„Pokociło się” i „Dam nogę” - Eliza Orzeszkowa (barwna biblioteka txt) 📖
Niskoobsadowa jednoaktówka. Orzeszkowa próbuje swoich sił w językowym żarcie: on z Litwy, ona z Korony, w swobodnej rozmowie nawzajem naigrywają się ze swoich dialektów i tradycji.
Siłą prozy Orzeszkowej jest zdolność do oddawania szczegółów życia w opisach. Forma dramatu każe skupiać się na tym, co Orzeszkowej niezbyt wychodzi — czyli dialogach. Dziś utwór ten jest dla większości czytelników nieczytelny, bo wielka historia skutecznie zatarła różnice pomiędzy „koroniarską” a „litewską” polszczyzną. Żarty musimy więc przyjmować na słowo. Morał, do którego nieustępliwie prowadzi nas ten sceniczny dialog, trudno uznać za zaskakujący, ale tak czy siak cała rzecz ma dziś wartość jedynie sentymentalną.
- Autor: Eliza Orzeszkowa
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «„Pokociło się” i „Dam nogę” - Eliza Orzeszkowa (barwna biblioteka txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Eliza Orzeszkowa
A! Tygodnik Illustrowany!... Prawda, że nie litwin... z nagłym tryumfem: Ale żonaty z litwinką! Jak Boga mego kocham, dokumentalnie wiem, że żonaty z litwinką... z Lidzkiego powiatu... czy co?
ZDZISŁAWSłowem, żeby nie było litwinów i żonatych z litwinkami, świat skończył by się dziś albo jutro... przerzuca gazety i jedną z nich wysoko podnosi. Eureka! Aleksander Świętochowski... Pióro świetne jak tęcza, a ostre jak sztylet... Znakomity publicysta, autor Helwii, Niewinnych, nowelli O życie, etc., etc.. Ten chyba litwinem już nie jest...
WITOLDPowiadają coś o nim... że... kacerz!... po namyśle: Ale taki pięknie pisze, niéma co mówić! Jak on, panie mój, w Helwii Cezara tego stremendził9, to aż mię aniołowie do nieba brali, albo w Borucie nędzę tych Szlązaków tak opisał, że płakaliśmy z Jadzią obok, jak bobry... Co prawda, to prawda... przykładając sobie rękę do czoła. Ależ ja słyszałem o jakichś Świętochowskich na Litwie!... jak Boga mego... z wybuchem: Ot i znałem nawet pannę Świętochowską, gdzieś w Grodzieńskiém... Jadziu, prawda, że znałem? Zdaje się nawet, że się w niéj podkochiwałem troszynkę... przed poznaniem się z tobą, Jadziuniu, przed poznaniem... Tak, tak, to litewska familia, ci Świętochowscy... a tylko on jeden... ten tam Aleksander, jakimściś przypadkiem do Korony zakocił się...
JADWIGACzy wiecie, moi drodzy, że tak mię nudzicie temi wiecznemi...
WITOLDAleż nie przeszkadzaj, lubciu, bo zapomnę... Ot i zapomniałem! A takiego cóś ważnego miałem na języku... O! przypomniałem... do Zdzisława: Kraszewski jest litwinem!
ZDZISŁAWUrodził się w Warszawie.
WITOLDCo tam, że urodził się! Taki człowiek, jak on, wybornie bez urodzenia się swego obejść się może... Ale rodowe gniazdo jego...
ZDZISŁAWNo tak, tak! Ale... czyliż nam brak ludzi znakomitych na wszystkich polach, abyśmy o jednego spierać się musieli! Naprzykład, lekarze nasi: Chałubiński, Baranowski, Kosiński...
WITOLDI u nas! i u nas! Nieboszczyk Wróblewski, nieboszczyk Habicht, nieboszczyk Zdanowicz...
ZDZISŁAWA światłość wiekuista niech im świeci... nasi żyją i prosperują...
WITOLDNasz Cywiński téż żyje...
