Litwa za Witolda - Józef Ignacy Kraszewski (biblioteka internetowa darmowa txt) 📖
Średniowiecze, czasy panowania Władysława Jagiełły w Rzeczpospolitej i księcia Witolda w Księstwie Litewskim.
Kraszewski opisuje stosunki panujące między obydwoma władcami, ukazuje porządek panujący wówczas na Litwie. Pokazuje także proces przekształcania społeczeństwa pogańskiego w chrześcijańskie oraz relacje Jagiełły i Witolda z Zakonem Krzyżackim, który zostaje rozpoznany jako zagrożenie.
Powieść Litwa za Witolda: opowiadanie historyczne została wydana po raz pierwszy w 1850 roku, w wyniku fascynacji Józefa Ignacego Kraszewskiego Litwą i jej historią. Kraszewski był jednym z najważniejszych — i najpłodniejszych — pisarzy XIX wieku. W ciągu 57 lat swojej działalności napisał 232 powieści, głównie o tematyce historycznej, społecznej i obyczajowej. Zasłynął przede wszystkim jako autor Starej baśni.
- Autor: Józef Ignacy Kraszewski
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Litwa za Witolda - Józef Ignacy Kraszewski (biblioteka internetowa darmowa txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Józef Ignacy Kraszewski
Straszna kometa zapowiadająca na niebie przyszłe wojny, klęski ziemskie i zniszczenia, i skarga do papieża przez króla polskiego wysłana, w której zaręczał, że Witold był dobrym chrześcijaninem, że na Zakonu czernidła odpowiedzieć może zwycięsko; — z prośbą, aby zakazano Krzyżakom wchodzić na ziemie litewskie. Zakon, który z Rzymu wiadomość o tym liście króla otrzymał, powściągnął kroki nieprzyjacielskie, póki by o tajonej dotąd odpowiedzi papieskiej nie dowiedział się.
Tymczasem Władysław Jagiełło znosił się75 znowu z Krzyżakami w rzeczach handlu polskiego tyczących; cały gniew zwrócony był na Witolda, obsyłano się podarunkami i starano podejść wzajemnie, nie dowierzając z obu stron. Zakon patrzał na Wiznę już w ręku ks.ks. mazowieckich będącą z niepokojem i niechęcią, mając ją za przyporzysko ratowników, za gniazdo najeźdźców na ziemie swoje przez Witolda wyznaczonych.
Ostatecznie rozjątrzył jeszcze na Witolda Krzyżaków napad Żmudzinów w maju, z oddziałem silnym i licznym pod Memel. Przypisywano go posiłkom i poddmuchom w. księcia. — Najście to było mściwe i srogie, rzeź przerażająca dawniejsze przypominająca wyprawy. Płonęło miasto, a poganie do relikwii św. Mikołaja na drągu wbitych naigrawając się strzelali.
Wkrótce potem nadszedł Witold sam na Gotteswerder nad Niemnem, a działa jego szturmowe tak silnie przeciw murom ognia dawały, że załoga, której komandor wprzódy od Litwy zabity został, trzeciego dnia się zdać musiała. Zniszczono warownię, zabrano działa i oręż, spalono do szczętu gród, który stojąc na samej granicy, wycieczki na ziemie litewskie ułatwiał.
W. mistrz nie mógł się już nie pomścić.
Przedsięwzięto ogromne uzbrojenia, wezwany lud i miasta; Elbląg i inne wedle zwyczaju wystawiły poczty i oddziały dobrych strzelców; uczyniono nawet ślub pobożny, jeśliby się udała wycieczka, i w dzień św. Jakuba (25 Lipca) wyciągnęli w pole — 40 000 ludzi pod dowództwem marszałka Tettingen, któren dla choroby zdał naczelnictwo w. komandorowi Helfenstein. Świdrygiełło towarzyszył ze swemi idącym na Litwę.
Statkami i lądem pociągnęli do ujścia Niewiaży, gdzie położyli się obozem. Świdrygiełło poszedł z małym oddziałem ku Neris, gdzie w. księcia z silnym zastępem leżącego znalazł, dla obrony przeprawy. — Po naradzie ze starszyzną usposobiwszy się w trzytygodniową żywność; poszło wojsko całe ponad Wilią, ciągle od Litwy przeprowadzane pod Wissewaldau, gdzie nareszcie przeprawiać się miano.
Krzyżacy w bród przeszli rzekę i odegnali Witolda ze stratą; potem puścili się aż ku Wilnu, i sądzono, że łatwo zdobędą miasto, bo Świdrygiełło miał namówionych ze zdrajców. Ale odkryto plany spiskowych i sześciu ich ścięto z rozkazu Witolda. Odstąpili od Wilna Krzyżacy ku Miednikom, które sama Litwa spaliła, rzucili się potem w okolice Oszmiany i Solecznik, niszcząc, paląc, rabując do trzech tygodni. W. książę, nie mogąc stawić im czoła, skrycie nie odstępował ich, czyniąc zasadzki, aby ich pogromić w powrocie, na Wilii i Niemnie statki chcąc powstrzymać. Ale w. komandor poszedł od Solecznik do Perełomu, a stąd przeprawiwszy się przez rzekę nie zwrócił ku statkom, ale je ku sobie wezwał. Konnica lasami tutejszemi z 900 jeńca i zdobyczą, nie straciwszy i jednego człowieka, w powrocie przedarła się do Rastenburga.
Świdrygiełło pozostał wedle rady w. mistrza z ludźmi zbrojnemi w Bajselauken gródku u granic litewskich położonym, dla znoszenia się ze zdrajcami, których podarunkami i pieniędzmi pozyskiwano.
Odebrane Świdrygielle Podole, zostawiło wichrzyciela na łasce Zakonu i przy nadziejach odzyskania mniemanego dziedzictwa Litwy.
Sąsiedztwo Bajselauken z granicami Mazowsza, stosunki w. mistrza z ks.ks. mazowieckiemi, z któremi się zmawiał, zwróciły uwagę Witolda. Wizna stawała się potrzebną dla osłony napadów na ziemie Zakonu, postanowił ją opanować, aby nie dopuścić posiadania jej Krzyżakom. — Powodem była dawna umowa z Zakonem o połowę powiatu około Wizny, którą mu ustąpić miano, przecież w. mistrz oświadczył ks.ks. mazowieckim na zjeździe w Strasburgu, że umowa ta nie istniała i była wymysłem tylko Witolda. Ks.Ks. mazowieccy przeciągnieni, przeszli na stronę Zakonu; Witold uniewinniając siebie, a chcąc Jagiełłę czynnym pomocnikiem swym uczynić, wniósł do niego zażalenia na Krzyżaków i ich przewrotność dowodząc, że oni jątrzyli go i usiłowali z Polską poróżnić.
Władysław Jagiełło pisał do mistrza z wymówką i wyrzutami gniewnemi, w piśmie tem malując Świdrygiełłę jak zasłużył. List ten wymagał odpowiedzi stanowczej i objawienia dalszych zamiarów; nic przecie nie odpowiadając nań, w. mistrz odesłał pismo ks. Ziemowitowi mazowieckiemu, aby czci pokrewnego sobie Świdrygiełły bronił.
Wszystko zapowiadało długą i upartą wojnę z tej strony; w Rusi także ciągłe niepokoje odrywały Witolda od sporu teraz najważniejszego z Krzyżakami.
Nienawistny Litwie Oleg ks. riazański z Jerzym Swiatosławowiczem smoleńskim, knuli ciągle spiski dla wybicia się zupełnego spod władzy Witolda. — Zerwanie przymierza z Zakonem, dawało im nadzieję zawładania posiadłościami litewskiemi w Rusi. Wysłany przez nich ks. Rodisław riazański na zawojowanie Siewierszczyzny, podstąpił pod Brańsk. Ale nie były bez obrony te kraje, których strzegł Symeon Symeonowicz Lingwenej i Aleksander Patrykiewicz Narymundowicz Starodubski. Wojska spotkały się pod Lubuskiem; Rodisław pobity na głowę, lud jego rozproszony, on sam wzięty w niewolę i odesłany Witoldowi, u którego lat trzy w okowach przesiedział, wypuszczony za okupem 2 000 rubli. — Oleg ks. riazański, nieprzyjaciel Litwy wkrótce po tej wyprawie umarł, wojna z tej strony na czas przynajmniej przerwała się.
W następnym roku (1403), chociaż Jerzy pozostawiony był przy Smoleńsku, polecono ks. Symeonowi zagarnąć Wiazmę, co też przyprowadził do skutku. Ks. Jan Swiatosławowicz z Aleksandrem Michałowiczem, wzięci w niewolę i oba odesłani do Litwy; ciągłe wybijanie się do niepodległości ks.ks. smoleńskich ukrócone zostało.
W końcu roku 1402 poczęły się nowe zaczepki do wojny z Zakonom wiodące. Witold postanowił opanować Ragnedę, w której miano porozumienia z załogą. Litwini ze Żmudzinami w nadziei zdobycia Ragnedy napadli na warownię; ale ta nadto była obwarowana, załogę miała zbyt liczną i mury zbyt wielkie, by się rychło poddała. Komandor hr. Fryderyk von Zollern bronił jej tak dzielnie, że podzamcze tylko spalono, Tatarów osiadłych blisko zagarniono w niewolę i stada bydła pozabierano. Zdrajcy odkryci zaraz i wywieszani za nogi na murach.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Ten krok przyśpieszył wyprawę Zakonu z odwetem, i goście zagraniczni przybywali z pocztami ludzi zbrojnych, między innemi jakiś hr. von Leiningen i pan von Gisteln. Z wsi i miast zbierano lud i około Gromnic (luty) marszałek z ks. Świdrygiełłą wyszedł na czele wojska. Pod Waldau leżał z ludem zbrojnym wójt sztumski, do którego wkrótce w. mistrz się przyłączył. Miano ciągnąć na Grodno, ale w puszczy już zmieniono nagle kierunek ku Mereczowi, zdobyto zameczek tutejszy, zniszczono okolice, pociągniono dalej ponad Strawą i ku Trokom, gdzie zabrano do 3 000 niewolnika, a w tej liczbie 172 bajorasów i panów, których Witold zaraz wziął na porękę i wymieniał na rycerzy Zakonu będących w niewoli.
W. książę stał nieporuszony z dość silnym oddziałem, jakby nim Wilno chciał osłonić, nie pośpieszając przeciwko nieprzyjacielowi. Nadeszła wieść, że Litwa popaliła żywność i pasze przysposobione przez Krzyżaków na drodze; marszałek spiesznie musiał cofać się na Kowno ku Niemnowi.
Drugim oddziałem wtargnął mistrz inflancki do Litwy, osiem dni ją pustoszył, wziął dwóch kunigasów, ośmiu przedniejszych bajorów i górą 5 000 jeńców, a 300 koni.
Trzeci oddział pod dowództwem komandora Ragnedy hr. Zollern zajmował tymczasem Żmudź, ale tu od zbiega wcześnie uwiadomieni mieszkańcy, nic mu dokonać nie dozwolili. Po najściu tak silnem, Krzyżacy obawiając się zemsty, rozstawili silne straże pograniczne od Samlandii począwszy, pilnujące kup zbrojnych, których wtargnienia spodziewano się.
