Darmowe ebooki » Tragedia » Hippolytos uwieńczony - Eurypides (pedagogiczna biblioteka .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Hippolytos uwieńczony - Eurypides (pedagogiczna biblioteka .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Eurypides



1 2 3 4 5 6 7
Idź do strony:
człek, 
Co by od hańby ohydnej mnie strzegł? 
Zbyt to mnie gniecie! Na śmierć to mnie dławi! 
Nie do zniesienia te ciosy 
Dla najnędzniejszej z żon! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Tak! Tak! Służebna twoja, miłościwa pani, 
Zawiodła się w swej sztuce, źle wychodzisz na niej! 
  FEDRA
do piastunki
Przepodła! Zabójczyni najdroższych ci osób! 
I cóżeś ty zrobiła?!... W ten mnie zniszczyć sposób! 
Niech Zeus, mój rodzic możny, sprzątnie cię swym gromem 
Z powierzchni na wiek wieków! A czyż mi wiadomem 
Nie było, co się stanie? Czym ci nie kazała 
Zamilczeć mojej hańby? Oto moja chwała: 
Nie mogę nawet umrzeć uczciwie. Lecz ninie 
Szukajmy innej rady. Dzięki twej przewinie 
On, wściekły, ojca swego przeciw mnie poruszy 
I świat złorzeczeniami napełni! O, z duszy 
Klnę ciebie i każdego, co nam, niewezwany, 
Wrzekomo dobrze czyniąc, złe zadaje rany. 
  PIASTUNKA
O pani, lżysz mnie za to, że me plany prysły, 
Że mi się nie udało; ból ci miesza zmysły, 
Lecz pozwól, że i ja ci na to coś odpowiem: 
Chowałam cię i dzisiaj, z bolu nad twem zdrowiem, 
Pragnęłam znaleźć środek, alem cię zawiodła. 
Znalazłszy, zyskałabym pochwałę, boć modła 
Na świecie jest dziś taka: mądra-ś, jak niewielu, 
Szczęśliwie jeśliś doszła do swojego celu. 
  FEDRA
Godziwe-ż to są rzeczy, tak skrzywdzić mnie wprzódy, 
Tak zranić mnie, a potem takie prawić cudy? 
  PIASTUNKA
Za dużo o tym mówić. Źlem ja postąpiła... 
Jest jeszcze na to środek, moja córko miła. 
  FEDRA
Ni słowa o tym więcej. Złe były twe rady 
I czyn twój był niedobry. Zatrzyj wszelkie ślady 
Za sobą! Odejdź precz stąd! Myśl tylko o sobie! 
Co dla mnie jest potrzebne, już ja sama zrobię... 
Wy zasię, cne mieszkanki trojzeńskiego grodu, 
Spełnijcie moją prośbę jedyną — zawodu 
Nie doznam: co tu zaszło, o tym ani słowa! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Tak chroń mnie, Artemido, córko Zeusowa, 
Że nic o tym nieszczęściu nie powiem nikomu! 
  FEDRA
Dziękuję. Znam ja środek, by od mego domu 
Odwrócić to nieszczęście. Tak jest! Tak się sprawię, 
Że dzieci nie pogrążę w hańbiącej niesławie 
I sama też dla siebie największe stąd zyski 
Wyciągnę: mej ojczyzny kreteńskiej, kołyski 
Rodzimej nie pokalam! Jedno życie skona, 
Bym mogła być w Tezejan oczach niesplamiona. 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Chcesz spełnić coś, co nigdy odwrócić się nie da? 
  FEDRA
Chcę umrzeć. W jaki sposób, to już moja bieda. 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Mów mądrzej! 
  FEDRA
A ty lepszą wynaleź mi radę! 
Kiprydę-ć ja weselę, jeśli życie kładę 
Tej chwili — jej w ofierze! To są gorzkie sprzęty 
Miłości!... Lecz mym skonem będzie strasznie wzięty 
I inny ktoś, ten właśnie, co w nadmiernej dumie 
Urągał moim losom! Tak, on to zrozumie, 
Oduczy się przemawiać z taką pychą o mnie, 
Nieszczęście mu nakaże zachować się skromnie. 
  CHÓR
Czemuż mnie gęsty nie urodził las? 
Czemu nie jestem jak skrzydlaty ptak, 
Który gromadą mknie w niebieski szlak, 
Bo tak mu każe Bóg! 
Nad Adrię wówczas leciałabym wraz, 
Do erydańskich smug, 
I z Heliosa cór promiennym gronem 
Gorzkie bym lała łzy nad Faetonem, 
A łzy te, z rzeczną zlewając się falą, 
W złoty się bursztyn krysztalą! 
 

*

Gdzie hesperyjski leciałabym gaj, 
Gdzie złote jabłka lśnią się, do tych dziew 
Jać bym frunęła, co słodki swój śpiew 
Szlą nad głębiny mórz; 
Gdzie na swe barki nieb ostatni skraj 
Wziął Atlas, nieb tych stróż; 
Gdzie oceanu pan zamyka drogi 
Wszelkim okrętom, gdzie Zeus chłonął błogi 
Napój miłości! Gdzie bóstwom z rąk ziemi 
Wieczna szczęśliwość się pleni. 
 

*

O białoskrzydły okręcie, 
Ty, coś od Krety wybrzeży 
Niósł moją panią po świeżej, 
Po słonej fali wód, 
Po morskim, spienionym odmęcie!... 
Dobrze jej było w ojczystej dziedzinie, 
A tu w małżeństwie snać ginie 
Ten nieszczęśliwy płód! 
Azali z Krety jeszcze 
Towarzyszyły wam wróżby złowieszcze? 
Azali was przywitały 
Na pełnej chwały 
Ziemi ateńskiej tej chwili, 
Gdyście kotwiczne liny wyrzucili, 
Wysiedli na brzeg Munichos? 
 

*

Oto patrzajcie! W jej łonie 
Strasznego gniewu niesyta 
Rozżegła dziś Afrodyta 
Grzesznej miłości żar: 
W bolu nadmiernym tonie! 
Z niepokonanej ponadludzkiej nędzy 
W łożnicę biegnie co prędzej, 
By ciężar strząsnąć z bar: 
Patrzcie, na białą szyję 
Zakłada stryczek, przed hańbą się kryje! 
Cierpiąca ponad miar srodze, 
W lęku i trwodze, 
By nie pokalać swej sławy, 
Wybiera honor i serce od krwawej 
Uwalnia dzisiaj męczarni. 
  PIASTUNKA
z wnętrza domu
Ojej! O jej! 
Ratunku! Powiesiła się królowa! Żona 
Tezeja już nie żyje! Stracona! Stracona! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Ach! Stało się! O rety! Nie ma naszej pani! 
Znalazła sobie pętlę i zawisła na niej. 
  PIASTUNKA
jw.
Dlaczego nie spieszycie? Dajcie miecz dwusieczny! 
Musimy rozdąć stryczek na tej szyi mlecznej. 
  PRZODOWNICA CHÓRU (I PÓŁCHÓRU)
Co czynić, przyjaciółki? Iść tam i od sznura 
Uwolnić naszą panią? Niech mi powie która! 
  JEDNA Z CHÓRU (II PÓŁCHÓRU)
Dlaczego? Czyż tam nie ma dość służebnej młodzi? 
Wiadomo, że skwapliwość zbytnia zawsze szkodzi. 
  PIASTUNKA
jw.
Połóżcie na posłaniu to nieszczęsne ciało! 
O, gorzko nam w tym domu służyć dziś przystało. 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Nie żyje już nieszczęsna kobieta! Słyszycie? 
Już zwłoki układają!... Skończyło się życie!... 
 
Na scenę z wieńcem na głowie, otoczony świtą zbrojnych wchodzi TEZEUSZ
Niewiasty! Czy nie wiecie, co te krzyki znaczą? 
Słyszałem głos służebnych, pomieszan z rozpaczą, 
I bramy nie otwarte, a wszak się godziło, 
Ażeby przywitano świątecznie i miło 
Człowieka, który wraca z pielgrzymki. Czy może 
Staruszek nasz Pitteusz tu zasłabł? Broń Boże! 
(Wiek juścić go pochylił, lecz to los zbyt srogi, 
Ażeby miał już dzisiaj opuszczać me progi). 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Nie starzec cię opuszcza! Młoda poszła dusza, 
By strasznym przejąć bólem serce Tezeusza. 
  TEZEUSZ
O biada! Czym utracił które z mojej dziatwy? 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Nie! Żyją! Ale żywot bez matki niełatwy. 
  TEZEUSZ
Co? Żona? W jaki sposób? Umarła?! Nie żyje!? 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Tak! Sama zarzuciła sobie sznur na szyję. 
  TEZEUSZ
Spotkało ją co złego? Czy z jakiej zgryzoty? 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Nie wiemy. Myśmy same przyszły właśnie o tej 
Godzinie opłakiwać, Tezeju, twe losy. 
  TEZEUSZ
zdzierając wieniec z głowy
Ach! Po cóż te wawrzyny mają wieńczyć włosy 
Pielgrzyma nieszczęsnego! Otwórzcie wierzeje! 
Odsuńcie mi te rygle! Ujrzę, co się dzieje 
W mym domu! Prędzej, służbo! Chcę zobaczyć żonę! 
Przez śmierć jej i me szczęście na zawsze zniszczone! 
 
