Przygody młodych Bastablów - Edith Nesbit (gdzie czytać książki w internecie za darmo txt) 📖
Pamiętacie młodych Bastablów, szóstkę sympatycznych psotników, którzy w Poszukiwaczach skarbu próbowali ratować sytuację finansową rodziny? Udało im się już znaleźć skarb, ale to wcale nie znaczy, że ich przygody dobiegły końca.
Świat czeka na odkrycie, ekscentryczne osoby na poznanie, a tajemnicze domy na odwiedzenie. W końcu nasi bohaterowie mogą jeszcze zostać wróżbitami, naukowcami lub szlachetnymi przemytnikami. Ich wyobraźnia i ciekawość świata nie pozwolą Wam się nudzić.
Przedstawiamy kolejną część perypetii Dory, Oswalda, Dicka, Ali, Noela i Horacego Oktawiusza Bastablów — pomysłowego rodzeństwa, znanego czytelnikom z Poszukiwaczy skarbu.
Edith Nesbit, autorka tej pełnej ciepła książki, w Polsce znana jest najbardziej z cyklu o Piaskoludku (Pięcioro dzieci i coś, Feniks i dywan, Historia amuletu).
- Autor: Edith Nesbit
- Epoka: Współczesność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Przygody młodych Bastablów - Edith Nesbit (gdzie czytać książki w internecie za darmo txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Edith Nesbit
— Nie płaczcie — upominał Oswald — przygryźcie wargi i nie pokazujcie temu policjantowi, że robicie sobie coś z niego. Sir James zrozumie nas, wytłumaczymy mu wszystko. Nie płaczcie i nie okrywajcie hańbą rodu Bastablów. Alu, przestań, bo nigdy już nie powiem, że powinnaś się była urodzić chłopcem. Nie płacz, H. O., nikt ci nie zrobi nic złego, bo jesteś za mały. Dora, wstydź się: jesteś najstarsza. Noelu, czy poeci płaczą? Maszerujemy odważnie. Raz dwa! Raz, dwa! Niech nikt nie myśli, że się boimy.
Może będzie wam trudno uwierzyć, kochani czytelnicy, ale doprawdy szliśmy równym krokiem i Noel rzekł:
— Może byśmy zaśpiewali, przecież na to nie trzeba pozwolenia.
Szliśmy tak dobry kawał drogi. Zatrzymaliśmy się przed eleganckim pałacykiem Sir Jamesa. W ogrodzie był piękny plac tenisowy, na którym znajdowało się liczne towarzystwo. Policjant zadzwonił do drzwi frontowych. Serca biły nam rozpaczliwie. Rzucaliśmy smutne spojrzenia. Nagle Ala wrzasnęła potężnym głosem i rzuciła się przez ogród, trawnik, plac tenisowy i otoczyła ramionami jedną z pań.
— Jestem szczęśliwa, że panią widzę! Niech nas pani uratuje! Nie zrobiliśmy nic złego, doprawdy, nie zrobiliśmy nic złego!
Podeszliśmy bliżej i przekonaliśmy się, że osobą, z którą rozmawia Ala, jest nasza droga Pani z Czerwonego Dworu. Zanim policjant wrócił, opowiedzieliśmy jej całą historię. Reszta pań usunęła się dyskretnie.
— Nie martwcie się, kochane dzieciaki, objaśnię wszystko Sir Jamesowi. Cieszę się, że was widzę. Mój mąż widział się z waszym ojcem przed kilkoma dniami. Chciałam was jutro odwiedzić.
Nie macie wyobrażenia, jakiego uczucia spokoju i bezpieczeństwa doznaliśmy w tej chwili.
Potem podszedł policjant i rzekł:
— Puśćcie tę panią i chodźcie ze mną. Sir James czeka w gabinecie i zaraz wymierzy wam sprawiedliwość.
Pani z Czerwonego Dworu zerwała się na równe nogi i uśmiechnęła, jak gdyby się nie stało nic złego.
— Dzień dobry, panie inspektorze.
Policjant miał minę zdziwioną, ale też zadowoloną.
— Panie inspektorze, tu zaszła jakaś pomyłka, jestem siostrą cioteczną Sir Jamesa, dzieci te znam doskonale, są moimi przyjaciółmi.
Policjant zdziwił się niepomiernie, ale zaczął coś opowiadać o handlu bez pozwolenia.
Pani z Czerwonego Dworu wytłumaczyła mu, że myśmy się tylko bawili i tak dalej, i tak dalej, poprosiła, by przyjął skromny datek za fatygę. Nie chciał, wzdragał się, ale Pani z Czerwonego Dworu umie przemówić do serca.
— A co powiem Sir Jamesowi?
— Opowie mu pan o innych złoczyńcach.
Odszedł, zdaje się, zupełnie obłaskawiony.
Pani z Czerwonego Dworu zatrzymała nas na obiad.
— Pani jest zaczarowaną królewną — zawołał Noel — która panuje nad całym światem i nad policją!
Otoczyliśmy ją kołem. Ona stała pośrodku, a myśmy ją okrążyli, śpiewając:
Wiele jest czaru na tym świecie. Tyś najcudniejsza, królewskie dziecię (utwór okolicznościowy Noela Bastabla).
Lecz oto znajomy głos przerwał nasz śpiew:
— Więc... — A myśmy przestali tańczyć. Podeszły do nas dwie panie, z których jedna była panią Bax i — o zgrozo — z papierosem w ustach. Domyśliliśmy się, czemu było czuć dym w Białym Domku.
— Och! — zawołaliśmy jednogłośnie i umilkliśmy.
— Jestże możliwe — rzekła pani Bax — że są to te same przykładne dzieci, z którymi żyłam pod jednym dachem przez trzy dni?
— Bardzo panią przepraszamy — odezwała się Dora półgłosem — gdybyśmy wiedzieli, że pani jest tutaj, nie hałasowalibyśmy na pewno. Proszę nam wybaczyć.
— Wierzę — odrzekła, a potem zwróciła się do Pani z Czerwonego Dworu: — Prawdziwa z ciebie czarodziejka, zmieniłaś tych sześć lal malowanych w żywe dzieci.
— Lal malowanych! — huknął H. O., zanim zdołano go powstrzymać. — Pani jest niewdzięczna! Sześć pensów zapłaciłem kataryniarzowi, ażeby poszedł sobie precz!
— Mózg mi pęka — zawołała pani Bax, ręce podnosząc do skroni.
— H. O. jest niegrzeczny, bardzo mi przykro i przepraszam w jego imieniu — rzekła Ala — lecz ciężko jest znosić takie obelgi, gdy się robiło to, co myśmy robili.
Wtedy na życzenie Pani z Czerwonego Dworu opowiedzieliśmy wszystko, to jest, jak ojciec prosił nas, żebyśmy nie zakłócali spokoju pani Bax, i jak staraliśmy się zastosować do wskazówek ojca. Gdyśmy skończyli, pani Bax zaczęła się śmiać serdecznie. I Pani z Czerwonego Dworu śmiała się też.
— Moi kochani! Nie macie wyobrażenia, jak bardzo się cieszę, że nie jesteście przykładni, grzeczni i nudni! Lubię ruch, wesołość, humor i mam nadzieję, że będziemy się bawić wesoło!
Podano lody. Przekonaliśmy się, że pani Bax jest strasznie miła, i cieszymy się, że gości w naszym domu.
— A co robimy dzisiaj? — zapytała pani Bax. Przez ostatnich kilka dni bawiliśmy się po królewsku, to na łodzi motorowej, to w samochodzie. Nauczyła nas dwunastu nowych gier, z których tylko dwie były nudne.
Dzień był piękny. Byliśmy wszyscy po kąpieli i bawiliśmy się na brzegu. Pani Bax paliła papierosy.
— Co robimy dzisiaj? — powtórzyła pani Bax.
— Nie wiemy — rzekliśmy, a H. O. dodał:
— Co będzie z biedną panną Sandal?
— Dlaczego z biedną? — zapytała pani Bax.
— Ponieważ jest biedna — odpowiedział H. O.
— A skąd przyszło ci do głowy, że moja siostra jest biedna?
— Zapomniałem, że jest siostrą pani. Nie mówiłbym tego, gdybym pamiętał.
— Nic nie szkodzi.
Byliśmy bardzo zawstydzeni i wściekli na brata, że przypomniał pani Bax o nieszczęśliwej siostrze.
— Proszę pani, chętnie zrobimy to, co pani będzie chciała.
— A więc wynajmiemy bryczkę, weźmiemy z sobą jedzenie i pojedziemy do Starego Lasku24. Umówiłam się z waszymi przyjaciółmi z Czerwonego Dworu.
Byliśmy uszczęśliwieni. Pojechaliśmy do lasu, gdzie byli już państwo z Czerwonego Dworu, razem ze swym małym dzieckiem. Dziewczęta niańczyły maleństwo, a myśmy się bawili w ruinach zamku, który stał pośród lasu.
Śniadanie było świetne i zakrapiane winem. Wznosiliśmy więc nadzwyczajne toasty na cześć wszystkich obecnych.
Gdyśmy tak spożywali dary boże, Pani z Czerwonego Dworu dostrzegła gromadkę wiejskich dzieci przyglądających nam się z pewnej odległości. Zawołaliśmy ich do nas i podzieliliśmy się doskonałym deserem. Następnie bawiliśmy się z nimi w „chowanego”, „kota i myszkę”, „czarnego luda” i wiele innych gier.
— Uwaga — zawołała pani Bax — tutaj jest jeszcze jeden mały chłopczyk! — i pokazując małego chłopca, który stał pod drzewem, dodała: — Sprowadźcie go tutaj.
— Mama nie pozwala nam bawić się z nim — rzekła jedna z dziewczynek w niebieskiej, brudnej sukience.
— A czemuż to?
— Bo jego ojciec jest w więzieniu. Matka jego szuka roboty i też nie może znaleźć.
— Ależ to jest okrutne — rzekła Pani z Czerwonego Dworu — przecież to nie wina dziecka.
— Nie wiem. Ale nam nie wolno bawić się z nim.
— Pomyślcie — powiedziała pani Bax — gdyby wasz ojciec był w więzieniu.
— Mój ojciec nie siedzi w więzieniu — rzekła mała — mój ojciec jest uczciwym człowiekiem.
— Nie żal go wam? Nie żal wam tego chłopca?
Milczenie było odpowiedzią.
— Idźcie sobie precz! — zawołała Pani z Czerwonego Dworu. — Chłopczyk będzie się bawić z naszymi dziećmi!
Oswald podbiegł do chłopca, by go zaprosić do naszego towarzystwa.
— Dzień dobry! — rzekł Oswald.
— Dzień dobry! — odpowiedział chłopak.
Oswald zauważył jego nędzne, dziurawe buty i mizerną twarzyczkę.
— Właśnie słyszałem, że twój ojciec jest tam, gdzie jest. Bardzo mi przykro i szczerze ci współczuję.
Niebieskie oczy chłopczyka stały się jeszcze bardziej niebieskie, spuścił je i powiedział:
— Nie idzie o mnie, ale biedna mama...
Trudno jest pocieszać ludzi, którzy mają istotne zmartwienia.
— Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś sobie nic nie robił z tych dzieciaków. My się będziemy bawić z tobą. Wiemy, że jesteś niewinny.
— I ojciec też jest niewinny, złamał rękę i nie mógł zapłacić pieniędzy, które był winien, więc go wsadzili do więzienia.
Oswald nie mógł znaleźć żadnej odpowiedzi. Wyjął więc z kieszeni nowy ołówek i scyzoryk i podarował mu.
Po chwili nadeszła Dora. Powiedziała Oswaldowi, ażeby poszedł się bawić z dziećmi, bo ona chce porozmawiać z chłopcem. Oswald odszedł.
A w powrotnej drodze Oswald zauważył, że Dora miała poważną minę i zapłakane oczy.
Nazajutrz rano kopaliśmy nad morzem, wszyscy prócz Dory, która nie chciała się bawić. Ala też odeszła, lecz po chwili wróciła i rzekła:
— Chodźcie, Dora chce wam coś powiedzieć. H. O. jest zbyteczny, bo to nie jest zabawne.
H. O. powiedział:
— Wy chcecie mnie zawsze pominąć. Jeżeli jest jakaś narada, mam do niej równe prawa.
— Mój H. O. — prosiła Ala — dostaniesz pensa na karmelki.
I H. O. odszedł.
Wtedy Dora zaczęła:
— Nie wiem, jak mogłam uczynić coś podobnego. Mieliście do mnie takie zaufanie. Powierzyliście mi to, mówiąc, że zasługuję na zaufanie. Zdawało mi się, że uczyniłam dobrze — a przecież powinnam była czekać na waszą zgodę.
— Co się stało? — zapytał Dick, ale Oswald domyślił się od razu.
— Powiedz im — rzekła Dora spuszczając oczy.
— Dora dała pieniądze panny Sandal małemu chłopcu, którego ojciec jest w więzieniu.
— Półtorej gwinei — szepnęła Dora.
— Powinnaś była nas wprzódy zapytać — rzekł Dick.
— Jak miałam to uczynić? Mówił mi o ojcu w więzieniu, biednej mamie, malutkim braciszku, który nie ma co jeść. Zbiorę pieniądze i oddam wam. Tylko wybaczcie mi, że postąpiłam tak.
— I miałaś rację! — zawołał H. O., którego nie zauważyliśmy. — Masz jeszcze dla tego głodnego chłopczyka pieniądze, które mi Ala dała na cukierki. Mam takie same prawo powiedzieć moje zdanie jak każdy z was. Co byście zrobili, gdyby wasz mały braciszek umierał z głodu, a nikt by się nad nim nie ulitował? — i H. O. rozbeczał się.
— To nie były jej pieniądze — rzekł Dick.
Lecz Ala i Noel byli także po stronie Dory.
— Dobrze więc — rzekł Oswald gorzkim głosem — ponieważ większość jest po stronie Dory, musimy ustąpić. Ale musimy zbierać, oszczędzać, by wszystko oddać pannie Sandal. Przez lata całe będziemy oszczędzać.
— Och — zaczęła Dora beczeć — nie macie pojęcia, jak mi jest przykro. Ale ci biedni, biedni ludzie.
W tej chwili przyszła pani Bax.
— Czy uderzyłaś się, kochanie? — zapytała Dorę, która jest jej ulubienicą.
— Już mi lepiej.
— No to ślicznie — odpowiedziała pani Bax, która podczas odbytych podróży nauczyła się nie zadawać zbytecznych pytań. — Mamy gościa na obiedzie, przyjechała Pani z Czerwonego Dworu. Była dziś rano u matki tego chłopczyka, z którym nikt nie chciał się bawić — wiecie, prawda? — i znalazła dla niej zajęcie. Dowiedziała się przy tym, że Dora dała jej półtorej gwinei. Musiał to być wasz cały majątek i muszę powiedzieć, że jesteście dzielne dzieciaki.
Zapanowało przykre milczenie.
— A nie mówiłem? — zawołał H. O.
Wtedy Ala rzekła:
— Myśmy nie mieli z tym nic wspólnego. To Dora.
Wtedy Dora wybuchnęła płaczem.
— Ach! To nie były moje pieniądze, nie miałam prawa, ale było mi żal, strasznie żal tego dziecka!
— A czyje to były pieniądze? — zapytała pani Bax.
— To były pieniądze panny Sandal! — huknął H. O., zanim zdążyliśmy go powstrzymać.
I cała prawda wyszła na jaw. Była to długa, długa historia, w trakcie której przyszła Pani z Czerwonego Dworu.
Gdy powiedzieliśmy już wszystko, począwszy od skromnego życia, a skończywszy na handlu, pani Bax powiedziała nam dużo miłych słów, których tu nie powtórzę.
A potem dowiedzieliśmy się, że jej siostra nie była w biedzie i nędzy, a żyła skromnie, bo miała takie upodobanie.
Byliśmy szczerze rozczarowani, a Pani z Czerwonego Dworu rzekła:
— Sir James przesłał biednej kobiecie trochę pieniędzy i męża zwolnił z więzienia, oddała mi gwineę dla Dory (za resztę ugotowała sobie i dzieciom wspaniały obiad). Możecie więc kupić piękny prezent dla panny Sandal.
Kupiliśmy jej bardzo ładną książkę i gdy przyjechała z swoim bratem Eustachym, wręczyliśmy jej.
Oto ostatnia przygoda, którą wam opowiedział autor Poszukiwaczy skarbu. Żegnam was, drodzy czytelnicy!
Szczerze życzliwy autor
Oswald
Uwagi (0)