ZDZISŁAWCieszę się tém. Ale idźmy daléj. Artyści dramatyczni: Królikowski, Żółkowski, Modrzejewska, Derynżanka, Popiel...
WITOLDI u nas! i u nas! Był Surewicz, była Palińska...
ZDZISŁAWNasi są i świat wogóle, a prasę w szczególności sobą napełniają...
WITOLDNa miłość Bozką! człowiecze! idżże po rozum do głowy! Jakim że sposobem, gdzie nasi artyści dramatyczni być i świat napełniać sobą mogą? Nieszlachetnie jest wymawiać komuś niedostatki, pochodzące z niezależnych od niego okoliczności!
ZDZISŁAWPrawda... przepraszam... ale przecież malarstwo nie ulega już chyba okolicznościom niezależnym... Gdzież są wasi wielcy malarze? u nas: Matejko...
WITOLDGalicyanin...
ZDZISŁAWAle nie litwin... Brandt, który na obrazach swych podpisuje się: Brandt z Warszawy, dla tego zapewne, aby go sobie w przyszłości Litwa nie przywłaszczyła.
WITOLDSiemiradzki nasz!...
ZDZISŁAWSiemiradzki nie jest ani litwinem, ani koroniarzem... Jest on rzymianinem; bo do dzieł swych bierze zawsze siużety rzymskie...
WITOLDSiużety rzymskie! Dobry to rzymski siużet, który najpiękniejszą i najdroższą pracę swą ofiarował w darze Sukiennicom krakowskim, który głośno i śmiało mówi wszędzie i wszystkim: kim jest i jaka matka go rodziła... E! daj Boże, aby panowie koroniarze jak najwięcéj takich rzymskich siużetów mieli... żeby wszyscy w takie siużety przemienili się... Wtedy to dopiéro przyznalibyśmy im wyższość nad nami.
ZDZISŁAWBagatelka! chce, abyśmy przemienili się w pięć milionów Siemiradzkich... żąda cudu, aby szacunek nam swój ofiarować... ale mniejsza o to, myśmy i bez cudu żadnego koroną kraju...
WITOLDTo prawda... a my już chyba tem tylko, co pod koroną.
ZDZISŁAWWięc, niby... głową?
WITOLDMusi być...
JADWIGAZdzisiu! proszę cię: skończ tę sprzeczkę! Zdzisiu mój drogi, ustąp!..
ZDZISŁAWDla ciebie to zrobię! co tam zresztą. Witold poczciwy, a tylko uparty i zarozumiały, zwyczajnie jak litwin!
WITOLDOtóż i znowu, otóż i znowu wymyśla nam od upartych i zarozumiałych! Powiedz, Jadziu, powiedz że mu ty, duszeczko, czy ci źle jest na Litwie między litwinami? czy żałujesz, żeś za litwina poszła? czy ja jestem tyran, okrutnik, barbarzyńca...
JADWIGAAleż nie, nie, Witoldzie. Nietylko bratu memu, ale i całemu światu, w każdéj chwili powiedziéć jestem gotową, żem ani przez jedną chwilę nie pożałowała tego, iż pomimo uprzedzeń rodziny, żałowała a po części i własnych, zdecydowałam się zostać twoją żoną... Litwa jest piękną, malowniczą, uroczą krainą, a tyś najlepszym z mężów...
WITOLDSłyszysz, kochanieńki, co? czy o którymkolwiek koroniarzu z ust kobiecych wyjść może podobne zdanie?
ZDZISŁAWO! dla Boga! czemuż-by nie! wychodzą różne i jeszcze lepsze; lecz co się tyczé natury litewskiéj, w żaden sposób zgodzić się nie mogę na oddawane jéj przez Jadzię pochwały.
WITOLDA toż dla czego?
ZDZISŁAWZnasz ty ten kraj, w którym Karpaty się wznoszą?
WITOLDA ten... ten... w którym odwieczne puszcze wiewają...
