Darmowe ebooki » Tragedia » Matka - Stanisław Przybyszewski (biblioteka za darmo online .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Matka - Stanisław Przybyszewski (biblioteka za darmo online .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Przybyszewski



1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:
albo też dobrym sumieniem. WANDA
patrzy wylękła na niego

A tak, tak, ma pan słuszność. Dobre nerwy i dobre sumienie...

PRZYJACIEL
z nienacka

Ja na przykład sądzę, że pan Borowski kręci papierosa ma dobre nerwy i dobrze śpi...

WANDA
przerażona

Co, co pan mówi!

PRZYJACIEL

Ja, ja nic nie powiedziałem. Znam pana Borowskiego zaledwo od dwunastu godzin, ale ośmielam się twierdzić, że pan Borowski ma dobre nerwy, a więc i dobry sen.

WANDA
opanowuje się

Dlaczegóż pan tak nagle wtrącił pana Borowskiego do naszej rozmowy?

PRZYJACIEL

Nie wiem. Ja go nie chciałem zupełnie do rozmowy wtrącać. Miałem tylko to wrażenie, że to człowiek, który umie dobrze jeść, pić i spać, choćby nawet jaką zbrodnię popełnił.

WANDA

Co? Co pan mówi?

PRZYJACIEL

To moje przeświadczenie, że są ludzie, którzy mogą siekierą zabić człowieka, a mimo tego do winy się nie poczuwają i dobrze jedzą, śpią i piją. A przepraszam panią jak najmocniej, że opiekun syna pani, pan Borowski, zrobił na mnie to wrażenie, iż mógłby najspokojniej człowieka do śmierci popchnąć i dobrze jeść, pić i spać. Niech mi pani zechce jak najłaskawiej przebaczyć, że to mówię, ale przywykłem być szczerym i zupełnie nie uznaję względów, które innych ludzi krępują... Zresztą, Konrad pani opowie, że takim a nie innym zawsze byłem, a na razie pani wybaczy, że obejrzę sobie fabryki Konrada, bo jak pani wiadomo, jestem mechanikiem z zawodu, i ulepszone urządzenia dokonane przez pana Borowskiego bardzo mnie interesują.

Kłania się i odchodzi. SCENA TRZECIA
KONRAD i WANDA. Milczenie. KONRAD
zamyślony

Miałbym mamie coś do powiedzenia, ale może by to mamę dotknęło.

WANDA

Mów, mój synu, mów mi wszystko.

KONRAD

Dlaczego się mama tak przeraziła, gdym mamie wczoraj powiedział, że chętnie bym pojął Hankę za żonę?

WANDA

Jak to, ja się przeraziłam?

KONRAD

No, oczywiście. Przecież mama ustawicznie powtarzała, że to nie może być, że to nie może być.

WANDA

Jeżeli to powiedziałam, to tylko dlatego, że jesteście tak jakby w jakimś stopniu pokrewieństwa. Wychowałeś się z nią razem. Twój opiekun był tobie, że tak powiem, ojcem, no i dlatego na razie przeraziła mnie ta myśl, że mógłbyś wziąć Hankę za żonę.

KONRAD

Ale ja, kochana mamo, zauważyłem, że od chwili mego przyjazdu mama niechętnym okiem patrzy na Hankę.

WANDA

Ja niechętnym okiem, ależ ja ją wychowałam.

KONRAD

Dobrze, moja mamo, dobrze, ale dlaczegóż ta nagła niechęć?

WANDA

Niechęć? Żadna niechęć. Tylko tak się przyzwyczaiłam uważać ją za córkę, że związek wasz wydawałby mi się czymś w rodzaju kazirodztwa.

KONRAD

To mama bardzo pięknie powiedziała. Uznaję moc przyzwyczajeń i tam dalej, ale chyba sobie mama zdaje z tego sprawę, że między mną a panną Borowską nie ma najmniejszego pokrewieństwa.

WANDA
zmieszana

No, tak, tak, nie ma. Ale moc przyzwyczajenia...

KONRAD

To wszystko takie dziwne.

WANDA

Co jest dziwne?

KONRAD

Niech mama pozwoli: Więc ojciec poszedł z fuzją do lasu i został tam zabity. Ja przez dziesięć lat nie mogłem przyjechać na wakacje do mego domu, opiekun mój, który ma swoją wieś tuż obok, mieszkał zawsze przy mamie — mama Hankę uważa jako swoją córkę — opiekun odnosi się z niechęcią ku mnie, co to ma wszystko znaczyć?!

WANDA

Wstydź się, wstydź, żeby jakiekolwiek podejrzenie rzucać na matkę swoją i na człowieka, który w trójnasób przysporzył ci majątku.

KONRAD

Ja, moja mamo, pluję na cały majątek. Ja pragnąłbym się dowiedzieć o tajemniczej śmierci mojego ojca.

WANDA

Ale ta śmierć wcale tajemniczą nie była. Został zabity w lesie przez kłusowników i to wszystko.

KONRAD

Ależ kochana mamo, ja wiem, że kłusowników nie było w naszym lesie... Nagle. Czy mama Borowskiego już dawno zna?

WANDA

Przecież ci już tyle razy mówiłam, że był najbliższym przyjacielem twego ojca.

KONRAD
wstaje nagle

Niech mnie mama wytłumaczy, skąd się wzięła ta nagła niechęć ku Hance? O ile wiem, bardzo mama ją kochała, ale z chwilą, kiedym okazał to serdeczne, gorące przywiązanie do Hanki — mama się całkiem dla Hanki zmieniła.

WANDA

Ale dziecko, co ty mówisz?

KONRAD

Nie, mamo, pamiętam dobrze z listów mamy, jaką mama była dla Hanki dawniej, a teraz.

WANDA

Mylisz się, mój synu.

KONRAD

Nie, mamo, ja się nie mylę. Po chwili. Czy pan Borowski był rzeczywiście takim dobrym przyjacielem mojego ojca?

WANDA

No, jeżeli go zrobił opiekunem, to chyba najlepszy dowód na to.

KONRAD

Ależ moja mamo, jeśli mój ojciec zmarł nagłą śmiercią, to nie mógł pozostawić ani testamentu, ani opiekuna.

WANDA
zmieszana

Widocznie musiał przeczuwać swoją śmierć, jeśli testament zostawił.

KONRAD

A może, moja mamo, on wcale nie przeczuwał, bo przeczuwać nie potrzebował; bo ludzie w pewnych chwilach wiedzą jasno, co robią.

WANDA

Co ty mówisz? Więc sądzisz, że samobójstwo?

KONRAD
twardo

Tak!

Milczenie. WANDA
przerażona patrzy na syna

Więc ojciec twój miałby samobójstwo popełnić! Dlaczego?

KONRAD
spokojnie

Nie wiem.

WANDA
podchodząc ku niemu

Ale zmiłuj się, ty jesteś chory, skąd się takie podejrzenia u Ciebie biorą?

KONRAD
patrzy przeciągle na wystraszoną matkę; zmęczony

No, niech mi mama szczerze powie. Przecież ten mój opiekun jest właściwie moim ojczymem, nieprawda? I niech mama mojej duszy nie niszczy. Mama wie, że od dziecka kocham Hankę, niech tylko mama pomyśli, co to za straszliwe tragedie: ja biorę Hankę za żonę z tym przeświadczeniem, że ojciec jej był przyczyną śmierci mego ojca, którego tak ukochałem, którego tak w duszy noszę... Niech sobie mama wyobrazi, że chociażbym nie miał najmniejszej pewności, to... to jedno podejrzenie wystarczy, żeby mnie i jej życie zniszczyć. Nagle. Mama musi coś wiedzieć o tej śmierci!!

WANDA
coraz wiącej przerażona

Lękam się ciebie.

KONRAD

Lęk, lęk? Jaki to piękny parawan, za którym kobieta schować się może. Jeżeli matka ma troszkę miłości do mnie, to nie powinna mi życia niszczyć. Ja Hankę kocham, a biorąc ją za żonę mogę ją i siebie tym zamęczyć, że ojciec jej jest przyczyną strasznej śmierci mego ojca.

WANDA
wybucha głośnym płaczem. KONRAD
szarpie ją za rękę

Ty wiedziałaś o tym?!

WANDA
płacze coraz więcej KONRAD

Wiedziałaś o tym?!

WANDA
zrywa się nagle

Precz, wyrodny synu, który śmiesz rzucać takie podejrzenie na twoją matkę.

KONRAD
ze złośliwym uśmiechem

Tym oburzeniem mama mnie nie zaszachuje. Zdaje mi się, że już całą prawdę wyłowiłem. Zamyślony. Przepraszam mamę za moje wybuchy, jeszcze jestem młody, a to jakieś głupie, młodociane porywy, ot takie hamletowskie idiotyzmy, by mścić śmierć ojca. Ach! Tu nie chodzi o jakąś zemstę, tu przede wszystkim waży się los kilkorga ludzi... mamo, mama wie, że ja mamę kocham, a przyznaję się szczerze, nienawidzić poczynam los biednej, nieszczęśliwej Hanki, którą mimo woli musiałbym zniszczyć i los mój... mniejsza o to... Nagle. Borowski był przyczyną śmierci mego ojca?!

WANDA
zrywa się

Nie, stokroć razy nie!

KONRAD
cicho

He, he... Przewidywała to mama?

WANDA
cofając się przerażona

Tyś oszalał.

KONRAD

Jestem upewniony, że opiekun gorzko, a raczej ojczym mój zapędził mego ojca w grób. Chciałbym się tylko dowiedzieć, czy kobieta, która jest moją matką i którą za świętą uważałem, miała w tym jakiś udział.

WANDA
prostuje się

Jak śmiesz takimi słowy23 do matki przemawiać?

KONRAD
spokojnie

Ja prócz matki miałem jeszcze ojca, którego ubóstwiam i uwielbiam.

WANDA

A któż cię wychował w tej czci dla ojca?

KONRAD

Mama nie, bo mamy dziesięć lat nie widziałem. Pan Schimer w Brukseli, który ojca nade wszystko kochał.

WANDA

A kto mu dał polecenie, aby ci ustawicznie o ojcu mówił?

KONRAD

Może złe sumienie mojego opiekuna, a może mojego ojczyma?

WANDA
zrywa się przerażona

Synu, Konradzie, co ty mówisz?

KONRAD

Przepraszam mamę, przepraszam... jestem trochę zirytowany, zresztą to nie moja wina, chciałbym zbadać tajemnicę, wybuchając która nie tylko mnie samemu życie zniszczyć może.

WANDA

Och! Ten przeklęty twój przyjaciel! Dlaczegoś wprowadził w mój dom wroga twej matki?

KONRAD

On mamy wrogiem?

WANDA

Wróg, wróg — przeklęty wróg!

KONRAD
całuje ją w rękę

No, dajmy spokój tej rozmowie. Pewnie już tajemnicy nie zdołam rozwiązać. Nie będę już nigdy drażnił mamy moimi podejrzeniami. Ale niech mama teraz się uspokoi i ja się uspokoję, tylko muszę pozostać sam ze sobą, a przyrzekam mamie, że nie będę już myślał o tym, o czym teraz mówiliśmy.

WANDA

Przyrzekasz mi, moje dziecko? Nie będziesz miał już tych potwornych podejrzeń. Całuje go. Gdybyś ty wiedział, jak ja cię kochałam i kocham. Nagle. Twego ojca w tobie kocham, pomnij24 na to!

KONRAD

Mojego ojca? No, dobrze, dobrze, moja mamo. Ale ja teraz muszę pozostać sam.

WANDA
pieszczotliwie

A nie będziesz już słuchał złych podszeptów twojego przyjaciela?

KONRAD

Nie, nie droga mamo. Są rzeczy, które się przemilcza, bo dociekanie prawdy zbyt bolesne... Ale teraz proszę mamy, abyś zechciała mnie zostawić w spokoju. Jestem bardzo rozdrażniony, mógłbym jeszcze więcej zranić serce mamy. Całuje ją w rękę. Do widzenia, droga mamo.

WANDA
boleśnie

Konrad!

KONRAD

Ale przecież ja mamę głęboko kocham, tylko muszę się teraz uspokoić.

WANDA
odchodząc

A nie będziesz już takich ohydnych rzeczy mówił?

KONRAD

Może mama być pewna... Tylko, tylko się troszkę uspokoję, nie mogę już z mamą mówić.

SCENA CZWARTA
WANDA wychodzi; KONRAD całuje jej z głębokim szacunkiem ręce, po odejściu matki siedzi sam na werandzie — obrywa bezwiednie liście dzikiego wina, oplatające werandę. Zapała papierosa — przechadza się nerwowo po werandzie i siada zamyślony na kamiennych schodach. Z jadalnego pokoju wchodzi do salonu HANKA, przystaje i patrzy niespokojnie na Konrada, nagle podchodzi do fortepianu, uderza kilka akordów. Konrad jak ze snu zbudzony nadsłuchuje, wbiega do salonu i wprowadza Hankę na werandę. KONRAD

Toś ty Hanuś! Ach! Jak dobrze, żeś przyszła!

HANKA

Co ci się stało, Konrad? Nie chciałam podejść do ciebie. Byłeś tak zamyślony, iż mi się zdawało, że śpisz z otwartymi oczyma.

KONRAD

Nic, nic, Hanka, takie mnie jakieś złe myśli opadły. Nagle. Hanuś, kochasz ty mnie trochę? coraz bliżej Troszeczkę? Hanka milczy z przerażonymi oczyma. Hanuś, chciałabyś ty zostać moją żoną?

Hanka drży cała. KONRAD

A wiesz ty, co to znaczy być żoną?

HANKA
coraz więcej zmieszana. KONRAD

Ależ powiedz mi, Hanka, powiedz, dziecko złote.

HANKA

Kocham cię. Zawsze cię kochałam.

KONRAD
zamyślony

I — będziemy szczęśliwi ze sobą?

HANKA

Jam zawsze szczęśliwa, gdy cię widzę i mam cię przy sobie.

KONRAD
popadając w coraz głębsze zamyślenie

Słuchaj Hanuś, tu nie można być zawsze szczęśliwym. Może to prawda, że człowiek własnymi rękoma szczęście sobie buduje, ale mogą zajść rozmaite komplikacje, mogą zajść w duszy podejrzenia, które to szczęście zabijają.

HANKA
prostuje się

Co podejrzenia? Czyżbyś mnie mógł o coś podejrzewać. Stając się nagle kobietą. Mnie, która nigdy nic poza tobą nie widziałam, mnie która moją całą duszą tak przylgnęłam do ciebie... Mnie... mnie...

KONRAD

Ale Hanko, uspokój się. Ty jesteś czysta jak łza. Czuję, jak twoje serce dla mnie tylko bije. Przecież czujesz, jak cię całą duszą kocham. Nie śmiałbym cienia podejrzenia na ciebie rzucić. To nie to, to nie to.

Chwila milczenia. KONRAD

Hanuś, będziesz szczera? Odpowiesz mi na wszystkie pytania?

HANKA

Patrz, tu niosę ci moje serce w moich rękach. Możesz je zbadać i przeniknąć do głębi.

KONRAD

Słuchaj Hanka! coraz tkliwiej. Ty mnie już teraz mogłabyś uważać za męża, bo ja innej kobiety prócz ciebie nie znam i znać nie chcę. A widzisz, jeżeli nasz stosunek ma być rzeczywiście pięknym, to wtedy nie ma już tajemnicy między dwojgiem ludzi, którzy się kochają. Prawda? Co?

Tuli jej ręce w swoich rękach. HANKA
zdziwiona

Prawda, prawda.

KONRAD
po chwili namysłu

Widzisz, jeżeli ci przykrego coś powiem, to mi wybacz. Jestem bardzo nieswój, bom ogromnie dużo w ostatnich czasach pracował i jestem trochę przemęczony. A w ostatnich dniach opadają mnie jak złośliwe muchy rozmaite maniackie myśli. Wybacz, że ci o tym mówię, ale ja bym chciał, abyś cały stan mej duszy znała, nim żoną moją zostaniesz.

HANKA
pieści jego ręce

Mów, mów mi

1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:

Darmowe książki «Matka - Stanisław Przybyszewski (biblioteka za darmo online .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz