Tętniące serce - Selma Lagerlöf (dostęp do książek online TXT) 📖
Tętniące serce to powieść szwedzkiej autorki, Selmy Lagerlöf, poruszająca temat miłości ojcowskiej.
Akcja powieści rozgrywa się pod koniec XIX wieku w szwedzkiej wsi, a jej głównym bohaterem jest Jan, ojciec Klary. Mężczyzna, który początkowo był niezadowolony z tego, że zostanie ojcem, zmienia się diamteralnie, gdy po raz pierwszy widzi nowo narodzoną córeczkę. Od tej pory Klara staje się najważniejsza w jego życiu. Przychodzi jednak moment, kiedy ukochana córka musi opuścić dom rodzinny. Jan, przeżywając wyjazd dziecka, tworzy swój własny mit o jej postaci…
Powieść została opublikowana w 1914 roku i wzbudziła ogromne zainteresowanie ze względu na poruszenie miłości nie macierzyńskiej, a ojcowskiej. Selma Lagerlöf została laureatką literackiej Nagrody Nobla w 1909 roku jako pierwsza kobieta w historii.
- Autor: Selma Lagerlöf
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Tętniące serce - Selma Lagerlöf (dostęp do książek online TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Selma Lagerlöf
Nikt spośród zgromadzonych nie zwracał najmniejszej uwagi na deszcz i wicher. Wszyscy stali w cierpliwym skupieniu pod gołym niebem, nie starając się chronić do kościoła czy budynku gminnego.
Sześciu ludzi mających nieść trumnę Katarzyny, zauważyło, że prócz kozłów, na których stała, przysposobiono tuż obok drugą jeszcze parę. Miał tedy zostać pochowany jeszcze ktoś drugi. I o tym nie doszły Askadalarnczyków wieści, dziwiło ich też nie po mału90, że nie jawił się drugi kondukt pogrzebowy, a było już nawet za późno, by mógł się ukazać przed kościołem.
Kiedy brakowało ledwo dziesięć minut do dziesiątej i lada moment spodziewano się rozpoczęcia pochodu na cmentarz, spostrzegli Askadalarnczycy, iż cały tłum rusza w kierunku Där Nolu w Prästerudzie, folwarku położonego o kilkaset zaledwo kroków od kościoła.
Spostrzegli teraz, czego nie zauważyli przedtem, że od samego budynku gminnego, aż do folwarku droga usłana była gałązkami jodłowymi i wysadzona zielonymi choinkami. Tam leżał przeto zmarły. Dziwili się bardzo, że wieść o tej śmierci nie dotarła do nich, a jeszcze więcej, że okna nie były zasłonięte kirem, jak to być winno w domu, w którym ktoś zmarł.
Drzwi otwarły się na ścieżaj91 i ukazał się kondukt. August Där Nol kroczył przodem z laską żałobnika w ręku, za nim zaś niesiono trumnę.
Ludzie, zapełniający dotąd plac przed kościołem, przyłączyli się do tego pochodu. Przybyli tedy widocznie po to, by uczcić nieboszczyka.
Trumnę zaniesiono przed dom gminny i postawiono po prawej stronie trumny Katarzyny, a August Där Nol zesunął kozły, tak by obie znalazły się jak najbliżej siebie.
Trumna druga nie wyglądała zgoła na nową i nie połyskiwała jak trumna Katarzyny. Zdawało się, że zaznała już niejednego deszczu, także niezbyt się z nią widać ostrożnie obchodzono, bo wieko było porysowane, a wystające kanty poobtrącane.
Jedno, wielkie, zbiorowe westchnienie ulgi uleciało z piersi wszystkich Askadalarnczyków, gdyż teraz rozumieli po trochu, co to znaczy. W trumnie tej nie leżał żaden krewny Där Nola. Podobnie też cały ten tłum zebrany przed kościołem nie znalazł się tu dlatego, że ludzie chcieli zobaczyć coś niezwykłego. Nie. Zeszli się tu, by być świadkami połączenia się małżonków.
Spojrzenia wszystkich skierowały się na Klarę Gullę, a każdy chciał się przekonać, czy zrozumiała. I tak też było w istocie.