ZDZISŁAWSam wasz Kraszewski opiewał Wisłę... deklamuje:
«Wilia naszych strumieni rodzica, dno ma złociste, a niebieskie lica, piękna litwinka...» uderza się dłonią w czoło i staje ależ u nas natura, to, Jezus, Panna Marya, jaka piękna! Białowiezka puszcza... sosny pod niebo... u stóp sosen mech... brusznice i co tam więcéj... aha! żubry! żubry, panie mój, ostatnie w Europie żubry... czy to psy? co?
ZDZISŁAWU nas żubrów niéma, ale téż i niedźwiedziów niéma...
WITOLDCzy to przytyk do... do tego, że to my litwini... niedźwiedzie?
JADWIGABoże! oni się naprawdę pokłócą, jak tylko do niedźwiedzi przyjdzie, to już źle... wstaje, zamyśla się, po chwili z figlarnym giestem: Poczekajcie! zaraz ja was pogodzę! wybiega!
ZDZISŁAWPocóż bo zaraz wszystko brać do siebie, chyba na téj zasadzie, że sztuknąć w stół, nożyce się odezwą...
WITOLDSztuknąć! sztukać! sztuka! sztukają! Jak panowie koroniarze pięknie po polsku mówią, to aż miło... Ale... ale... zapomniałem zapytać się o h. Coście zrobili z naszém h? z naszém ojczystém, piękném, z naszém ukochaném h? coście uczynili z tą cząstką narodowéj spuścizny naszéj, z tą zgłoską, którą ojcowie nasi wymawiali, gdy mówili honor? Gdzieżecie je pochowali?10 Czemuście ją na potratę11 oddali? Mówże pan! odpowiedzi oczekuję! gdzie jest...
ZDZISŁAWJakie ch? co za ch? nie rozumiem.
WITOLDNie rozumiész! zapewne! powiedz-że: honor.
ZDZISŁAWNo, chonor, chonor i cóż z tego.
WITOLDTo, że mówi się po polsku nie chonor, ale honor; nie cherbata, ale herbata; nie chotel, ale hotel; nie chrymnąć, ale hrymnąć...12 H... h... h... h... słyszysz, kochanieńki, h...
ZDZISŁAWAleż mniejsza o to! mniejsza o to! aż mi w uszach od waszego ch zachuczało! Prawdę mówiąc, bez tego waszego ch wybornie żyć można... ale... bez czego życia nie pojmuję, to... to... zgadnij!
WITOLDNo i bez czegóż tam? bez mazowieckich piachów...
ZDZISŁAWO nie! bez takich kobiet, jak nasze koroniarki...
WITOLDO Jezus, Panna Marya, i cóż tam takiego wielkiego te wasze kobiety?
ZDZISŁAWPełne gustu i estetyki...
WITOLDStrojnisie!
ZDZISŁAWPełne wdzięku...
WITOLDKokietki!
ZDZISŁAWWymowne...
WITOLDWygadane!
ZDZISŁAWŁadniutkie...
WITOLDMalowane!
ZDZISŁAWZgrabne, żwawe...
WITOLDLafiryndy... fertki...
ZDZISŁAWO! za pozwoleniem! z pomiędzy tych to, jak je nazywacie lafirynd i fertek, wyszedł cały szereg kobiet bohaterek, kobiet uczonych i poetek, zaczynając od Wandy, która wolała rzucić się w objęcia śmierci, niźli niemca...
WITOLDGalicyanką była nie koroniarką... z Krakowa rodem...
ZDZISŁAWPotém Jadwiga, która dla dobra kraju oddała rękę swą barbarzyńcy Jagielle.
WITOLDWielki to był dla niéj zaszczyt...
ZDZISŁAWChrzanowska... która...
WITOLDE! oklepana historya!
ZDZISŁAWA teraz... czy istnieje u was, jak u nas, liczne grono kobiet autorek, redaktorek i instytutorek, — kobiet, które działają na polu publicznych prac i zasług, które...
WITOLDNiewiasty nasze cnotliwe są. Doma siedzą i len przędą.
ZDZISŁAWA czy w przędzeniu żadne nie zachodzą pauzy?
WITOLDJakie pauzy? co za pauzy? Niéma żadnych pauz! Są one skromne...
ZDZISŁAWGęsi...
WITOLDOszczędne...
ZDZISŁAWFlądry...
WITOLDGospodarne...
ZDZISŁAWKucharki...
WITOLDDobre matki...
ZDZISŁAWKokosze...
WITOLDWierne żony...
ZDZISŁAWRóżnie bywa...
WITOLDCo? co? co? czy dobrze słyszałem? Różnie bywa... znaczy to, że... czasem bywa... E! tego już za wiele! czarne kalumnie wasze dosięgły już cnoty i niewinności matek, żon i siostr naszych... paskudném podejrzeniem dosięgły aż do naszych ognisk domowych... Tego już za wiele... mówiłeś: gęsi! zcierpiałem...
ZDZISŁAWMówiłeś: fertki, — zniosłem.
WITOLDMówiłeś: flądry, — przebaczyłem.
ZDZISŁAWRzekłeś: lafiryndy, — nie dosłyszałem.
WITOLDKucharki, kokosze, — uśmiechnąłem się tylko szydersko...
ZDZISŁAWMalowane... wygadane, — puściłem mimo uszu...
WITOLDAle „różnie bywa” o! Jezu, Panna Marya, panie dobrodzieju mój, tego „różnie bywa“ ani ścierpiéć, ani przebaczyć nie mogę. To: „różnie bywa” jest pieczęcią, którą pan przypieczętowałeś wszystkie... wszystkie... dzisiejsze blagi i... i... impertynencye swoje... których nadal nie życzę sobie we własnym domu... zno... zno... znosić!...
ZDZISŁAWZnaczyć to ma, że mi pan dom swój wymawiasz... Postępek ten, ze strony pana, jest bardzo dobrze... Gościnność, ta sławna gościnność litewska, o któréj tyle słychać za górami, daléj już iść nie może! I owszem... i owszem... rad nawet jestem, że zajście to skróci pobyt mój w tém pół dzikiém miejscu, w którém nudziło mi się śmiertelnie... porywa laskę i kapelusz. Za kwadrans już mnie tu nie będzie... choćbym miał pieszo ztąd wyjść... muszę tylko pożegnać siostrę... Pozwolisz pan, że chwilę jeszcze poczekam tu na moję siostrę... (siada przy stole, ukrywa twarz w dłoniach i mówi do siebie): Biedna siostra moja! biedna Jadwiga za barbarzyńcę Witolda wydana.
WITOLDCości niegrzecznie znalazłem się... Jadzia będzie zmartwiona... Ale już taki i święty nie wytrzyma téj koroniarskiéj impertynentności... Fumy, panie dobrodzieju mój, fumy... blaga... płochość i do tego — złość... O złość! wygaduje na nas, głumi się13 nad nami, a potém jeszcze o kobietach naszych powiada: „różnie bywa!” Dość już tego! — nadojadło!14.
JADWIGAIle cię trzeba cenić, ten tylko się dowié, kto cię stracił!...
Kto cię stracił!
JADWIGAPowrócisz!
WITOLDJasnéj bronisz Częstochowy i w Ostréj świecisz bramie...
JADWIGAJakie to piękne!...
WITOLDPrzepyszne...
ZDZISŁAWCo za język!..
WITOLDCudowny!...
ZDZISŁAWChoć kaleczymy go...
WITOLDTo i cóż! Ale w dziełach geniuszów, panie dobrodzieju mój!...
ZDZISŁAWWznosi się on nad niedołęztwa nas pospolitych biedaków i dusze nam czaruje...
WITOLDAj, aj! jak czaruje!
JADWIGABo jest naszym ojczystym i wspólnym czyta znowu.
Pamiętasz, Jadziu? tak właśnie wyglądał dworek rodziców naszych... tam... nad Pilicą.
Uwagi (0)