Darmowe ebooki » Reportaż podróżniczy » Wycieczki po Litwie w promieniach od Wilna - Władysław Syrokomla (jak polubić czytanie książek TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Wycieczki po Litwie w promieniach od Wilna - Władysław Syrokomla (jak polubić czytanie książek TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Władysław Syrokomla



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 26
Idź do strony:
czasach rycerzowi, który wróciwszy z bogatym łupem na niwę swych ojców, a zamieniwszy miecz na sochę, obrócił na chwałę bożą swe krwawe zbiory. Takie przynajmniéj podanie słyszał z ust ludu jeden z naszych przyjaciół, z którego artykułu w „Gazecie Warszawkiéj” je bierzemy. Dzisiaj w każdą niedzielę przyjeżdża tu z Wilna jeden z ojców karmelitów od Wszystkich Św.Św., i istnieje tu szpital, o którego założeniu i uposażeniu naprędce nie mogliśmy się dowiedzieć.

Las, parę wzgórków, parę dolin, ziemia twardsza, roślinność bujniejsza — oto cała fizjonomia okolicy z Ponar do Waki. Z drogi widziana osada tatarska Afindziewicze, daje nam możność powiedzenia słówka o osadach Tatarów w stronie tutejszéj. Pokonani w boju i osadzeni przez Witolda w 1396 r. na Litwie Tatarowie, nie zmieniając wiary swych ojców, wszczepili się dobrze w społeczność, wśród któréj okoliczności żyć ich zmusiły. Mężne zastępy Tamerlana i Eddy-Gireja, osadzone w Wace, Soroktatarach, Niemieży i innych stronach Litwy, trudniąc się uprawą ogrodów, garbowaniem skór i furmanką, a chwaląc Allaha obyczajem swych azjatyckich praojców, odznaczyli się duchem spokoju, umiarkowania i pracy. Zakaz Alkoranu niepijania wina, rozciągnięty przez gorliwszych i do gorzałki, uczynił ich wstrzemięźliwszymi od tubylców. A wierność ich dla kraju równała się niekiedy heroizmowi. Piękną jest prośba, którą Tatarowie-koloniści zanosili do Zygmunta I, a którą z Metryki litewskiéj27 Czacki przytacza28: „Na szable nasze przysięgaliśmy, że kochamy Litwinów, kiedy w wojnie mieli nas za jeńce, a wstępującym na tę ziemię powiedzieli, że ten piasek, ta woda i te drzewa są nam wspólne. Nasze dzieci wiedzą o tém, a nad słonemi jeziorami wiedzą, że my w kraju waszym nie jesteśmy cudzoziemcami”. W 1508, kiedy hordy tatarskie pustoszyły Litwę, aż nim zwycięstwo Glińskiego pod Kleckiem nie powstrzymało ich zagonów, najezdnicy czynili odezwę do swoich spokojnych braci na Litwie, wzywając ich do łączenia się z sobą. „Ani Bóg, ani Prorok — odpowiedzieli Tatarowie litewscy — nie każą wam rabować, a nam być niewdzięcznymi. Pokonywając was, zabijamy łupieżców, nie zaś braci naszych. Siedźcie nad Wołgą, póki inne hordy was nie wypędzą. My nad Waką będziemy przelewać krew za Litwinów, co nas mają za braci29”. Kraj, oceniając to poświęcenie, wywzajemniał się zupełną tolerancją i porównaniem30 Tatarów ze szlachtą, co w Polsce, aż nazbyt ceniącéj dostojność szlachecką, było nieocenionym zaszczytem. Wzajemna życzliwość panowała pomiędzy Litwą a przychodniami; tylko chwilowo zachwiana na początku XVII wieku, kiedy Hassan Alejewicz, Tatar z Waki, snadź31 kędyś32 przy czarce w gospodzie, zabił szlachcica Czyżowskiego, a syn jego Piotr, ująwszy mściwe pióro, napisał Alfurkan tatarski, straszliwe na Tatarów czernidło33. Na tronie polskim siedział Zygmunt III, nazbyt gorliwy w nawracaniu do chrześcijaństwa. Poczęto ścieśniać prawa i usuwać przywileje Tatarów; utrudniono ich awans w wojsku, zabroniono im posiadać majątki ziemne34 i władać chrześcijanami jako poddanymi. Ale przeminęła chwila zniechęcenia; Tatarowie nową wiernością i spokojem odzyskali dawne swe prawa, i odtąd w dobrém zostawali porozumieniu z krajowcami. W inném miejscu, mówiąc o Niemieży, dopełnimy naszą wiadomość o Tatarach osiadłych na Litwie.

Jesteśmy nad rzeką Waką, która nam drogę przecina. Nad nią stoją dwa słupy, oznaczające granicę powiatów wileńskiego i trockiego. Za nami lasy porosłe na garbatych pagórkach; przed nami zielone błonie, chłodna i kręta rzeka Waka, opodal wioski i dworki — przy jednym z nich świeżo murujący się kościół. Daléj na zachód horyzont się zamyka stromą górą; a na gościńcu tuż przy moście, stoją dosyć porządny młyn i karczma. Tutaj był główny wypoczynek jezuickiéj procesji. Wiekopomny jezuita Sarbiewski, uczestnicząc w jednej z nich około roku 1630, opisał ją w czterech odach, któreśmy na język polski przełożyli. W przypuszczeniu, że litewski czytelnik nie czytał ani pomienionych pism Sarbiewskiego, ani naszych przekładów, skreślmy prozą według Sarbiewskiego obrazek popasu pielgrzymów w Wace35.

Płynie jak hufiec gromada pobożna, śpiewając pieśń do Najświętszej Panny. Nad różnobarwnemi głowami pielgrzymów wieją różnobarwne jedwabne chorągwie, szeleszcząc z pogodnym wiatrem. Słońce coraz bardziej dopieka. Naród znużony, przybywszy nad wybrzeża chłodnéj Waki, wstrzymuje swój uroczysty pochód. Nastaje chwila posiłku. Lud rozsypuje się po pagórkach, zasiadając na trawie, spożyć, co się wzięło na drogę: szlachta zaścieła lniane obrusy; ten z podróżnej sakwy chléb i sól dobywa; inszy posila się wymyślniejszym jadłém; jeden bukową czarką czerpie wodę z Waki, aby się orzeźwić na skwarze; u innych błyszczą staroświeckie srebrne puchary albo wino w krysztale połyska; a skromny jezuita posila się jakimś bahamem z ziela cychoreum36, może po prostu kawą. Ale już z pochyłych niebios toczy się chwila wieczorna: czas w dalszą drogę! znak dany, — signifery podnoszą chorągwie, w jedwabne frędzle znowu wiatr zaszeleścił, a orzeźwiony chór pielgrzymów tém dobitniéj rozpoczyna pieśnię37: „Bądź pozdrowiona, Maryjo!”.

Nad rzeką Waką kilka jest posiadłości tegoż nazwiska, jako to: Waka Tatarska, Skarbowa i hr. Tyszkiewicza. Przynależytościami téj ostatniéj, tylko pozycją nieco górzystą, jedziemy do wsi Piotuchowo. W karczmie przy drodze, gdzie gospodarzy uczciwy Karaim trocki, spotykamy się po raz pierwszy z tém izraelskiém plemieniem. Prawo, usuwając Żydów od wyszynku gorących napojów i trzymania karczem po wioskach, nie odebrało tego przywileju Karaimom, jako nieposzlakowanym o żadne w téj mierze nadużycia.

Przypominamy sobie, jakeśmy się przed czterema laty, mieszkając o mil 30 od Wilna, namozolili, pracując nad przekładem Sarbiewskiego, znalazłszy w nim pomiędzy Waką a Trokami jakąś posiadłość nazwaną Vicus Galii, któréj nazwy polskiéj wieszcz objaśnić nie raczył. Przetrząsaliśmy niewierną pamięć i niedokładne karty jeograficzne38, azali39 się w tém miejscu nie przypomni lub nie znajdzie jakiéj Kogutówki czy Koguciszek? A iż gallus w języku łacińskim znaczy zarówno koguta i Francuza, gotowi byliśmy do czasów Henryka Walezjusza odnieść założenie téj wioski, — gdy jeden z wileńskich literatów, rodem troczanin, objaśnił nas: że się wioska nazywa Piotuchowo, że za jego młodości należała do marszałka Dąbrowskiego, a dziś należy do hr. Tyszkiewicza; że pamięta jeszcze przy karczmie nad studnią na wysokim drągu umieszczonego blaszanego koguta. Rzecz jasna, że ów blaszany kogut miał swoich protoplastów od czasów Sarbiewskiego aż dotąd przez lat jakich 200 czy 300, że jeden z tych protoplastów nadał nazwisko karczmie i wiosce. Ale zawsze pozostaje pytanie: na co go tutaj umieszczono? czy ma przypominać nazwisko jakiéj rodziny, czy jéj herb, albo może jest jaką mitologiczną starych Litwinów pamiątką? — trudno dzisiaj odgadnąć. Zostawmy te badania głębszym od nas starożytnikom; rzućmy blaszanego koguta na pastwę ich ciekawym domysłom.

Ultimus restat labor, altiores ire per lucos! (Ostatnia pozostaje praca, przebyć wysokie lasy!) woła w Piotuchowie Sarbiewski. Ostatnia ta praca dosyć jest trudną dla podróżnika. Równo z owemi wysokiemi40 lasy41, które się wiorst parę ciągną, poczynają się sypkie warstwy piasku; a konie znużone trzymilową drogą, naprawdę potrzebują wypoczynku i żłobu. Piękny ów las, złożony z sosen, brzóz i dębów, poczyna się przerzedzać, ustępuje miejsca dwóm czy trzem karczmom i wioszczynom, kończy się wreszcie, a po prawéj naszéj ręce w oddali ukazują się Troki. Tém dotkliwiéj czujemy zwolnienie jazdy, że już kres jéj widać, a do owego kresu nie mniéj jak wiorst osiem. Po lewéj naszéj ręce leży niewidziana z drogi wieś Stare Troki, niegdyś pierwotna Trok osada; radzi byśmy do niéj zboczyć, ale całą naszą uwagę pochłania widok, co się po prawéj naszéj ręce rozwinął. Na nieogarnionéj okiem zielonéj błoni sinieje nieogarnione okiem jezioro. Spoza niego wychyla się miasto rozleglejsze niż jest wielkie i ludne, świecąc białemi mury42 i wieżycami kościołów farnego i bernardyńskiego, czarnemi dachy43 kościoła dominikanów i czerwonemi ruinami swych zamków, które się na sinéj wód powierzchni cudnie malują. Powoli, nader powoli ten widok do nas się przybliża. Miasto większeje44; jezioro zbliża się aż do drogi, i szerokiém błekitném pasmem płynie aż na krańce horyzontu. Niecierpliwi co prędzéj stanąć u dalekiéj mety, ani zwracamy uwagi na kilka karczem i chatek, które nie bez wdzięku przy lesie albo przy drodze osiadły. Na koniec po godzinie nieskończonéj zda się wędrówki, widzimy miasto nieopodal, możemy się rozpatrzéć w szczegółach architektonicznéj budowy pobernardyńskiego kościoła u samego naszego wjazdu i liczyć cieniste kasztany, które go otaczają. Od wielkiéj karczmy droga się skręca na prawo i wybrzeżem jeziora, mimo mogił Tatarów, którzy tu niegdyś mieszkali, wjeżdżamy do miasta. Pierwszém uczuciem, jakiegośmy doznali tutaj, otoczeni panoramą jedynego w swoim rodzaju widoku, patrząc przez pryzmat chłodnawego i mżącego się ponad wodami powietrza, co jak malownicze jezioro otacza stare malownicze miasto — była myśl rozpaczliwa i bluźniercza: czemu też Troki nie leżą kędy45 w Anglii, Szkocji, Szwajcarii? Tłumy ludu przychodziłyby co dzień podziwiać tutaj zapoznane46 ich piękności; tysiące ich opisów figurowałoby w podróżach i romansach; tysiące ołówków już by oddało z różnych stron ich fizjonomię; miliony estampów47 już by rozniosło po Europie ich sławę; a ta sława na koniec i do Litwy by doszła48.

Oskrzydleni z dwóch stron jeziorem — gdyż według podania Troki przed wieki49 były wyspą, a ta droga jest tylko nasypem, — wjeżdżamy do miasta. Sosnowe chatki zasłaniają cały widok — zapada rogatka — a jakiś człowiek azjatyckich rysów twarzy, z żelaznym prętem do nas się zbliża.

Jest to Karaim, którego obowiązkiem jest czuwać, abyśmy nie wieźli do miasta gorzałki. Ginie cały urok rozmarzenia; ale szczęściem nie na długo.

Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
II

Troki — Położenie jeograficzne — Ludność — Fizjonomia miasteczka — Kościoły: dawny bernardynów, farny dominikanów — Góra Zamkowa i jéj rozkopywanie — Karaimi

Troki o cztery mile na zachód od Wilna położone, znajdują się pod 54 stopniem i 8 minutami szerokości północnéj a 42° i 36’ długości wschodniéj. Chłodny orzeźwiający klimat nad wodami uchodzi za nader zdrowy, czegośmy sami na naszych wiecznie zbolałych i latem z trudnością oddychających piersiach doznali. Lekarze wileńscy zalecają pobyt i kąpiele tutaj w chorobach nerwowych i pochodzących z osłabienia, czego kilka dobrych skutków na własne widzieliśmy oczy. Troki, stolica niegdyś obszernego państwa, jest dzisiaj mieściną tak szczupłą i ubogą, iż by się w niéj nawet powiatowego miasta domyśléć trudno. Liczy 6752 mieszkańców płci obojéj, jedną ulicę, jeden plac, jedną cerkiew greko-rosyjską, dwa kościoły, jedną karaimską synagogę i 108 domów, w liczbie których dwa murowane.

Ale te domy są to mieściny stare i liche, z bardzo małym wyjątkiem. — Miejsca sądownicze i rodziny urzędników mieszczą się w szczupłych, sosnowych, na pół obalonych domkach, a biedna ludność karaimska mieszka w chatach tak starych, tak malowniczo powykrzywianych, iż lękać się należy o ich zupełną ruinę. Główny sposób zarobkowania tego poczciwego plemienia Izraelitów stanowi uprawa ogrodów, szczególniéj pielęgnowanie ogórków, które sprzedają do Wilna. Ryby, a mianowicie sławna na całą Litwę sielawa trocka, która się obficie na szerokich jeziorach poławia, nie stanowi ich zarobkowania: jeziora bowiem należą do Skarbu i oddane są w dzierżawę, tak że ludność miejscowa, wędką tylko lub małą siatką kilka jéj sztuk na swoję dzienną potrzebę zdobywać może. Trakt pocztowy łączący tylko Troki z Wilnem, daléj nie idąc, nie ożywia żadnym ruchem miasteczka położonego na ustroniu kraju. Czuł tę potrzebę ożywienia zubożonych Trok jeszcze król Zygmunt August, nakazując, aby kupcy jeżdżący z Kowna do Wilna i na odwrót, nie inaczéj kierowali drogę jak na Troki. Ale przy braku straży, przy bliższéj i lepszéj drodze, wątpimy, czy skutkował ten królewski rozkaz. Powolny, ociężały charakter Karaimów przyczynia się do ich niedostatku. Żydzi talmudyści, którym tutaj pobyt wzbroniony, nie ożywiają miasta swym drobnym handelkiem. Brak wszystkich niemal potrzeb życia z przykrością każe życzyć, aby Żydzi jako złe konieczne uzyskali na nowo prawo mieszkania w Trokach. Na tych spokojnych dzisiaj ulicach przybyłoby wrzasku, brudu i szachrajstwa; ale za to przybyłaby łatwość nabycia i taniość rzeczy najniezbędniejszych. Powolny Karaim, przez ruchliwego współzawodnika pobudzony, sam by się może począł krzątać usilniéj i przemyśliwać o środkach wyjścia z nędzy.

Główną ozdobą wszystkich naszych miast i miasteczek są kościoły. Tylko w cywilizowanych krajach gmachy publiczne i prywatne pałace śmieją podnieść swe głowy nad szczyt kościelnéj wieży. U nas wieże i facjaty kościołów dają fizjonomię miastom; bośmy młodzi w cywilizacji — bośmy dzicz jeszcze! — Przejrzyjmy kościoły w Trokach.

Najpierwszym, który uderzył nasze oczy przy wjeździe, jest skasowany dzisiaj kościół bernardynów z dosyć obszernym klasztorem. Zakon św. Franciszka miał w Litwie swoje zasłużone prawa starszeństwa przed innemi zakonami: więc kościół rzeczony może stać na posadzie jakiéj dawnéj pogańskiéj świątyni. Ale ojcowie tego zakonu tém się w szczególności odznaczyli, że jak najmniéj podali o sobie wiadomości potomnym. Chwaląc Boga, czcząc gwardiana, pijąc piwko, zajadając sztukę-mięsa lub trocką sielawę, przeżyli tutaj dwieście kilkadziesiąt latek, nie zostawiwszy o sobie żadnéj piśmiennéj wzmianki. Skasowano ich tutaj, wilgoć zapleśniła niegdyś wspaniałe mury ich kościoła — klasztor przerobiono na miejsca sądownicze powiatowego miasta — a my o całéj przeszłości tego pięknego kościoła i klasztoru to tylko powiedzieć możemy, cośmy zebrali z ubocznych wzmianek: że te mury fundował w r. 1617 Eustachy Wołłowicz, biskup wileński, że Stanisław Pokrytski w 1688 zapisał na ich klasztor po 50 złotych polskich, corocznie ewikcjonując50 to nadanie na sumie złożonéj w kahale wileńskim51, i że tutaj był gwardianem Jerzy Pac, zabity późniéj od Szwedów w Białymstoku52.

Po szkaradnym bruku minąwszy

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 26
Idź do strony:

Darmowe książki «Wycieczki po Litwie w promieniach od Wilna - Władysław Syrokomla (jak polubić czytanie książek TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz