Podróż po Księżycu - Teodor Tripplin (co czytać w wakacje txt) 📖
Podróż na Księżyc Teodora Tripplina to jedna z najwcześniejszych polskich powieści fantastyczno-naukowych — na miarę nauki XIX wieku, dopiero stopniowo oddzielającej się od filozofii.
Książka obejmuje wstęp z zakresu selenografii, fabularną opowieść o przygodach Serafina Bolińskiego — lunatyka i nieszczęśliwego kochanka romantycznego, pogrążonego w melancholii po śmierci wielu bliskich sercu osób (typ bohatera wpisujący się w styl epoki), a na końcu dołączone zostało spolszczenie (też na modłę dziewiętnastowieczną) wcześniejszych opowieści księżycowo-kosmicznych Cyrano de Bergeraca.
We wstępie autor od wykładu na temat zjawisk takich jak zaćmienia ciał niebieskich czy fazy Księżyca, stopniowo przechodzi do kwestii, jak z drugiej strony, mianowicie z Księżyca, widoczna jest Ziemia: i już ta wolta myślowa właściwie stawia nas obu nogami na srebrnym globie. Skoro wiemy już, że mieszkańcy Księżyca doskonale mogą obserwować Ziemię, widoczną z ich perspektywy o wiele lepiej niż Księżyc z Ziemi — to pytanie o to czy ci mieszkańcy istnieją stawiałby doprawdy chyba tylko drętwy pedant…
- Autor: Teodor Tripplin
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Podróż po Księżycu - Teodor Tripplin (co czytać w wakacje txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Teodor Tripplin
Równie tak szczególna różnica zachodzi co do dni. Ponieważ Księżyc w pełni tą samą stroną zwraca się do Słońca, co i do Ziemi, nów zaś przeciwną stroną, a zatem w ciągu jednego miesiąca w 29½ dnia, powoli wszystkie części Księżyca zostają od Słońca oświecone, przez co dzień na Księżycu i miesiąc synodyczny10 Księżyca są jednakowe, to jest: 29 do 30 dni. Każde miejsce na Księżycu widzi Słońce nieprzerwanie 15 dni nad sobą, i tak długo zostaje pod horyzontem; na całym Księżycu są zawsze dzień i noc równe, a oboje trwają po 15 dni. Tak więc jak ogrzewanie na Księżycu bardzo jest nierówne, tak światło zachowuje się zawsze jednostajnie, a przynajmniej we względzie trwałości, żadna strefa nie widzi Słońca dłużej jak druga. Że jednak ten czas dosyć długo trwa, więc można powiedzieć, że każde miejsce Księżyca, jeżeli tam pomiędzy temperaturą dnia i nocy podobna różnica jak u nas zachodzi, w czasie miesiąca, który oraz11 jest dniem jego, wszystkie pory roku odbywa, ma również lato, jako też i zimę z 15 dni złożoną, i że jego wiosna i jesień, z rannymi i wieczornymi godzinami, które tam 30 razy dłużej trwają, przypada. Obrót codzienny jest bowiem na Księżycu 30 razy powolniejszy niżeli na Ziemi, a w czasie 30 dni widzą mieszkańcy Księżyca tylko raz wschodzące i zachodzące Słońce i wszystkie gwiazdy. Mieszkańcy środka obróconej do nas strony Księżyca widzą naszą Ziemię jako świecącą kulę o cztery razy większej średnicy niżeli Słońce, nieustannie nad swymi głowami, gdy tymczasem Słońce i wszystkie gwiazdy przesuwają się poza tym wielkim ciałem lub też obok niego i kreślą okręgi, które na horyzoncie tego miejsca są prostopadłe. W równym czasie przybiera, bo nieruchome ciało, wszystkie odmiany od pełni do nowiu; jego światło przybywa po południu, z rana ubywa, a w południe całkiem niknie. Mieszkańcy krawędzi widzialnej tarczy Księżyca widzą Ziemię nieustannie w swym horyzoncie w tym samym miejscu albo raczej bardzo mało podnoszącą się i zniżającą, gdy tymczasem inne ciała niebieskie albo są w jednym położeniu z horyzontem, lub też takowy pod jednakowym kątem przerzynają. Pierwsze ma miejsce na obydwóch punktach, najwyższym i najniższym widzialnej nam tarczy Księżyca, mają one Słońce nieustannie w horyzoncie, a gwiazdy w jednej połowie nieba są zawsze nad horyzontem, zaś te w drugiej połowie są zawsze niewidzialne. Mieszkańcy innych części przedniej tarczy Księżyca widzą także Ziemię prawie nieruchomą, w pewnej wysokości nad horyzontem; mieszkańcy tylnej połowy nie widzą nigdy Ziemi.
Korzyści mieszkańców Księżyca w większej znajomości naszej ZiemiZiemia, przez swój obrót, pokazuje się mieszkańcom Księżyca w czasie 24 godzin ze wszystkich stron, gdy my tylnej części Księżyca nigdy nie widzimy. Selenici, jeżeli są zaopatrzeni w bliskowidze lub jeżeli mają bystrzejszy wzrok niżeli my, mają pewnie, chociaż nie tak dokładną, lecz zupełniejszą mapę ziemską niżeli my. Dla nas Ziemia jest obrazem za bliskim dla oczu, abyśmy dokładnie ogół przejrzeć mogli, jest to dekoracja teatralna, na której z bliska tylko miejsca kolorowane widzimy, lecz które w należytym oddaleniu pokazują wyraźnie, co przedstawiają. W Księżycu pewno12 spostrzeżono za pierwszym rzutem oka, nad czym u nas tak długo się spierano, że Ziemia jest kulą spłaszczoną przy biegunach; Ameryka i Australia, na długi czas przed Kolumbem i Kockiem, odkryta była w Księżycu, a owo od naszych geografów nierozwiązane pytanie względem północno-zachodniej i północno-wschodniej drogi do wschodnich Indii albo względem kraju koło bieguna południowego od astronomów Księżyca już dawno rozwiązane zostało. Wszystkie te odkrycia na naszym planecie, widok ogromnej kuli ziemskiej, niezmieniającej miejsca w zenicie albo w horyzoncie, we 24 godzinach swoje morza, swoje kraje i góry we wszystkich pięciu częściach świata okazując i w 30 dni wszystkie postaci światła, od najpierwszej srebrnej nitki, aż do zupełnie oświeconej tarczy, przyjmując światło daleko przewyższające pełnię Księżyca, wszystko to jest wyłączną własnością widzialnej nam połowy Księżyca. Mieszkańcy tylnej połowy mają przez 15 dni zupełnie ciemną noc, która tylko przez słaby blask gwiazd poniekąd złagodzona bywa; nie mają oni o tym wspaniałym widowisku centralnego ciała, około którego, nie widząc go, swój bieg odbywają, żadnego wyobrażenia. Możemy sobie wyobrazić, z jakim podziwieniem opowiadania swych sąsiadów o tym ogromnym świecącym ciele tam słuchają, a może powątpiewają i można sobie pomyśleć, z jaką ciekawością lub pobożnością pragną tylko słabe wyobrażenie zrobić o pierwszym wrażeniu, jakie ten wspaniały widok na owych hyperborejczyków uczynić musi. Jednak dla mieszkańców tylnej części Księżyca, blisko krawędzi mieszkających, dość jest odprawić kilka mil drogi dla odkrycia zupełnie nowego świata. Ściślejsze rozważenie tego widowiska posłuży nam do zrozumienia, cobyśmy z Księżyca widzieć mogli.
Oprócz Słońca i gwiazd nieruchomych nie znamy żadnych ciał świecących; wszystkie planety i księżyce świecą tylko tak dalece, ile na nich padające światło Słońca znowu odbijają. Jednakowoż nie wszystkie części, którymi powierzchnia Ziemi, a podobno także powierzchnie innych planet są okryte, w równym stopniu światło odbijają. Niektóre części świecą zatem więcej, drugie mniej; naturalną jest więc rzeczą, iż nie tylko każdy planeta, podług szczególnej natury swej powierzchni, posiada właściwe światło, że Wenus i Jowisz Marsa i Saturna przewyższają w jasności, lecz że także powierzchnia każdego planety okryta jest mniej lub więcej jasnymi lub ciemnymi płatkami. Ciało wcale13 nieprzezroczyste, koloru białego lub jasnego, odbija światło mocniej niżeli ciemne lub przezroczyste. Woda przepuszcza, jak każde inne przezroczyste ciało, wiele promieni światła bez odbijania takowych i otrzymuje przez to w znacznej odległości czarniawy kolor, a puszcze14 afrykańskie białym okryte piaskiem albo stepy syberyjskie jeszcze bielszym śniegiem przybrane świecą mieszkańcom Księżyca daleko mocniej niżeli czarne lasy północy albo Ocean Wielki. Inną niemniej istotną cechą jest zupełnie równa powierzchnia wody, którą jako ciało płynne, za pomocą swego ciężaru samo przez się przyjmuje. Morze okaże się więc jako gładka czarniawa powierzchnia, na której ani światło, ani cień, ani żadna odmiana kolorów miejsca nie ma; gdy się przeciwnie ziemia przez nierówność swoich powierzchni i rozmaitość kolorów odznacza.
Przez mniej lub więcej ukośne położenie przedmiotów względem Słońca, oświecającego takowe, kraina, która inaczej byłaby podobna prostemu zarysowi, otrzymuje cienie malownicze. Równiny są okryte szarym cieniem, dopóki im prostopadle spadające promienie Słońca weselszego wejrzenia nie dodadzą, a góry rzucają ku stronie odwróconej od Słońca długie cienie na sąsiednie płaszczyzny, które się za zbieżeniem południa zmniejszają. Granitowe szczyty gór błyszczą jak diamenty, a zapadłe otchłanie pokazują nam wygasłe wnętrza wulkanów. I tak u nas mieszkańcy Księżyca o tym czasie, gdy jest południe i nów, widzą Europę, Afrykę i Azję jako nierozdzielną masę jaśniejącą, z niezliczonymi odmianami kolorów, światła i cieniów, przerznięte szarymi dolinami i białymi górami, otoczone z trzech stron jednakową czarną równą płaszczyzną. Po 12 godzinach okryta jest prawie cała Ziemia szarym cieniem, z którego płaszczyzny niezliczone większe i mniejsze jasne punkciki (wyspy południowego morza) wysterczają i która od góry aż do dołu wąską jasną pręgą (Ameryką, odznaczającą się przez nader jasne góry) jest przerznięta.
Wszelako to poznałoby bystre oko z Księżyca bez pomocy teleskopów; lecz odkrycia na naszej Ziemi, które by się za pomocą Herschla teleskopu w Księżycu dozwoliły uczynić, muszą się wydawać niepodobne do wiary dla tego, który sam je doświadczał. Widzimy przez średnie dalekowidze w Księżycu przedmioty, które nie są większe nad 1000 stóp, a poznajemy dokładnie ich postać, jeśli średnica wynosi 4000 stóp, czyli szóstą część mili. Przez dwukrotne podobne powiększenie dają się widzieć przedmioty nie większe na przykład jak warszawskie obserwatorium, o cztery razy zaś większe na przykład jak teatr warszawski dają się poznać bardzo wyraźnie w swej postaci. Nie ma więc żadnej wątpliwości, iż dostrzegacz zaopatrzony dobrymi instrumentami na Księżycu rozeznać może nie tylko pasma gór, lecz i pojedyncze góry, nie tylko nasze miasta i obozy, lecz nawet w białym piasku albo jasno zielonej niwie czarną nitkę biegu większych rzek, a nawet zmiany, jakie natura lub ręce ludzkie na Ziemi utworzą.
Czy istotnie Księżyc jest zamieszkały?Otoż pytanie, które od dawnego czasu bardzo wiele ludzi sobie zadaje, a najuczeńsze akademie zajmują się rozwiązaniem tego pytania z taką pilnością; rok rocznie przybywają argumenty rzucające na tę kwestię i światło, i cienie.
Idzie naprzód o dowiedzenie, czy Księżyc ma atmosferę.
Jeśli ten planeta nie posiada atmosfery właściwej sobie, do atmosfery naszej Ziemi lub innych ciał niebieskich mniej więcej podobnej, wówczas żadne żyjące stworzenie, organizacją swoją mniej więcej do naszej podobne, żyć by nie mogło ani nie zdołało na Księżycu.
Już w połowie siedemnastego stulecia, wielki Hevelius15, astronom gdański, marzył o mieszkańcach Księżyca, a te marzenia wykwitły spośród najsumienniejszych obserwacji, które do tego stopnia zadziwiły i oczarowały, że jego monarchowie, nawet Wielki Ludwik XIV, zaszczycali astronoma gdańskiego przyjaźnią. Hevelius wierzył w mieszkańców Księżyca, wierzył takoż w jego atmosferę.
Później inni astronomowie do tego stopnia przekonani byli o istnieniu rozumnych organicznych stworzeń na Księżycu, że się łudzili nadzieją ujrzenia ich, a nawet wejścia z nimi w jakiś rodzaj porozumienia.
Ale na nieszczęście pomiędzy największymi astronomami byli i tacy, co wszelkimi siłami odpychali wiarę w Selenitów, to jest mieszkańców Księżyca. Pomiędzy innymi wielki Laplace16.
Jak to? Gwiazda mająca czterysta osiemdziesiąt mil geograficznych średnicy i przeszło dwa tysiące mil obwodu miałażby tylko za latarkę służyć nocom naszym i to jeszcze, nawiasem powiedziawszy, za bardzo niedoskonałą latarkę? Taka świetna, duża gwiazda, miałażby być pozbawiona mieszkańców, kiedy inne, daleko mniejsze, jak na przykład Pallas17, najniezawodniej nimi się cieszą?
Ach! Jakbyśmy żałowali Selenitów, gdyby w istocie nie istnieli! Jak pyszny widok musi nasza Ziemia przedstawiać Księżycowi! Wystawcie sobie gwiazdę ukazującą się w postaci okrągłej tarczy, przewyższającej o trzynaście razy średnicę tarczy Księżyca, jak ją widzimy z naszej Ziemi, i świetniejącej trzynaście razy większym blaskiem od Księżyca; wystawcie sobie ten majestatyczny ogrom blasku, zawieszony na zenicie, opromieniający ognistą purpurą Księżyc; to musi być istotnie widok, na którego opisanie w żadnej fantazji nie starczy pojęcia. A nasza Ziemia ma przedstawiać to świetne widowisko próżnemu teatrowi, widowni, w której nie ma ani oka, ani pojęcia, ani uwielbienia?
I nasze morza, nasze góry, pola, jeziora, miasta, rzeki, wsie i wielkie gmachy, nasze teatry i pałace obracają się około Księżyca i nie są podziwiane przez jego mieszkańców?
My wprawdzie, jak to wiemy z tego, co się poprzednio powiedziało, widzimy tylko jedną hemisferę18 Księżyca, ale Selenita, jeżeli istnieje i żyje w warunkach zbliżonych cokolwiek do naszych, przeniesie się z łatwością za pomocą kolei żelaznych na drugą hemisferę i tam znajduje inny zapas widoków i nowych zachwyceń, używa urozmaiceń i nowości, o jakich my wyobrażenia nie mamy.
Nie! Gdzie takie znajduje się piękno, tam muszą być dusze zdolne je podziwiać. Stwórca nie mógł go stworzyć dla ślepych, dla bezmyślnych, dla niczego.
Wiemy, że na tej drugiej hemisferze Księżyca, dla nas niewidzialnej, noc następuje po dniu co czternaście dni, gdy tymczasem hemisfera Księżyca dla nas widzialna używa przez dni czternaście światła Słońca i blasku Ziemi i podczas czternastodniowej nieobecności Słońca pozostaje oświetlona blaskiem naszego planety.
Nie możemy się wyrzec wiary, że światło, drogi dar Nieba, tak obficie przyświeca martwemu ciału. Tam gdzie światło, tam jest życie, w prostym i przenośnym znaczeniu; tam gdzie światło, tam powstaje jego godne życie samo z siebie. Jeszcze żadna iskra światła na próżno nie została wypotrzebowana od stworzenia świata do obecnej chwili, a zatem wierzmy w istotność życia na Księżycu, nawet gdyby innych na to nie było dowodów. Majestat cudów natury powinien być i jest podziwiany wszędzie, gdzie go Stwórca umieścił; i Selenici są istotami używającymi daleko wyższego piękna jak my, a zatem są daleko doskonalszymi od nas, przynajmniej w poezji muszą nas przeskrzydlać, może nawet skrzydłami są uposażeni, jak już niejeden utrzymywał astronom.
Ale ludzie nielubiący wierzyć w żadne wyższe doskonałości, a takich jest niezmierne mnóstwo na naszej Ziemi, ale ludzie mierni duszą, chociażby wysoko stali nauką, utrzymują jednakże do upadłego, że Księżyc pozbawiony atmosfery, a zatem i wody, i ziemi roślinnej, nie może wyżywić ani roślin, ani zwierząt, ani Selenitów, to jest istot obdarzonych rozumem i wolą.
Dzięki Bogu! Najnowsze doświadczenia wykazały zupełną mylność tego zdania, ubliżającego naszemu uczuciu i godności Księżyca.
Pan Pompilio de Cuppis19, uczony astronom włoski, widział własnymi oczami przez bardzo dzielny teleskop nowożytnego wynalazku, jak się promienie blisko krańca Księżyca przechodzących gwiazd odbijały w jego atmosferze. A potem kilku innych astronomów, pomiędzy nimi pan Leverrier20, sprawdziło w sposób jak najściślej zadowalający owo spostrzeżenie. Księżyc jest opatrzony, otoczony atmosferą, o tym nie ma już wątpliwości; ta atmosfera nie sięga wysoko, podobno wznosi się tylko na półtorej mili ponad powierzchnią Księżyca, gdy tym czasem atmosfera naszej Ziemi do wysokości ośmiu mil dochodzi, ale naszemu planecie potrzebna wyższa atmosfera, skromniejszy od nas co do rozmiarów Księżyc zadowala
Uwagi (0)