Przez cały czas stała blada i zapłakana przy trumnie matki, gdy jednak zobaczyła drugą trumnę w drzwiach domu Där Nola, na twarzy jej zjawił się radosny wyraz ulgi i zadowolenia, jakim każdy wita spełnienie tego, nad czym pracował długo, z wysiłkiem wielkim. Ale uspokoiła się prędko. Miast radości pojawił się w jej oczach smutny uśmiech i przesunęła kilka razy lekko dłonią po trumnie matki.
— Teraz ci tak dobrze, że nie marzyłaś o niczym więcej, matko... prawda? — Tak szepnęła Klara Gulla do zmarłej.
August Där Nol zbliżył się do Klary Gulli, podał jej rękę i rzekł:
— Nie macie chyba, Klaro Gullo, nic przeciw temu, żeśmy urządzili w ten sposób. Znaleziono go dopiero w zeszły piątek, a ja sądziłem, że będzie wam to łatwiej znieść.
Odpowiedziała kilku jeno słowami, a wargi jej tak drżały, że ledwo mógł zrozumieć, co mówi.
— Dziękuję wam, Där Nolu. Bardzo dobrze. Wiem, że nie wrócił do mnie, tylko do matki.
— Do was obu, Klaro Gullo, przekonacie się niedługo! — odrzekł i poszedł.
Stara Erykowa z Falli miała już osiemdziesiąt lat i pochyliły ją zgryzoty i troska, ale uparła się jechać do kościoła, by oddać cześć i towarzyszyć do grobu Katarzynie, swej długoletniej słudze i przyjaciółce. Wzięła ze sobą czapkę i laskę, które jej oddano z powrotem. Miała zamiar włożyć je Katarzynie do trumny, gdyż mniemała, że miło jej będzie mieć przy sobie jakąś pamiątkę po Janie.
Klara Gulla przystąpiła do staruszki i poprosiła o insygnia cesarskie, potem oparła laskę o trumnę ojca i zawiesiła na niej czapkę z piórami, a wszyscy zrozumieli, dlaczego to uczyniła. Wspomniała, że od czasu powrotu swego nie pozwoliła Janowi ani razu przyodziać się w strój cesarski. Chciała teraz naprawić swój błąd, o ile to leżało w jej mocy. Trudno, dla umarłego niewiele da się już uczynić.
Zaledwo laska spoczęła na trumnie, rozległy się dzwony, a proboszcz, kościelny i chłopcy pogrzebowi wyszli z zakrystii i stanęli na czele konduktu.
Deszcz rzęsisty padał dnia tego kilka już razy. Ale złożyło się tak, że nastała przerwa pomiędzy dwoma nawałnicami w chwili, gdy formował się pochód, gdy grupowali się mężczyźni przodem, a kobiety z tyłu.
Stawali w porządku, a twarze ich wyrażały zdziwienie. Nie przyszli tutaj powodowani żalem z powodu śmierci dwojga starych ludzi, nie chcieli im też oddać czci szczególnej. Sprawa miała się inaczej. Gdy się rozeszła wieść w parafii, że Jan ze Skrołyki zjawił się punktualnie na czas, by mógł razem z żoną zostać złożony do grobu, wszystkim wydało się to bardzo piękne i dziwne zarazem i chcieli być świadkami połączenia się starych małżonków w skonie.
Żaden z przybyłych nie sądził, żeby drugiemu miało przyjść to samo na myśl i teraz mieli wrażenie, że zrobiono niepotrzebnie zbyt wielką rzecz z pogrzebu tych dwojga starców. Spoglądali po sobie, wstydzili się po trochu nawet jedni drugich, że jednak już byli na miejscu, przeto nie pozostawało nic innego, jak przyłączyć się do pochodu.
W skrytości serca myślał sobie ten i ów z uśmiechem, że cała rzecz wypadła zupełnie po myśli życzeń cesarza Portugalii. To by się mu dopiero podobało! Dwie laski żałobne, bo jedną przywieziono z Askadalarny, niesiono przed trumnami Katarzyny i Jana, a cała niemal parafia stanowiła kondukt. Gdyby nawet sam cesarz zarządził własny pogrzeb, nie mógłby wypaść świetniej.
Nikt nie był zresztą pewny, że nie jest to jego własne dzieło, bowiem cesarz stał się teraz, po śmierci swojej, osobistością bardzo potężną. Miał on niezawodnie jakiś cel, trzymając córkę tak długo na pomoście przystani i każąc jej tak długo czekać na siebie. Podobnie musiał też chcieć czegoś dokazać przez to, iż wynurzył się z głębi na czas. Cesarz wiedział, co czyni i o co mu idzie.
