Darmowe ebooki » Rozprawa » Wizja Krasińskiego - Marian Zdziechowski (co daje nam czytanie książek .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Wizja Krasińskiego - Marian Zdziechowski (co daje nam czytanie książek .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Marian Zdziechowski



1 ... 11 12 13 14 15 16 17 18 19 ... 22
Idź do strony:
Boży jesteśmy!”
Każdy silny o pół kroka 
Ku Bogu świat pchnąć dzisiejszy,  
A jutro jeszcze silniejszy.  
Każdy jak przepaść głęboka 
Zamiarów pełna gorących 
Przepaści i uwidomień. 
 

Jednak krótko złudzenie to trwało. Niepohamowany indywidualizm nie pozwolił poecie być posłusznym szeregowcem, choćby w szeregu tych, co mieli świat odrodzić; ognie jego marzeń ścianą z ognia oddzieliły go od ludzi; im dalej, tym silniej czuł on, że był sam w swoim „Janowych widzeń zapale”; coraz głębiej zapadały mu w duszę słowa o Anhellim, które niegdyś włożył Szamanowi w usta: „Wybiorę jednego z nich”, coraz wyraźniej jego marzenie o nadczłowieczeństwie, o królach-duchach przybierało postać przeświadczenia, że nie w gronach wybrańców, lecz w jednym tylko skupia się myśl epoki, że „ziarnem Polski być jeden prosty człowiek może”, że „najpiękniejszy, najświętszy Boga tron na ziemi — na który Pan Bóg nieraz kilka wieków czeka — jest to duch ogromnego wieszcza i człowieka”:

Wiatrak niby ze skrzydły jasno-słonecznymi.  
Ciągle porywający świat kamienny w górę. 
 

Czyżby on tym wieszczem nie był? Czyż nie rozkazał mu Bóg świat porywać w górę?

Jak orzeł gniewny, Panie wiekuisty,  
Zleciałeś na mnie i skrzydły przykryłeś.  
Szelest był wiatru i trzask był ognisty 
I cisza wielka pod ogniami... 
 

A potem przez „wiatr lekki i przez szelest święty” został wieszcz pochwycon, „a z łoża nie zdjęty” — i Bóg w niego wlał tę wiedzę, która człowiekowi „manną” stać się ma, przeobrazi go, wszechmocność da i nieśmiertelność — i nie będzie w nowym świecie grobów, „ciało nie uzna skażenia”...

Więc nie dziw, że spokój i radość przepełniały serce wieszcza:

...teraz, o Panie, 
Radośny jestem i rozweselony.  
Przyszedłszy na to natury poznanie,  
Które mi staje161 za skarby i trony,  
A z Ciebie wyszło... 
 
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
II. Anhelli a idea ewolucyjna

Odwrócony od ludzi dzisiejszych, w stronę ludzi jutra, czyli nadludzi, skierowywał Słowacki swój wzrok. A idea nadczłowieka jest koroną wszelkiej filozofii ewolucyjnej. „Wiara w postęp nieograniczony — mówi p. Jan G. Pawlikowski — może się wprawdzie zamykać w granicach świata ludzkiego, jeżeli jednak już raz przeniesie się na pole biologicznego ewolucjonizmu, to musi, a przynajmniej logicznie powinna przyjąć, jako konsekwencję, ewolucję ponad człowieka”162. O takim jednak biologicznym tylko nadczłowieku, tj. z innym, subtelniejszym ciałem, Słowacki nie marzył; przemienienie ciał przenosił do dalekiej apokaliptycznej epoki, w której „Nowe Jeruzalem” zstąpi na ziemię. Do myśli zaś swojej przywiązując znaczenie przede wszystkim moralne, myślał o tych, których Bóg w obrębie warunków dzisiejszego świata wybiera, albowiem, jak Anhelli, czyści są „jak lilia biorąca z wody swe liście i kolory niewinności” i mocą czystości prowadzą świat na wyższe tory, sam zaś siebie do nich zaliczając, z tego stanowiska sądził o rzeczach i przeto odbywał drogę, o której mówi p. Pawlikowski, w porządku odwrotnym: zaczynał ją od końca, od marzenia o bożych wybrańcach, tj. o nadczłowieczeństwie. Więc gdy w drugiej epoce swej twórczości zapragnął te marzenia swoje i tęsknienia ująć w jakąś filozoficzną całość, to pierwszym zadaniem, które stanęło przed nim, było wytłumaczenie świata i człowieka, dziejów natury i dziejów ducha takie, ażeby podstawą były do idei nadczłowieka. Krócej mówiąc, światłem Anhellego, słowami Szamana: „Wybiorę jednego z nich” musiał Słowacki oświecić filozofię swoją.

Pomoc gotową a obfitą miał w ewolucjonistycznym poglądzie na świat, który wówczas już nie był nowością, a płynął dwoma prądami: pierwszym był ewolucjonizm ściśle biologiczny, czyli transformizm, drugim — progresizm, oparty nie na doświadczeniu, ale na wierzeniach i pragnieniach, „przenoszący się do biologii z dziedziny spekulacji historiozoficznych”163. Oczywiście Słowacki chwycił się progresizmu, który doskonale się zgadzał z romantycznym duchem epoki. Wyrazem jego dumań jest nauka genezyjska. P. Pawlikowski zestawił ją z poglądami Karola Bonnet oraz Herdera. Podobieństwa są znamienne i nasuwają wniosek o wpływie, tylko nie był to wpływ bezpośredni, nie można twierdzić, że Słowacki brał z nich gotowe pomysły i że je powtarzał. „Wyobrażam sobie — pisze p. Pawlikowski — że pisma tego rodzaju jak Bonneta czytało się z pewną obojętną ciekawością; dopiero później rzucone przez nie ziarna kiełkowały w umyśle, rozrzucone ogniwa łączyły się, fantazja zapełniała luki, tworzył się syntetyczny pogląd na świat, i wtedy następowało nagle olśnienie pięknością idei i złudzenie całkiem nowej koncepcji, ponieważ subiektywne wrażenie było niespodziane i rzeczywiście całkiem nowe”. Uwaga bardzo trafna, nad którą powinni by się zastanowić krańcowi zwolennicy tej metody szukania wpływów i zapożyczań, którą niegdyś prof. Lucjan Malinowski dowcipnie „policją literacką” nazywał.

Inne jednak wobec ewolucjonizmu Słowackiego zajął stanowisko prof. Lutosławski. Bada on naukę jego nie ze stanowiska sybaryty164, który używać chce, ale jako wyznawca; w Słowackim nosił on nie tylko wieszcza natchnionego, lecz i „mędrca, jakich niewielu” miała ludzkość, z tego powodu jako więcej pouczające zalecił on porównywanie poglądów jego raczej „z późniejszym rozwojem myśli ludzkiej, którą on wyprzedzał niż z dziełami napisanymi przed nim”165.

A w takim razie imię Darwina narzuca się pierwsze. Obaj, Darwin i Słowacki, przyszli na świat w r. 1809 i, rzecz godna uwagi, właśnie w tymże roku Lamarck166 wydał swą Philosophie zoologique, w której po raz pierwszy wznowiona została teoria pochodzenia gatunków167. Ale Darwin na tezie transformizmu nie poprzestał: usiłował przyczyny przemian jednych gatunków na drugie wytłumaczyć przez dobór płciowy i walkę o byt, czyli przez czynniki zupełnie materialne. Było to stanowisko przyrodnika, który na ducha patrzy jako na wykwit materii. Genesis168 Darwina — mówi Lutosławski — jest to genesis z ciała w przeciwieństwie do genesis z ducha Słowackiego, który wyłącznie w pierwiastku duchowym widział źródło wszelkich zmian w materii: „Wszystko przez ducha i dla ducha stworzone jest, a nic dla cielesnego celu nie istnieje”. Więc wszechświat z rozwoju ducha powstał, szukającego coraz doskonalszych form do uzewnętrznienia siebie: „niewygodą doczesną udręczony”, prosi on Boga o „poprawę jego ścian nędznych”, że zaś prosząc, zawsze coś ofiarowuje „Tobie, Panie, z przeszłych wygód swoich i ze skarbów swoich, aby wziął więcej dla Ducha wedle jego potrzeby”, więc modlitwa zostaje wysłuchana, Bóg przychodzi z pomocą — i wszystko, co jest, jest owocem wspólnej pracy Jego z duchami Słowa. Przypuszczać jakichś form przejściowych między gatunkami nie ma potrzeby. „W każdym kształcie — mówi Słowacki — jest wspomnienie niby przeszłej i rewelacja następnej formy, a we wszystkich razem kształtach jest rewelatorstwo169 ludzkości, śnicie170 niby form o człowieku” — ze słów zaś tych wynika, według dr. Lutosławskiego, iż każdy nowy gatunek musimy uznać za dzieło przez Boga stworzone w duszy tej istoty, która mocą tęsknienia swego pierwszy raz wyłania z siebie nowy kształt.

Choć intuicja wieszcza może nieraz być przeczuciem przyszłych zdobyczy nauki, sprawdzić jednak wartość poglądu Słowackiego przy obecnym stanie wiedzy byłoby rzeczą niemożliwą, uznaje to nawet Lutosławski, natomiast — zdaniem jego — niespodzianej pomocy dostarczyła Genezie z Ducha głośna dziś filozofia Henryka Bergsona171, według której siła twórcza, Boża, „jest w ciągłym związku z żywymi twórczymi jaźniami i odpowiada ich potrzebom lub aspiracjom, daje im natchnienie, żyje życiem całości Bytu w niezliczonych jego przejawach”... „Widzimy tu — twierdzi Lutosławski — Bergsona jakby natchnionego duchem Słowackiego”, a na tle jego poglądu na twórczą ewolucję Ducha o naturze przez naturę „walka o byt i dobór płciowy są drugorzędnymi incydentami”, oparta na tym teoria Darwina „czasowym rusztowaniem dla budowy wielkiego i wspaniałego gmachu wiedzy”, która nam da „zrozumienie przeszłości życia na ziemi i jego dalszych przeznaczeń”.

Słowem, choćbyśmy w Genesis z Ducha upatrywali nie więcej jak wspaniałą fantazję na tle filozofii natury, nie mamy prawa lekceważeniem tylko odpowiadać na zachwyt tych, którzy dzieło wieszcza jako Objawienie uczcili. Niezawodnie najpoetyczniejszym, ale też zarazem najmniej naukowym, przynajmniej z pozoru, wydaje się w Genesis pojęcie ofiary jako prawa kosmicznego, które stanowi warunek wszelkiego postępu, a jednak gdy jeden z najmłodszych wielbicieli Słowackiego właśnie to u niego wynosi, widząc w pomyśle tym „najognistszy rubin w skarbcu myśli narodowej”172, to w młodzieńczym zapale swoim mógłby powołać się na p. Pawlikowskiego i u tego trzeźwego badacza mistyki, który sam mistykiem nie jest, znaleźć poparcie. To bowiem, co Słowacki poetyczną szatą prawa ofiary przykrywał, w bliskim jest związku z tzw. w biologii prawem korelacji, a Goethe prawu temu nadawał charakter kompensacyjnej korelacji, co znaczy, że „natura mając tylko pewien ograniczony zapas materiału dla wytworzenia kształtu, musi nim gospodarować oszczędnie: lew, któremu dała silne uzębienie, dla tego samego nie może mieć już rogów”... „a zatem, jeśli organizmowi w jakimś względzie coś przybywa, to musi mu w innym względzie ubyć”173, czyli, mówiąc stylem Słowackiego, ofiara jest prawem twórczości, duch musi jakiejś cząstki z wygód swoich i skarbów się wyrzec, ażeby zyskać wyższą, odpowiedniejszą dla siebie formę.

III. Pluralizm spirytualistyczny

Jasna Genesis z Ducha nie jest. Z łatwością zlewamy pojedyncze istoty ludzkie w ogólnym pojęciu zbiorowego ducha ludzkości, który się w jej dziejach objawia, ale ponieważ pojęcie ducha i świadomości zwykliśmy łączyć ze sobą, trudniej już nam jest przedstawić sobie ducha pracującego w świecie zwierzęcym, roślinnym, wreszcie w naturze nieorganicznej, tym bardziej że pracy tej towarzyszą modlitwy i ofiary przynoszone Bogu. Niejasność nie jest jednak, jak niektórym się zdaje, niezbędną oznaką mistycyzmu — i stąd, że nie zawsze umiemy Słowackiego zrozumieć, nie mielibyśmy jeszcze prawa wnosić, że należy on do wielkiej rodziny mistyków. „Mistyka — mówi p. Pawlikowski — jest zapaleniem się ludzkiego ducha od płomienia Bożego, więc jest dążnością do zlania się z Bogiem, do złamania granic, które materia stawia, do przebóstwienia siebie”. Ewolucjonizm zaś, nawet w tej poetycznej, duchem religijnym natchnionej postaci, którą mu nadał Słowacki, mistyką nie jest; co najwyżej moglibyśmy w dumaniach poety tylko upatrywać promienie z tych mistycznych wysokości, na których on wówczas już przebywał i na których dochodził do automesjanicznej wiary w posłannictwo swoje. A na wyżyny te pchnął go Towiański mocą tego słowa, „które świat materialny robi snem w oczach człowieka, a wyciąga z niego dążność ku nieśmiertelności Bożej”174.

Jak tę dążność, którą za cel sobie stawił, jak swój związek z Bogiem rozumiał Słowacki — oto pytanie główne, które się nam nasuwa, gdy o mistyce Słowackiego mówimy, odpowiedzi zaś szukać trzeba w pojęciu poety o stosunku Boga do świata i człowieka.

„Albowiem Duch mój — czytamy w Genesis — przed początkiem stworzenia był w Słowie, a Słowo było w Tobie — a jam był w Słowie”. Jak to mamy tłumaczyć? Czy Słowo jest twórcą ducha poety i duchów w ogóle, czy jest tylko substancją zrazu, z której się one wyłaniają, a potem całością ich, organizmem duchów? Wyraźnej odpowiedzi nie daje prof. Lutosławski. Natomiast zupełnie wyraźny jest p. Matuszewski, twierdząc, że Słowacki był zawsze panteistą, że Bóg i świat stanowią w jego nauce jedność absolutną i że przeto nie może tam być mowy o kreacji, lecz tylko o emanacji świata175. Wyraźny jest również prof. Tretiak, gdy w Genesis widzi także wyraz idei emanacji, dodając jednak do tego, że ideę tę Słowacki starał się pogodzić z ideą wolności chrześcijańskiej176. Wyraźny wreszcie jest prof. Tadeusz Grabowski, który Słowackiego nazwał „zupełnym panteistą”177.

A jednak pomimo łudzących pozorów, zwłaszcza w przytoczonym wyżej tekście, Słowacki wyznawcą emanacji nie był, tym bardziej nie wolno go, za przykładem Matuszewskiego lub Grabowskiego, robić panteistą bez zastrzeżeń. Zrozumiał to Pawlikowski. „Koncepcja Słowackiego — czytamy w jego książce — panteistyczną nie jest”. Tylko myśl tę podkreślił on słabo, zaciera się ona w ogromie rozmaitych innych spostrzeżeń. Ażeby tu wyrokować, trzeba brać pod uwagę nie te lub inne zdania, lecz całość twórczości poety, przede wszystkim zaś to, co ma związek najbliższy z nauką genezyjską. Otóż w jednym z ułamków, w którym Dr. Gubrynowicz widzi pierwotną redakcję Listu do Rembowskiego, czytamy: „Słowo zaś stworzyło syny Duchy”178 — Jeśli „stworzyło””, to tym samym już dana jest odprawa emanacji i nie możemy czynić Słowackiego, wbrew jego słowom i woli, bezwzględnym panteistą. Ale choć Słowo stworzyło, jednak Bóg stwórcą absolutnym, w tym znaczeniu, w jakim Biblia uczy, nie jest, ponieważ „my, Duchy Słowa, zażądaliśmy kształtów” — i to początkiem świata się stało, czyli nie z bezpośredniej woli Boga, lecz z inicjatywy duchów świat powstał. Chcąc przeto myśl Słowackiego zrozumieć, należy powiązać i pogodzić ze sobą te dwa zasadnicze w jego nauce twierdzenia: jedno, że duchy są tworem Boga, drugie, że świat owocem jest pracy duchów nad wynalezieniem odpowiednich dla siebie kształtów.

Trafna jest uwaga Pawlikowskiego, że Słowackiego wyobraźnia miała „charakter tak dalece wzrokowy, że myślał on kategoriami wzrokowymi”, dlatego to „oczy jego świata ciekawe” brały za punkt wyjścia naturę i indywiduum — i to się odbiło na całej mistyce. Obcy mu był przeto panteizm w indyjskiej jego postaci, którą wyrazić można słowami: „Bóg jest wszystkim”, gdyż wynikałoby stąd, iż świat, który poeta tak żywo czuł, jest złudzeniem — ale z drugiej strony niemniej go raził panteizm europejski: „Wszystko jest Bogiem” — utożsamiając bowiem z Bogiem rozwój świata, panteizm ten przez filozofię Hegla zmierzał ku egoteizmowi i raził religijną cześć poety

1 ... 11 12 13 14 15 16 17 18 19 ... 22
Idź do strony:

Darmowe książki «Wizja Krasińskiego - Marian Zdziechowski (co daje nam czytanie książek .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz