Rozprawa o metodzie - René Descartes (Kartezjusz) (czytanie książek na komputerze TXT) 📖
Rozprawa o metodzie to najważniejsze dzieło francuskiego filozofa, René Descartes'a, znanego jako Kartezjusza. Myśliciel przedstawia w nim swoje poglądy filzoficzne - uważa, że poznanie powinno być oparte na rozumowaniu matematycznym.
Żeby odkryć prawdę, należy uprzednio przyjąć postawę sceptyczną wobec zastanych, codziennych przekonań i dopiero szukać odpowiedzi. Metoda ta ożywiła ponownie sceptycyzm. Traktat filozoficzny Kartezjusza podzielony jest na sześć części — rozważania dotyczące nauk, reguł metody, zasad moralnych, dowodów na istnienie Boga i duszy ludzkiej, porządku zagadnień fizycznych i medycznych oraz badań przyrodniczych i własnych pobudek filozoficznych.
René Descartes był XVII-wiecznym francuskim filozofem. Nazywany ojcem filozofii nowożytnej. Głosił, że fakt myślenia jest gwarantem istnienia — stąd jego słynny cytaty Cogito ergo sum.
- Autor: René Descartes (Kartezjusz)
- Epoka: Oświecenie
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Rozprawa o metodzie - René Descartes (Kartezjusz) (czytanie książek na komputerze TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 René Descartes (Kartezjusz)
Nie chciałem wszelako wnosić ze wszystkich tych rzeczy, że ten świat powstał w sposób, jaki podawałem, o wiele bowiem prawdopodobniejsze jest, że od samego początku, Bóg uczynił go takim, jakim miał być. Ale to pewna — i jest to mniemanie powszechnie przyjęte wśród teologów — że czynność, przez którą Bóg go obecnie utrzymuje, jest ta sama, co ta, mocą której go stworzył. Gdyby więc nawet z początku nie dał mu innej formy, jak tylko formę chaosu, byleby tylko, ustaliwszy prawa natury, użyczył jej pomocy do działania takiego, jakie jej jest zwyczajne, można mniemać, nie ujmując cudu stworzenia, że przez to samo wszystkie rzeczy czysto materialne mogły z czasem stać się takie, jakimi widzimy je obecnie. Natura ich o wiele łatwiejsza jest do pojęcia, kiedy się je widzi powolnie rodzące się w ten sposób, niż kiedy się je rozważa już gotowe.
Od opisu ciał nieożywionych i roślin przeszedłem do opisu istot żyjących, a w szczególności ludzi18. Ale, ponieważ nie miałem jeszcze w tym przedmiocie dosyć wiadomości, aby mówić o nich w tym samym sposobie, co o reszcie, to znaczy wykazując skutki z przyczyn i ukazując, z jakich zarodków i w jaki sposób natura je wydała, zadowoliłem się przypuszczeniem, iż Bóg utworzył ciało człowieka zupełnie podobne do naszego ciała, tak co do zewnętrznej postaci, jak co do wewnętrznego ukształtowania narządów, nie tworząc go z innej materii jak ta, którą wprzódy opisałem, i nie kładąc weń z początku żadnej rozumnej duszy ani też żadnej innej rzeczy mogącej służyć za duszę żyjącą lub czującą. Rozniecił tylko w jego sercu jeden z owych ogni bez światła, które już opisałem. Nie przypuszczałem też w człowieku innej natury, niż ta która rozgrzewa siano, kiedy się je schowa w zamknięciu zanim wyschnie, lub która powoduje robienie młodego wina w kadzi. Rozważając bowiem czynności, które mogą, w następstwie, mieścić się w tym ciele, znajdowałem ściśle wszystkie te, jakie mogą być w nas, bez naszej myśli o tym, ani, tym samym, bez tego, aby nasza dusza (to znaczy ta część różna od ciała, o której powiedziano powyżej, iż przyrodą jej jest tylko myśleć) przyczyniała się do nich. Funkcje te są wszystkie jednakie, w czym można powiedzieć, iż zwierzęta bez rozumu podobne są do nas; nie mogłem natomiast znaleźć w nich żadnej z tych funkcji, które, jako zależne od myśli, są jedyną wyłączną właściwością człowieka. Znalazłem je natomiast wszystkie później, skorom przyjął, iż Bóg stworzył duszę rozumną i że ją złączył z tym ciałem w pewien sposób, który opisałem19.
Ale, iżby można było widzieć, w jaki sposób ująłem ten przedmiot, pragnę pomieścić tu wytłumaczenie ruchu serca i tętnic. Ponieważ czynność ta jest pierwszą i najpowszechniejszą, jaką widzi się u zwierząt, można stąd będzie łatwo osądzić, co należy myśleć o wszystkich innych. Iżby zaś łatwiej było zrozumieć to, co powiem w tym przedmiocie, chciałbym, iżby ci, którzy nie są obznajmieni z anatomią, zadali sobie, przed przeczytaniem, ten trud, aby dać przy sobie rozciąć serce jakiegoś wielkiego zwierzęcia mającego płuca (jest bowiem we wszystkim dość podobne do serca człowieka) i aby kazali sobie pokazać dwie komory albo wklęsłości, które się w nim znajdują. Najpierw tę, która jest po stronie prawej i której odpowiadają dwie rury bardzo szerokie, a mianowicie: żyła czcza, będąca głównym zbiornikiem krwi i jak gdyby pniem drzewa, którego wszystkie inne żyły ciała są gałęziami, i żyła tętnicza, niewłaściwie tak nazwana, w istocie bowiem jest to tętnica, która, biorąc początek w sercu, rozdziela się, wyszedłszy zeń, na liczne gałęzie, rozchodzące się wszędzie po płucach. Następnie, komorę będącą po lewej stronie, której odpowiadają tak samo dwie rury, równie albo jeszcze bardziej szerokie niż poprzednie; mianowicie: tętnica żylna, którą tak niewłaściwie nazwano, jako że jest nie czym innym, jak żyłą, która bieży z płuc, gdzie dzieli się na liczne gałęzie splecione z gałązkami żyły tętniczej, jak również z odnogami przewodu, który się zwie tchawicą, a którym wchodzi powietrze do oddychania; oraz wielką tętnicę, która, wychodząc z serca, wysyła odnogi po całym ciele. Chciałbym także, aby moi czytelnicy obejrzeli starannie jedenaście małych błonek, które, niby tyleż małych dziurek, otwierają i zamykają cztery otwory znajdujące się w tych dwóch jamach, a mianowicie: trzy przy wejściu do żyły czczej, gdzie są tak rozmieszczone, iż nie mogą zgoła przeszkodzić, aby krew, jaką ona zawiera, nie płynęła do prawej jamy serca, zapobiegają natomiast dokładnie, aby z niej wyszła; trzy przy wejściu do żyły tętniczej, które, umieszczone wręcz przeciwnie, pozwalają krwi będącej w tej jamie przejść do płuc, natomiast krwi będącej w płucach nie pozwalają wrócić do serca; tak samo dwie inne u wejścia do tętnicy żylnej, które krwi z płuc pozwalają płynąć do lewej jamy serca, ale przeszkadzają jej powrotowi; a trzy u wejścia wielkiej arterii, które pozwalają krwi wyjść z serca, ale nie pozwalają jej wrócić. I nie potrzeba szukać innej racji ilości tych błonek, jak tylko, że otwór tętnicy żylnej, będąc owalny z racji swego umieszczenia, może się łatwo zamknąć dwiema, podczas gdy inne otwory, będąc okrągłe, snadniej dopełniają tego trzema błonkami. Co więcej, chciałbym, aby zwrócono uwagę, iż wielka tętnica i żyła tętnicza są utkania o wiele twardszego i mocniejszego niż tętnica żylna i żyła czcza, i że te dwie ostatnie rozszerzają się, zanim wejdą do serca, i tworzą niby dwa worki, nazwane przedsionkami, utworzone z tkanki podobnej jak serce; i że zawsze panuje więcej ciepła wewnątrz serca, niż w jakimkolwiek innym miejscu ciała. Ciepło jest przyczyną, iż, kiedy kropla krwi dostanie się do jam serca, wówczas wzdyma się rychło i paruje, jak czynią powszechnie wszystkie płyny, kiedy się je puszcza kroplami do rozgrzanego naczynia20.
Po tym wszystkim bowiem nie potrzebuję już powiedzieć nic innego, aby wytłumaczyć ruch serca, jak tylko, iż, kiedy jamy jego nie są wypełnione krwią, dopływa ona z konieczności z żyły czczej do prawej, i z tętnicy żylnej do lewej jamy, ile że oba te naczynia są zawsze pełne krwi i że ich otwory, które zieją ku sercu, nie mogą wówczas ulec zatkaniu. Skoro natomiast wejdą do serca dwa strumienie krwi, każdy do jednej z jego jam, strumienie te, które muszą być bardzo duże (z przyczyny iż otwory, którymi wchodzą, są bardzo szerokie, a naczynia, z których płyną, bardzo pełne krwi), rozrzedzają się i parują z przyczyny istniejącego tam ciepła; dzięki czemu, wzdymając całe serce, popychają i zamykają pięć małych drzwiczek, które są u wejścia wspomnianych naczyń, nie pozwalając w ten sposób, aby weszło więcej krwi do serca. Rozrzedzając się w dalszym ciągu coraz więcej, te strumienie krwi popychają i otwierają sześć innych małych drzwiczek, znajdujących się u wejścia dwóch innych rur, którymi wychodzą, napełniając tym sposobem wszystkie gałęzie żyły tętniczej i wielkiej tętnicy.
Równocześnie serce, w tej samej chwili prawie, opada, jak również i te tętnice, z tej przyczyny, iż krew, która weszła do nich, oziębiła się. Za czym sześć drzwiczek zamyka się, owe zaś pięć furtek żyły czczej i tętnicy żylnej otwiera się, dając wejście dwom nowym strumieniom krwi, które znowu wypełniają serce i tętnice, tak samo jak poprzedzające. Że zaś krew, która wchodzi do serca, przechodzi przez te dwie torebki, nazwane przedsionkami serca, przeto ruch ich przeciwny jest do ruchu serca: one opróżniają się, kiedy serce się wzdyma. Zresztą, iżby ci, którzy nie znają siły demonstracji fizycznych i nie są przyzwyczajeni odróżniać racji prawdziwych od prawdopodobnych, nie puszczali się na zaprzeczenie temu bez rozpatrzenia, chcę ich uprzedzić, że ten ruch, który oto wytłumaczyłem, wypływa równie koniecznie z samej budowy organów, które można naocznie oglądać w sercu, i z ciepła, które można czuć palcami, i z natury krwi, którą można poznać doświadczalnie, jak ruch zegara wynika z siły, ustawienia i kształtu jego przeciwwagi i kółek.
Jeśli kto zapyta, w jaki sposób krew z żył nie wyczerpie się, płynąc tak ustawicznie do serca, i w jaki sposób tętnice nie są nią przepełnione, skoro wszystka ta, która przechodzi przez serce, bieży do nich, nie potrzebuję odpowiedzieć nic innego, jak tylko to, co już opisał pewien lekarz w Anglii, któremu trzeba oddać pochwałę, iż przełamał lody co do tego punktu21. On pierwszy pouczył, iż istnieją liczne małe kanaliki na końcu tętnic, przez które krew, jaką tętnice otrzymują z serca, przechodzi do małych gałązek żył, którymi znowuż udaje się do serca; tak iż bieg jej jest nie czym innym, jak tylko ustawicznym krążeniem. Dowodzi tego bardzo trafnie za pomocą zwyczajnego doświadczenia chirurgów, którzy, przewiązawszy średnio silnie ramię ponad miejscem, w którym otwierają żyłę, sprawiają, iż krew wypływa bardziej obficie, niż gdyby nie podwiązano ramienia; byłoby zaś przeciwnie, gdyby podwiązali poniżej, pomiędzy ręką a otworem, albo też gdyby podwiązali bardzo mocno powyżej: jasnym jest bowiem, iż węzeł średnio ściśnięty, nie pozwalając, aby krew, która już jest w ramieniu, wróciła żyłami do serca, nie przeszkadza jednak, aby dopływała wciąż nowa tętnicami, z tej przyczyny, iż są one położone głębiej niż żyły, i że ich ściany, jako twardsze, mniej łatwo dadzą się ucisnąć, jak również, iż krew, która płynie z serca, z większą siłą dąży, aby dostać się ku ręce, aniżeli powraca stamtąd ku sercu przez żyły; a ponieważ ta krew wypływa z ramienia przez otwór mieszczący się w jednej z żył, muszą być koniecznie jakieś przejścia poniżej węzła, to znaczy ku kończynie ramienia, którymi może ona przypływać z tętnic. Dowodzi również bardzo dobrze tego, co powiada o krążeniu krwi, za pomocą pewnych małych błonek, które są tak ustawione w różnych miejscach wzdłuż biegu żył, iż nie pozwalają krwi wracać od środka ciała ku kończynom, ale tylko biegnąć od kończyn ku sercu. Co więcej, wykazuje doświadczeniem, że wszystka krew, jaka jest w ciele, może zeń wyjść w bardzo krótkim czasie przez jedną tętnicę, skoro ta jest przecięta, nawet gdyby była ciasno podwiązana, bardzo blisko serca i przecięta między nim a podwiązką, tak iż nie ma żadnej możności przypuszczać, iżby krew wypływająca miała pochodzić skądinąd.
Wiele jeszcze istnieje innych rzeczy, które świadczą, że prawdziwa przyczyna tego ruchu krwi jest taka, jak mówię: po pierwsze, różnica, jaką widzi się pomiędzy krwią wypływającą z żył, a tą która wychodzi z tętnic, może pochodzić tylko stąd, iż, rozrzedziwszy się i niejako przedestylowawszy przechodząc przez serce, jest bardziej subtelna i żywa, i bardziej ciepła bezpośrednio po wyjściu zen, to znaczy będąc w tętnicach, niż nieco wprzódy, zanim wpłynie do serca, to znaczy będąc w żyłach. Dobrze zważywszy, spostrzeżemy, iż ta różnica objawia się wyraźnie jedynie w pobliżu serca, nie tak zaś w miejscach najbardziej od niego oddalonych. Następnie, twardość błon, z jakich żyła tętnicza i wielka tętnica są utkane, okazuje dostatecznie, iż krew uderza o nie z większą siłą niż o żyły. A dlaczego lewa komora serca i wielka tętnica byłyby bardziej pojemne i szerokie niż prawa komora i żyła tętnicza, gdyby nie to, iż krew tętnicy żylnej, bywszy jedynie w płucach od czasu, jak przeszła przez serce, bardziej jest lotna i rozrzedza się silniej i łatwiej, niż ta, która pochodzi bezpośrednio z żyły czczej? I co mogą odgadnąć lekarze macając puls, jeżeli nie wiedzą, że wedle tego, jak krew odmienia naturę, może pod wpływem ciepła zawartego w sercu rozrzedzić się mniej lub więcej i mniej lub więcej szybko niż wprzódy? A jeśli się zważy, w jaki sposób to ciepło udziela się innym członkom, czyż nie trzeba przyznać, iż dzieje się to za pomocą krwi, która, przechodząc przez serce, ogrzewa się w nim i rozlewa stamtąd po calem ciele? Stąd pochodzi, że jeśli się odciągnie krew z jakiejś okolicy, odejmuje się jej równocześnie ciepło; i, gdyby nawet serce było równie gorące jak rozżarzone żelazo, nie wystarczyłoby, aby ogrzać nogi i ręce (jak czyni), gdyby nie zasilało ich ustawicznie nową krwią. Stąd też poznaje się, iż prawdziwym pożytkiem oddychania jest dostarczać obficie świeżego powietrza do płuc, iżby krew, która przypływa z prawej komory serca, gdzie uległa rozrzedzeniu i jakby przemianie w parę, zagęściła się i znowuż zamieniła w krew, zanim powróci do komórki lewej: bez czego nie mogłaby służyć na pożywienie dla ognia, który tam jest. Ku potwierdzeniu tego, widzimy również, że zwierzęta, które nie mają płuc, mają w sercu tylko jedną komorę, i że dzieci, które, dopóki są zamknięte w żywocie matki, nie mogą posługiwać się płucami, mają
Uwagi (0)