Myśli - Blaise Pascal (access biblioteka txt) 📖
Myśli to najważniejsze dzieło Blaise'a Pascala o charakterze teologicznym. Autor w nim dowodzi, że wiara w Boga i religia nie stoją w sprzeczności z logiką i światem nauki.
Pascal podejmuje próbę przedstawienia rozumowych dowodów na istnienie Boga, a także przedstawia chrześcijaństwo jako religię dającą człowiekowi pełnię szczęścia. Dzieło to zbiór aforyzmów, wydane na podstawie notatek Pascala po jego śmierci. Myśli zostały wydane po raz pierwszy w 1670 roku, ale badacze uznają, że zostały ono zmienione i za właściwą uznają edycję z 1841 roku.
Blaise Pascal był siedemnastowiecznym matematykiem, fizykiem i filozofem chrześcijańskim. Po pewnym czasie zarzucił działalnosć naukową i poświęcił się teologicznej. Na jego myśl duży wpływ miał jansenizm, odłam potępiony przez papieża.
- Autor: Blaise Pascal
- Epoka: Barok
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Myśli - Blaise Pascal (access biblioteka txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Blaise Pascal
Chciałbym tedy skłonić człowieka, aby pragnął ją znaleźć, aby był gotów, wyzwolony od namiętności, pójść za nią, gdziekolwiek ją znajdzie, wiedząc, jak bardzo namiętności zaćmiewają jego świadomość. Chciałbym bardzo, aby znienawidził w sobie żądzę, która popycha go własną mocą, iżby go nie zaślepiała w wyborze, i nie zatrzymywała wówczas, gdy wybierze.
424.Wszystkie te sprzeczności, które zdawały się mnie najbardziej oddalać od poznania, od religii, zawiodły mnie właśnie najrychlej do prawdziwej religii.
Część druga. Iż człowiek bez wiary nie może poznać prawdziwego dobra ani sprawiedliwości. — Wszyscy ludzie silą się być szczęśliwi; nie ma tu wyjątku; mimo różnych środków, jakich w tym używają, wszyscy dążą do tego celu. To, że jedni idą na wojnę, a drudzy nie, wynika u obydwu z tego samego pragnienia, skojarzonego z odmiennym horyzontem. Wola nie czyni najmniejszego kroku inaczej jak ku temu celowi. Jest to pobudka wszystkich czynności wszystkich ludzi, nawet tego, który się wiesza.
A mimo to, od tak wielkiej liczby lat, nikt bez wiary nie doszedł do tego punktu, gdzie wszyscy mierzą ustawicznie. Wszyscy się skarżą: monarchowie, poddani; szlachta i gmin; młodzi, starzy; silni, słabi; uczeni, prostaczkowie; zdrowi, chorzy; we wszystkich krajach, czasach, wiekach i stanach.
Tak długa, ciągła i jednostajna próba powinna nas była przekonać o niemożności dojścia do szczęśliwości własnymi wysiłkami. Ale przykład mało nas poucza; nie jest nigdy tak doskonale podobny, aby nie było jakiejś subtelnej różnicy;; stąd spodziewamy się, iż nasze właśnie oczekiwanie nie dozna zawodu. I tak, podczas gdy rzeczywistość nie zadowala nas nigdy, doświadczenie243 mami nas i z nieszczęścia w nieszczęście, prowadzi nas aż do śmierci, która jest jego wiekuistym bezmiarem.
Cóż więc jest to, co nam krzyczy owo pragnienie i owa niemoc, jeśli nie to, iż istniało niegdyś w człowieku prawdziwe szczęście, po którym został nam obecnie jeno znak i ślad zgoła próżny? Staramy się go daremnie wypełnić wszystkim, co nas otacza, szukając w nieobecnych rzeczach pomocy, której nie otrzymuje od obecnych, ale wszystkie okazują się niezdatne: tą nieskończoną otchłań może wypełnić jedynie przedmiot nieskończony i niezmienny, to znaczy sam Bóg.
On jeden jest naszym prawdziwym dobrem; osobliwa rzecz, iż od czasu, jak nas opuścił nie ma w naturze nic, co by było zdolne zastąpić nam jego miejsce: gwiazdy, niebo, ziemia, żywioły, rośliny, kapusty, pory244, zwierzęta, owady, cielęta, węże, febra, zaraza, wojna, głód, występki, cudzołóstwo, kazirodztwo. I od czasu, jak stradaliśmy prawdziwe dobro, wszystko po równi może nam się nim wydawać, nawet nasze własne zniweczenie, mimo iż tak sprzeczne Bogu, rozumowi i naturze.
Jedni szukają go245 we władzy, drudzy w osobliwościach i w naukach, inni w rozkoszy. Inni246, którzy w istocie bardziej się doń zbliżyli, osądzili, iż nie trzeba, aby dobro powszechne i upragnione wszystkim ludziom mieściło się w jednej z rzeczy poszczególnych, które może posiadać tylko jeden, i które, będąc podzielone, więcej martwią swego posiadacza brakiem cząstki, której mu zbywa, niż go zadowalają posiadaniem tych, które ma. Zrozumieli, iż prawdziwe dobro powinno być takie, aby wszyscy mogli je posiadać naraz, bez uszczuplenia i zawiści, i aby nikt nie mógł go stracić wbrew swej woli. A argumentem ich jest, iż skoro to pragnienie jest wrodzone człowiekowi, skoro znajduje się nieodzownie we wszystkich i niepodobna go nie odczuwać, wnoszą stąd...
426.Skoro pierwsza natura zatraciła się, wszystko staje się jego247 naturą; tak samo, skoro prawdziwe dobro zatraciło się, wszystko staje się jego dobrem.
427.Człowiek nie wie, jakie miejsce ma zająć: jest widocznie zbłąkany i strącony ze swego prawdziwego miejsca, bez możności odszukania go. Szuka go wszędzie z niepokojem i bez skutku, w nieprzeniknionych mrokach.
428.Jeżeli to jest oznaką słabości dowodzić Boga przez naturę, nie pogardzajcie za to Pismem: jeżeli to jest oznaką siły poznać te sprzeczności, szanujcie za to Pismo.
429.Nikczemność człowieka, aż do poddania się zwierzętom, uż do ubóstwienia ich.
430.Początek, po wytłumaczeniu niepojętości. — Wielkości i nędze człowieka są tak widoczne, iż prawdziwa religia musi nieodzownie uczyć, i że jest jakiś znaczny pierwiastek wielkości w człowieku, i że jest znaczny pierwiastek nędzy. Trzeba zatem, aby nam zdała sprawę z tych zdumiewających sprzeczności.
Aby uczynić człowieka szczęśliwym, trzeba, aby mu pokazała, że istnieje Bóg; że jest obowiązany go kochać; że prawdziwe nasze szczęście to być w nim, a jedyne nieszczęście być oddzielonym od niego; aby uznała, że jesteśmy pełni mroków, które nam przeszkadzają poznać go i kochać; i że przez to, iż obowiązki nasze każą nam kochać Boga, a żądze odwracają nas odeń, jesteśmy pełni nieprawości. Trzeba, aby nam zdała sprawę z owej naszej sprzeczności z Bogiem i własnym dobrem. Trzeba, aby nam wskazała leki na nasze niemoce i środki uzyskania tych leków. Niechże kto zbada w tej mierze wszystkie religie świata i przyjrzy się, czy jest prócz chrześcijańskiej inna, która by czyniła temu zadość.
Czy może filozofowie, którzy za całe dobro ofiarują nam te dobra, które są w nas? Czy to jest prawdziwe dobro? czy znaleźli lekarstwo na nasze niedole? czy to znaczy uleczyć zarozumienie człowieka, jeśli się go postawi na równi z Bogiem? Ci, którzy nas przyrównali zwierzętom i mahometanie, którzy dali nam uciechy ziemskie za całe dobro, nawet w wieczności, czyż dali nam przez to lekarstwo na nasze żądze?
Jakaż religia nauczy nas tedy leczyć pychę i pożądliwość? Jakaż religia ukaże nam wreszcie nasze dobro, obowiązki, słabości, jakie nas odciągają, przyczynę tych słabości, środki zdolne je uleczyć i sposób znalezienia tych środków?
Inne religie nie umiały tego. Zobaczmyż, co uczyni Mądrość boża.
Nie oczekujcie, powiada ona, ani prawdy, ani pociechy od ludzi, jam jest ta, któram was ukształtowała, i ja jedna mogę was pouczyć, czym jesteście. Ale nie jesteście dziś już tacy, jakich was stworzyłam. Stworzyłam człowieka świętego, niewinnego, doskonałego, napełniłam go światłem i rozumem; użyczyłam mu swojej chwały i swoich cudów. Oko człowieka widziało wówczas majestat Boga. Nie był on wówczas w ciemnościach, które go oślepiają, ani w śmiertelności i nędzach, które go trapią. Ale nie mógł znaleźć tyle chwały, aby nie popaść w zarozumienie; zapragnął się uczynić sam swoim centrum i niezależnym od mojej pomocy. Uchylił się od mego panowania i równając się ze mną pragnieniem znalezienia szczęśliwości w sobie samym, sprawił, iż zdałam go jemu samemu. Buntując stworzenia, które mu były podwładne, uczyniłam mu je nieprzyjaciółmi, tak iż dzisiaj człowiek stał się podobny zwierzętom i tak oddalony ode mnie, iż zaledwie pozostaje mu jakaś mglista świadomość swego stwórcy; tak wszystko jego poznanie zagasło lub śćmiło się. Zmysły niezależne od rozumu, a często przewodzące rozumowi, pchnęły go w poszukiwanie rozkoszy. Wszystkie stworzenia albo go trapią, albo kuszą i władają nad nim, albo niewoląc go siłą, albo czarując słodyczą, które to panowanie bardziej jest straszliwe i tyrańskie.
Oto w jakim stanie ludzie znajdują się dzisiaj. Zostało im jakoweś mdłe poczucie szczęścia ich pierwotnej natury; toną w nędzach zaślepienia i pożądliwości, która stała się ich drugą naturą.
Z tego źródła, które wam odsłaniam, możecie poznać przyczynę tylu sprzeczności, które wprawiały w osłupienie ludzi i podzieliły ich na tak różnorodne uczucia. Zważcie obecnie wszystkie drgnienia wielkości i chwały, skoro próba tylu nędz nie może ich zdławić, i oceńcie, czy przyczyna tego nie musi tkwić w drugiej naturze.
— Na próżno, o ludzie, szukacie w sobie samych lekarstwa na swoje niedole. Cała wasza wiedza może tylko osiągnąć poznanie, że nie w sobie samych znajdziecie prawdę i dobro. Filozofowie przyrzekli wam to i nie mogli tego sprawić. Nie znają waszego prawdziwego dobra ani waszego prawdziwego stanu. W jaki sposób mogliby dać lekarstwo na wasze niedole, których ani nawet nie poznali? Wasze główne choroby to pycha, która oddala was od Boga, pożądliwość, która was wiąże do ziemi; oni zaś umieli jeno podsycać co najmniej jedną z tych chorób. Jeżeli wam ukazali Boga za cel, to jeno aby żywić waszą pychę: podsunęli wam myśl, że jesteście podobni jemu i pokrewni mu naturą. A ci, którzy widzieli czczość tego urojenia, wtrącili was w drugą przepaść, przekonywając was, że natura wasza podobna jest do bydlęcej, i kazali wam szukać szczęścia w żądzach, które są udziałem zwierząt. To nie jest, zaiste, sposób, aby was uleczyć z waszych nieprawości, których ci mędrkowie nawet nie znali, ja jedna mogę pokazać wam, czym jesteście, ja...
Adam, Chrystus.
Jeśli się was kojarzy z Bogiem, to przez łaskę, a nie z natury. Jeśli się was poniża, to za pokutę, nie z natury.
Tak więc, ta podwójna zdolność...
Nie jesteście w tym stanie, w jakim was stworzono.
Skoro się odkryje te dwa stany, niepodobna, abyście ich nie poznali. Śledźcie swoje drgnienia, przyglądajcie się sobie samym i baczcie, czy nie znajdziecie w sobie żywych znamion tych dwu natur.
Czy tyle sprzeczności mogłoby się znajdować w prostym przedmiocie?
— Niezrozumiałe248. — To co nietrozumiałe, mimo to istnieje: Liczba nieskończona. Przestrzeń nieskończona, równa skończonej.
— Niewiarygodne, aby Bóg łączył się z nami249. — Ta myśl wzięła się jedynie z widoku naszej lichości. Ale jeżeli czujecie ją szczerze, idźcie za nią tak daleko jak ja i uznajcie, że stoimy w istocie tak nisko, iż jesteśmy własną swą mocą niezdolni poznać, czy jego miłosierdzie nie może nas uczynić zdolnymi do tego złączenia. Chciałbym bowiem wiedzieć, skąd to zwierzę, które uznaje się tak słabym, ma prawo mierzyć miłosierdzie Boga i stawiać mu granice wysnute z własnej fantazji. Tak dalece nie wie, co to Bóg, iż nie wie nawet, co to on sam: i oto do gruntu wstrząśnięty widokiem własnego stanu śmie mówić, iż Bóg nie może go uczynić zdolnym do obcowania z nim!
Toż chciałbym go zapytać, czy Bóg żąda odeń czego innego prócz tego tylko, aby go kochał, znając go; i dlaczego myśli, że Bóg nie może dać mu się poznać i pokochać, skoro jest z natury zdolny do miłości i poznania. Nie ma wątpienia, iż wie przynajmniej że jest250, że kocha cośkolwiek. Zatem jeżeli widzi co w ciemnościach, w których tonie, i jeżeli znajduje jakiś przedmiot miłości wśród rzeczy będących na ziemi, dlaczego, jeśli Bóg da mu jakiś promyk swej istoty, nie ma być zdolnym poznać go i kochać w ten sposób, w jaki mu się spodoba nam udzielić? Jest tedy niewątpliwie nieznośna zarozumiałość w takich rozumowaniach, mimo iż zdają się oparte na pozornej pokorze, która nie jest ani szczera, ani rozumna, o ile nie prowadzi do wyznania, iż nie wiedząc sami z siebie, czym jesteśmy, możemy się o tym dowiedzieć jedynie od Boga.
Nie żądam, abyś mi poddał swą wiarę bez racji, i nie mam zamiaru ujarzmić cię tyrańsko. Nie zamierzam również zdać ci sprawy ze wszystkich rzeczy; aby pogodzić te sprzeczności, mam zamiar ukazać ci jasno, za pomocą przekonywających dowodów, boskie oznaki we mnie, które by cię przekonały, czym jestem i zyskały mi powagę za pomocą cudów i dowodów niepodobnych do odtrącenia; i abyś następnie wierzył niezłomnie w rzeczy, których cię nauczam, skoro nie znajdziesz żadnej przyczyny do odrzucania ich, chyba tą, iż nie możesz sam przez siebie poznać, czy one istnieją czy nie.
Bóg chciał odkupić ludzi i otworzyć niebo tym, którzy go szukali. Ale ludzie okazują się tego tak niegodni, iż słuszna jest, aby z przyczyny ich zatwardziałości Bóg odmówił niektórym tego, czego udziela innym przez miłosierdzie, które się im nie należy251. Gdyby chciał przemóc upór najbardziej zatwardziałych, mógłby to uczynić, objawiając się im tak oczywiście, iż nie mogliby wątpić o prawdzie jego istoty; jako ukaże się w ostatni dzień, w takim blasku piorunów i w takim przewrocie natury, iż umarli wstaną z martwych i najbardziej ślepi go ujrzą.
Nie w taki to sposób chciał się ukazać w swoim łaskawym objawieniu, ponieważ tylu ludzi okazuje się niegodnymi jego łagodności, postanowił zostawić ich bez dobra, którego nie chcą. Nie było tedy słusznym, aby się objawił w sposób oczywiście boski i bezwarunkowo zdolny przekonać wszystkich ludzi; ale nie było też słusznym, aby przybył w sposób tak ukryty, aby go nie mogli poznać ci, którzy szukają go szczerze. Dla tych chciał być zgoła łatwym do poznania. Tak więc, pragnąc się ukazać jasno tym, którzy go będą szukali z całego serca, a zostać w ukryciu dla tych, którzy uciekają odeń z całego serca, miarkuje swoje poznanie w ten sposób, iż dał oznaki widzialne tym, którzy go szukają, owym zaś, którzy go nie szukają, nie. Dość jest światła dla tych, którzy pragną widzieć, a dość ciemności dla tych którzy, trwają w przeciwnym usposobieniu.
430 bis.Wszystko, co jest niezrozumiałe, może mimo to istnieć.
431....Nikt inny nie poznał, iż człowiek jest najwyborniejszym stworzeniem. Jedni, którzy poznali jego istotną doskonałość, wzięli za nikczemność i niewdzięczność niskie uczucia, które z natury ludzie mają o sobie samych; inni, którzy dobrze poznali, jak dalece ta nikczemność jest istotna, potraktowali jako śmieszną pychę te uczucia wielkości, również wrodzone człowiekowi.
„Podnieś oczy ku Bogu, mówią
Uwagi (0)