Darmowe ebooki » Tragedia » Matka - Stanisław Przybyszewski (biblioteka za darmo online .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Matka - Stanisław Przybyszewski (biblioteka za darmo online .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Przybyszewski



1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:
przerażony

Co? Coś pan powiedział?

PRZYJACIEL
zapalając papierosa, który mu ustawicznie gaśnie

Chyba dosyć wyraźnie powiedziałem to, co miałem do powiedzenia.

BOROWSKI
z przestrachem

Skąd pan to wiesz?

PRZYJACIEL

Ja o tym już dawno wiedziałem. Pan Schimer pokazał mi listy swego najbliższego przyjaciela a ojca Konrada. Przyjechałem tutaj, bo Konrad ustawicznie majaczył o córce pańskiej, przekonałem się, że Konrad rzeczywiście ją kocha, no i nie bierz mi pan za złe, że nie pragnąłem, by Konrad połączył się z córką tego, który ojca jego w grób wtrącił.

BOROWSKI
patrzy długą chwilę na przyjaciela, nagle

Pan tego Konradowi nie powiesz?!

PRZYJACIEL

Owszem, dziś jeszcze powiem.

BOROWSKI

Czyś pan oszalał? Przecież to zniszczy nas wszystkich.

PRZYJACIEL

Zniszczy... co to znaczy zniszczy?

BOROWSKI

No wiem, wiem, że panu nic na nas nie zależy. Ale Konrad, cóż Konrad, którego pan jesteś przyjacielem, którego, jak mówisz, tak kochasz?

PRZYJACIEL

Ależ ja przecież po to przyjechałem, aby Konrada wyzwolić z tego marnego życia, żeby go uwolnić od tej męki, by się miał połączyć z córką zbrodniarza.

BOROWSKI
zrywa się przerażony

Co? Zbrodniarza? Jak śmiesz pan to mówić? Jakim prawem mogłeś pan to powiedzieć?

PRZYJACIEL
spokojnie

Prawem tego, co wiem, a o czym się jeszcze zdołałem naocznie przekonać.

BOROWSKI
drży i blednie PRZYJACIEL
z jeszcze zimniejszym spokojem

Tylko się pan nie wzruszaj zbytecznie. Pan, jako mężczyzna, musi być na tyle odważnym, by ponosić konsekwencje tego, co popełnił.

BOROWSKI
złamany milczy PRZYJACIEL

Pan przyzna, żeś pan popełnił wprost łotrostwo. Rozumiem, żeś pan jej i swoje wyrzuty sumienia zagłuszyć chciał. Ale nie było obrzucać błotem swej ofiary. Nie było jej mówić, że mąż jej odebrał sobie życie wskutek malwersacji pieniężnych, albo choroby nieuleczalnej. Wstaje groźny. Prawda, czy nie?

BOROWSKI
zupełnie złamany

Prawda.

PRZYJACIEL

Teraz pan rozumie, dlaczego ja Konradowi całą tajemnicę wyjaśnić muszę i nie pozwolę, aby Konrad wziął Hankę za żonę. Czyż pan nie rozumie tej potworności, gdyby córka Pańska została żoną Konrada, którego ojca pan — pan w śmierć wepchnął.

SCENA SZÓSTA HANKA
wchodzi smutna i zamyślona z parku na werandę, rozgląda się i jakby przeczuciem tknięta na widok ojca z przyjacielem razem, patrzy wylękła to na ojca, to na przyjaciela, wreszcie podchodzi do Borowskiego.

Co tato taki zmieniony? Czy tato nie chory?

BOROWSKI
postarzały i zgnębiony patrzy na nią przez chwilę wpół nieprzytomny, potem z wolna wstaje, całuje w czoło.

Moje biedne, nieszczęśliwe dziecko.

HANKA
przerażona patrzy znowu raz na ojca, raz na przyjaciela, który jak zawsze spokojnie papierosa pali.

Co to ma znaczyć?

BOROWSKI
całuje ją znowu, wskazuje na przyjaciela

On ci to wszystko wyjaśni.

Schodzi z wolna złamany z werandy w głąb parku. SCENA SIÓDMA HANKA
bezradna patrzy za odchodzącym ojcem, potem zwraca się do przyjaciela.

Cóż mi pan ma powiedzieć? Co ojcu memu się stało, co? Mów pan, mów! Powiedz mi pan wszystko!

PRZYJACIEL
patrzy na nią głęboko zamyślony i milczy. HANKA

Mów pan, mów, na Boga! Dlaczego tak mnie strasznie dręczycie? Com wam zawiniła? Od chwili, jak Konrad przyjechał, prawie że oka nie zmrużyłam. Tu słyszę jakieś niejasne, straszne słowa, tam zawsze coś złowrogiego, niedopowiedzianego... Czyż pan nie może zrozumieć, co to za tortury??

PRZYJACIEL
głęboko w siebie zapatrzony

Bardzo dobrze rozumiem.

HANKA

No więc nie męcz mnie pan dłużej. Mów pan, proszę, błagam pana! Ja czuję, że w tym domu jakaś tajemnica się kryje, że jakieś nieszczęście nad nim wisi... Ja to od dawna, od dziecka czuję. Wiem i czuję od chwili, jak pan do domu tego wszedł, że pan tę tajemnicę zna, że teraz się wszystko załamie. Mów pan, mów wszystko!

PRZYJACIEL
patrzy na nią głęboko, nagle z wielką litością

Bardzo mi pani żal... Pani rzeczywiście kocha Konrada?

HANKA
z mocą

Kocham, kocham, kocham! Nagle przerażenie znowu ją ogarnia. Powiedz mi pan tylko tę tajemnicę, powiedz, chociażby to był wyrok śmierci dla mnie... Cofa się z śmiertelnym lękiem. Powiedz pan! Powiedzże wreszcie wszystko!

PRZYJACIEL
znowu zimny

Powiem. Po chwili ciężkiego milczenia. Pani nie mogłabyś żyć z synem człowieka, którego przyczyną śmierci byłby ojciec pani?

HANKA
chwyta się za głowę

Boże! Boże! Więc to prawda?

Wybucha błędnym, rozpacznym śmiechem. Z salonu dochodzą wesołe toasty. Widać gości, którzy kręgiem otoczyli Konrada. SCENA ÓSMA MŁODZIENIEC
w salonie

Panie i Panowie! Północ wybiła! Rozpoczął się dzień nowy! Piję zdrowie Konrada, dla którego nowe życie dziś się rozpocznie, bo jako pełnoletni, jako dziedzic wielkiego mienia, wszedł dziś w grono najpoważniejszych obywateli kraju, wziął na swoje barki wielkie wobec społeczeństwa obowiązki. Niech mu Bóg dopomaga! Crescat, vivat et floreat30!

Przez oszkloną werandę widać KONRADA silnie i nienaturalnie podnieconego. Podnosi kieliszek w górę i mówi donośnym głosem

Tak! Pójdę śladami ojca! Będę służył krajowi i społeczeństwu! Będę pracował jak prosty robotnik moich fabryk. Złączę się z nimi, jak z braćmi, aby podnieść i wyjaśnić31 ich ciężką dolę. A teraz, panowie, oświadczam wam wieść, którą wszyscy z radością przyjmiecie, bo rozumiecie, że tam jedynie moje szczęście; przy mym boku stanie, jako moja żona i współpracowniczka, piękna i szlachetna i nad wszystko przeze mnie ukochana kobieta, panna Hanna Borowska.

MATKA
przerażona

Jezus Maria!

WSZYSCY

Hanka! Hanka! Gdzie Hanka?

KONRAD
ogląda się niespokojnie, nagle, jakby przebudzony

A więc pijcie teraz na nasze zdrowie, a ja pójdę szukać mojej ukochanej.

W salonie muzyka i gwar podochoconej młodzieży. Konrad idzie przez mroczną werandę do parku SCENA DZIEWIĄTA PRZYJACIEL
przytłumionym głosem, jakby wobec chorej

Nie szukaj Hanki, Hanka tu siedzi.

KONRAD
wraca i przypada do Hanki

Hanuś, co ci jest? Dlaczego nie wejdziesz do salonu, wszyscy cię szukają. Bierze ją za rękę. Słuchaj, od dziś dnia stajesz się moją panią, przyszłą żoną i współpracowniczką. Będziemy w miłości i szczęściu pracowali i razem pójdziemy świętą i wielką drogą, po jakiej szedł mój ojciec. A teraz chodź, moja najukochańsza, aby się wszyscy przed przyszłą panią mego domu pokłonili.

HANKA
jak obłąkana

Cicho. — To nie może być — nie może być — nie może być...

KONRAD
zdumiony, jakby przejrzał

Gdzie pan Borowski?

SCENA DZIESIĄTA WANDA
wbiega bezsilna i chwiejna na scenę

Konrad! Na Boga! Zlituj się synu, to nie może być, to stać się nie może! Konrad! Dziecko moje najdroższe! Moje wszystko na świecie. Zanosi się płaczem. Ja taki straszny, straszny grzech popełniłam... On i ja taką straszną zbrodnię spełniliśmy na nim — na twoim ojcu... Dziecko najdroższe — ty nie możesz, nie możesz tego zrobić — Tylko nie to, nie to!

KONRAD
zmieniony i skamieniały

Matko! Tyś winna śmierci mego ojca?! Ty? — Ty? — Ty? —

WANDA

Ja... ja... ja... Biorę na siebie całą winę i wszystek ból. Tylko mnie nie opuszczaj! Nie opuszczaj! Nie opuszczaj! Będę cię gwałtem trzymać. Nie odchodź! Nie odchodź! Bo zabijesz mnie!

HANKA
zrywa się z martwoty dotychczasowej i rozszalała zbiega w głąb parku

Zostań Konrad, zostań! Ja idę do mego ojca zbrodniarza, tam moje miejsce!

KONRAD
porywa się za nią WANDA
przypada do niego, czepia się go i woła

Nie odchodź, nie odchodź, bo zabijesz matkę!

KONRAD
z zimnym, zastygłym bólem

Nie mam matki.

WANDA

Boże! Boże! Jak strasznie mnie karzesz.

Przez drzewa parku widać łunę ognia i słychać krzyki przerażenia: Pożar! pożar! WANDA
zrywa się

Pożar! Pożar!

Jak obłąkana leci do salonu między przerażonych i pomieszanych gości. KONRAD
wybucha wielkim śmiechem

Ha... ha... ha... Moje fabryki się palą. Trzykroć powiększona puścizna32 po ojcu.

PRZYJACIEL

Ja sam ogień podłożyłem.

KONRAD

Dobrze zrobiłeś. Uprzedziłeś myśl moją.

BOROWSKI
za sceną.

Ratunku! Ratunku! Hanka skoczyła w płomienie!

KONRAD
z całą gwałtownością porywa się, by biec na ratunek, lecz nagle jakby siłą ubezwładniony, obsuwa się na stopnie kamienne werandy. PRZYJACIEL
dotyka jego ramion z poważnym spokojem

Wstań — pójdziemy razem na nowe życie i nowy trud.

KONRAD
z wolna podnosi się i zbolały, zapatrzony w dal przed siebie, podaje przyjacielowi dłonie.
Zasłona spada.
Przypisy:

1. gdyby — tu raczej: oby. [przypis edytorski]

2. ustawicznie — ciągle. [przypis edytorski]

3. płonąć — tu: czerwienić się. [przypis edytorski]

4. przewietrzyć (daw.) — wyczuć, zrozumieć. [przypis edytorski]

5. każden — dziś popr.: każdy. [przypis edytorski]

6. wschody — dziś popr.: schody. [przypis edytorski]

7. naraz (daw.) — nagle. [przypis edytorski]

8. burzan — kępa stepowej roślinności, zwykle łopianów i ostów. [przypis edytorski]

9. pełnolecie — dziś: pełnoletność. [przypis edytorski]

10. ongi (daw.) — dawniej. [przypis edytorski]

11. pono (daw.) — podobno. [przypis edytorski]

12. memoriał — pismo urzędowe, tu: sprawozdanie. [przypis edytorski]

13. zaczem (daw.) — tu: zanim. [przypis edytorski]

14. wystawić (daw.) — wyobrazić. [przypis edytorski]

15. jak — dziś popr.: niż. [przypis edytorski]

16. flinta — strzelba. [przypis edytorski]

17. ad calendas graecas (łac.) — na greckie kalendy, przen.: na długo. [przypis edytorski]

18. weksel — dokument zobowiązujący do spłaty długu w określonym terminie, może być przedmiotem handlu. [przypis edytorski]

19. mierzwa — zgnieciona słoma, używana jako ściółka dla bydła. [przypis edytorski]

20. Darwin, Charles Robert (1809–1882) — angielski przyrodnik, twórca teorii ewolucji biologicznej, zwanej darwinizmem, która tłumaczy przemiany ewolucyjne regulowane doborem naturalnym i walką o byt. Autor książek: Podróż na okręcie „Beagle” (1839), O powstawaniu gatunków (1859), O pochodzeniu człowieka i o doborze płciowym (1871). [przypis edytorski]

21. Heckel, Ernst Heinrich (1834–1919) — niemiecki filozof, biolog, podróżnik, propagator darwinizmu. Stworzył pierwsze kompletne drzewo rodowe wszystkich organizmów. [przypis edytorski]

22. Bűchner, Georg (1813–1837) — przyrodnik i rewolucjonista niemiecki. [przypis edytorski]

23. słowy — dziś popr. forma N.lm: słowami. [przypis edytorski]

24. pomnieć (daw.) — pamiętać. [przypis edytorski]

25. wywarła wielkie wrażenie na twojego ojca a mego opiekuna — dziś popr.: wywarła wielkie wrażenie na twoim ojcu a moim opiekunie. [przypis edytorski]

26. To ten sam lęk, jaki doznaję — dziś popr.: To ten sam lęk, jakiego doznaję. [przypis edytorski]

27. wystawić (daw.) — wyobrazić. [przypis edytorski]

28. on (daw.) — ten. [przypis edytorski]

29. podagra — choroba zniekształcająca i powiększająca staw dużego palca u nogi, której towarzyszą okresowe napadowe bóle. [przypis edytorski]

30. Crescat, vivat et floreat (łac.) — Niech wzrasta, żyje i rozkwita. [przypis edytorski]

31. wyjaśnić — tu: rozjaśnić. [przypis edytorski]

32. puścizna — dziś popr.: spuścizna, tj. dziedzictwo, spadek. [przypis edytorski]

Wesprzyj Wolne Lektury!

Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska – organizacji pożytku publicznego działającej na rzecz wolności korzystania z dóbr kultury.

Co roku do domeny publicznej przechodzi twórczość kolejnych autorów. Dzięki Twojemu wsparciu będziemy je mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.

Jak możesz pomóc?


Przekaż 1% podatku na rozwój Wolnych Lektur:
Fundacja Nowoczesna Polska
KRS 0000070056

Dołącz do

1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:

Darmowe książki «Matka - Stanisław Przybyszewski (biblioteka za darmo online .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz