Darmowe ebooki » Powieść » Stara baśń - Józef Ignacy Kraszewski (jak czytać książki w internecie za darmo TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Stara baśń - Józef Ignacy Kraszewski (jak czytać książki w internecie za darmo TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Józef Ignacy Kraszewski



1 ... 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61
Idź do strony:
(w czym już znać jagiellońskiej epoki rzeczypospolitej natchnienie). Kandydaci do korony zjawiają się w wielkiej liczbie, rodzą się współzawodnictwa i niesnaski, wybór trudny, dla uniknięcia więc ich „po długich sporach (Długosz) zgodzono się dla skrócenia rozruchów na taki środek, aby obrano słup za metę, do której by wszyscy ubiegający się o panowanie, w pewnym oznaczonym czasie, na koniach różnej maści i różne mających odmiany, ścigali się rączym pędem w zawody, a kto w tym wyścigu pierwszy stanął u słupca, temu, bez względu na stan, lecz wskutek szybszego biegu, przyznać miano godność książęcą”. Wyścigi te miały się odbyć w pobliżu Krakowa nad Prądnikiem, na darnią pokrytej równinie. Sędziami miała być starszyzna wybrana ku temu. Przebiegły młodzieniec, imieniem Leszek, w nocy drogę ponatykał żelaznymi kolcami, które po wierzchu przysypał piaskiem, z boku dla siebie zostawiając sobie tylko wiadomą ścieżkę. Zdradę tę odkryli dwaj młodzi, którzy pieszo chcieli się zabawić biegając do mety — ale o tym nikomu znać nie dali. Wyścigi naznaczone zostały na dzień 15 października i ogromne tłumy ludu zebrały się na nie. Długosz powiada, że dla starszyzny urządzone były ławice, a widzowie, gorąco przejęci, wcześniej już zajmowali się wypadkiem gonitwy. Zaraz w początku konie innych zapaśników poranione padać zaczęły, gdy tymczasem Leszek, który oprócz tego konia swojego podkuł, wiadomą ścieżką pierwszy doścignął mety i za słup pochwycił.

Razem z nim wszakże pieszo i ów, co odkrył zdradę, wśród śmiechów powszechnych, doszedł do słupa. (Leszek miał jabłkowitego konia, o tym na pewno wie Długosz509). Zdrada i kolce wydały się, Leszka rozszarpano, a pieszy ów, skromny chłopak, został okrzyknięty.

Legenda, w której jest wzmianka o podkutym koniu, zdaje się wskazywać czasy, gdy już heraldycy ową tak pospolitą w herbach polskich podkowę, czuli się w obowiązku wytłumaczyć. Dziwnie niezręcznie ściąga się to wszystko do Leszków. Przemysław przezwany jest Leszkiem, ten, który zdradą dobiega do słupa, Leszkiem się zowie i ów ubogi chłopak także otrzymuje to miano — „było bowiem — dodaje Długosz — w owym czasie powszechne i nadawano je książętom wysadzonym do rządów jakoby miano godności”. Ciekawa to tradycja o znaczeniu wyrazu, a równie zajmująca jest powieść Długosza, który charakterystykę kreśli Leszka tego z wielkimi szczegółami. Przyznaje mu przymioty nadzwyczajne, rycerskie zdolności, zaprowadzenie ćwiczeń wojskowych, skromność obyczaju i stałą pamięć swojego ubogiego pochodzenia. „Często na zebraniach publicznych — pisze — gdy konieczność wymagała przybrania się w szaty książęce, dawną grubo tkaną kiereję510 i przyodziewek lichy, w którym był wzięty na stolicę państwa, w miejscu najwidoczniejszym rozwiesić kazał, aby oczom jego obecne, przypominały mu pierwotnego stanu prostotę”. Nie zdajeż się, że to wprost z bajki wyjęty szczegół o jakimś biedaku, o jednym z kilku braci, co skromnością swą na wywyższenie zasłużył?

Od tego to Leszka drugiego, przez syna jego, pochodził Popiel (Pompilius). Podanie mówi, iż był prawym synem Leszka III, z żony jego, a że oprócz niego z nałożnic dwudziestu, zostało po nim inne potomstwo, Bolesław, Kaźmirz, Władysław, Wratysław, Oddon, Barwin, Przybysław, Przemysław, Jaksa, Semian, Ziemowit, Ziemomysł, Bogdal, Spicygniew, Spicymir, Zbigniew, Sobiesław, Wizymir, Czestmir, Wisław.

Imiona te także zdają się być przez heraldyków dla wywodu rodzin szlacheckich stworzone, co w Jaksie, Wizymirze, Barwinie i innych widocznie się czuć daje. Potomstwo miało się rozsiąść na Rugii, u Połabian, Obodrytów, Kaszubów itp.

Historia Popielów nader obszernie i z wielkimi szczegółami przez Długosza jest obrobioną. Zmusiła potrzeba przenieść już stolicę z Krakowa do Gniezna i kronikarz przechodzi tu, a raczej przeskakuje, znajdując naturalnym, że się okolice górzyste sprzykrzyły Popielowi, a wreszcie i Gniezno także, skąd wynosi się do Kruszwicy. Po tym Popielu, który się nie wsławił niczym, następuje jeszcze jeden Popiel, którego dwudziestu stryjów (dwadzieścia plemion słowiańskich) osadzają na państwie.

Młody ów dziedzic wielkich przodków, okazuje zaraz za młodu jak najgorsze skłonności, a Długosz znowu charakteryzuje go jak najdobitniej mówiąc, że „gonił za nieprzyzwoitą zabawą i rozpustą, zajmował się urządzaniem biesiad, przeciągłych pijatyk, hulanek i tańców, rad pilnował wianeczków a nie broni”. Oprócz tego gnuśnym był do boju i zniewieściałym, za co go Chwostkiem, to jest nikczemną istotą przezwano. Ożeniono go z księżniczką niemieckiego rodu z sąsiedztwa, wielkiego pochodzenia, powabną, ale dumną i chciwą, która naturalnie męża opanowała. Przyjście na świat dwóch synów, Lecha i Popiela, wzmogło jeszcze jej znaczenie i przewagę...

Stryjowie na próżno starali się upadłego tak nisko synowca podźwignąć, nie wymogli na nim nic, a zjednali sobie nienawiść żony jego, która obawiając się, aby oni kiedy w miejsce jej synów nie doszli do rządów, namawiać męża zaczęła na zgładzenie ich ze świata. Długosz umieścił z tego powodu całą jej przemowę do męża wielce przekonywającą i dowodzącą, że koniecznie pozbyć się stryjów powinien.

Przebiegła niewiasta postawiła na swoim, Popiel udaje ciężką chorobę i stryjów do siebie zaprasza, a niby czując się bliskim zgonu, żąda, aby z nim razem stypę, to jest ucztę pogrzebową odbyli.

Udawane jęki i rozpacze nad jakoby już umierającym księciem, miały być tak rozrzewniające, że „nawet posągi spiżowe511 zdobiące zamek królewski na tak rzewliwe płacze i narzekania łzawym potem spłynęły”. Te posągi spiżowe na zamku Popiela są zaprawdę rzeczą osobliwą.

Odbyto więc ów jakiś obrzęd pogrzebowo-religijny, a potem zastawiono hojną biesiadę. Komedia owa choroby, rozpaczy, polecania pozostać mającej wdowy opiece stryjów, przeciąga się długo. „W ciągu tych rozmów — powiada Długosz, który układa powieść swą nie skąpiąc szczegółów — słońce poczęło blask swój usuwać z niebokręgu, a Popiel skończył już grę całą kuglarstwa, które przebiegła żona jego dla podejścia stryjów i panów wymyśliła. Stryjowie też i panowie dopełniwszy tego wszystkiego, co przy umierającym lub zmarłym książęciu czynić się zwykło, czekali, według upewnienia o objawionym bogów wyroku ostatecznej zgonu chwili. Wtedy Popiel, na pożegnanie niby ze stryjami i starszyzną, każe przez sługi podać sobie miodu, aby przy ostatnim uścisku zatwierdzić spełnieniem czary umówione z nimi przymierze. Miał zaś puchar złocisty, przemyślną i pracowitą robotą ryty misternie, a podstawiony zręcznie przez królową, w którym napój acz w niewielkiej ilości podany, pienił się i burzył tak, iż z połowy naczynia występując z szumem do góry, po zdmuchnieniu piany opadał i wracał stopniami do równowagi, jak to widzimy na wrzącym ukropie, gdy się spod niego ogień usunie. Napój śmiertelny wsączony do tego pucharu podano najpierw królowi Popielowi, aby go pokosztował, a drudzy uważali za czysty i zdrowy. Król udaje, jakoby pił do obecnych panów, a zdmuchnąwszy pieniste bełty, podnoszące się ze środka naczynia, wypróżnia je na pozór; rzeczywiście ani dotknął się usty, a tym mniej pokosztował napoju, pozostałą zaś połowę, która mocną zaprawiona była trucizną, każdy z stryjów, dając pocałowanie królowi, spełniał po kolei”.

Przywiedliśmy512 tu cały ten ustęp, aby o powieści Długosza dać wyobrażenie. Stryjowie szaleją z bólu i umierają, a Popiel śmierć tę ogłasza jako zasłużoną karę za zbrodnię knowaną przeciw bratankowi.

Zakazuje oprócz tego ciała ich chować, sam zaś dalej wiedzie życie rozpustne, zastawia biesiady, zalewa się winem i wonnościami, upaja rozkoszą. Tymczasem z trupów stryjów, wylęga się mnóstwo niesłychane myszy, które napadają Popiela i jego rodzinę „biesiadującego przy stole”. Służba na próżno je odpędzić się stara, kupami nachodzą, dniem i nocą nie dają im spoczynku, rzucają się nawet na odpędzające straże, przeciskają przez nałożone dla odstraszenia ich ogniska. Popiel chroni się na statku wśród jeziora, potem do „drewnianej wieży”, zewsząd wodą otoczonej, myszy płyną za łodzią, pędzą na wieżę, zjadają dzieci w oczach rodziców, potem żonę, na ostatek Popiela, którego tak na drobniuchne kawałeczki rozniosły, iż szczątku najmniejszego z niego nie zostało. Następuje pogrzeb reszty ciał stryjów i zwołanie zjazdu do Kruszwicy dla obioru nowego króla.

Zrodziły się tu ze współzawodnictw niezgody i zatargi, potworzyły stronnictwa. Nie chciano nikogo ze zohydzonej wybrać rodziny. Tymczasem sąsiedzi najazdami kraj trapili.

W takim to położeniu kraju opatrzność znowu nastręcza, jak w kilku poprzednich powieściach, człowieka niskiego, pospolitego stanu, dla uratowania go...

Piast, wedle opowiadania kronikarza, nazwany tym imieniem dla wzrostu niskiego i krępej a silnej budowy ciała — był człowiekiem prostych obyczajów i wrodzonej poczciwości, ubogim, żyjącym z kawałka roli, którą uprawiał. Żona jego, równie poczciwa, zwała się Rzepica. Mieli tylko jednego syna.

Jeszcze za życia Popiela raz dwaj nieznani pielgrzymi, na próżno prosząc o schronienie u księcia, gdy go im odmówiono, udali się do chaty Piasta. Tu ich gościnnie przyjęto, sądkiem miodu i utuczonym prosiakiem, które przygotowane były dla uraczenia sąsiadów zaproszonych na postrzyżyny syna. Uboga ta uczta, jak w Kanie galilejskiej stała się cudowną pomnożeniem za sprawą pielgrzymów napoju i mięsiwa. Synowi nadali oni imię Ziemowita. Długosz widzi w nich aniołów albo apostołów Jana i Pawła, gdyż sami, zapytani, mieli się tymi nazwać imionami.

Oznajmują oni Piastowi o przyszłym jego wyborze — i upewniają, że tłum zgłodniały zebranych na wiec nakarmi i napoi... To nakarmienie i napojenie... (wielce charakterystyczne, gdy się wspomni sejmy późniejsze) skłania umysły do wyboru ubogiego Piasta... Wzbrania się on przyjąć władzy, aż nareszcie ulega wyraźnemu zrządzeniu opatrzności.

Piast, jak ów Leszek, co suknię kazał rozwieszać swoją dla przypominania mu ubóstwa, wziął z sobą swoje chodaki z kory dębowej urobione, kazał je zachować w pałacu i wszystkim potomkom pokazywać, aby się wyrzekli pychy i próżności...

Na tym się kończą legendy poprzedzające dzieje pewniejsze u Długosza, legendy już u niego tak wypełnione, tak pełne drobnych rysów dobitnych, jak gdyby czerpane były z jakiego źródła prastarego, które z taką barwą je przechowało.

Trudno zaprawdę dziś oznaczyć, co kiedy do opowiadań ludu, służących im za tło i podstawę, przyrosło. W wielu epizodach widać heraldyczne przyrostki, powieści z czasów rycerskich, może Krzywoustego, w innych późniejszych jeszcze tkaniny, na ostatek rękę historyka, który upięknia, wypełnia, rozszerza, dramatyzuje te baśnie stare, a zarazem zaciera ich pierwotną prostotę.

Skuba, który Krakowi dopomógł do zatrucia smoka, Jaksa, stryj Popiela, są to postacie z legend herbowych pobrane. Powieści o wyścigach Leszka, o Przemysławie i hełmach, widocznie są już nowsze, same szczegóły w nich to poświadczają. Długosz, szukający znaczenia moralnego w tych opowiadaniach, nadaje im barwę, jaką mają całe jego dzieje.

Baśń u niego staje się historią budującą, wykazującą, że sprawiedliwość Boża ściga winnych, że kara nigdy nie mija występku, prędzej czy później, a cnota zostaje nagrodzona.

Całość tych legend, jak się z pierwszego wejrzenia na cały ich ciąg przekonać się łatwo, nader nieforemnie się składa. Usiłowanie połączenia ich z jakąś chronologią, z dziejami pewniejszymi innych państw, nie wytrzymuje najbardziej pobłażającej krytyki. Szczegóły niemal jedne powtarzają się kilkakroć, scena przenosi z Krakowa do Gniezna i z Gniezna do Krakowa bez widocznej przyczyny. Leszkowie znikają i wracają. Jawnym jest, że podanie o mogiłach Kraka i Wandy i czeskie tradycje zostały wszyte w miejscu dowolnym.

Pomimo to wszystko w legendach tych nie tylko imiona, ale główne rysy podań ludu jeszcze dziś są widoczne. Na próżno by tylko usiłował kto z tej tkaniny potarganej i sklejonej dowolnie, stworzyć ciągłe następstwo wypadków.

Leszkowie i ich panowanie, rząd gminowładny pierwotny, obalenie książęcej władzy Lechów przez kmieciów, których Piast przedstawia, są jedynymi jasnymi pozostałościami historycznymi, które mają znaczenie.

W tym wszystkim pełno jednak poezji, pełno pomysłów pięknych, na które się składały wieki, i wartość artystyczna tego płodu wyobraźni i natchnienia narodowego jest niezaprzeczoną. One są kwiatem tym wyrosłym na mogiłach, który coś przecie ma w sobie z ciał i ducha szczątków pokrytych nimi...

Koniec

Przypisy:
1. łotoć — rodzaj kaczeńca. [przypis redakcyjny]
2. pierzchnęło — dziś: pierzchło; pierzchnąć — uciec. [przypis edytorski]
3. zatętniało — dziś: zatętniło. [przypis edytorski]
4. nazad — z powrotem. [przypis redakcyjny]
5. łom — tu: łamanie. [przypis redakcyjny]
6. łoza — rodzaj krzewu z rodziny wierzbowatych; wierzba szara. [przypis redakcyjny]
7. listki — dziś popr. forma N. lm: listkami. [przypis edytorski]
8. osiczyna — gatunek drzewa, topola osika a. topola drżąca, której liście drżą przy najmniejszym podmuchu wiatru. [przypis edytorski]
9. guz (daw.) — guzik. [przypis edytorski]
10. kułak — pięść. [przypis redakcyjny]
11. byłali — czasownik z partykułą -li; znaczenie: czy była, czyżby była. [przypis edytorski]
12. nagotowany — tu: przygotowany. [przypis redakcyjny]
13. juk — skórzany worek służący do przewożenia bagażu na grzbiecie zwierzęcia. [przypis redakcyjny]
14. sakiew — dziś popr. D. lm od wyrazu sakwa: sakw. [przypis edytorski]
15. rozgartować — rozgarnąć. [przypis edytorski]
16. oba podróżni (daw.) — dziś popr.: obaj. [przypis edytorski]
17. skoro — szybko. [przypis edytorski]
18. staja — daw. miara długości, licząca ok. 1 km. [przypis edytorski]
19. staj kilkoro — dziś popr.: staj kilka. [przypis edytorski]
20. bałwan — tu: posąg pogańskiego bóstwa. [przypis edytorski]
21. polański — przym. utworzony od rzecz. Polanie, nazwy plemienia słowiańskiego. [przypis edytorski]
22. z południa — dziś: po południu. [przypis edytorski]
23. gościniec — droga. [przypis redakcyjny]
24. wiszary — rodzaj rośliny; splątane zarośla. [przypis redakcyjny]
25. padły — tu: przepadły, zniknęły. [przypis edytorski]
26. mieniać się (daw.) — zmieniać
1 ... 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61
Idź do strony:

Darmowe książki «Stara baśń - Józef Ignacy Kraszewski (jak czytać książki w internecie za darmo TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz