Gorgiasz - Platon (baza książek online .TXT) 📖
Dialog o retoryce. Sokrates rozmawia z sofistą Gorgiaszem, a następnie z jego uczniem Polosem, dopytując, czym w istocie jest retoryka i co jest jej celem. Umiejętność publicznego przemawiania i przekonywania okazuje się nie tyle sztuką, służącą szlachetnym celom przekazywania wiedzy, prawdy i nakłaniania do moralnego życia, co empirycznym sprytem schlebiania ludowi i zjednywania do pewnych mniemań dla osiągnięcia własnych celów. Demagogiczni politycy, dzięki faktycznemu panowaniu nad ludem, robią w państwie, co chcą, „pozbawiają życia, jak tyrani, kogo tylko chcą, zabierają mienie i skazują na wygnanie, kogo się im tylko podoba”. Tymczasem, dowodzi Sokrates, lepiej jest cierpieć niesprawiedliwość, niż ją wyrządzać. Do rozmowy włącza się Kalikles, zwolennik prawa silniejszego.
- Autor: Platon
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Gorgiasz - Platon (baza książek online .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Platon
Kalikles: Ja, tak.
Sokrates: Nieprawdaż, w tym, co mówisz, to: „kiedy się ma pragnienie” znaczy: „kiedy się doznaje przykrości”?
Kalikles: Tak.
Sokrates: A picie to zapełnienie braku i przyjemność?
Kalikles: Tak.
Sokrates: Nieprawdaż; o ile ktoś pije, doznaje przyjemności, powiadasz?
Kalikles: Naturalnie.
Sokrates: Kiedy ma pragnienie?
Kalikles: Przyznaję.
Sokrates: Kiedy doznaje przykrości?
Kalikles: Tak.
Sokrates: Uważasz tedy, co wynika: że o tym, który doznaje przykrości, powiadasz, że doznaje przyjemności zarazem, jeśli mówisz, że spragniony pije. Czyż nie dzieje się to równocześnie w tym samym miejscu i czasie, czy to w ciele, czy też, wolisz, w duszy? Bo to chyba nie stanowi różnicy. Jest tak, czy nie?
Kalikles: Jest.
Sokrates: A tymczasem powiedziałeś, że niepodobna być równocześnie szczęśliwym i nieszczęśliwym.
Kalikles: I tak twierdzę.
Sokrates: A że doznawać przyjemności można, kiedy komuś jest nieznośnie, na toś się zgodził?
Kalikles: Widocznie.
Sokrates: Zatem doznawanie przyjemności nie jest szczęściem, ani przykrości nieszczęściem; tak że czymś innym będzie przyjemność, a czymś innym dobro.
Kalikles: Ja nie wiem, co to za mędrkowanie twoje, Sokratesie.
Sokrates: Ty wiesz, tylko udajesz niemądrego, Kaliklesie. Ale idź no jeszcze naprzód.
Kalikles: To wiem, że ty wciąż bredzisz.
Sokrates: Abyś wiedział, jak mądrze mnie do porządku doprowadzasz. Czyż nie równocześnie przestaje każdy z nas pragnąć i przyjemności doznawać przez to, że pije?
Kalikles: Ja nie wiem, co ty mówisz.
Gorgiasz: No nie; przecież, Kaliklesie. Odpowiadaj jednak i ze względu na nas, żeby dyskusję doprowadzić do końca.
Kalikles: Ale Sokrates jest zawsze taki, Gorgiaszu: jakieś drobiazgi nic nie warte pytaniami wydobywa i zbija.
Gorgiasz: No, co ci to szkodzi; przecież ty na tym zgoła nie tracisz, Kaliklesie; pozwól Sokratesowi, niech cię przekona, jak tylko sam zechce.
Kalikles: No, to pytaj o te drobiazgi i głupstwa, jeżeli Gorgiasz tak uważa.
LII. Sokrates: Szczęśliwyś ty, Kaliklesie, żeś wielkich święceń dostąpił przed małymi. Bo ja uważałem, że się tak nie godzi. Więc stąd, gdzieś przerwał, odpowiadaj: czy nie równocześnie przestaje pragnąć każdy z nas i doznawać przyjemności?
Kalikles: Przyznaję.
Sokrates: Prawda, że i głód, i inne żądze ustają równocześnie z przyjemnościami?
Kalikles: Jest tak.
Sokrates: Nieprawdaż: i przykrości, i przyjemności ustają równocześnie?
Kalikles: Tak.
Sokrates: No, a przecież dobro i zło nie ustaje równocześnie, jakeś się zgodził. A teraz się nie zgadzasz?
Kalikles: Ależ tak; więc co?
Sokrates: To, że nie jest tym samym, przyjacielu, dobro i rozkosz, ani zło tym samym, co przykrość. Bo tamto ustaje równocześnie, a to nie, jako iż jest czymś różnym. Więc jakżeby mogła przyjemność być tym samym, co dobro, albo przykrość tym samym, co zło?
A jeśli chcesz, to i tak popatrz; bo zdaje mi się, że ci i tak dobrze nie wypadnie. Przyjrzyj się: dobrych nazywasz dobrymi czy nie dlatego, że mają w sobie dobro, podobnie jak pięknymi tych, w których jest piękno?
Kalikles: Tak.
Sokrates: Cóż tedy? Dobrymi ludźmi nazywasz głupców i tchórzów? Przed chwilą przynajmniej nie; tylko odważnych i rozsądnych tak nazywałeś. Czyż nie tych nazywasz dobrymi?
Kalikles: Ależ tak.
Sokrates: No cóż? A chłopca głupiego, a ucieszonego widziałeś kiedy?
Kalikles: Ja, tak.
Sokrates: A mężczyzny jeszcześ nie widział głupiego, a zadowolonego?
Kalikles: Myślę, że tak; ale co z tego?
Sokrates: Nic; tylko odpowiadaj.
Kalikles: Widziałem.
Sokrates: No cóż; a człowieka z rozumem smutnego i zadowolonego?
Kalikles: Przyznaję.
Sokrates: A którzy się więcej cieszą i smucą: rozsądni czy głupi?
Kalikles: Ja przynajmniej myślę, że to chyba nie stanowi wielkiej różnicy.
Sokrates: No, wystarcza i to. A na wojnie widziałeś kiedy tchórza?
Kalikles: Jakżeby nie?
Sokrates: No cóż; kiedy nieprzyjaciel odszedł, którzy ci się wydawali bardziej zadowoleni: tchórze czy odważni?
Kalikles: Bardziej — jedni i drudzy. A jeżeli nie, to prawie tak samo.
Sokrates: Nic nie szkodzi. Więc przyjemności doznają i tchórze?
Kalikles: Nawet i wielkiej.
Sokrates: I głupcy, zdaje się.
Kalikles: Tak.
Sokrates: A kiedy się nieprzyjaciel zbliża, doznają przykrości tylko tchórze, czy także i odważni?
Kalikles: Jedni i drudzy.
Sokrates: Czy w równym stopniu?
Kalikles: Może w wyższym tchórze.
Sokrates: A kiedy nieprzyjaciel odejdzie, nie doznają wtedy większej przyjemności?
Kalikles: Może być.
Sokrates: Nieprawdaż więc: przykrości i przyjemności doznają i głupcy, i rozsądni, i tchórze, i odważni prawie tak samo, ja ty powiadasz, a w wyższym stopniu tchórze niż odważni?
Kalikles: Przyznaję.
Sokrates: A przecież rozsądni i odważni są dobrzy, a tchórze i głupcy źli?
Kalikles: Tak.
Sokrates: Zatem prawie takie same przyjemności i przykrości mają dobrzy i źli?
Kalikles: Przyznaję.
Sokrates: Czyż więc prawie tak samo dobrzy i źli są ludzie dobrzy i ludzie źli? Czy może nawet w wyższym stopniu dobrzy i źli są ludzie źli?
LIII. Kalikles: Ależ, na Zeusa; ja nie wiem, co ty mówisz.
Sokrates: Nie wiesz, że dobrych nazywasz dobrymi za to, że mają w sobie dobro, a źli zło? A dobro to przyjemność, a zło przykrość?
Kalikles: Wiem.
Sokrates: Nieprawdaż więc; kto się cieszy, ten ma dobro: przyjemność, jeżeli się cieszy?
Kalikles: Jakżeby nie?
Sokrates: Nieprawdaż więc; skoro ma dobro, to jest dobry ten, który się cieszy?
Kalikles: Tak.
Sokrates: No cóż; a komu przykro, czyż taki nie ma zła: przykrości?
Kalikles: Ma.
Sokrates: A dlatego że mają zło w sobie, ty złych nazywasz złymi? Czy wcale nie nazywasz?
Kalikles: Nazywam.
Sokrates: A więc dobrzy są ci, którzy się cieszą, a źli ci, którzy cierpią?
Kalikles: A tak jest.
Sokrates: I którzy więcej, ci więcej, a którzy mniej, ci mniej, a którzy prawie tak samo, ci prawie tak samo?
Kalikles: Tak.
Sokrates: A nieprawdaż; twierdzisz, że prawie tak samo cieszą się i cierpią rozsądni i głupi, i tchórze, i odważni; a nawet jeszcze więcej tchórze?
Kalikles: Twierdzę.
Sokrates: To zbierz tak razem ze mną, co też nam wynika z tego, na cośmy się zgodzili. Toż i dwa, i trzy razy, powiadają, warto coś ładnego powiedzieć i zobaczyć. Dobrym jest człowiek rozsądny i odważny. Twierdzimy tak, czy nie?
Kalikles: Tak.
Sokrates: A zły jest głupi i tchórz?
Kalikles: Tak jest.
Sokrates: A dobry znowu ten, który ma przyjemność?
Kalikles: Tak.
Sokrates: A zły ten, co cierpi?
Kalikles: Koniecznie.
Sokrates: A cierpi i przyjemności doznaje dobry i zły zarówno; a może nawet więcej zły?
Kalikles: Tak.
Sokrates: Więc czyż nie jest w równej mierze zły i dobry człowiek zły tak samo, jak i dobry, a nawet i więcej dobry będzie człowiek zły? Czy nie to wynika i tamto przedtem, jeżeli ktoś powie, że przyjemność i dobro jest jednym i tym samym? Czy nie musi tak być, Kaliklesie?
LIV. Kalikles: Ja cię już od dłuższego czasu słucham, Sokratesie, i przytakuję, bo uważam, że choćby ci kto nawet żartem przyznał cokolwiek, ty się cieszysz i chwytasz się tego jak dziecko. Cóż, ty serio myślisz, że albo ja, albo jakikolwiek inny człowiek nie uważa jednych przyjemności za lepsze, a drugich za gorsze?
Sokrates: Oj, oj, Kaliklesie, a to szelma z ciebie i ty się ze mną tak bawisz, jak z małym dzieckiem: raz powiadasz, że tak jest, drugi raz, że inaczej, i durnia ze mnie robisz. A przecież ja zrazu nie przypuszczałem, żebyś mnie miał świadomie w błąd wprowadzać, boś mi rad. A terazem50 się oszukał i chyba już będę musiał, jak stare przysłowie powiada, poprzestać na tym, co mam, i brać to, co dajesz. Więc jest naprawdę chyba tak, jak teraz mówisz, że przyjemności jedne są dobre, a drugie złe. Czy nie?
Kalikles: Tak.
Sokrates: Czy może dobre są te pożyteczne, a złe te, które szkodzą?
Kalikles: Tak jest.
Sokrates: A pożyteczne te, które coś dobrego robią, a złe te, które coś złego?
Kalikles: Przyznaję.
Sokrates: Więc może takie masz na myśli, jak na przykład te co do ciała, któreśmy teraz wymieniali, te związane z jedzeniem i piciem. Czy jedne z nich wyrabiają zdrowie w ciele i siłę, i inne dzielności fizyczne i te są dobre, a które coś wprost przeciwnego, te złe?
Kalikles: Tak jest.
Sokrates: Nieprawdaż; i cierpienia tak samo; jedne są coś warte, a inne podłe?
Kalikles: Jakżeby nie?
Sokrates: Nieprawdaż tedy; które coś warte przyjemności i cierpienia, te i wybierać należy, i wyrabiać?
Kalikles: Tak jest.
Sokrates: A tych podłych nie?
Kalikles: Oczywiście.
Sokrates: Bo niby dla dobra wszystko się robić powinno, jeżeli pamiętasz, jak się mnie i Polosowi wydawało. Czy i tobie się razem z nami tak nie wydaje, że celem wszystkich czynów jest dobro i ze względu na nie powinno się wszystko inne robić, a nie dobro dla czegokolwiek innego? Oddasz z nami i twój trzeci głos?
Kalikles: Oddam.
Sokrates: Zatem dla dobra powinno się wszystko w ogóle, a więc i to, co przyjemne, robić, a nie to, co dobre, dla przyjemności?
Kalikles: Tak jest.
Sokrates: A czy to każdy człowiek potrafi wybrać, które przyjemności są dobre, a które złe, czy też do każdej potrzeba fachowca?
Kalikles: Fachowca.
LV. Sokrates: A przypomnijmy też sobie to, com ja powiedział do Polosa i Gorgiasza. Bo powiedziałem, jeżeli pamiętasz, że są sprawności jedne, które tylko do rozkoszy sięgają, przyjemność tylko przyrządzają, a nie mają poznania tego, co lepsze, i tego, co gorsze. Inne zaś poznają, co jest dobre i co jest złe. I postawiłem pomiędzy tymi od przyjemności: kucharskie doświadczenie — nie sztukę. A pomiędzy tymi od dobra: sztukę lekarską.
I, na patrona przyjaźni, Kaliklesie, ani sam nie uważaj za stosowne żartować ze mną, ani nie próbuj czasem odpowiadać wbrew własnemu zdaniu, ani znowu moich słów nie bierz za żarty. Bo widzisz, mówimy o kwestii, nad którą nie ma chyba poważniejszej dla człowieka nawet bardzo przeciętnego intelektualnie; mówimy o tym, jaki sposób życia obrać należy: czy ten, do którego ty mnie wzywasz, to postępowanie naprawdę godne męża, te mowy na zgromadzeniach i ćwiczenia retoryczne i politykę taką, jaką wy teraz uprawiacie, czy też tamten: żywot filozofa, i czym się jeden żywot różni od drugiego.
Więc może najlepiej tak, jak przed chwilą próbowałem, rozróżniać, a przeprowadziwszy rozróżnienie i pogodziwszy się na tym punkcie, czy to są te dwa żywoty, popatrzeć, czym się też różnią od siebie i który nam wybrać wypadnie. A może ty jeszcze nie wiesz, co ja mówię?
Kalikles: Jeszcze nie.
Sokrates: To ja ci powiem jaśniej. Skorośmy się zgodzili, ja i ty, że jest jakieś dobro i jest jakaś przyjemność, i czym innym jest przyjemność niż dobro, a istnieje też pewna troska o jedno i o drugie, i zabiegi zmierzające do ich osiągnięcia to jest gonitwa za rozkoszą z jednej strony, a za dobrem z drugiej — a tylko naprzód, albo zgódź się ze mną na ten tutaj punkt, albo mu zaprzecz. Cóż, zgadzasz się?
Kalikles: Tak, przyznaję.
LVI. Sokrates: A więc proszę cię: co do tego, co do nich tutaj mówiłem, oświadcz się, czyś uważał wtedy, że mówię prawdę? Powiedziałem bowiem jakoś tak, że kucharstwo nie wydaje mi się sztuką, tylko doświadczeniem, a lecznictwo, powiedziałem, to i naturę zna tego, czemu się poświęca, i przyczynę podać potrafi tego, co czyni, i potrafi zdać sprawę z każdego z tych czynników sztuka lekarska.
A ta druga, od przyjemności, choć do przyjemności skierowuje wszystkie swe zabiegi, przystępuje do niej bez żadnej po prostu sztuki; ani się nad naturą przyjemności nie zastanawia, ani nad przyczynami; nie poddaje jej żadnej przeróbce intelektualnej, nie przelicza, żeby się tak wyrazić, niczego; idzie tylko za rutyną i doświadczeniem; pamięć tylko zachowuje tego, co się dziać zwykło, i przez to też wywołuje przyjemności.
Więc to najpierw zobacz, czy ci się słusznym słowem wyda, że są pewne i duszy dotyczące zajęcia rozmaite takie: jedne z nich mają charakter sztuk, wymagają pewnego przewidywania i zrozumienia dla tego, co najlepsze dla duszy, a inne o to nie dbają, a patrzą, podobnie jak tam, tylko tego, co dla duszy przyjemne, jakim by sposobem jej to zdobyć można; a która z przyjemności lepsza, a która gorsza, o tym nie myślą, ani im nie zależy na niczym więcej, jak tylko na wywołaniu rozkoszy — czy to lepszej, czy gorszej.
Otóż ja, Kaliklesie, mam to wrażenie, że są takie, i ja twierdzę, że taka rzecz to jest schlebianie i w odniesieniu do ciała, i do duszy, i do czegokolwiek innego, czemu by kto przyjemności przysparzał, nie patrząc na to, co lepsze, a co gorsze.
Otóż, czy masz w tej sprawie zdanie wspólne ze mną, czy też jesteś zdania przeciwnego?
Kalikles: No nie; ja się zgadzam, abyś mógł skończyć swoje słowo, i chcę przyjemność zrobić Gorgiaszowi.
Sokrates: I czy jest tak w odniesieniu do jednej duszy, a w odniesieniu do dwóch lub do wielu nie jest tak?
Kalikles: No nie: i w odniesieniu do dwóch i do wielu.
Sokrates: Nieprawdaż; i tłumowi dusz można przyjemność sprawiać; zgoła nie patrząc na to, co najlepsze?
Kalikles: Tak mi się zdaje.
LVII. Sokrates: A potrafisz powiedzieć, które zajęcia to robią? A lepiej, jeśliś łaskaw, to ja cię będę pytał, a jeśli ci się które takim wyda, przyznaj; a jeśli nie, zaprzecz. Więc naprzód zobaczmy grę na
Uwagi (0)