Z powrotem do domu Krzyżacy, otrzymali dopiero wiadomość o skargach posłanych przez Władysława Jagiełłę po całem chrześcijaństwie, wystawujących w świetle właściwem czynności Zakonu. Mistrz odpisał na nie w swój sposób, wszystko jasnem ze swojej strony, czarnem z przeciwnej ukazując — rzucano wzajemnie wszelkiego rodzaju obwinieniami; malowano odpadnienie Żmudzi tu winą Krzyżaków samych, tam sprawą Witolda, tłumaczono kroki wszelkie na złe. Lecz te zażalenia i odezwy do książąt i królów chrześcijańskich do niczego nie wiodły; Krzyżakom nawet nie zyskiwały obrońców jak przedtem; przygotowania do wojny szły swoją drogą. Około W. Nocy posłano do Ragnedy budowniczych do zwalenia starego grodu, a wzniesienia nowego mocniejszego daleko i większego, krzątano się pilnie bardzo nie tylko tu, ale w Memlu, Splitter, Rossiten itd.
Okazało się to potrzebnem, bo wkrótce wpadł Witold do Georgenburga i słabo osadzoną warownię wziął łatwo; obrócił się stąd na Ragnedę, gdzie ledwie rozpoczynano budowy, i byłby wziął warownię, gdyby nadciągający marszałek do odwrotu go nie zmusił.
Umówiono się wkrótce o zjazd osobisty dla zamiany jeńców, Witold okazał się skłonniejszy do układów i dał się namówić na rozmowę z w. mistrzem. Konrad Jungingen chętnie na nią się zgodził, obiecując zjechać się z w. księciem w początku września. — To skłanianie się ku jakiejś zgodzie i uspokojeniu, spowodowane być miało staraniem u króla rzymskiego i Stolicy Apostolskiej przez króla Władysława i Witolda czynionem, aby Krzyżakom zakazano trapić nadal najazdami państwa chrześcijańskie. Spodziewano się odpowiedzi w tym duchu, a Krzyżacy usiłowali ją uprzedzić.
Na zjeździe umówionym, znajdować się przyrzekł Jagiełło i Witold; miano ułożyć się o ziemie od Zakonu odpadłe i pokój zawrzeć nowy. W. mistrz, chwytając się tej nadziei, w wielkim poczcie biskupów, prałatów, starszyzny Zakonu, braci i rycerzy na wyznaczony czas przybył do wyspy u Dubissy. Witold stawił się ze swojej strony, ale raczej do wojny niż do spokojnych układów zdając usposobiony, bo z silnym oddziałem Litwy, Tatarów i Rusi położył się obozem u brzegu Dubissy. Król polski przysłał tylko pełnomocników Moskorzewskiego kasztelana wiślickiego i Zbigniewa z Brzezia marszałka nadwornego.
Rozpoczęto traktowanie, a w. mistrz miarkując swe żądania, wymagał tylko: ażeby Witold zwrócił w posiadanie Zakonu kraj odpadły (Żmudź), a szkody z oderwania się jego wynikłe nagrodził. Zaledwie o tem uczyniono wzmiankę, wszystko zerwanem zostało; pełnomocnicy polscy oświadczyli, że do traktowania o Żmudź nie mają upoważnienia, Witold, że bez królewskiego zezwolenia umawiać się o to nie będzie.
W. mistrz tem jakby na żart wyciągnieniem na zjazd obruszony, gniewać się począł; — obie strony gorzkie poczęły sobie czynić wyrzuty, i przyszło do tego aż, że komandor brandenburski Marguard von Salzbach, śmiał publicznie nazwać Witolda zbrodniarzem i zdrajcą. Wszczęły się groźne zatargi, bo sześciu bajorasów Witoldowych wyzwali komandora i pięciu z nim rycerzy na rękę, broniąc czci pańskiej. Przyjęto bój, stawili się rycerze na wysepce jakiejś, ale Witold swoim jechać nie dozwolił, obawiając zdrady, a wyzywając do boju na brzeg rzeki. Nie przyszło więc do spotkania.
W ogólności zjazd ten pełen jest rzeczy dla nas dziś ciemnych i niewytłumaczonych. Obie strony ciężko rozjątrzone czyhać się zdawały na siebie; a choć w. mistrz starał się słowa Salzbacha wytłumaczyć i przeprosić za nie, usiłując znowu zawiązać układy, — rozjechano się nic nie począwszy, z gniewem tylko.
W. mistrz chciał naprzód mieć Żmudź powróconą, a potem układać. Rozejm, którego Litwa do Zielonych Świąt żądała, do W. Nocy tylko zawarty.
W obozie Witolda połapani ludzie jacyś, jakoby przez Świdrygiełłę podesłani i podejrzani mocno o zasadzkę na życie w. księcia, przyśpieszyli zerwanie dalszych układów.
Wtem i oczekiwana bulla papieska, skutek zażaleń króla i w. księcia do Rzymu wniesionych, nadeszła, pełna wyrzutów sprawiedliwych, pełna surowych napomnień. — „Z żalem — pisał Ojciec Św. — dowiedzieliśmy się, że wy zamiast dopomagać królowi i nowo ochrzczonym w Litwie, miasto opieki i obrony, ciągłą jesteście do wojny pobudką, nieludzko obchodzicie się z ludźmi, mordy i pożogę szerząc po litewskich krajach”.
Ciężkie i ostre wyrzuty czynił papież w. mistrzowi, że on niszczy dzieło swoich poprzedników, którzy starali się o rozszerzenie wiary, pracując, aby ją wywrócić, prześladując i niepokojąc wojną ciągłą nowo nawróconych.
Zakazywał wreście napadów i wojny pod najsroższemi kary, aż do uprzątnienia zaszłych między Zakonem a Polską i Litwą trudności. W tym celu obie strony podać miały punkta do zgody — klątwa groziła nieposłusznym [Rome ap. S. Petrum V. Idus Septembr. p. n. a XIV]. Nigdy Rzym jeszcze tak jawnie nie potępił i nie upokorzył tyle Zakonu, tak oczewiście nie stanął w obronie Polski i Litwy.
Zakon do żywego dotknięty, nieustraszony przecież, zwołał radę duchownych i starszyzny, apelując na zgromadzeniu tem od wyroku bulli papieskiej.
Poddając się władzy Stolicy Apostolskiej i oświadczając posłuszeństwo jej zupełne, objaśniał, że bulla wydana została po śmierci Jana von Felde, pełnomocnika Zakonu w Rzymie, a zatem bez stosownych ze strony jego objaśnień, wyrok zapadł jednostronny, niebędący wyrazem prawdy. Dodano, jak wiele cierpieli Krzyżacy od króla polskiego i Witolda, jak Witold nieustannie ich zdradzał itd. Wymieniono tu ostatni napad na Memel, wystawując Witolda w cale nowem świetle jako opiekuna i obrońcę przesądów i obyczajów pogańskich. Nareście apelacja od bulli kończyła się oświadczeniem w. mistrza konieczności stawania w obronie ziem Zakonu i niemożności utrzymania nakazanego pokoju [Marienb. am zehnten Decemb. des Jahres 1403].
Skutkiem przecież pamiętnej tej bulli było, że do nowych zdawało się przychodzić układów o pokój, które skłonniejszy teraz do zgody Władysław Jagiełło wnosił, zjazd w Wilnie naznaczając.
Zjazd ten przyszedł do skutku przed Wielkanocą; znajdował się na nim Świdrygiełło, którego sprawę popierać dalej Zakon zaniechał. Posłowie krzyżaccy, Ulrych Jungingen komandor Balgi i Henryk Schwelborn wstawili się za nim do króla, a król raz jeszcze przyjął do łaski, tylekroć niepokonanego i niepoprawionego wichrzyciela.
Rozejm do Zielonych Świąt zawarty został, w przeciągu tego czasu zjechać się miano dla umowy o pokój wieczysty.
Uwagi (0)