Gdy obstąpiono szeroki grób i spuszczano weń trumny, zaintonował kościelny pieśń: „Nie znany jest człowiekowi czas jego, ni godzina skonu...”.
Kościelny Svartling był starcem i śpiew jego przypomniał Klarze Gulli śpiew innego starca, którego słuchać nie chciała.
Wspomnienie to było jej nad wyraz bolesne. Przycisnęła ręce do serca i zamknęła oczy, by wyraz ich nie zdradził, jakie przechodzi męki.
Gdy tak stała nad grobem z zamkniętymi oczyma, zobaczyła nagle twarz ojca taką, jaką ją zapamiętała z dzieciństwa i młodości, kiedy żyli w takiej przyjaźni ze sobą.
Widziała go przed sobą zupełnie jak onej niedzieli, kiedy śnieg zawiał wszystko i Jan niósł ją do kościoła.
Widziała go przed sobą, jak zapamiętała z innej niedzieli, kiedy to poszła do kościoła w czerwonej sukience. Pewnie nikt z ludzi nie był tak szczęśliwy, jak Jan tego dnia.
Nagle szczęście jego zagasło, a i ona nie doznawała już potem prawdziwego wesela i szczęśliwą się nie czuła.
Wysilała się, by utrwalić sobie w myśli to oblicze ojca i sprawiało jej to ulgę wielką, a jednocześnie podniosła się w jej sercu i rosła ciągle fala miłości.
Obraz ten zdawał dawać jej spokój, więcej niż spokój, pewność absolutną i niewzruszalną, że nie ma się czego bać.
Patrzył na nią zacny, kochający ojciec, Jan ze Skrołyki, nie zaś sędzia. Nie miał zamiaru wymierzać sprawiedliwości, nie chciał ściągnąć na jej głowę kary i nieszczęść.
Wielki spokój wstąpił w Klarę Gullę. Od chwili gdy zdobyła możność widzenia go takim, jaki był dawniej, wkroczyła w świat, gdzie nie było nic prócz miłości. Jakże by mogła przypuścić, że ją nienawidzi? Wszystko przebaczył... wszystko zapomniał.
Na każdym kroku chciał jej teraz strzec i ochraniać ją. Tego tylko chciał wyłącznie.
Ponowna fala miłości zjawiła się w jej sercu, fala potężna, napełniająca całe jej jestestwo. Jednocześnie wiedziała, że wszystko zostało skończone, a z ojcem łączy ją ta sama, co poprzód92 miłość, większa nawet może! Kochała go, przeto nie trzeba jej było pojednania, ni pokuty nikt jej nie narzucał.
Klara Gulla zbudziła się jakby ze snu. Podczas kiedy stała, wpatrując się w oblicze swego ojca, ceremonia pogrzebowa odbywała się jak zawsze. Proboszcz zwrócił się teraz z kilku słowami do zebranych i podziękował, że zjawili się tak tłumnie. Nie jest to, powiedział, pogrzeb człowieka możnego i wybitnego, ale tego, który w całej wsi posiadał serce najbogatsze i najgorętsze, serce tętniące zawsze żywo w piersi.
Gdy to usłyszeli, zrozumieli zaraz wszyscy, czemu przyszli, spojrzeli po sobie i nie wstydząc się już, wzajem uśmiechnęli się do siebie życzliwie. Proboszcz odgadł przyczynę prawdziwą. Dlatego to przecież zbiegła się mimo pluty cała parafia... Naturalnie!
Proboszcz zakończył kilkoma słowami do Klary Gulli, mówiąc jej, że otrzymała od rodziców swych większy dar miłości niźli jakiekolwiek inne dziecko spośród znanych mu dotąd, tedy pewny jest, że będzie szczęśliwa, bo miłość taka sprowadzić musi błogosławieństwo boskie.
Na te słowa proboszcza oczy wszystkich skierowały się na Klarę Gullę i zebranych ogarnęło ogromne zdumienie.
Wydało się, że to co było zapowiedziane, ziściło się w jednej chwili. Oto stała przed oczyma całej parafii Klara Fina Gulla ze Skrołyki, nazwana mianem słońca, stała nad grobem rodziców, a oblicze jej jaśniało zachwytem nieziemskim.
Była tak cudna jak onej niedzieli, kiedy szła do kościoła w czerwonej sukience, a może nawet jeszcze cudniejsza.
1. Tętniące serce — w przekładzie Mirandoli zmieniono pierwotny tytuł powieści Selmy Lagerlöf: Cesarz Portugalii (oryg. Kejsarn av Portugallien). [przypis edytorski]
2. przygodzić się (daw.) — przytrafić się. [przypis edytorski]
3. pluta — plucha; deszczowa pogoda. [przypis edytorski]
4. nie dostawać komu czego — nie starczać, brakować. [przypis edytorski]
5. na ścieżaj — na oścież. [przypis edytorski]
6. przychlebnie — dziś: przypochlebnie. [przypis edytorski]
7. uwinięty — dziś: owinięty. [przypis edytorski]
8. Klara Fina Gulleborga — imiona znaczące, por. szw. fin: doskonały, świetny, bez skazy, subtelny; klar: czysty, jasny; gullig: słodki, miły, kochany; borg: zamek, forteca, twierdza. [przypis edytorski]
9. Erykowie — Eryk i jego żona; daw. sposób określania pary małżeńskiej od imienia męża. [przypis edytorski]
10. zamatulony — opatulony. [przypis edytorski]
11. nieodpornie — dziś: nieodparcie. [przypis edytorski]
12. świętalnego — dziś: świątecznego. [przypis edytorski]
13. wężowymi ruchy — dziś: wężowymi ruchami. [przypis edytorski]
14. powyż — dziś: powyżej [przypis edytorski]
15. zarobnik — dziś: wyrobnik; robotnik zmuszony pracować dla zarobku (niemający wystarczająco wiele własnej ziemi, żeby się wyżywić i utrzymać). [przypis edytorski]
16. zoczyć — zobaczyć. [przypis edytorski]
17. egzaminowy — dziś: egzaminacyjny. [przypis edytorski]
18. poprzód — dziś: poprzednio. [przypis edytorski]
19. przychwałka — dziś: pochwała. [przypis edytorski]
20. wyegzaminowany — dziś: przeegzaminowany. [przypis edytorski]
21. egzaminowy — dziś: egzaminacyjny. [przypis edytorski]
22. świętalnej — dziś: świątecznej. [przypis edytorski]
23. wyekwipowany — wyposażony, zaopatrzony. [przypis edytorski]
24. węzizna — przewężenie, miejsce zwężenia (tu: potoku). [przypis edytorski]
25. indagować — wypytywać. [przypis edytorski]
26. jeno (daw.) — tylko. [przypis edytorski]
27. zoczyć — zobaczyć. [przypis edytorski]
28. gdyście nadszedł — grzecznościowa forma stosująca gramatyczne formy lm w wypowiedziach skierowanych do pojedynczej osoby; dziś: gdyście nadeszli. [przypis edytorski]
29. Możeście zostawił (...) gdzieście był — grzecznościowa forma stosująca gramatyczne formy lm w wypowiedziach skierowanych do pojedynczej osoby; dziś: możeście zostawili, gdzieście byli. [przypis edytorski]
30. ócz — dziś: oczu. [przypis edytorski]
31. jedli — dziś popr. forma D.lp: jodły. [przypis edytorski]
32. przekupień — kupiec, sprzedawca. [przypis edytorski]
33. poprzód — dziś: wprzód; wcześniej. [przypis edytorski]
34. kmieciów — dziś popr. forma D.lm: kmieci. [przypis edytorski]
35. poglądać — dziś: spoglądać. [przypis edytorski]
36. przeraźny — dziś: przeraźliwy a. przerażający. [przypis edytorski]
37. dolatał — dziś: dolatywał. [przypis edytorski]
38. przeto — więc. [przypis edytorski]
39. położysty — dziś: rozłożysty. [przypis edytorski]
40. onego — owego; daw. on: ów, tamten. [przypis edytorski]
41. dolatał — dziś popr.: dolatywał. [przypis edytorski]
42. przeraźny — dziś: przeraźliwy a. przerażający. [przypis edytorski]
43. pod jedlami — dziś: pod jodłami. [przypis edytorski]
44. rozpaczny — dziś: rozpaczliwy. [przypis edytorski]
45. usty — dziś: ustami. [przypis edytorski]
Uwagi (0)