Kilka słów o kobietach - Eliza Orzeszkowa (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖
Ta książka dawno powinna zastąpić na liście lektur Nad Niemnem lub należałoby czytać powieść jako zbeletryzowaną ilustrację niezwykle trzeźwej diagnozy społecznej przedstawionej przez autorkę w artykule z 1870.
Stanowi on fundamentalny tekst XIX-wiecznego feminizmu, realizującego się wówczas głównie poprzez ruch emancypacyjny i dążącego do usamodzielnienia się ekonomicznego kobiet. Ze zdumieniem dowiadujemy się, czym karmiono, czego uczono i w ogóle jak „hodowano” dziewczynki 150 lat temu oraz jakie były przyczyny takiego stanu rzeczy, który prowadził do reprodukcji niezawinionej głupoty i dojmującego nieszczęścia. Zdumiewa również to, że Orzeszkowa, która przecież nie podaje nawet w wątpliwość oczywistości powołania kobiet do macierzyństwa i prowadzenia gospodarstwa domowego, a więc jest dość zachowawcza, dopominała się jednak o pewne rzeczy, które i dziś nadal stanowią treść słusznych postulatów, jak np. równa płaca za takie same kwalifikacje bez względu na płeć.
- Autor: Eliza Orzeszkowa
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Kilka słów o kobietach - Eliza Orzeszkowa (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Eliza Orzeszkowa
Mądre kobiety greckie takimi samymi były jak rzymskie pod względem moralności. Rozwiązła, ale uczona Aspazja odwiodła Peryklesa od jego cnotliwej, lecz nieumiejętnej żony, a w rozmowach Sokratesa jest ustęp opisujący, jak w czasie sławnych przechadzek tego filozofa pod sklepieniami przysionków, jeden z uczniów jego doniósł mu o przybyciu do Aten sławnej z rozumu i piękności kurtyzanki. Sokrates, odłożywszy na stronę powagę filozofa, udał się do niej, a rozmówiwszy się z nią o filozofii, zapowiedział, iż odtąd często ją z uczniami swymi nawiedzać będzie. „Jeśli nie z próżnymi rękami przychodzić będziecie, wielce będę wam rada” odrzekła mądra, kobieta starożytnej Grecji.
Tak w starożytności z jednej strony istniała głęboka nieumiejętność połączona z bezwiedzą i bezmyślną moralnością matron, z drugiej widziano oświecone sztuką i nauką umysły obok najwyuzdańszego moralnego rozpasania heter i kurtyzanek. Po jednej stronie stanął rozwój umysłowy świetny, ale zgubny, bo na złych oparty zasadach: po drugiej moralność chwiejna i bez zasługi, bo bezwiedna i przymusowa.
Z rozdziału tego wynikło, że matrony pozazdrościły heterom hołdów im składanych i zaczęły je naśladować w tym, co było u nich zewnętrznego. Poczęły na wzór heter malować brwi i policzki, zlewać wonnymi olejkami swe ciało, odkrywać piersi, drogimi szpilkami zdobić włosy.
Zaczęły też osypywać różami purpurowe łoża wkoło biesiadnych stołów i do malowanych ust nieść puchary z upajającym trunkiem. Wszystko to jednak nie do twarzy im było, gdyż przybrawszy zewnętrzną postać heter, nie posiadały tego, co w tych ostatnich stanowiło samą istotę powabu, jakiemu ulegali Rzymianie, nie posiadały oświaty i ich talentów. Przekształcone matrony owe były bodaj pierwszymi wzorami kobiet, które w naszych czasach otrzymały przezwisko lwic, a które od pierwowzorów swoich przejmują to tylko, co w nich zewnętrzne i najgorsze, zapominając, iż nie mają czym, tak jak tamte okupić śmieszności i usterek swoich.
Tymczasem gdy namnożyło się w Rzymie takich niezgrabnie naśladowniczych matron, zgasła przy nich świetność heter prawdziwych.
Śmieszność nieumiejętnych naśladownic, śmiesznością okryła umiejętność pierwowzorów i tak jak niemoralność heter pochłonęła bezmyślną moralność matron, tak w ciemnocie tych ostatnich zagasło fałszywe i nietrwałe, bo jednostronne światło pierwszych.
Po kobietach greckich i rzymskich nastąpiły kobiety chrześcijanki.
Jedynie może w całych dziejach ludzkości chrześcijanki pierwszych wieków połączyły w sobie rozwój moralny i umysłowy. Idea zbawcza, poetyczna, mówiąca o wielkości maluczkich i bogactwie ubogich, przeniknęła zarazem serca ich i umysły, ona to wychowywała je moralnie i umysłowo, przez nią doświadczały one uczuć wzniosłych aż do bohaterstwa, nabywały rozumu wielkiego aż do mądrości. W epoce tej Perpetua i Felicyta, dwie młode dziewice silne miłością i przekonaniem zarazem, w imię idei swojej odrzucały wszystkie rozkosze, jakimi świat rzymski otaczał młode i piękne patrycjuszki i przyjmowały śmierć męczeńską w arenie pełnej zwierząt rozjuszonych. Przedstawiały one przykład strony moralnej, podniesionej w kobiecie do bohaterstwa, do najwznioślejszego z poświęceń, poświęcenia za ideę. W tym samym czasie mądra i cnotliwa Paula uczyła się po grecku, łacinie i hebrajsku, aby z pomocą tych języków móc posiąść wiedzę ówczesną, do której były one jedynym kluczem. Marcella ubiegała się z ojcami kościoła o lepsze w tłumaczeniu najniezrozumialszych miejsc pisma; Eustachia była doświadczoną i umiejętną doradczynią i towarzyszką prac Św. Hieronima. W zepsutym i ciemnym świecie ówczesnym, chrześcjanizm12 stworzył kobiety-bohaterki i kobiety-mędrce: bez pomocy prawodawstwa i zakładów publicznych, wychowywał on kobiety moralnie i umysłowo mocą miłości i wielkich pojęć, które w nim leżały.
Wszakże i ten moralny i umysłowy rozwój pierwszych chrześcijanek nie miał jeszcze dość trwałych podstaw w przekonaniach i pojęciach ogółu, aby mógł zakorzenić się w społeczeństwie i zostać stałą zasadą kierującą kształceniem dalszych pokoleń. Kiedy chrześcijanizm zapanował światu, nie potrzebował już ofiar męczeńskich, przestał być porywającą nowością, a może i pewne ujemne, wynikłe z zetknięcia się z ludźmi objawił strony, zapał rozogniający umysły i serca zagasł stopniowo, a wraz z nim zagasło nagłe i krótkotrwałe wyniesienie się kobiet nad poziom uprzedni. Wyniesienie się to było czasowe i miejscowe, wynikłe z parcia epoki, tak jak siła fizyczna kobiet średniowiecznych wynikła z awanturniczości i grubych obyczajów czasu, w jakim istniała. Gdy więc minęły pierwsze wieki chrześcijanizmu, znowu ciemność zstąpiła na świat kobiety, moralność rozprzęgła się z rozumem i kobiety poczęły znowu postępować po drogach omackiem, blade i nikłe, bez gwiazdy przewodniej.
I szły tak omackiem przez całe średnie wieki, niekierowane żadną stałą i powszechną zasadą.
Niekiedy jak jasne świeczniki ukazywały się śród tej mglistej pomroki kobiety bohaterki, jak Joanna Montfort, Joanna d’Arc, Jadwiga, niekiedy na dworach królewskich ukazywały się strojne wielką pięknością, ozdobione dowcipem i talentami, a imiona ich były: Diana de Poitiers, Maintenon, Montespan, Du Barry. Ale od końca pierwszych wieków chrześcijaństwa aż do najnowszych czasów, kobiety łączące w sobie rozwój władz moralnych i umysłowych zarazem, kobiety, które by słusznie nosić mogły nazwę ludzi w całym wyrazu tego znaczeniu, były tak nieliczne, że nam, patrzącym dziś na nie przez odległość wieków, wydają się jak na tle ciemnym z rzadka rozsiane jasne punkty. Czego więc przez tak długi przeciąg czasu nie dostawało kobietom do pełnego rozwinięcia szlachetnej ludzkiej natury?
Czy na przeszkodzie ku temu stała słabość ich fizycznej budowy? Nie: bo rycerki i kobiety myśliwe średnich wieków dowiodły niepomiernego zdrowia i zasobu sił fizycznych.
Czy nie dostawało im władz duchowych, aby mogły sięgnąć po szeroką wiedzę i oświatę?
Podobnemu twierdzeniu zadają fałsz imiona Aspazji, Diotymy, pierwotnych chrześcijanek Pauli i Eustachii, polskiej Elżbiety Kazimierza Jagiellończyka żony, a mądrej matki czterech królów, kardynała i świętego, Blanki kastylskiej, Elżbiety angielskiej, Heloizy i innych, że już nie wspomnimy o kobietach najnowszych czasów.
Więc może poczucia moralne kobiet nie mogą podnieść się do umiłowania wzniosłych pojęć i niezdolne są natchnąć je pięknymi czynami?
Kto pierwszy zrozumiał boską naukę głoszoną usty Chrystusa i najżywiej się w niej rozmiłował, jeśli nie kobiety: Magdalena, Maria, Marta i inne, o których wspomina Pismo! Wszakże ilość pierwszych chrześcijanek, mężnie i z radością przenoszących śmierć męczeńską za umiłowaną ideę, nie ustępuje ilości mężczyzn, którzy za nią walczyli i takąż polegli śmiercią!
Wszystkie te światłe gwiazdy kobiecego nieba i wiele innych jeszcze znanych każdemu, komu nie są obce dzieje ludzkości, wywołane z cieni przeszłości, stają na świadectwo potęgi złożonej przez naturę w piersi kobiecej; wszystkie one dowodzą, że kobietom ani sił fizycznych, ani moralnych i umysłowych nie brakuje zdolności do podniesienia się w uczuciach i myślach, według wszelkiej możebnej miary człowieczeństwa.
Dlaczegóż więc kobiety podobne były rzadkimi zjawiskami tylko, a ogół tonął w nieumiejętności lub obyczajowym bezładzie?
Dlaczego obok tej duchowej arystokracji kobiecej nie widzimy mniej bohaterskiej chociażby, ale oświeconej i wysoko umoralnionej masy kobiet, która by brała udział w wyrabianiu się i pochodzie społeczeństw zarówno z mężczyznami?
Do przyjęcia w siebie oświaty i podzielenia z mężczyzną berła społecznych działań, brakowało kobietom nie wrodzonych sił i zdolności, ale powszechnego przez ludzkość uznania w nich człowieczeństwa: brakowało im powszechnie uznanej prawodawstwem i obyczajami zasady, iż wobec światła, praw i obowiązków człowieczych, są one równymi mężczyźnie istotami i z zasady tej wypływającego wychowania, które by jednocześnie i równolegle rozwijało: fizyczne, umysłowe i moralne ich władze.
Wychowanie takie nie było w duchu ani starożytnych, ani średniowiecznych, ani nawet pierwszych wieków nowożytnych czasów. Wskutek niedostatku tego, przez wszystkie czasy marniały najpiękniejsze zdolności umysłów i najszlachetniejsze porywy serc całej masy kobiet, a świat tracił nieobrachowaną sumę dobrego, jaka nieuprawiona, zaniedbana, zbyt często nawet krzywiona i na błędne prowadzona drogi, odłogiem leżała w głowach i piersi niewiast albo zamieniła się w zgubne dla ludzkości żywioły. Prawdy te od niedawna dopiero wniknęły w przekonania najoświeceńszych społeczeństw. W pewnych wysoko pod względem oświaty stojących krajach jak Stany Zjednoczone, Anglia, a po części Niemcy i Francja, wielkich już pod tym względem dokonano rzeczy, ale gdzie indziej wszystko prawie jest jeszcze do zrobienia i zaszłe od niedawna odmiany niby na lepsze, są bardziej pozorne niż rzeczywiste i nieraz bywają dla kobiet o tyle zgubniejszymi od dawnego stanu rzeczy, o ile zgubniejszą jest fałszywa i dla przyczyn próżności dawana oświata, od zupełnej ciemnoty, która przynajmniej nie krzywi wrodzonych dobrych instynktów tam, gdzie takie istnieją, i nie odbiera jedynej zalety nieoświeconego całkiem człowieka — prostoty.
Spójrzmy na przykład z uwagą wkoło siebie, a ze smutkiem się przekonamy, że w wychowaniu naszych kobiet, oprócz nielicznych wyjątków, strona fizyczna jest w zaniedbaniu zupełnym, umysłowa skrzywiona, niedostateczna i dla błahych a zgubnych rozwijana celów, moralna piastowana wprawdzie troskliwie, gorliwie apostołowana, lecz wskutek słabości fizycznej i umysłowej nieprzynosząca bynajmniej pożądanych owoców.
IIZadaniem wychowania fizycznego jest: nie zepsucie i rozwinięcie tego, co w człowieku z natury już jest dobrym, a poprawienie o ile być może tego, co w nim z natury niedołężne i słabe. Osiągnięcie tych dwóch celów zależy na dobrym i właściwym skierowaniu wszelkich fizycznych żywiołów, które podtrzymują i otaczają egzystencję dziecka; takimi zaś są: pokarm, sen, ruch, temperatura, a także pierwsze wrażenia, jakie od otoczenia swego otrzymują zaledwie rodzące się w dziecięciu władze uczucia jego i myśli.
Jędrzej Śniadecki w książce swej O fizycznym wychowaniu dzieci czas fizycznego hodowania dzieli na trzy epoki: niemowlęctwo do lat dwóch, dzieciństwo do lat siedmiu lub ośmiu, młodzieńczość do pory objawiania się pewnych oznak dojrzałości. Fizyczne hodowanie dziecka w pierwszej epoce, to jest w niemowlęctwie, jeśli nie zupełnie, to głównie ogranicza się na niezepsuciu tego, co z natury dobrze jest w dziecku ukształtowanym.
W porze tej rozwijanie i kształcenie w bardzo zakreślonych pozostaje granicach.
Stąd jednak wnosić nie należy, aby zadanie hodujących miało być w tej pierwszej epoce dziecięcego życia małej wagi albo łatwe i lekceważenia godne. Piszący o tym przedmiocie lekarze i fizjologowie baczną zwracają w pismach swych uwagę na sposób hodowania niemowląt.
Śniadecki najdłuższy rozdział swego dzieła poświęca tej właśnie epoce. Thierry w wybornej książce Rady dla matek (Conseils aux mères) obszernie się nią zajmuje w rozdziale Pierwotny rozwój (Premier developpement). Froebel w swych ogrodach znalazł miejsce dla niemowląt noszonych dopiero na ręku piastunek; że już pominiemy liczne o tym przedmiocie traktowane dzieła specjalnie-medyczne13.
Organizm niedawno narodzonego dziecka jest tak wątły i słaby, iż nie zepsuć go, nie przeszkodzić jego wrodzonym funkcjom i nie nadwerężyć je w jakikolwiek sposób, jest rzeczą trudniejszą, niż się zrazu wydawać może.
A ponieważ dla utrzymania jakiegokolwiek organizmu w zdrowiu i całości, i dla uchronienia go od uszkodzeń, potrzebną jest dokładna znajomość i tego organizmu, i wszelkich żywiołów, co otaczając go, potężne nań wywierają wpływy — ponieważ dalej w wieku niemowlęctwa jedynymi opiekunkami dziecięcia, oprócz bardzo wyjątkowych wypadków, są matki, wynika stąd konieczna dla matek potrzeba wyrozumowanej i na wiedzy opartej znajomości dziecięcego organizmu oraz zewnętrznych żywiołów, które nań wpływają.
Jakim sposobem matki dojść mogą do tej znajomości organizmu swych dzieci i umiejętności rozpoznawania, co dla nich szkodliwym jest, a co zbawiennym? Znajdą się zapewne tacy, którzy odpowiedzą: że wszystkiego tego nauczy je serce. Zapewne; miłość macierzyńska jest potężnym i wzniosłym uczuciem, ale sądzimy, że przy dzisiejszym stanie umysłowości ludzkiej można twierdzić, bez narażenia się na spłonięcie w ogniu dla heretyków rozpalonym, iż oprócz wrodzonej im dla dziecka miłości matki w celu zapoznania się z organizmem powierzonym ich opiece i nabycia umiejętności stosowania doń wpływów zewnętrznych potrzebują pomocy — anatomii, przez którą zapoznają się ze wszystkimi częściami organizmu swego dziecka; fizjologii, która da im widzieć części te w działaniu; higieny wskazującej prawidła, jakie rządzić mają pokarmem, snem, ruchem, temperaturą otaczającą dziecię. I nie tylko fizjologia ciał zdrowych powinna być znajoma matkom, ale i fizjologia patologiczna, czyli nauka o działaniu organów będących w stanie uszkodzenia i choroby. A znowu, żeby w hodowaniu niemowlęcia zachować trafnie higieniczne warunki, niezbędną jest znajomość głównych przynajmniej praw fizyki i chemii, na których to naukach polega nauka higieny.
Czy podobna! zawoła mnóstwo głosów — anatomia, fizjologia, higiena, chemia, fizyka, a może jeszcze pewne znajomości farmaceutyki na wypadek naglącej choroby dziecka lub nieobecności lekarza. Ależ to cały szereg nauk ścisłych, których nabywanie wymaga wiele pracy i zostaje wyłącznym przywilejem mężczyzn!
Możnaż naukowymi faktami, cyframi i znakami obciążać i zaciemniać myśl niewiasty, która winna być tak czysta jak kropla rosy porannej, tak pokorna jak dziecię, tak napowietrzna jak różana mgła, co się pod obłokami unosi! Słuchajcie, co mówi wielki Molièr:
„Qu’une femme en sait toujours assez./ Quand la capacité de son esprit se hausse,/ A connaitre un pour point d’avec un haut de chausse14”.
Wielce dowcipnym był zapewne komediopisarz francuski w zdaniach swych o zakresie, w jakim wedle niego zamknąć się powinien umysł kobiecy: smutne wszakże skutki nieumiejętności kobiet dziś już dobrze poznane, nic wspólnego nie mają z komedią, a wesołość, jaką w nas wzbudzić może dowcip Moliera, znacznie umiarkowaną być musi widokiem mnóstwa dzieci chorujących i umierających od niewłaściwie udzielanego im pokarmu, kaleczonych i skrzywionych przez nieumiejętne spowijanie, wprawianych w chroniczne słabości przez otaczanie je niezdrową temperaturą.
Komuż nie zdarzyło się widzieć najlepsze nawet i najczulsze matki, karmiące swe niemowlęta bez miary i potrzeby — krzyk ich, pochodzący z naturalnej potrzeby dziecka wydawania głosu lub z niewiadomych im dolegliwości, przypisujących głodowi, a przez to co chwilę i najniepotrzebniej podających im pokarm.
Ta źle zastosowana ilość pokarmu, przyprawia dzieci o chorobę i nieraz o śmierć, a przyczyna złego leży w tym, że matki nie znają trawiących organów swych dzieci, nie wiedzą, w jaki sposób i jakim stopniowym działaniem organa te zamieniają żywność na potrzebne dla organizmu soki i błony, nie znają słowem anatomii i fizjologii. — To samo co z ilością, dzieje się i z jakością pokarmu.
Śniadecki naucza, że jeśli matka własną piersią nie udziela pokarmu dziecięciu, w doborze zastępczyni swej w tym obowiązku wielkie powinna zachować ostrożności, że do silniejszego lub wątlejszego organizmu dziecka winien być zastosowany wiek i cały skład fizyczny mającej je karmić kobiety, że nareszcie do sześciu przynajmniej miesięcy dziecię nie powinno znać innych jak kobiece mleko pokarmów, a potem ma
Uwagi (0)