludu, 
Objawienie pełne cudu; 
Myśl jak mara niespodziana 
Z piersi naszej wychodziła 
Na kształt gwiazdy lub miesiąca, 
Narodowi dźwiękiem miła, 
Ludu sen wspominająca, 
To jak słońce w półobłoku 
Oczom wschodziła i rosła, 
To jak róża na potoku 
Albo lekki Sylf6 bez wiosła, 
Jakaś siła niewidzialna, 
Przez poetę na świat lana, 
Wolna — jako anioł Pana! 
Silna — jako skra zapalna! 
 

*

Dziś co? — Każdy wieszcz z rozkazem, 
Każdy patron... lecz za sobą; 
Nie z promieniem, lecz z wyrazem, 
Nie duch-duchem, lecz osobą; 
Kiedy gore świat cierpieniem, 
Kiedy wzbiera czynu fala, 
On się kładzie sam kamieniem, 
Na ruch ludzki nie pozwala; 
Chce zawrócić w stare łoże 
Nowe fale — rzeki boże; 
Do zbolałych serc nie wnika, 
Gromu ludu nie ma w dłoni, 
Ale w uszy formą dzwoni, 
Albo dzwoni — albo syka. 
Jego dźwiękiem, jego mową 
Nie odetchnie pierś szeroka, 
Nie pomyśli jego głową, 
Skier nie weźmie z jego oka; 
Tylko nędzne ujrzy płachty, 
Zamiast wieszcza — sztandar jego 
I krzyk: „Na Boga żywego! 
Ty, kto jesteś? nie rznij szlachty!!...” 
 

*

Któż i gdzie zagroził nożem? 
Któż i gdzie ci stanął sporem? — 
Możeś spotkał się z upiorem, 
Z całym dawnym Zaporożem7? 
Możeś widział pochód głuchy, 
Krzyki krwawe i namiętne 
I księżyce nad krwią smętne, 
I sokoły w mgle jak duchy? 
Może tobie zastąpiły 
W poprzek twojej sennej stecki8 
Same tylko ich mogiły — 
A ty zląkł się! — wódz szlachecki!! — 
 

*

Może tylko w noc półjasną   
Upiór taki nadlatywał, 
Strzały sobie z ran wyrywał 
I mgły krwią czerwienił własną, 
Hełm rozpalił w błyskawicę, 
Miecz potrząsnął purpurowy, 
A okropne cztery głowy, 
Jako perły zausznice 
Z twarzą nieznajomych plemion, 
Niby róże — niósł u strzemion. 
— A ty zaraz — w ręku kord, 
W kosach przed nim cała wieś! 
Duch ten — krzyczysz — jest to rzeź! 
Duch ten to czerwony mord!... 
— Nie mord, nie rzeź: — to z girlandy, 
Co leciała ponad Lidą, 
Jakiś sługa dziewki Wandy, 
Jakiś złoty husarz z dzidą, 
Jakiś krzyża kapłan świecki, 
Z tęczy widzeń oderwany, 
Znów powracał na kurhany — 
A ty zląkł się! — syn szlachecki!! — 
 

*

Duchy lecą i nie giną — 
Czasem pełne słów czerwonych: 
Czy ty jeden z przestraszonych 
Ręką rzezi — gilotyną? 
Skądże taka w tobie trwoga 
I od ludu rów i przedział? 
Prawdę mówisz?... Nie, na Boga, 
Wiem, żeś prawdy nie powiedział! 
Tylko jakieś sny czerwone, 
Zaludnione czartów gminem, 
Twych firanek karmazynem 
Owionięte, osłonione, 
Jak róż jasne — jak sen płone9, 
Pełne, mówię, mar szkaradnych, 
Bez słońc, bez gwiazd, kwiatów żadnych, 
Przestraszyły cię, żeś krzyknął; 
„Stójmy tak — na ojców kości!” 
I twój anioł, już w przyszłości 
Zabłyśniony, — jak sen zniknął. 
 

*

Jeszcze co? ani zamachu —   
Naród cały hasła czeka — 
A krzyk pierwszy z ust człowieka 
Był krzyk: Stójmy! był krzyk strachu. 
Bo to sen na końcu pieśni, 
Że magnaty — kiedyś — staną 
Z wielką tęczą chorągwianą 
Otrząśnięci z wieków pleśni, 
Z wielką myślą w sercu — w głowie — 
Chatom — niby aniołowie; 
I bunt święty rozpłomienią, 
I świat cały od nich zgore... 
— W tych magnatach serce chore: 
Wąż im sercem, a proch rdzenią!... 
 

*

Kiedyś ze sto was tysięcy 
Było szlachty z serc i z lica; 
Dziś jednegom znał szlachcica 
I kraj cały nie znał więcej. 
Jeden tylko serca męką, 
Zamiarami, choć nie skutkiem, 
Wielkim, cichym, dumnym smutkiem, 
Pełną zawsze darów ręką, 
Smętną jakąś nieszczęść sławą 
Był szlachcicem — i miał prawo... 
Dziś i ten nie został z wami 
I godności swej nie trzyma; 
Poszedł gnić między królami, 
Już go nié ma — i was nié ma! 
 

*

Nie myśl, że wszystko na naszej łące 
Smutnieje, więdnie, zachodzi nocą, 
Że nietoperze ociemniające 
W powietrzu cicho skrzydły10 łopocą, 
Gdzie znajdą lampę — skrzydły zaduszą, 
Gdzie znajdą ciepłą polską krew w żyłach, 
To ją wysmokczą — serce wysuszą — 
Mózg o wariackich zostawią siłach. 
Nie tak, tu nie tak... jak ci się może 
Przyśniło, głośny szlachty upiorze! 
 

*

Duch, ogień, młodość 
Orla i żywa 
Ogniem porywa 
I z ducha czerpie. 
Nad nią, na sierpie 
Z blasków księżyca, 
Boga Rodzica 
W zorzy czerwonej, 
Na wywróconej 
Tęczy porannej ! 
A pod nią mgła 
Z ognia i szkła 
W skrze nieustannej 
Bałwany wznosząca, 
By znieść ją z miesiąca, 
Z gwiazdami złotemi 
Postawić na ziemi, 
Ogłosić królową, 
Piękność z płomieniem w sercu, z gwiazdami nad głową. 
 

*

Wyszła, wyszła zza obłoku, 
Ludom się pokaże, 
I na żniwie, i na toku 
Ujrzą ją żniwiarze! 
Cała w słońcach, cała w błyskach, 
Z kwiatem złotym w dłoni; 
Pastuszkowie przy ogniskach 
Zaśpiewają o niéj!... 
Ujrzą ją na polu trzody 
I smętnie zaryczą; 
Zadrżą drzewa, staną wody, 
Sny z niej tęcz pożyczą! 
I zgromadzą się włódarze 
Z kosami na roli; 
Bo się w sercach — w śnie pokaże 
Człowiek dobrej woli... 
 

*

Bądźże żywotniejszej cery, 
Bo cię żywym być przymuszę; 
Wygnaj z myśli Maryjusze11, 
Cezary12 i Robespiery13. 
Z komet, z meteorów cyfer 
Czytaj przyszłość, wieszczu młody, 
Nie bądź w przyszłą noc pogody, 
Jako gwiazda zła — Lucyfer, 
Gdy słoneczny wóz wyciąga, 
Jak pies — węża mając szyję, 
I zła skrzy... i w oczy bije, 
I bezsennym się urąga. — 
Bo my z bezsennego łoża 
Wzrok rzucamy gorączkowy, 
A ty łyskasz blaskiem noża, 
Dziecko lub zły duch Jehowy, 
Bo nam tworzysz czarną marę 
I w zrodzoną rodzisz wiarę. 
 

*

Ten, kto ojcu powie: Raka14! 
Ten przeklęty: — więc się bój! 
Polski lud to ojciec twój. 
Zeń, jak z cierniowego krzaka, 
Gotów znowu Bóg wybuchnąć, 
Z wichru mając twarz i lice, 
I na ciebie, jak na świécę — 
Iść — i dalej pójść — i zdmuchnąć! 
 

*

Więc się bój: — bo nie ja grożę, 
Marny człowiek i twój brat, 
Ale jakiś straszny świat 
I widzialne światła boże, 
Z ciszą, z wiatrem i z szelestem 
Rzucające się na lud, 
Strachy, które mówią: Cud! 
Ognie, które szepcą: Jestem! 
 

*

Więc się bój: — bo Duch się wdziera   
Zewsząd i podważa wieże. 
Słaby — mówisz — rzeź wybiera; 
A czy wiesz, co on wybierze? 
Może ludów zatracenie. 
Może nam przyniesie w dłoni 
Komet wichry i płomienie, 
W których drży król, matka roni, 
Działa, wozy, hufce, konie 
Ogień pali, ziemia chłonie; 
A nikt z mogił nie korzysta, 
Jeno wszczynający ruch, 
Wieczny Rewolucjonista, 
Pod męką ciał — leżący Duch! 
 

*

We łzach, Panie, ręce podnosimy do Ciebie, 
Odpuść nam nasze winy! 
Niech będzie twoja wola na ziemi i na niebie; 
Przez nas czyń twoje czyny! 
Niechaj się twoje imię na wysokościach święci, 
Niech się święci trzy razy! 
Abyśmy już nie byli z ksiąg żywota wyjęci 
Dla naszych ran i zmazy. 
Wspomnij, cośmy cierpieli pod chłostą tych mocarzy, 
A duchaśmy nie dali; 
Nie poznaliby ojce naszych bolesnych twarzy, 
Gdyby z grobowca wstali. 
Gdyśmy cierpieli mocno, wołaliśmy do góry 
Jak gołębie: „Nie ciśnij” — 
Duchy jak gołębice rozleciały się w chmury; 
Zatrwóż! niech wrócą!... błyśnij! 
W tej błyskawicy, Panie, ujrzym się
1 2
Idź do strony:

Darmowe książki «Odpowiedź na ,,Psalmy przyszłości" (Ujęcie wcześniejsze) - Juliusz Słowacki (co czytać w wakacje txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz