Przestrogi dla Polski - Stanisław Staszic (biblioteka online dla dzieci .txt) 📖
Przestrogi dla Polski to rozprawa Stanisława Staszica, która została opublikowana w trakcie trwania Sejmu Czteroletniego. Autor postuluje w niej wprowadzenie zmian, które miałyby wpłynąć na poprawę sytuacji w kraju.
Wśród jego sugestii znajdują się: zniesienie liberum veto, nadanie prawa wolności osobistej chłopom, objęcie prawami mieszczan, utworzenie sojuszu między arystokracją a mieszczanami, odwołanie się do republikańskiej myśli oświeceniowej. Rozprawa po raz pierwszy została opublikowana anonimowo.
Stanisław Staszic był polskim działaczem oświeceniowym, pisarzem, publicystą, filozofem, przyrodnikiem, a także księdzem katolickim. Na początku XIX wieku pełnił wiele funkcji publicznych w Królestwie Polskim. Obok Przestróg dla Polski do jego najważniejszych dzieł należy również pierwsza publikacja zawierająca jego koncepcję, Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego.
- Autor: Stanisław Staszic
- Epoka: Oświecenie
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Przestrogi dla Polski - Stanisław Staszic (biblioteka online dla dzieci .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Staszic
W tych krajach na milę kwadratową wypada ludności 5000 dusz, podatku rocznego w jednych po sto dwadzieścia tysięcy, w innych po sto czterdzieści tysięcy złotych. W Polsce ledwo na milę kwadratową wypada ludności 700 dusz743, a podług ostatniego wyznania dochodów tylko na milę kwadratową wynosi 600 złotych podatku rocznego. Oto smutny nasz widok, tu otwarta nasza niedołężność.
Nie są to słowa. Tu rzecz oczywista. Jest konieczna przyczyna, czemu jedna ziemia rok w rok po 10 do 12 ziarn744 wydaje, a czemu na drugiej ledwo jedno ziarno pożytku bywa. Nie może być inaczej, jest i tu przyczyna, czemu Polska tak jest nieludną i tak ubogą, kiedy sąsiedzkie kraje tak są bogate i tak ludne. Nie użytość ziemi, ani jakiekolwiek złe skłonności w rodzie Polaków nie są tą przyczyną, albowiem Polska była jednym krajem z państw Europy najszczęśliwiej położonym. Leżała między dwiema morzami: z jednej strony morze północne, z drugiej Morze Czarne dawało na morza południowe. Środkiem do obydwóch płynęły wielkie spławne rzeki i łączyły niejako w Polsce jednej północ z południem. Ziemia, ledwo nie po wszystkich powiatach, nadzwyczaj obfita i bujna, obrodna w zboża, sól, kruszce, zwierzęta i ludzi. Skłonności narodu najwyborniejsze: żywość, przenikłość745, rozum, czerstwość, krzepkość, do wszystkiego wielka zdatność, dzielność i męstwo Polaka urodzoną własnością.
Cóż by z tak przecudnego materiału nie był wyrobił rząd dobry? Jakież to bogactwa, wieleż to milionów ludzi, wiele to milionów podatku dla obrony tej bogatej ziemi nie byłoby opatrzyło własności gruntowej prawo746? To wszystko leży zatłumione. Bezecny przesąd dusi życia nasiona. Głupi gwałt sam posieść nie może, sam pracować, ani płacić nie chce, sam się obronić nie potrafi, — a odpycha, wiąże, krępuje ziemię i ludzi. Uciska w nich czucie, aby się nie mnożyli i aby nie pracowali.
Stało się. Ta w Europie najobfitsza ziemia, która by dzisiaj być powinna najbogatszą, nosić na sobie narody najwspanialsze, wydawać tysiąc milionów na swoją obronę i żywić około trzydziestu milionów ludzi, — ta wielka ziemia jest w Europie najuboższą. Ona jedna nad swoim szczupłym narodem widzi powszechną wzgardę. Podaje sześć milionów złotych na swoją obronę, a od lat tysiąca nie pomnaża się, ale tylko kiśnie na niej kilka milionów ludzi.
I któż jest tak srogim nieprzyjacielem tej ziemi? Któż trzyma Polaków w tym niedołęstwie? Fundamentalna Rzeczypospolitej zasada i przesądów upór.
Szlachta Polska w takim zacięciu obstaje przy tej nierozumnej ustawie niewoli człowieka i ziemi, jak ów fanatyzmem zaślepiony Turczyn przy swoim Alkoranie747. Głupi! Zasadzając swoją niezwyciężoność748 na baśniach, co dnia nikczemnieje i ginie, — on, przed którym, gdyby sobie rząd obrał, drżałaby cała Europa. Podobnie szlachta w Polsce na bezprawiu, na krzywdach, na szkodliwych krajowi przywilejach, na niewoli rolnika gruntując swoją wielkość, staje się w Europie słabą, wzgardzoną, od przemożnych łaski, albo od ich gwałtu zawisła, — ona, która, obrawszy sobie za przykład szlachtę angielską, byłaby potężnym mocarstwem.
Gdybyśmy ustawę naszej Rzeczypospolitej byli wzięli od naszego nieprzyjaciela największego, gdybyśmy jej układ byli oddali carom Moskiewskim, albo jakiemu innemu na naszą zgubę czatującemu despocie, nie byłby mógł nad teraźniejszą jej zasadę nic wynaleść stosowniejszego do tych swoich zamiarów, aby Polska nie mogła być nigdy ludną, nie mogła być bogatą i nie mogła w równej z nim mierze złożyć podatków dla swojej obrony.
Wnijdźmy749 gruntowniej w rozpoznanie tej ustawy, czyli tego źródła ubóstwa i słabości Polaków. Najlepiej odkryje nam jej nieprawość przystosowanie750 kraju, niedawno przez Dom Austriacki wydartego Polsce: w tego rozmiarze, gatunkach ludności widzieć na oko naszego kraju niezdrożność.
Z tego przystosowania ukazuje się, że w Polsce starostwa, dobra stołowe i dobra duchowne więcej, jak trzecią część ziemi zajmują. Polska ma dziesięć tysięcy mil751 kwadratowych, więc około czterech tysięcy mil podpada dobrom, które nigdy właściciela mieć nie mogą, — tylko sześć tysięcy mil kwadratowych zostaje się na dobra ziemskie.
Z dalszego przystosowania kordonu cesarskiego okazuje się, że w Polsce lasy, stawy, pastwiska, jeziora, rzeki, drogi, miast i wsiów752 siedliska przeszło połowę ziemi w dobrach ziemskich obejmują, więc z sześciu tysięcy mil kwadratowych dóbr szlacheckich, ledwo trzy tysiące znajduje się ziemi ornej. Tak wielka rozległość pustej i dzikiej ziemi okazuje, że więcej właścicielów753 potrzeba. A dzika Rzeczypospolitej ustawa grozi człowiekowi, aby się o nabycie własności ziemi starać nie mógł pod kadukiem754.
Dalsze porównanie odkrywa, iż w siedmiu milionach755 Polaków tylko sto tysięcy szlachty756 osób płci męskiej znajduje się z małoletnymi syny757. Więc ledwo jest kilkadziesiąt tysięcy osób w tak niezmiernym kraju do nabycia własności zdatnych.
Nadto w dobrach nawet szlacheckich, prawa własności używających, nie wszystkie grunta podpadają staranności właściciela. Wszystkie dobra szlacheckie dzielą się na grunta chłopskie i grunta dworskie758. Obaczymy, że pierwsze rodzą bez wszelkich wydatków. Drugie niezmierne czynią wydatki, ale te tak są nieużytecznie dla kraju rozrządzone, że bardzo mały czynią pożytek.
W rozmiarze759 krajów Polsce od760 Cesarza zabranych okazało się, że w dobrach ziemskich chłopi trzymają gruntów trzy części, a tylko część czwarta wypada na folwarki pańskie. Więc w Polsce z tych trzech tysięcy mil kwadratowych ziemi rodzajnej761, która znajduje się w dobrach szlacheckich, dwa tysiące dwieście mil kwadratowych jest gruntu chłopskiego, a tylko osiemset mil zabierają wszystkie dziedziczne folwarki762.
Więc Polska ma dziesięć tysięcy mil kwadratowych kraju do obrony, a tylko do ośmiuset mil kwadratowych ma właścicielów763. Reszta, dziewięć tysięcy dwieście mil, leży zaniedbana bez właściciela, z tym barbarzyńskim zaklęciem, aby się o jej własność żaden starać nie ważył. Jakiż to nierozumny bezrząd! W kraju dziesięć tysięcy mil kwadratowych rozległym, tylko ośmset764 mil staraniu i uprawie właściciela podpada!
I myż765 — do tego stopnia zaślepieni — sądzimy jeszcze, że bez odmiany tego nierządu Polska w Europie sławną i poważną być może? I myż rozumiemy, że kraj tak obszerny bez uprawy rolnictwa, bez właścicielów, bez ludzi, dzikość i puszcze jego prawem uświęcając, stanie w równej wadze z teraźniejszemi Europy mocarstwy766, wydawać potrafi te niezmierne miliony, które dzisiejszy sposób obrony wyciąga767? I znajdzież się w Polsce tak mało oświecony obywatel, który nie powstydzi się utrzymywać, że bez rozciągnienia prawa własności na całą ziemię, bez poprawy rolnictwa, bez ludności będziemy mogli, stosownie do wzrastających rok w rok naokoło nas wojsk, pomnażać nasze podatki i wojsko?
Sami własność ziemi sobie zostawując, a od podatków usuwając się, gdy zwalimy koniecznie potrzebne podatki na stany bez własności, — nie przeglądamyż okropnego końca? Niewolnik, a podatkiem obarczony człowiek jest blisko rozpaczy. Jego podatek spada na jego ostatnie potrzeby, odejmuje mu chleb od gęby. Dotychczas chłop i mieszczanin, chociaż widział dla siebie większe przywileje w krajach sąsiedzkich, lecz ponieważ mało podatku w Rzeczypospolitej płacił i na rekruta dzieci mu nie brano, przywiązywał się do Polski. Lecz gdy ten chłop i mieszczanin, z mniejszemi przywilejami, w Rzeczypospolitej będzie równie na żołnierza ciągniony i podatkami obarczony, jak pod despotyzmem, gdzie większe dla siebie znajdzie przywileje i wolniejsze sposoby do zarobku i pracy, stanie się z Polaka nieprzyjacielem Polski. Będzie Rzeczpospolita nosić w swoich wnętrznościach przyjaciół ruskiego, albo pruskiego, austriackiego, albo polskiego despoty. Biada natenczas szlachcie! Biada nieszczęśliwym dzieciom naszym! — Okrutny człowiek, kiedy się mści swojej długiej krzywdy.
Prawo natury, prawo Boga, miłość nas samych768, miłość naszego potomstwa, miłość wolności, miłość kraju — zgoła, co jest najświętszego zaklina nas, abyśmy się upamiętali. Nadto wszystko, związki polityczne grożą zgubą i hańbą, jeżeli nie polepszymy rolnictwa, jeżeli nie weźmiemy przez prawo własności do pracowania koło tej wielkiej ziemi wszystkich ludzi.
Taka ustawa była dobrą przed dwiema wieki769. Odmieniło się wszystko i odmienia ustawicznie. Polacy jedni od tego powszedniego ruchu chcą być wyjętymi. Uporczywi! im więcej się upieramy, tym straszliwiej zginiemy. Zetrze nas i zniszczy moc panująca.
Kiedy Mahomet Alkoran pisał, był czas zabobonu i ciemności. Kiedy dzisiejsza ustawa Polski stawała, był czas nierządu i dzikich hord najazdów. Dziś gwałt jeszcze daje prawa. Ale na miejscu zabobonów i ciemności stoi najprzezorniejsza polityka i najdoskonalsza sztuka wojenna. A miejsce nierządu i dzikich napaści zastąpiła największa ekonomika770 i wojna stała771. Pośmiewiskiem narodów stają się Turcy z swoim Alkoranem i szlachta z swoim feudalnym nierządem. Dzisiaj jest czas despotyzmu. Trzeba więc koniecznie, aby się szlachta odmieniła w rządną, albo wzięła kajdany.
Z dziesięciu tysięcy mil kwadratowych tylko część trzynastą te grunta zabierają. To jest — z dziesięciu tysięcy mil kwadratowych tylko część trzynasta ma właścicielów772.
Na to powtórzenie wiele cierpię. Bo z serca do mojej Ojczyzny przywiązany, czuję — owszem, nieszczęśliwy aż nadto doświadczam, jakim losom wystawiony dzisiaj kraj ubogi i słaby.
Wokoło samodzierże773, to jest, sprzysięgli nieprzyjaciele szlachty, najusilniej starają się, aby tak rządną u siebie postanowili niewolę, która by nie szkodziła ludności. Nadają wszystkim ludziom prawo dziedzictwa, które by wszystkich chęciło774 do pracy, doskonaliło rolnictwo, szczepiło przemysł i handel, ciągnęło do kraju pieniądze, a z tymi zwiększały się ich podatki i wojsko.
Polacy w ich pośrodku, jak gdyby jeszcze ślepiło ich to złe, które się od wieku nad nimi sroży, — w najszczęśliwszym momencie swojej nadziei z usilnością wyrzucają775 z zasady swojego przyszłego rządu te słowa: zabezpieczenie i zachowanie wolności, własności i równości w prawach każdego obywatela776, a co najwięcej boli, rozumiejąc, iż tam być sprawiedliwość może, gdzie nie ma wolności, iż z takiemi przeciwieństwy777 mogą stanąć w równi z potęgą sąsiedzką i zwiększać swoje podatki i siły.
Wielka czułość tłumi tu słowa moje...
Zastanówcie się, Polacy! Czas waszego upamiętania.
Jestem niewolnikiem. Byłem, jak wy, Polakiem. Ten upór, ta nieludzkość, jaką ukazujecie przy odmianie waszej ustawy, pogrążyła mię z milionami innych w niewolę. Kiedy rada i oczywistość ruszyć nie może duszy waszej, niechaj przynajmniej groźny ten los jęczącego w niewoli brata waszego kruszy wasze serca.
Już minął czas nierządnej wolności szlachty. Nastąpił czas okrutny despotyzmu. Bracia! Albo łączcie się z całym narodem778 dla odparcia tego straszydła, albo, tak jak nas, pochłonie i was jedynowładztwa poczwara.
Jakież tu okropne męki polskiego779 szlachcica! Czeka was w obcym despotyzmie obdarcie z wszystkiego, niesława, od wszystkich ludzi większe poniżenie, posłuszeństwo tym, których wy nie chcecie uznawać za równych wam ludzi. Te męki, które tu cierpimy, już przez lat kilka udręczonej szlachty wymęczyły połowę. A co najżywiej rani, chociaż jest czasem nad innemi stany780, nad nami781 szlachtą nie ma nigdy politowania. Każda srogość naszego tyrana przydaje mu wielbicielów782 i cnoty!...
Z tego wyrzucenia z projektu do ustawy przyszłego Rządu okazujemy, iż nie dosyć głęboko bierzemy rzeczy, iż nie widzimy wielkiego związku szlachty z Narodem783, iż sądzimy, że szlachta może się utrzymać bez Narodu, iż zdaje nam się, że można stotysięczne wojska utrzymywać, że te wojska będą rosły, odmieniały się, powstaną fortece, zbrojownie, zapasy i fundusze wojenne, chociaż nie urządzimy tak ludności i rolnictwa, aby się równały krajom sąsiedzkim.
Trzeba kochać swoją zgubę, aby nie przekonać się, że tego wszystkiego żadną miarą opatrzyć nie może ten kawałek ziemi, który zabierają folwarki właścicielów784 szlachty, osobliwie z tym sposobem rolnictwa, jakiego używamy.
Najprzód nasze włości nadto wielkie, nasze folwarki najczęściej nadto są obszerne, do których obrabiania czasem kilka wsiów785 potrzeba. Jest to dowód, że liczba właścicielów786 jest w Polsce jeszcze nadto szczupłą, chociaż tylko tak mała cząstka ziemi mieć właścicieli może.
W Polsce w dziedzicznych włościach — o czym w dobrach dożywotnich czasowy gospodarz ani nie pomyśli — gruntowe wydatki bardzo są małe i dopiero zaczynają w niektórych folwarkach. Przyczyna — że te wydatki w rolnictwie są najkosztowniejsze, w Polsce zaś, dla niesprzedażności urodzajów, pożytki z takowych wydatków są nadto szczupłe i niepewne. Bez miast gruntowe wydatki zacząć się nie mogą: one tylko z wzrostem miast rosną. Z wydatkami gruntowemi zaczyna się doskonalić rolnictwo: więc bez miast rolnictwo wydoskonalić się nie może.
Bez wydatków gruntowych nasze folwarki muszą mieć więcej wód, stawów, bagnisk, błot, niżeli łąk: dla szczupłości paszy strasznie mało w Polsce inwentarza.
Bez inwentarza rolnictwo w Polsce nie jest jeszcze sztuką. Nasze urodzaje są tylko naturalnym ziemi płodem: nie zna większa część naszych niw tej wielkiej żywności, którą im gnój nadać może. W największej części naszych folwarków na tym powszechna dotąd rolnicza sztuka, aby mieć tyle ziemi, żeby co rok znalazła się nowina, kilku lat odłóg, który czas i powietrze cokolwiek zżyzniło.
W wszystkich całej Polski tak dziedzicznych, jak dożywotnich włościach wydatki roczne są strasznie wielkie w porównaniu do tego pożytku, który wydają. Na tym gospodarza sztuka, na tym rolnictwa doskonałość, aby wydatki powracały się z największym pożytkiem. Lecz i tego prawidła jeszcze nie zachowują w rolnictwie polscy właściciele, bo zbytek ziemi mają. Temu inaczej zapobieżyć nie można, tylko pozwolić trzeba prawa własności innym ludziom. W Anglii wydatki roczne na rolnictwo wydają po sto pięćdziesiąt i po dwieście od sta wydatku787. U nas w Polsce wydatki roczne na rolnictwo ledwo wydają dwadzieścia zysku od sta wydatku.
Tą niezmierną, tak w rolnictwie nieużyteczną, a tak krajowi szkodliwą ekspensą788 roczną jest pańszczyzna. Tym dzikim sposobem rolnictwa więcej człowiek tego dnia, którego pańszczyznę odbywa, kraj kosztuje, niżeli pożytku przyniesie. Albowiem rzecz niepodobna: jest to przeciwko naturze człowieka, aby on szczerze dla kogo innego pracował. Nad tę więc naturalną jego nieczynność jeszcze i właściciele, dla zbytku ziemi mało sobie ważąc dany grunt chłopu, mało też cenią jego pracę. Nie ma u nas oszczędzenia rąk człowieka. Nie rachujemy każdego z pańszczyzny użytku, ani tak ściśle tej pańszczyzny koszta! Mniej rozrzutni jesteśmy w robociźnie koni i wołów, niżeli w robociźnie chłopa.
Ten gospodarz, który, z żoną i z dziećmi wiele kraj kosztując, powinien by swoją pracą przez dzień jeden kilka złotych pożytku uczynić, musi w dworze rondle i garnki pomywać,
Uwagi (0)