O miłości - Stendhal (gdzie czytac ksiazki txt) 📖
O miłości to obszerne studium autorstwa Stendhala dotyczące miłości.
Autor wyróżnia różne rodzaje miłości, począwszy od takiej z potrzeby serca, przez błahą oraz rządzoną namiętnościami, po miłość z próżności. Wypowiada się na temat przeżywania miłosnych uniesień przez obie płcie, analizuje różne przeżycia, a także udziela porad — jednym z uzupełnień do powieści jest Katechizm uwodziciela, opublikowany na podstawie wczesnego szkicu Stendhala, odnalezionego w 1909 roku.
Marie-Henri Beyle, piszący pod pseudonimem Stendhal, to jeden z najsłynniejszych francuskich pisarzy początku XIX wieku. Był prekursorem realizmu w literaturze — uważał, że zostanie zrozumiany dopiero przez przyszłe pokolenia. Sformułował koncepcję powieści-zwierciadła.
Czytasz książkę online - «O miłości - Stendhal (gdzie czytac ksiazki txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Stendhal
Tam żyją i przyjmują gości urocze Andaluzyjki o zwinnym i lekkim chodzie; prosta sukienka z czarnego jedwabiu, z frędzlami tegoż koloru pozwala dostrzec zgrabną kostkę, bladą cerę, oczy, w których malują się wszystkie odcienie najtkliwszej i najgorętszej namiętności — oto niebiańskie istoty, których nie wolno mi tu wprowadzić na scenę.
Naród hiszpański wydaje mi się wcieleniem średniowiecza.
Nie zna on mnóstwa małych prawd (dziecinna próżność jego sąsiadów); ale głęboko zna wielkie prawdy i ma dość charakteru i inteligencji, aby z nich wyciągnąć najdalsze konsekwencje. Charakter hiszpański to przeciwieństwo ducha francuskiego: twardy, szorstki, pozbawiony wykwintu, pełen dzikiej dumy, nie troszczy się o drugich; a to właśnie różnica między wiekiem piętnastym a osiemnastym.
Hiszpania bardzo mi się nadaje do jednego porównania: jedyny naród, który się umiał oprzeć Napoleonowi, wydaje mi się absolutnie wolny od honoru głupiego i od tego, co jest głupie w honorze.
Miast wydawać piękne zarządzenia wojskowe, zmieniać umundurowanie co pół roku i nosić wielkie ostrogi, ma on generała no importa211
Jeżeli Włoch, wciąż między nienawiścią a miłością, żyje namiętnościami, a Francuz próżnością, poczciwi i prości potomkowie dawnych Germanów żyją wyobraźnią. Zaledwie poniechają najbliższych i najkonieczniejszych dla życia interesów społecznych, widzimy ze zdumieniem, jak rzucają się w to, co nazywają swoją filozofią; jest to rodzaj szaleństwa miłego, łagodnego, a zwłaszcza bez żółci. Przytoczę tu, niezupełnie z pamięci, ale z pośpiesznych notatek, dzieło, które mimo że pisane w sensie opozycji, ukazuje dobrze, przez same zachwyty autora, ducha militarnego w całej jego przesadzie: jest to Podróż po Austrii przez p. Cadet-Gassicourt, w r. 1809. Cóż by powiedział szlachetny i wielkoduszny Desaix212, gdyby wiedział, jak czysty heroizm z r. 95 doprowadził do tego okropnego egoizmu?
Dwaj przyjaciele znaleźli się w jednej baterii w bitwie pod Talavera, jeden jako dowodzący kapitan, drugi jako porucznik. Leci kula, która obala kapitana. „Brawo — powiada uradowany porucznik — Franciszek padł, ja zostanę kapitanem!” — „Jeszcze niezupełnie!” — woła Franciszek, wstając. Kula ogłuszyła go tylko. Porucznik zarówno jak jego kapitan byli to najpoczciwsi chłopcy w świecie, wcale nie źli, tylko nieco głupi i fanatycy Cesarza; zaciekłość zaś myśliwska oraz dziki egoizm, jaki ten człowiek umiał rozbudzić, strojąc się mianem sławy, kazały zapomnieć o wszelkiej ludzkości.
Wśród twardego widowiska, jakie dają tacy ludzie walczący na paradach w Schönbrunnie o spojrzenie swego pana i tytuł barona, oto jak cesarski aptekarz opisuje miłość niemiecką (s. 288):
„Nie ma nic bardziej oddanego, słodszego nad Austriaczkę. Miłość jest u niej kultem; kiedy się przywiąże do Francuza, dosłownie ubóstwia go.
Kobiety płoche i lekkie zdarzają się wszędzie, ale na ogół wiedenki są wierne i wolne od zalotności; kiedy mówię, że są wierne, rozumiem kochankowi z własnego wyboru, mężom bowiem dzieje się w Wiedniu tak jak wszędzie”.
S. 289: „Najpiękniejsza osoba w Wiedniu uwieńczyła zabiegi mego przyjaciela, pana M., kapitana przydzielonego do głównej kwatery cesarskiej. Jest to młody człowiek miły i inteligentny, ale ani z miny, ani z postawy nie odznaczał się niczym.
Od kilku dni młoda jego przyjaciółka budzi najżywsze poruszenie wśród naszych świetnych sztabowców, którzy trawią dni na myszkowaniu po zakątkach Wiednia. Istny turniej: puszczają w ruch wszystkie podstępy wojenne, najprzystojniejsi i najbogatsi panicze oblegają formalnie jej dom. Paziowie, świetni pułkownicy, generałowie gwardii, nawet książęta tracą czas pod oknami pięknej pani, a pieniądze w kieszeni jej służby. Wszyscy odeszli z kwitkiem. Książęta ci nie nawykli spotykać się z taką srogością w Paryżu lub w Mediolanie. Kiedy się śmiałem z ich porażki z tą uroczą osobą: «Ależ, miły Boże — odpowiedziała — czyż oni nie wiedzą, że ja kocham pana M.?».”
Oto szczególne i bezsprzecznie bardzo nieprzystojne odezwanie się.
S. 290: „Kiedyśmy bawili w Schönbrunnie, zauważyłem, że dwaj młodzi ludzie przydzieleni do osoby Cesarza nie przyjmują nikogo w swoim mieszkaniu w Wiedniu. Żartowaliśmy często z tej tajemniczości. Jeden z nich rzekł mi raz: «Nie chcę mieć przed tobą sekretów: pewna młoda wiedenka oddała mi się pod warunkiem, że nigdy nie opuści mego mieszkania i że nie będę przyjmował nikogo bez jej pozwolenia». Ciekawy byłem — mówi podróżnik — poznać tę dobrowolną pustelnicę, a ponieważ mój charakter lekarza dawał mi, jak na Wschodzie, przyzwoity pozór, przyjąłem zaproszenie mego przyjaciela na śniadanie. Zastałem kobietę bardzo rozkochaną, dbałą o gospodarstwo, nie pragnącą zgoła wychodzić, mimo że pora roku zapraszała do przechadzki, przeświadczoną zresztą, że kochanek zabierze ją do Francji.
Drugi młodzieniec, którego również nie można było nigdy zastać, zwierzył mi się niebawem z podobnej przygody. Ujrzałem też jego damę; była, podobnie jak tamta, blondynka, bardzo ładna, doskonale zbudowana.
Jedna, licząca osiemnaście lat, była córką zamożnego tapicera; druga, dwudziestoczteroletnia, żoną oficera austriackiego, który odbywał kampanię w armii arcyksięcia Jana. Ta posunęła miłość do kresu, który nam, w krainie próżności, wydałby się bohaterstwem. Nie tylko kochanek zdradził ją, ale zmuszony był jej uczynić mocno drażliwe zwierzenia. Pielęgnowała go z największym poświęceniem, ciężka choroba kochanka, która przybrała charakter niebezpieczny, przywiązała ją do niego tak, że przez to pokochała go może tym więcej.
Zrozumiałe jest, iż jako cudzoziemiec i najeźdźca, jak również wobec tego, że cała śmietanka wiedeńska schroniła się za naszym zbliżeniem do swych majątków na Węgrzech, nie mogłem czynić spostrzeżeń nad miłością w klasach wyższych; ale widziałem na tyle, aby nabrać przekonania, że to nie jest miłość na sposób paryski.
Niemcy patrzą na to uczucie jako na cnotę, jak na emanację bóstwa, na coś mistycznego. Nie jest ono żywe, gwałtowne, zazdrosne, despotyczne jak w sercu Włoszki; jest głębokie i podobne do iluminizmu; tysiąc mil dzieli je od Anglii.
Przed kilku laty krawiec pewien w Lipsku zaczaił się w przystępie zazdrości w ogrodzie publicznym i zasztyletował rywala. Skazano go na ścięcie. Moraliści miejscowi, wierni niemieckiej poczciwości i łatwości rozczuleń (słabość ich charakteru), dyskutowali nad wyrokiem, uznali, że jest zbyt surowy, i przeprowadzając porównanie między krawcem a Orosmanem213, roztkliwili się nad jego losem. Nie można było wszakże zmienić wyroku. Ale w dniu egzekucji wszystkie dziewczęta z Lipska zebrały się odziane biało i odprowadziły krawca na rusztowanie, sypiąc mu kwiaty przez drogę.
Nikomu nie wydał się ten obrzęd czymś dziwnym; mimo to w kraju, który uważa się za kraj myślicieli, można by rzec, iż jest on ostatecznie uczczeniem zbrodni. Ale to był obrzęd, wszystko zaś, co jest obrzędem, nigdy w Niemczech nie wyda się śmieszne. Obacz ceremonie na dworach małych książątek, z których my byśmy się zaśmiewali na śmierć, a które wydają się w Meiningen lub Köthen imponujące. Sześciu dworskich strzelców defilujących przed swoim książątkiem, przybranym we wstęgę własnego orderu, to dla nich niby żołnierze Hermana kroczący na spotkanie legionów Warusa214.
Różnica między Niemcami a innymi narodami: medytacja podnieca ich, zamiast uspokoić. Drugi odcień: chcieliby za wszelką cenę mieć charakter.
Atmosfera dworu, zazwyczaj tak sprzyjająca miłości, przytępia ją w Niemczech. Nie macie pojęcia o oceanie drobiazgów i małostek składających się na to, co nazywa się dworem niemieckim, nawet przy najlepszych władcach215.
Kiedyśmy przybywali z generalnym sztabem do jakiegoś niemieckiego miasta, po dwóch tygodniach miejscowe damy poczyniły wybór. Ale ten wybór był stały; słyszałem nawet, że Francuzi byli rafą, o którą rozbiło się wiele cnót dotąd nieprzystępnych”.
Młodzi Niemcy, których spotkałem w Getyndze, Dreźnie, Królewcu, wychowani są na systemach rzekomo filozoficznych, które są jedynie ciemną i licho napisaną poezją; ale pod względem moralnym sięgają najwyższej i najświętszej wzniosłości. Zdaje mi się, że oni odziedziczyli ze swego średniowiecza nie republikanizm, nieufność i sztylet jak Włosi, ale silną skłonność do entuzjazmu i dobrej wiary. Dlatego co dziesięć lat posiadają nowego wielkiego człowieka mającego zatrzeć innych (Kant, Schelling, Fichte216 etc., etc.).
Luter odwołał się niegdyś potężnie do ich zmysłu moralnego i Niemcy bili się trzydzieści lat, aby być posłuszni swemu sumieniu. Piękne i czcigodne słowo, choćby wiara była najniedorzeczniejsza; powiadam czcigodne nawet dla artysty. Patrz walki w duszy Sanda217 między trzecim przykazaniem: Nie zabijaj, a tym, co uważał za dobro ojczyzny.
Mistyczne uwielbienie dla kobiet i dla miłości spotyka się już w Tacycie, o ile po prostu pisarz ten nie pisał satyry na Rzym218.
Skoro się zapuścić bodaj pięćdziesiąt mil w głąb Niemiec, odkrywa się w tym rozdartym i rozczłonkowanym narodzie grunt entuzjazmu, raczej łagodny i tkliwy niż gwałtowny i namiętny.
Gdyby ktoś nie widział dość jasno tego usposobienia, niech przeczyta kilka powieści Augusta la Fontaine, którego piękna Luiza, królowa Prus, zrobiła kanonikiem w Magdeburgu, w nagrodę, że tak dobrze odmalował spokojne życie219.
Nowy dowód owej powszechnej Niemcom skłonności widzę w kodeksie austriackim, który żąda przyznania się winowajcy dla ukarania wszystkich prawie zbrodni. Kodeks ten, przeznaczony dla narodu, gdzie zbrodnie są rzadkie i raczej są napadem szaleństwa u istoty słabej niż wynikiem męskiej i rozmyślnej woli toczącej wojnę ze społeczeństwem, jest zupełnym przeciwieństwem tego, czego trzeba dla Włoch, gdzie starają się go zaszczepić; ale jest to omyłka uczciwych ludzi.
Widziałem we Włoszech niemieckich sędziów, jak rozpaczali nad wyrokiem śmierci lub jej równoważnikiem — ciężkim więzieniem, gdy im trzeba było na nie skazać winnego bez jego przyznania się.
Florencja, 12 lutego 1819.
Dziś wieczór spotkałem w pewnej loży człowieka, który miał jakąś sprawę do pięćdziesięcioletniego sądownika. Pierwsze jego pytanie było: „Kto jest jego kochanką? Chi avvicina adesso?”. Tu wszystkie te sprawy są najzupełniej jawne, posiadają swoje prawa, istnieje uznany sposób postępowania oparty na sprawiedliwości, prawie zupełnie wolny od konwenansu, inaczej jest się un porco220.
„Co nowego?” — pytał wczoraj jeden z moich przyjaciół, przybywając z Volterra. Po energicznym jęku nad Napoleonem i Anglikami dodaje się tonem żywego współudziału: „Vitteleschi zmieniła kochanka; biedny Gherardesca jest w rozpaczy”. — „Kto go zastąpił?” — „Montegalli, ten piękny oficerek z wąsikami, który miał principessę Colonna; widzi go pan na parterze przylepionego do jej loży; tkwi tam cały wieczór, bo mąż nie chce go cierpieć w domu. Zobaczy pan później koło drzwi biednego Gherardesca: przechadza się smutnie i liczy z dala spojrzenia, jakie niewierna rzuca jego następcy. Jest bardzo zmieniony, tonie w rozpaczy; próżno przyjaciele chcą go wysłać do Paryża i Londynu. Umiera, powiada, na samą myśl opuszczenia Florencji”.
Co roku jest dwadzieścia podobnych rozpaczy w wyższym towarzystwie; widziałem takie, które trwały po trzy i cztery lata. Nieboracy ci nie mają żadnego wstydu, zwierzają się całemu światu. Zresztą życie towarzyskie jest tu słabe, a kto się kocha, nie bierze w nim żadnego udziału. Nie trzeba sądzić, aby wielkie uczucia i piękne dusze były gdziekolwiek czymś pospolitym, nawet we Włoszech; ale serca, bardziej płomienne i mniej zużyte tysiącem względzików, znajdują tam czarowne rozkosze, nawet w podrzędnych rodzajach miłości. Widziałem tam, na przykład, miłostkę rodzącą wybuchy i chwile upojeń takie, jakich najszaleńsza namiętność nie wydała nigdy pod południkiem paryskim221.
Zauważyłem dziś wieczór, że istnieją po włosku osobne nazwy na tysiąc okoliczności miłosnych, które po francusku wymagałyby nieskończonych omówień; np. gest nagłego odwrócenia się, kiedy ktoś z parteru lornetuje w loży kobietę, którą chciałby mieć, i kiedy mąż lub kochanek wysunął się na przód loży.
Oto główne rysy tego narodu:
1. Uwaga, zazwyczaj w służbie głębokich namiętności, nie może się poruszać szybko; to najwybitniejsza różnica między Francuzem a Włochem. Trzeba widzieć Włocha, jak siada do dyliżansu lub wylicza pieniądze — to nie furia francese222; dlatego najpospolitszy Francuz, byle nie był głupim dowcipnisiem à la Des Mazures, wyda się zawsze Włoszce istotą wyższą. (Kochanek księżnej D. w Rzymie).
2. Wszyscy kochają się, i to nie potajemnie jak we Francji; mąż jest najlepszym przyjacielem kochanka.
3. Nikt nie czyta.
4. Nie istnieje życie towarzyskie. Dla wypełnienia i zajęcia swego życia nikt tam nie liczy na szczęście czerpane co dzień w dwugodzinnej konwersacji grze próżności w salonie. Słowo causerie223 nie da się przetłumaczyć na włoski. Każdy tam mówi, kiedy ma coś do powiedzenia w interesie jakiejś namiętności, ale rzadko mówi ktoś dla pięknego mówienia i na oderwany temat.
5. Śmieszność nie istnieje we Włoszech.
We Francji staramy się obaj naśladować ten sam wzór, mogę tedy ocenić sposób, w jaki ty go kopiujesz224. We Włoszech nie wiem, czy jakiś dziwaczny postępek, na który patrzę, nie sprawia przyjemności temu, który go wykonywa, czy wreszcie nie sprawiłby przyjemności mnie samemu.
To, co jest przesadnego w mowie lub zachowaniu się w Rzymie, jest w dobrym tonie albo zupełnie niezrozumiałe we Florencji odległej o pięćdziesiąt mil.
W Lyonie mówią po francusku jak w Nantes. Język wenecki, neapolitański, genueński, piemoncki są to języki prawie zupełnie różne i stanowią wyłączną mowę ludzi, którzy się umówili drukować jedynie we wspólnym języku, tym, którym mówi się w Rzymie. Nie ma nic niedorzeczniejszego niż komedia, której akcja rozgrywa się w Mediolanie, a której osoby mówią po rzymsku. Język włoski, o wiele bardziej stworzony do śpiewania niż do mówienia, jedynie muzyką zdoła się obronić przeciw jasności francuskiej,
Uwagi (0)