Rozprawa o metodzie - René Descartes (Kartezjusz) (czytanie książek na komputerze TXT) 📖
Rozprawa o metodzie to najważniejsze dzieło francuskiego filozofa, René Descartes'a, znanego jako Kartezjusza. Myśliciel przedstawia w nim swoje poglądy filzoficzne - uważa, że poznanie powinno być oparte na rozumowaniu matematycznym.
Żeby odkryć prawdę, należy uprzednio przyjąć postawę sceptyczną wobec zastanych, codziennych przekonań i dopiero szukać odpowiedzi. Metoda ta ożywiła ponownie sceptycyzm. Traktat filozoficzny Kartezjusza podzielony jest na sześć części — rozważania dotyczące nauk, reguł metody, zasad moralnych, dowodów na istnienie Boga i duszy ludzkiej, porządku zagadnień fizycznych i medycznych oraz badań przyrodniczych i własnych pobudek filozoficznych.
René Descartes był XVII-wiecznym francuskim filozofem. Nazywany ojcem filozofii nowożytnej. Głosił, że fakt myślenia jest gwarantem istnienia — stąd jego słynny cytaty Cogito ergo sum.
- Autor: René Descartes (Kartezjusz)
- Epoka: Oświecenie
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Rozprawa o metodzie - René Descartes (Kartezjusz) (czytanie książek na komputerze TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 René Descartes (Kartezjusz)
Prawda, iż, co się tyczy doświadczeń, jakie są tu potrzebne, sam jeden człowiek nie mógłby nastarczyć, aby je wszystkie wykonać: ale nie mógłby też z pożytkiem użyć tu innych rąk jak własne, chyba tylko rękodzielników lub takich ludzi, których mógłby opłacić i którym nadzieja zysku (środek wielce skuteczny) kazałaby dokładnie wypełnić wszelkie rzeczy, jakie by im przepisał. Co do ochotników, którzy, przez ciekawość lub pragnienie pouczenia się, ofiarowaliby się może z pomocą, to, poza tym iż zazwyczaj mocniejsi są w obietnicach niż w działaniu, i że czynią jedynie piękne zapowiedzi, z których żadna się nie sprawdza, chcieliby niechybnie, abym ich opłacał za pomocą wytłumaczenia pewnych trudności lub co najmniej przez pochlebstwa i bezużyteczne rozmowy, które by nie obyły się bez straty czasu większej od owej korzyści. Zaś, co do doświadczeń, których inni już dokonali, gdyby nawet chcieli mi ich udzielić (czego ci, którzy nazywają je sekretami, nie uczyniliby nigdy), są one przeważnie obciążone tyloma okolicznościami lub ingrediencjami zgoła zbytecznymi, iż nie lada byłoby trudnością odszukać w nich prawdę. W dodatku, wszystkie byłyby tak źle wytłumaczone lub nawet tak fałszywe, z tej przyczyny, iż ci, którzy je czynili, silili się naciągnąć je do swoich zasad, że gdyby nawet niektóre z nich zdały się na co, nie zdołałyby jednak opłacić czasu, jaki trzeba by zużyć na ich przebieranie.
Tak, iż gdyby był na świecie ktoś, o kim by się wiedziało na pewno, iż jest zdolny znalezienia rzeczy bodaj największych i możliwie najbardziej użytecznych ogółowi, i gdyby dla tej przyczyny ludzie silili się wszelkimi środkami dopomóc mu do spełnienia zamiarów, nie widzę zbytnio, aby mogli uczynić coś więcej, jak tylko przyczynić się do kosztów doświadczeń, jakie będą potrzebne, a poza tym czuwać, aby niczyje natręctwo nie mąciło spokoju badacza. Ale, poza tym iż nie rozumiem tak wiele o sobie, aby chcieć przyrzekać coś nadzwyczajnego, ani też nie karmię się myślami tak czczymi, aby wyobrażać sobie, że publiczność winna się bardzo zaprzątać mymi zamiarami, nie mam również duszy tak nikczemnej, abym chciał przyjmować od kogokolwiek w świecie jakąś łaskę, o której mógłby rozumieć, iż na nią nie zasłużyłem.
Wszystkie te rozważania połączone razem stały się, przed trzema laty, przyczyną, iż nie chciałem ogłosić traktatu, jaki miałem w rękach, a nawet powziąłem postanowienie nie ogłaszać za życia żadnego innego, tyczącego ogólnych zasad, z którego można by wyrozumieć fundamenta mojej fizyki. Ale zaszły później dwie inne racje, które skłoniły mnie, aby pomieścić tu kilka prób poszczególnych i aby zdać publiczności nieco sprawy z moich czynów i zamiarów. Pierwszą jest, iż gdybym tego zaniedbał, te osoby, które wiedziały, że miałem wprzód zamiar ogłosić drukiem niektóre pisma, mogłyby sobie wyobrazić, że przyczyny, dla których wstrzymuję się od tego, są bardziej na moją niekorzyść, niżeli są w istocie. Mimo iż nie miłuję nadmiernie sławy lub nawet, jeśli śmiem się tak wyrazić, nienawidzę jej o tyle, o ile uważam ją za zgubną dla spokoju, który cenię ponad wszystko, nigdy też wszelako nie siliłem się ukrywać moich uczynków jak zbrodni, ani też nie używałem szczególnych ostrożności, aby pozostać nieznanym; tak z przyczyny iż mniemałbym, że chybiam samemu sobie, jak z przyczyny iż dałoby mi to rodzaj niepokoju, który by znowuż sprzeczny był doskonałemu spokojowi ducha, którego szukam. Skoro tedy, zajmując zawsze obojętne stanowisko pomiędzy rozgłosem a ukryciem, nie mogłem przeszkodzić, abym nie nabył pewnego rodzaju reputacji, myślałem, iż godzi mi się robić, co w mej mocy, dla zapobieżenia bodaj, aby nie była ona ujemna.
Drugą racją, która skłoniła mnie do napisania tej rozprawy, było to: widząc, jak z każdym dniem ulega opóźnieniu mój zamiar zdobycia wiedzy, a to z przyczyny nieskończonej mnogości doświadczeń, których mi potrzeba, a których niemożliwe mi jest dokonać bez obcej pomocy, mimo że nie pochlebiam sobie, by publiczność bardzo wielki udział brała w moich sprawach, wszelako nie chcę także chybić samemu sobie, ani też dać powód tym, którzy mnie przeżyją, aby mi mogli wyrzucać kiedyś, iż mogłem był zostawić wiele rzeczy znacznie lepszych niż zostawiłem, gdybym nie był zanadto zaniedbał pouczenia ich, w czym mogliby dopomóc do moich zamierzeń.
Pomyślałem też, że łatwo mi będzie wybrać niektóre przedmioty, które, nie podpadając zbytnio sporom i zarzutom, ani też nie zmuszając mnie do wyjawienia moich zasad więcej niźli pragnę, pozwoliłyby jednak ukazać dość jasno, co jestem zdolen25 osiągnąć w naukach. Nie umiałbym rozstrzygnąć, czy mi się to powiodło; nie chcę też uprzedzać niczyjego sądu, mówiąc sam o swoich pracach; ale będę bardzo rad, aby je zbadano. Aby dać po temu tym więcej sposobności, proszę wszystkich, którzy będą mieli do uczynienia jakieś zarzuty, aby byli tak łaskawi przesłać je memu księgarzowi, przez którego powiadomiony, będę się starał bezzwłocznie przesłać moją odpowiedź. W ten sposób, czytelnicy, widząc jedno i drugie, tym snadniej będą mogli osądzić o prawdzie. Nie przyrzekam zresztą dawać długich odpowiedzi, lecz tylko wyznać moje błędy bardzo szczerze, jeśli je uznam; lub też, jeśli nie zdołam się ich dopatrzeć, powiedzieć po prostu to, co będę uważał za wskazane dla obrony rzeczy, które napisałem, nie dołączając do wyjaśnienia żadnego nowego przedmiotu, aby nie plątać się bez końca z jednego w drugi.
Jeżeli niektóre rzeczy z tych, o których mówiłem na początku Dioptryki i Meteorów, rażą zrazu, z przyczyny iż nazywam je przypuszczeniami i nie zdradzam ochoty udowodnienia ich, niechaj czytelnik ma cierpliwość przeczytać wszystko z uwagą, a mam nadzieję, iż zdołam go zadowolić. Zdaje mi się, iż racje wywodzą się z siebie w taki sposób, iż ostatnie wiodą się z pierwszych jako ze swoich przyczyn, a pierwsze znów z ostatnich jako swoich skutków. I nie należy wyobrażać sobie, iż popełniam w tym omyłkę, którą logicy zowią błędnym kołem. Ponieważ bowiem doświadczenie stwierdza wiele z tych skutków z zupełną pewnością, przyczyny, z których je wywodzę, służą nie tyle, aby ich dowieść, co aby je wyjaśnić; przeciwnie raczej, one to czerpią w nich swój dowód. A nazwałem je przypuszczeniami jedynie dlatego, aby okazać, iż mniemam, że mogę je wywieść z tych pierwszych prawd, jakie powyżej wytłumaczyłem. Wolałem tego umyślnie nie uczynić, nie chcąc, aby pewne umysły, które wyobrażają sobie, iż poznają w jednym dniu to, co inny przemyślał w dwudziestu latach, skoro tylko powiedział im o tym dwa lub trzy słowa, i które, im bardziej są bystre i żywe, tym bardziej skłonne są do omyłek i tym mniej zdolne do prawdy, nie mogły stąd powziąć okazji budowania jakiej niedorzecznej filozofii na tym, co będą uważać za moje zasady, i aby mnie nie przypisywano za to winy. Co do mniemań, które są zupełnie moje własne, nie usprawiedliwiam ich jako nowych, ile że, jeśli kto zbada ich racje, pewien jestem, że zdadzą mu się tak proste i zgodne ze zdrowym rozumem, iż uzna je jako mniej nadzwyczajne i mniej dziwne, niż jakiekolwiek inne które by można mieć w tych samych przedmiotach. Nie chlubię się też, iżbym był ich pierwszym wynalazcą, ale nie przyjąłem ich nigdy ani dlatego, iż powiedział je ktoś drugi albo iż nie powiedział, ale jedynie dlatego, że rozum mnie o nich przekonał.
A jeżeli rękodzielnicy nie będą mogli natychmiast wykonać pomysłu, który jest wytłumaczony w Dioptryce26, nie sądzę, iżby można powiedzieć przez to, iż pomysł jest zły; tyle bowiem trzeba zręczności i wzwyczajenia, aby wykonać i narządzić instrumenty, które opisałem, tak by nie chybiła żadna okoliczność, iż nie mniej dziwiłbym się, gdyby się to powiodło od pierwszego razu, niż gdyby ktoś zdołał w jednym dniu nauczyć się wybornie grać na lutni, przez to samo, iż dałoby mu się wierną tabulaturę. A jeśli piszę po francusku, języku mego kraju, raczej niż po łacinie, języku moich nauczycieli, to dlatego, iż mam nadzieję, że ci, którzy posługują się swoim naturalnym i prostym rozumem, lepiej zdołają osądzić moje mniemanie, niż; ci, którzy wierzą jeno starożytnym księgom; co do tych zaś, którzy łączą zdrowy rozum z nauką (a tych jedynie życzę sobie za sędziów), nie będą oni, jestem pewny, tak uprzedzeni na korzyść łaciny, aby wzbraniali się wyrozumieć moich racji dlatego, że je wyrażam w pospolitym języku.
Zresztą, nie chcę tu mówić szczegółowo o postępach, jakie mam nadzieję uczynić na przyszłość w naukach, ani też wiązać się wobec publiczności żadnym przyrzeczeniem, którego bym nie był pewien dopełnienia. Powiem jedynie, iż postanowiłem obracać czas, jaki mi pozostał do życia, wyłącznie na to, aby starać się nabyć jakowąś znajomość przyrody, taką aby można z niej było wyciągnąć dla sztuki lekarskiej prawidła bardziej pewne niż te, jakie posiadano dotąd. Skłonność moja odsuwa mnie tak bardzo od wszelakiego rodzaju innych zamiarów, tych zwłaszcza, które mogłyby być użyteczne jednym jedynie, szkodząc drugim, iż gdyby jakieś okoliczności zmusiły mnie chwycić się takich zatrudnień, nie sądzę, iżbym był zdolny uprawiać je z powodzeniem. Wiem dobrze (oświadczam to na tym miejscu), iż droga, jaką obrałem, nie posłuży, aby mnie uczynić znacznym w świecie, ale nie mam też żadnej chęci po temu. Bardziej będę zawsze obowiązany tym, dzięki których łasce będę mógł zażywać bez przeszkód mego wczasu, niż tym, którzy by mi ofiarowali najzaszczytniejsze w świecie stanowiska i godności.
1. pragnąłem wyzyskać moją reputację „gorszącego” pisarza, i, w niezawodnym sposobie, skłonić publiczność do przeczytania tego dziełka, skazanego, w zwyczajnych warunkach, na pleśnienie na półkach nielicznych bibliotek naukowych — Istotnie, już po ukończeniu tej pracy, dowiedziałem się, iż Rozprawa o metodzie ukazała się w polskim języku w r. 1878 i została dostojnie zamarynowana jako 1 tom Biblioteki filozoficznej. Cieszę się, że nie wiedziałem o tym, gdyż byłoby mnie to zapewne odwróciło od zamiaru przekładania jej samemu i pozbawiło wielu miłych wrażeń. Może zresztą i praktycznie przyda się moja praca, gdyż, jak mi mówił jeden ze słuchaczy, studenci seminarium filozoficznego czytają obecnie Rozprawę o metodzie po niemiecku... [przypis tłumacza]
2. Chat noir (fr.: czarny kot) — paryski kabaret funkcjonujący w latach 1881–1897, skupiający ówczesną bohemę artystyczną. Ważne zjawisko kulturalne, wpłynęło na atmosferę Paryża i całej Europy. [przypis edytorski]
3. pomiędzy piosenką Chat-noiru a Rozprawą o metodzie istnieje dla mnie bardzo ścisły związek organiczny — Bardziej może jeszcze kartezjańską, w znaczeniu ujęcia wszechzjawisk jako obiektywizacji matematycznego wzoru, jest nowoczesna farsa francuska; tak dalece, iż nic bym się nie dziwił, gdyby w którąś-setną rocznicę filozofa uczczono jeden z bulwarowych teatrzyków paryskich godłem np. Folies-Descartes. [przypis tłumacza]
4. coito — forma niepoprawna, utworzona na wzór cogito (myślę) od łac. rzecz. coitus, oznaczającego spotkanie, ale również stosunek seksualny a. zapłodnienie. [przypis edytorski]
5. Habe nun ach! Philosophie, Juristerei und Medizin, Und, leider! auch... (niem.) — początek monologu Fausta J.W. Goethego: „Zgłębiłem filozofię, arkana prawa, medycynę, a nawet, niestety... [teologię].” Faust mówi dalej o bezcelowości wszelkiej wiedzy i płynącego z niej prestiżu. [przypis edytorski]
6. Maurycy Nassauski, dziś Maurycy Orański, książę Nassau (1567–1625) — książę orański, stadhouder Niderlandów, prowadził walkę z Hiszpanami okupującymi Holandię. [przypis edytorski]
7. solucja (daw., z fr.) — rozwiązanie. [przypis edytorski]
8. Descartes, zwracając się (...) wprost do każdego myślącego człowieka — Znamiennym też jest, iż Descartes chętnie widział jako uczennice swoje bogato obdarzone i rozumne kobiety; znajdował w nich umysł bardziej naturalny, szczery, mniej zachwaszczony przesądami. Najważniejsze dzieła poświęca bądź księżniczce Elżbiecie, bądź królowej Krystynie, i do nich też zwraca najpiękniejsze swoje listy. Toteż, Filaminta i Armanda w Uczonych Białogłowach Moliera z zapałem będą rozprawiać o „wirach” kartezjańskich. [przypis tłumacza]
9. wykład o krążeniu krwi — W wielu miejscach Molier smaga szyderstwem oficjalną medycynę, broniącą się zacięcie przeciw „nowatorstwom” propagującym takie nonsensa, jak krążenie krwi etc. [przypis tłumacza]
10. Charles-Claude Genest (1639–1719) — pisarz i duchowny fr., członek Akademii Francuskiej. [przypis edytorski]
11. dytyramb na cześć kartezjanizmu — Bardzo interesujące oświetlenie stosunku Encyklopedystów do Descartes’a stanowią uwagi zamieszczone w „urzędowym” ich organie (Correspondence litteraire, T. 6) z okazji konkursu Akademii na Pochwałę Descartes’a, ogłoszonego w r. 1765. Z łatwo zrozumiałym brakiem perspektywy uwydatnia się w tych uwagach połowiczne tylko poczucie pochodności i synostwa filozofów XVIII w. w stosunku do Descartes’a, na pierwszy plan natomiast występują dzielące ich różnice; jest dla nich w Kartezjuszu o wiele za dużo metafizyki, nie mogą mu
Uwagi (0)