Otwierają się drzwi środkowe, na marach zwłoki Fedry, otoczone żałobnicami. CHÓR
Ojej! O jej! 
Co za straszliwy krok! 
Czyn popełniłaś — niestety! — 
Co niszczy królewski nasz dom! 
Któż ci dostarczył podniety? 
Jakiż to zmusił cię grom, 
Żeś sama swemu życiu położyła kres? 
Przyczyno naszych łez, 
Któż cię tak strącił w mrok? 
  TEZEUSZ
O moja dolo! Ach! 
O wy rodzinne me niwy! 
Dziś mnie największe spotyka nieszczęście! 
Na dom mój ciężkie upadły dziś pięście — 
Wali się cały gmach! 
Duch jakiś mściwy 
Przekleństwo rzucił złe, niewysłowione, 
Że już w mym życiu życie się nie mieści! 
Przed mymi oczy 
Fala się toczy, 
Ogromne morze boleści, 
I ja w tym morzu na wieki już tonę, 
Już się z tych głębin wydostać nie mogę! 
Zali odgadnę, 
Kto cię, mą żonę, 
Pchnął na tę drogę? 
Jakie potęgi sprawiły to zdradne, 
Że niby ptaszę, co wyrwie się z rąk 
I gdzieś już ginie bez śladu, 
Sfrunęłaś nagle do Hadu? 
O bolu bolów! O męko ty mąk! 
Z pradawnych lat 
Grzech na mnie jakiś padł, 
Spełniony przez mego praszczura, 
I stąd dziś ta moja dola! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Nie sam ty, książę, znosisz tę okrutną zgubę: 
Niejedni potracili swe małżonki lube. 
  TEZEUSZ
W mogilny zejść mi dół, 
Pomiędzy umarłych cienie, 
Odkąd straciłem towarzystwo twoje! 
Większe, niż sobie, mnie sprawiłaś znoje, 
Zawsze to będę czuł! 
Co za cierpienie, 
Co za nieszczęście, powiedz, ukochana, 
Tę samobójczą myśl zrodziło-ć w duszy? 
Z was, pachołkowie, 
Nikt mi nie powie —  
Nikt z was językiem nie ruszy? 
Czyście na darmo w domu swego pana?... 
O mój ty losie! O szczęścia pogrzebie! 
Biada mi! Biada! 
Okrutna rana! 
Mam ją przez ciebie! 
Patrzeć, jak dom mój w gruzy się rozpada! 
Giniemy wszyscy już po wieczny czas! 
Gmach cały pustką mi świeci, 
Osierocone me dzieci —  
Tak, opuściłaś, opuściłaś nas, 
Najlepsza z żon! 
Słońcem oblany skłon 
I miesiąc, świecący nocą, 
Czyż lepszą widział niewiastę? 
  CHÓR
O ty znękany człowiecze! 
Prawda, zburzone jest domostwo twoje, 
Los twój wyciska łzę, co twarz mi piecze — 
Ale-ć ja jeszcze o przyszłość się boję! 
  TEZEUSZ
zbliżywszy się do zwłok Fedry
Patrz! Patrz! 
Ta ręka ukochana trzyma list! O Boże! 
Czy może coś nowego w tym piśmie? Czy może 
Zanosi jeszcze jaką prośbę na ostatek 
W ożenku mego sprawie i w sprawie mych dziatek? 
O niech się uspokoi twoja biedna dusza! 
Nie stanie druga żona obok Tezeusza, 
Nie wejdzie już w dom jego!... jakież słodko nęci 
Ten odcisk jej pierścienia tu na tej pieczęci! 
Rozłamię ją! Otworzę tę kopertę drogą, 
Zobaczę, jakie wieści być w tym liście mogą! 
  CHÓR
Ach! Ach! 
Świeży znów cios 
Śle na nas Bóg! 
Niczym me życie! I mnie ból ten zmógł, 
I ja podzielę zły los! 
Królewski bowiem zdruzgotany gmach — 
Nie ma go, nie ma na świecie. 
[O dolo! Jeśli można, niech twa dłoń nie zgniecie 
Na wieki tego domu! Słuchaj próśb mych! Wieszcze 
Mam oczy; świeża klęska budzi we mnie dreszcze]. 
  TEZEUSZ
O gorze mi! gorze! Oto groza nowa! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Co jest? Mów, jeślim godna jest twojego słowa. 
  TEZEUSZ
Ten list! ten list! 
O pomstę woła do nieba! 
Ratunku! Ratunku mi trzeba! 
Jak się wydobyć z tych zgliszczy? 
Jak zrzucić nieszczęsne to brzemię? 
Ginę już, padam na ziemię! 
W uszach to wszystko mi świszczy — 
Straszny, straszliwy świst!... 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Okrutny to początek! Ach, cóż będzie dalej!? 
  TEZEUSZ
Mózg mi się pali, 
Język mnie bodzie, 
Nie mogę powstrzymać już 
Mych warg! 
Słuchaj mnie, grodzie: 
Syn mój Hippolit znieważył mą leżę, 
Niepomny, że Zeus jej strzeże. 
Cnych ślubów stróż... 
Trzyś mi życzenia, ojcze Posejdonie, 
Spełnić obiecał!... Nie wchodzący w targ 
Jedno mi spełnij, jeśli żywisz w łonie 
Chęć dotrzymania: W tej samej godzinie 
Niech syn mój tu zginie, 
Niech dnia nie dożyje mój syn! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Odwołaj to życzenie, błagam cię, o panie! 
Żal będzie-ć po niewczasie, gdy syna nie stanie. 
  TEZEUSZ
Przenigdy! Ja go z ziemi wydalę rodzinnej 
Ponadto! Los go czeka ten albo też inny. 
Posejdon, szanujący przyrzeczenia swoje, 
W Hadesu głąb go strąci, lub tułacze znoje 
Czekają go śród obcych — sprawa to ubita! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
W sam czas twój syn nadchodzi; przyjmij Hippolita 
Spokojnie, uśmierzywszy ten swój gniew, o książę! 
Ty wiesz, co się najlepiej z waszym dobrem wiąże. 
 
W otoczeniu świty wchodzi HIPPOLYTOS
Twe krzyki usłyszawszy, przybiegam do ciebie, 
Mój ojcze! Wprawdzie-ć nie wiem, w jakiej-ś jest potrzebie, 
Lecz rad bym się dowiedzieć! A! Cóż to się stało? 
Małżonka twa nie żyje! Na marach jej ciało! 
Dziw dla mnie to największy! Widziałem ją bowiem 
Przed chwilą, jak najlepszym obdarzoną zdrowiem. 
A teraz... W jaki sposób zginęła?... Czyż mogę 
Dowiedzieć się od ciebie, mój ojcze?... Złą drogę 
Wybierasz, jeśli milczysz. Nieszczęść nie wypada 
Milczeniem kryć; wszak dusza ludzka dyszeć rada 
Cokolwiek, a najbardziej ciekawa jest złego. 
Źle zatem postępujesz — i nie wiem, dlaczego? — 
Gdy wobec swych przyjaciół — a jam tu dla ciebie 
Czymś więcej! — chcesz zataić, co cię w smutku grzebie. 
  TEZEUSZ
nie patrząc na Hippotylosa
O ludzie, śmieszni ludzie! Całe wy się życie 
Przeróżnych sztuk, przeróżnych wymysłów uczycie, 
Pragniecie wszystko wiedzieć, wciąż coś majstrujecie, 
To jedno wam się tylko nie udaje w świecie, 
Ażeby nierozumnym wlać rozumu krztynę. 
  HIPPOLYTOS
O, wielki byłby mędrzec, zjawisko jedyne, 
Co mógłby do rozumu głupich zmusić ludzi! 
Lecz, zda mi się, nie w porę twój się język trudzi 
Na takie subtelności, mój ojcze! Przesadza 
Twa warga! Tak cię mąci twej boleści władza. 
  TEZEUSZ
jw.
O, czemuż nie istnieje w dziedzinie przyjaźni 
Znak jakiś, aby człowiek mógł jak najwyraźniej 
Przekonać się, kto szczery między przyjacioły, 
A kto z pośród ich grona wyszedł z kłamstwa szkoły. 
Języki też powinien człek mieć dwa: najszczerszy 
I zwykły; fałsz drugiego odkrywałby pierwszy 
I my byśmy nie czuli rozczarowań w duszy. 
  HIPPOLYTOS
Czy który z mych przyjaciół oszukał twe uszy, 
Szkalując mnie,
1 2 3 4 5 6 7
Idź do strony:

Darmowe książki «Hippolytos uwieńczony - Eurypides (pedagogiczna biblioteka .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz