Darmowe ebooki » Powieść » Gösta Berling - Selma Lagerlöf (gdzie w internecie można czytać książki za darmo TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Gösta Berling - Selma Lagerlöf (gdzie w internecie można czytać książki za darmo TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Selma Lagerlöf



1 ... 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48
Idź do strony:
powiedział. — Bóg nie chce, byśmy wyginęli, i powołał tego, który nakarmi głodnych i skieruje ich na ścieżki swoje.

Gösta zrozumiał, że starzec o nim samym mówi, bo wszakże oddał już życie swe za biedaków. A wielu z tych, którzy słyszeli treść obwieszczenia, opowiadali w domu, że teraz wszystko zmieni się na lepsze, gdyż szalony proboszcz z Ekeby przyrzekł im pomoc.

 

Działo się to w czasach poprzedzających rządy kawalerów w Ekeby.

Mały pasterz i mała pasterka bawili się w lesie, budowali domy z płaskich kamieni, zbierali jagody i robili piszczałki. Urodzili się w lesie, las był ich domem i ogrodem. Żyli w zgodzie z mieszkańcami lasu jak z czeladzią i zwierzętami domowymi.

Rysie i lisy nazywali psami, łasiczka była ich kotem, zając i wiewiórka bydłem domowym. Sowy i cietrzewie trzymali w klatkach, sosny były służebnymi, a brzozy gośćmi podczas uroczystych przyjęć. Znali wyśmienicie jamy, gdzie żmije spały zwinięte w kłębek na zimę, i widywali podczas kąpieli pływającą królowę wężów. Ale nie czuli strachu przed wężami i duchami leśnymi, gdyż byli to mieszkańcy lasu, czyli ich domu. Nie bali się niczego.

Chłopak mieszkał w samotnej chacie w głębi lasu. Wiodła doń skalista ścieżka przez wyrwy i grząskie oparzeliska. Dla mieszkańców równin osiedle takie nie ma nic pociągającego.

Mijały lata, a młodzi postanowili pobrać się, zamieszkać w chacie leśnej i żyć z pracy swych rąk. Ale zanim to nastąpiło, spadła na kraj klęska wojny i młodzieniec zaciągnął się do wojska. Wrócił wprawdzie cały, ale lata wojaczki wycisnęły już na zawsze piętno na jego usposobieniu. Zbyt wiele widział zła i okrucieństwa wśród ludzi, tak że utracił zdolność dostrzegania dobra.

Z początku nie było widać zmiany. Poszedł z wybranką serca do proboszcza, ogłoszono zapowiedzi, potem zamieszkali w chacie leśnej powyżej Ekeby, jak oboje dawniej marzyli, ale szczęście nie zagościło w ich progach.

Młoda kobieta patrzyła na męża jak na obcego. Nie mogła go poznać od czasu powrotu z wojny. Mówił mało i śmiech jego był ostry i szyderczy. Bała się go.

Nie robił nic złego, pracował gorliwie, ale go nie lubiano, gdyż podejrzewał ludzi o zło. Czuł się sam jakby znienawidzony i obcy. Zwierzęta z lasu były mu teraz wrogami, a góra nad chatą przesłaniająca słońce i oparzelisko zagrażały mu bez ustanku. Las to niesamowite mieszkanie dla człowieka, który się nosi ze złymi myślami.

Kto mieszka na pustkowiu, ten musi sobie nagromadzić pewien zapas świetlistych wspomnień. Inaczej wszędzie pośród zwierząt i roślin dostrzegać będzie ten sam pęd do mordu i gnębienia, który dostrzegł pośród ludzi. Wszystko, co go otacza, będzie zwiastunem zła.

Szeregowiec Jan Hök sam nie wiedział, dlaczego wszystko szło mu na opak i w domu jego nie było pokoju. Synowie wyrośli na mężczyzn silnych, zahartowanych, ale dzikich, gotowych do walki z wszystkimi, a ludzie żywili ku nim nienawiść.

Zatroskana żona jego zaczęła badać tajniki natury i zbierać rośliny lecznicze po gęstwinach i bagnach. Śledziła tajnie siły podziemnych, umiała leczyć, udzielać porad na bezwzajemną miłość. Toteż ogłoszono ją czarownicą i unikano, chociaż była bardzo użyteczna.

Raz wreszcie zdobyła się na odwagę i rzekła do męża:

— Od powrotu z wojny jesteś jak odmieniony. Cóż oni ci tam zadali?

Skoczył ku niej i omal nie obił, a działo się to zawsze, ile razy wspomniała o wojnie. Szalał z gniewu. Nie wolno było wymówić słowa: wojna. Dowiedzieli się o tym ludzie i unikali tego tematu.

Żaden atoli z towarzyszów broni nie mógł mu zarzucić, że zrobił coś gorszego od innych. Walczył, jak przystało na żołnierza. Jeno te wszystkie straszne rzeczy, jakie widział, sprawiły, że wszędzie dostrzegał zło, i sądził, iż natura nienawidzi go za udział w tym. Inni pocieszali się myślą, że walczyli za ojczyznę i honor, on widział tylko, że przelewał krew i dopuszczał się przemocy.

W czasie kiedy wypędzono majorową z Ekeby, mieszkał w chacie sam jeden. Żona zmarła, synowie odeszli w świat. Ale podczas jarmarków miewał mnóstwo gości. Zajeżdżali doń Cyganie, którzy podobnie jak on unikali ludzi. Małe, kosmate koniki ciągnęły górskimi ścieżkami wozy pełne dzieci, łachmanów i przyborów do pobielania naczyń. Postarzałe przedwcześnie kobiety, napuchnięte od tytoniu i wódki, i bladzi, muskularni mężczyźni szli za wozami, a gdy dotarli do chaty, zaczynała się uciecha, gra w karty, pijatyka oraz gawędy o kradzieżach, zamianach koni i bitkach.

Było to w piątek, jeszcze podczas jarmarku brobijskiego, na którym zginął kapitan Lennart z ręki silnego Mansa. Mans był synem Jana, toteż zebrani w jego chacie Cyganie częściej niż zazwyczaj podawali mu flaszkę z wódką i rozmawiali o życiu więziennym, o wikcie, o śledztwie, na czym się znali dobrze.

Jan siedział na klocu pod oknem i mówił niewiele, patrzył tylko wielkimi, przygasłymi oczami na czeredę w izbie. Zapadł zmierzch, ale migotliwy płomień ogniska oświecał izbę ukazując łachmany, niedostatek i nędzę.

Wtem otwarto z cicha drzwi i weszły dwie kobiety: hrabina Elżbieta z córką proboszcza z Broby. Stary Jan zdziwił się ujrzawszy w blaskach płomieni tę postać piękną i promienną. Elżbieta powiedziała, że Gösta Berling nie pokazał się w Ekeby od śmierci kapitana Lennarta. Obie z dziewczyną szukały go po lesie przez całe popołudnie. Widząc ludzi, którzy dalekie odbywali wędrówki i znają wszystkie drogi, zapytała, czy któryś z nich nie widział Gösty. Po to właśnie wstąpiła tutaj, a także, by odpocząć nieco.

Daremnie pytała, nie widział go nikt.

Przysunęli stołek do ognia, padła nań i przez chwilę milczała. W izbie zapanowała cisza, a wszyscy patrzyli na przybyłą, dziwując się. Zauważywszy to długotrwałe, przykre milczenie, chciała wszcząć rozmowę i rzekła:

— Jeśli się nie mylę, byliście, Janie, żołnierzem. Proszę, opowiedzcie mi coś o wojnie.

Milczenie stało się jeszcze bardziej niesamowite. Jan udał, że nie słyszy.

— Rada bym coś usłyszeć od naocznego świadka i uczestnika... — podjęła na nowo, ale urwała spostrzegłszy znak, jaki jej ruchem głowy dała towarzyszka. Musiała się widać odezwać niezręcznie, gdyż wszyscy obecni patrzyli na nią, jakby uchybiła formom towarzyskim. Nagle odezwała się chrapliwie jedna z Cyganek:

— A może pani była dawniej hrabiną borgijską?

— Tak, byłam.

— W takim razie mogłaby pani coś lepszego robić, niż biegać za szalonym pastorem... Pfuj!

Hrabina wstała i podziękowawszy za odpoczynek pożegnała zebranych. Kobieta, która przemówiła przed chwilą, wyszła za nią.

— Może pani hrabina nie wie, czemu tak powiedziałam? Stary Jan wpada we wściekłość na wspomnienie o wojnie, toteż musiałam coś rzec, ale bez złej myśli to powiedziałam.

Hrabina poszła dalej, ale przystanęła za chwilę. Spojrzała na groźny las, rzucającą cień górę i dymiące oparem bagniska. Strach mieszkać w takiej okolicy temu, kto miał duszę pełną złych wspomnień. Żal jej się zrobiło starego Jana, który siedział tam mając jeno czarnych Cyganów za towarzyszy.

— Anno Lizo — powiedziała — musimy wrócić. Przyjęto nas uprzejmie w tej chacie, ja jednak zachowałam się niestosownie. Chcę pomówić ze starym Janem o czymś przyjemniejszym.

Szczęśliwa, że może kogoś pocieszyć, zawróciła do chaty.

— Obawiam się — powiedziała — że Gösta Berling chodzi tu po lesie w zamiarze odebrania sobie życia. Ważna tedy rzecz schwytać go i przeszkodzić temu. Wydawało mi się, a także Annie Lizie, kilka razy, że go widzimy, ale znikł nam z oczu. Przebywa prawdopodobnie w pobliżu miejsca, gdzie zginęła dziewczyna z Nygardu, przyszło mi tedy na myśl, że nie potrzeba pomocy aż z Ekeby. Jest tu sporo dzielnych mężczyzn, którzy zdołają pochwycić Göstę.

— Wstańcie, chłopy! — krzyknęła Cyganka. — Skoro pani hrabina jest tak uprzejma, że was prosi o pomoc, musicie zaraz iść!

Mężczyźni wyszli na poszukiwania.

Jan Hök siedział w milczeniu, spoglądając twardo przed siebie przygasłymi oczyma, tak że uczuła, jak ogarnia ją jakaś nieokreślona trwoga. Nie wiedziała, o czym by tu mówić.

Nagle spostrzegła zranioną rękę jednej z kobiet i chore dziecko na wiązce siana. Zajęła się zaraz chorymi, zapoznała się z gadatliwymi kobietami, które pokazywały jej swe dzieci.

W godzinę potem wrócili Cyganie niosąc związanego Göstę i położyli go przed ogniskiem. Odzież miał podartą i zabłoconą, rysy zmienione, oczy błyszczały mu dziko. Przez ostatnie dni pędził żywot szaleńca, leżał na mokrej ziemi, zanurzał ręce i twarz w miękkie mchy, wspinał się po głazach i przeciskał przez gąszcza. Przekonał się, że niełatwo zadać sobie śmierć. Z godziny na godzinę wzmagała się walka z żądzą życia. Nie dał się też dobrowolnie schwytać, tak że musieli go pokonać i związać.

Elżbieta, zobaczywszy go w tym stanie, popadła w gniew. Nie rozwiązała mu pęt, lecz pozostawiła na ziemi, odwracając się ze wzgardą.

— Ładnie wyglądasz! — powiedziała.

— Nie chciałem ci się wcale pokazywać na oczy! — odparł.

— Czyż nie jestem żoną twoją? Czy nie mam prawa żądać, byś z troską swoją przyszedł do mnie? W ostatnich dwóch dniach wiele strachu o ciebie wycierpiałam.

— Przecież to ja przyczyniłem się do nieszczęścia kapitana Lennarta. Jakże mogłem spojrzeć ci w oczy? Jakże mogłem?

— Obcą ci była zazwyczaj taka lękliwość.

— Wiem, że śmiercią swoją oddałabym ci największą przysługę.

Spojrzała nań z wielką wzgardą i rzekła:

— Chciałeś mnie uczynić wdową po samobójcy?

Twarz mu się ściągnęła boleśnie i odparł:

— Elżbieto, chodź, pomówimy o tych sprawach w ciszy lasu.

— Czemużby ludzie ci nie mieli słyszeć? — spytała ostro. — Czyż jesteśmy lepsi od nich? Czyż który z nich spowodował więcej troski i zła niż my? Są oni dziećmi lasu i gościńca i każda ręka przeciw nim się podnosi. Niech usłyszą, że grzech i hańba ciąży na panu z Ekeby, Göście Berlingu, którego wszyscy kochają. Nie uważam wcale ani siebie, ani ciebie bynajmniej za lepszych od nich.

Uniósł się z trudem na łokciu, spojrzał wyzywająco i zawołał:

— Nie jestem tak nędzny, jak sądzisz!

I uniesiony gniewem opowiedział jej o układach pod kościelną bramą.

— Dawno by już było po mnie, gdybyś nie była przyszła do lasu! — dodał. — Nie miałem siły umierać, gdy byłaś tak blisko. Teraz atoli puść mnie, bym mógł dotrzymać słowa!

— Ach! — powiedziała, gdy skończył. — Znam ja dobrze to wszystko, te bohaterskie frazesy i gesty! Gösta gotów zawsze włożyć ręce w ogień lub oddać za coś życie. Dawniej widziałam w tym wielkość, teraz jednak wolę spokój i rozwagę. Ceniłabym cię, gdybyś był położył rękę na trumnie Lennarta i przysiągł wobec Sintrama, że chcesz żyć i wspomagać biedaków przez niego gnębionych, ale nie sądź, że uznam za rzecz wzniosłą, iż chciałeś ich ratować przez zbrodnię i odpokutować grzechy przez zbrodnię.

Spojrzał na nią rozpaczliwie i zawołał:

— Muszę odpokutować, a cóż dać mogę prócz własnego życia? Nie zapominaj, że jestem wygnanym proboszczem, wyklętym przez ludzi i Boga!

— Jak śmiesz tak mówić, Gösto? Zbyt wiele ci ludzie okazywali miłości i to było twym nieszczęściem. Kochali cię mężczyźni i kobiety. Przebaczano ci wszystko, gdyś jeno zaczął żartować, śmiać się i grać. Wszystko, czegoś dokonał, uznawano za dobre. Wszakże słyszałeś, co mówił dziekan, i wiesz, czego po tobie spodziewa się Bóg. Biedacy odeszli do domu rozmawiając o tobie jak o zbawcy, ty zaś pospieszyłeś w las, by sobie odebrać życie. Jesteś bohaterem w oczach wszystkich, Gösto, a chcesz ich opuścić.

— Jakże mogę im dopomóc bez pieniędzy? Wszak w zamian za te pieniądze przyrzekłem Sintramowi umrzeć!

Głos hrabiny zatrząsł się z gniewu i smutku.

— Wczoraj wieczór jeszcze wiedzieliśmy w Ekeby, gdzie się znajduje skarb. Major Fuchs przypomniał sobie nagle, że odkrył go przypadkiem pewnej nocy, kiedy zakradł się do wieży, by wziąć spiżu z dzwonów na odlanie kuli.

Gösta zamknął oczy i przycisnął związane ręce do piersi, jakby chciał przynieść ulgę sercu.

— Powiesz pewnie — ciągnęła dalej — że to ci obojętne, Sintram wyznał ci uczciwie, gdzie leżą pieniądze, winieneś przeto umrzeć! Czyż sądzisz jednak, że same pieniądze usuną taką jak nasza niedolę? Przepyszne sobie wymyśliłeś zakończenie życia! Ludność odprowadzi cię z płaczem do grobu i czczony będziesz jak kapitan Lennart, gdyż także oddałeś życie za lud. Wiem, żeś to uczynił ochotnie, chcąc odpokutować winy. A jednak mówię ci, żeś powinien żyć i po prostu pełnić swój obowiązek.

Nie marz o czynach bohaterskich, nie staraj się błyszczeć i budzić podziwu, ale raczej o to, by nazwisko twoje nie pojawiało się zbyt często na ustach ludzi. Rozważ jednak wszystko dobrze, zanim cofniesz słowo dane Sintramowi. Zyskałeś prawo do śmierci i życie przyszłe nie da ci wiele radości. Dotąd nie stały jasno sprawy między nami, ty nie śmiałeś uważać mnie za żonę, ja zaś nie byłam pewna, czy nas złączyła wola boża, czy też związek nasz był jeno wynikiem mojej chorobliwej przesady. Przez czas pewien chciałam wracać do rodziców, sądząc, że dla takiej jak ja winowajczyni to szczęście zbyt wielkie zostać twą małżonką i pójść z tobą przez życie. Ale teraz powiadam, że zostanę, jeśli znajdziesz dość odwagi, by żyć. Nie spodziewaj się wielkiej szczęśliwości, gdyż zmuszę cię kroczyć trudną drogą obowiązku. Nie usłyszysz ode mnie słów radości i nadziei. Całą troskę i całe nieszczęście, jakieśmy spowodowali, postawię na straży naszego ogniska. Czy może jeszcze kochać serce, które tyle wycierpiało co moje? Bez łez i bez radości iść będę obok ciebie. Namyśl się, Gösto, zanim uczynisz wybór! Pójdziemy drogą pokuty!

Nie czekając odpowiedzi skinęła na towarzyszkę i wyszła. Gdy weszły w las, zaczęła płakać i płakała aż do samego Ekeby. Dotarłszy tam przypomniała sobie, że jej całkiem wyszło z pamięci, by porozmawiać z Janem Hökiem o rzeczach milszych mu niż wojna.

Po jej odejściu cisza zaległa chatę.

— Chwała bądź Bogu na wysokościach! — rzekł nagle stary żołnierz.

Wszyscy spojrzeli nań, on zaś wstał i jął się rozglądać wokoło.

— Nikczemność i nikczemność! — dodał. — Wszystko, na com patrzył od

1 ... 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48
Idź do strony:

Darmowe książki «Gösta Berling - Selma Lagerlöf (gdzie w internecie można czytać książki za darmo TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz