Potop - Henryk Sienkiewicz (biblioteka .txt) 📖
Potop to druga część pisanej ku pokrzepieniu serc Trylogii Henryka Sienkiewicza.
Autor przenosi czytelnika w lata 1655–1657, pierwsze dwa lata potopu szwedzkiego. Główny bohater to Andrzej Kmicic, młody chorąży, warchoł i hulaka. Ma poślubić — zgodnie z testamentem jej dziadka — Aleksandrę Billewiczównę. Dziewczynie nie podoba się charakter narzeczonego oraz fakt, że Kmicic opowiada się za Radziwiłłami, popierającymi Szwedów. Pod zmienionym nazwiskiem próbuje zrehabilitować się w walce. Sienkiewicz znów usiłuje ukazać Polakom waleczność ich przodków, przypomnieć momenty w historii, które powinny pobudzać do patriotyzmu i niepoddawania się zaborcom. Fakty historyczne przeplatają się z fabularną fikcją, a postaci rzeczywiste z nierzeczywistymi.
Potop ukazywał się w odcinkach w „Czasie”, „Słowie” i „Kurierze Poznańskim” w latach 1884–1886. W wersji książkowej wydane po raz pierwszy w 1886 roku w Warszawie.
- Autor: Henryk Sienkiewicz
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Potop - Henryk Sienkiewicz (biblioteka .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Henryk Sienkiewicz
Sił tych starczyłoby aż nadto do oporu Bogusławowi, jeżeli więcej nad kilkaset koni nie liczył.
Porozsyłał więc przezorny hetman gońców na wszystkie strony i czekał wiadomości.
Aż przyszły wreszcie wieści, lecz do gromów podobne — i tym podobniejsze, że przez szczególny zbieg okoliczności uderzyły wszystkie jednego wieczora.
Na zamku bialskim odbywała się właśnie narada, gdy wszedł oficer ordynansowy i oddał jakieś pismo hetmanowi.
Zaledwie wojewoda rzucił na nie okiem, gdy zalterował1613 się na twarzy i rzekł obecnym:
— Krewniak mój zniesion do szczętu w Janowie przez samego Bogusława. Ledwie sam zdrowie wyniósł!
Nastała chwila milczenia, którą przerwał dopiero sam hetman.
— List jest pisany z Brańska, w ucieczce i konfuzji — rzekł — dlatego nie masz w nim ni słowa o potędze Bogusława. Myślę, że musiała być dość znaczną, skoro dwie chorągwie i regiment piechoty do szczętu, jako czytam, zostały zniesione!... Być jednak może, iż książę Bogusław zeszedł ich niespodzianie. Pewności to pismo nie daje...
— Panie hetmanie — rzekł na to książę Michał — pewien jestem, że Bogusław chce całe Podlasie zagarnąć, by je w udzielne władanie albo w lenno przy układach dostać... Dlatego niezawodnie nadszedł z taką potęgą, jaką tylko mógł zebrać.
— Godzi się supozycje1614 dowodami poprzeć, mości książę.
— Innych dowodów nie mam, jeno znajomość Bogusława. Nie o Szwedów ani o Brandenburczyków mu chodzi, jeno o siebie samego... Wojownik to jest niepospolity, który dufa w swą szczęśliwą gwiazdę. Prowincję chce pozyskać, Janusza pomścić, sławą się okryć, a do tego potęgę odpowiednią mieć musi i ma. Dlatego nagle trzeba na niego nastąpić, inaczej on na nas nastąpi.
— Do wszystkiego błogosławieństwo boże niezbędne — rzekł Oskierko — a błogosławieństwo przy nas!
— Jaśnie wielmożny panie hetmanie — rzekł Kmicic. — Wieści potrzeba. Spuśćcieże mnie ze smyczy z moimi Tatary, a ja wam wieści przywiozę.
Oskierko, który był przypuszczony do tajemnicy i wiedział, kto jest Babinicz, zaraz jął zdanie jego mocno popierać:
— Boga mi! To jest arcyprzednia myśl! Takiego tam kawalera i takiego wojska trzeba. Jeżeli tylko konie wypoczęte...
Tu Oskierko przerwał, bo oficer ordynansowy znów wszedł do komnaty.
— Jaśnie wielmożny panie hetmanie — rzekł — jest dwóch żołnierzów1615 z Horotkiewiczowej chorągwi, którzy się do osoby waszej wielmożności dobijają.
— Bogu chwała —— rzekł pan Sapieha, uderzywszy się rękoma po kolanach — będą i wiadomości... Puszczaj!
Po chwili weszło dwóch petyhorców1616, obdartych i zabłoconych.
— Od Horotkiewicza? — spytał Sapieha.
— Tak jest.
— Gdzie on teraz?
— Zabit, a jeżeli nie zabit, to nie wiemy, gdzie jest...
Wojewoda wstał, lecz usiadł, i zaraz począł badać spokojnie:
— Gdzie chorągiew?
— Zniesiona przez księcia Bogusława.
— Siła1617 zginęło?
— W pień nas wycięto, może kilku ostało, których w łyka, jak nas, wzięto. Są tacy, którzy mówią, że i pułkownik uszedł; ale że ranny, to sam widziałem. My z niewoli uciekli.
— Gdzie was napadnięto?
— Pod Tykocinem.
— Czemuście się za mury nie schronili, w sile nie będąc?
— Tykocin wzięty.
Hetman przysłonił dłonią oczy, po czym jął wodzić nią po czole.
— Siła przy Bogusławie ludzi?
— Jest jazdy na cztery tysiące prócz piechoty i armat. Piechoty bardzo moderowane1618. Jazda ruszyła naprzód, prowadząc nas ze sobą, aleśmy się wyrwali szczęśliwie.
— Skądeście uciekli?
— Z Drohiczyna.
Sapieha otworzył szeroko oczy.
— Mości towarzyszu, tyś pijany. Jakżeby już do Drohiczyna Bogusław mógł dojść? Kiedy was zniósł?
— Dwa tygodnie temu.
— I jest w Drohiczynie?
— Podjazdy jego są. On sam w tyle ostał, bo tam jakiś konwój ułapion, któren1619 pan Kotczyc prowadził.
— Pannę Borzobohatą prowadził! — zakrzyknął pan Kmicic.
I nastało milczenie, dłuższe niż poprzednio. Nikt nie zabierał głosu. Tak nagłe powodzenia Bogusławowe zmieszały oficerów niepomiernie. Wszyscy też myśleli w duchu, że winien tu pan hetman przez swe kunktatorstwo1620, lecz nikt nie śmiał odezwać się z tym głośno.
Sapieha zaś czuł, że czynił, co należało, i postępował roztropnie. Więc też ochłonął pierwszy z wrażenia, wyprawił skinieniem ręki owych towarzyszów, następnie rzekł:
— Wszystko to są zwykłe przygody wojenne, które nie powinny nikogo konfundować1621. Mości panowie, nie mniemajcie, abyśmy jakowąś klęskę już ponieśli. Szkoda tamtych chorągwi, prawda... Ale stokroć większa mogłaby się stać szkoda ojczyźnie, gdyby Bogusław w dalekie województwo nas odciągnął. Idzie ku nam... Jako gościnni gospodarze wyjdziem mu naprzeciw.
Tu zwrócił się do pułkowników:
— Wedle moich rozkazów, wszyscy powinni być do wyruszenia gotowi.
— Są gotowi — rzekł Oskierko — jeno konie kiełznać1622 i wsiadanego trąbić.
— Dziś jeszcze otrąbić. Ruszamy jutro o zorzy, nie mieszkając1623... Pan Babinicz skoczy naprzód z Tatary1624 i języka1625 jak najśpieszniej nam ułowi.
Kmicic, ledwie usłyszał, już był za drzwiami, a w chwilę później pędził co koń wyskoczy ku Rokitnu.
A pan Sapieha również dłużej nie zwłóczył.
Noc jeszcze była, gdy trąby ozwały się przeciągle, po czym jazda i piechota zaczęły wysypywać się w pole; za nimi pociągnął się długi szereg wozów skrzypiących. Pierwsze blaski dzienne odbiły się w rurach muszkietów i na grotach dzid.
I szedł regiment za regimentem, chorągiew za chorągwią bardzo sprawnie. Jazda pośpiewywała godzinki1626, a konie parskały raźno w rannym chłodzie, z czego żołnierze zaraz wróżyli sobie pewne zwycięstwo.
Serca pełne były otuchy, bo to już wiedziało z doświadczenia rycerstwo, że pan Sapieha rozmyśla, głową kręci, na obie strony każde przedsięwzięcie waży, ale gdy zaś przed się co weźmie, to dokona, a gdy się ruszy, to bije.
W Rokitnie już i legowiska po Tatarach ostygły; poszli jeszcze wczoraj na noc i musieli być już daleko. Uderzyło to pana Sapiehę, że po drodze trudno się było o nich dopytać, chociaż oddział, liczący z wolentarzami do kilkuset ludzi, nie mógł przejść nie dostrzeżony.
Oficerowie, co doświadczeńsi, bardzo podziwiali ten pochód i pana Babinicza, że tak prowadzić umiał.
— Jak wilk łozami idzie i jak wilk ukąsi — mówiono — praktyk to jakiś zawołany!
A pan Oskierko, który jako się rzekło, wiedział, kto jest Babinicz, mówił do pana Sapiehy:
— Nie darmo Chowański1627 cenę na jego głowę nakładał. Bóg da wiktorię, komu zechce, ale to pewna, że Bogusławowi wkrótce się wojna z nami uprzykrzy.
— Szkoda jeno, że Babinicz jakoby w wodę wpadł — odpowiadał hetman.
Istotnie, upłynęło trzy dni bez żadnej wiadomości. Główne siły sapieżyńskie doszły do Drohiczyna, przeszły Bug i nie znalazły nieprzyjaciela przed sobą. Hetman począł się niepokoić. Wedle zeznań petyhorców, podjazdy Bogusławowe doszły właśnie już do Drohiczyna, widoczne więc było, że Bogusław postanowił cofać się. Ale co znaczyło to cofanie? Czy Bogusław dowiedział się o przeważnych siłach sapieżyńskich i nie śmiał mierzyć się z nimi, czy też pragnął odciągnąć hetmana daleko na północ, aby ułatwić królowi szwedzkiemu napad na Czarnieckiego i hetmanów koronnych? Babinicz powinien był już zachwycić języka i dać znać hetmanowi. Zeznania petyhorcow co do liczby wojsk Bogusławowych mogły być błędne, należało zatem mieć jak najprędzej dokładną o niej relację.
Tymczasem upłynęło jeszcze dni pięć, a Babinicz nie dawał znać o sobie. Przychodziła wiosna. Dnie stawały się coraz cieplejsze, śniegi tajały. Okolica pokrywała się wodą, pod którą drzemały grząskie błota utrudniające niesłychanie pochód. Większą część armat i wozów musiał hetman zostawić jeszcze w Drohiczynie i iść dalej komunikiem1628. Stąd niewygody wielkie i szemrania zwłaszcza między pospolitym ruszeniem. W Brańsku trafiono na takie roztopy, że i piechota nie mogła postępować dalej. Hetman zagarniał konie po drodze u chłopów i drobnej szlachty i sadzał na nie muszkietników. Innych brała lekka jazda; lecz już za daleko się posunięto i hetman rozumiał że jedno tylko pozostaje, to jest: iść jak najprędzej.
Bogusław cofał się ciągle. Po drodze trafiano ustawicznie na jego ślady, na spalone gdzieniegdzie wsie, na trupy ludzkie wiszące po drzewach. Szlachta drobna, miejscowa, przyjeżdżała z wiadomościami co chwila do sapieżyńskiego obozu, lecz prawda ginęła, jako zwykle, w sprzecznych zeznaniach. Ten widział jednę chorągiew i bożył1629 się, że książę nie ma więcej wojska; ten widział dwie, ów trzy, ów potęgę, która w pochodzie milę zajmowała. Słowem, były to bajki, jakie zwykle opowiadają ludzie nie znający się na wojsku i wojennym rzemiośle.
Widziano też tu i owdzie Tatarów, lecz właśnie wieści o nich wydawały się najnieprawdopodobniejsze; opowiadano bowiem, że ich widziano nie za wojskiem, ale przed wojskiem książęcym, idących naprzód. Pan Sapieha sapał gniewnie, gdy kto przy nim Babinicza wspominał, i mówił do Oskierki:
— Przechwaliliście go. W złą godzinę odesłałem Wołodyjowskiego, bo gdyby on tu był, dawno bym miał tyle języków, ile bym sam zechciał, a to jest wicher albo i gorzej... Kto go wie, może i naprawdę do Bogusława przystał i w przedniej straży idzie!
Oskierko sam nie wiedział, co sądzić. Tymczasem upłynął znów tydzień: wojsko przyszło do Białegostoku.
Było to w południe.
W dwie godziny później przednie straże dały znać, że jakowyś oddział się zbliża.
— Może Babinicz! — zakrzyknął hetman. — Damże mu pater noster1630!
Lecz nie był to sam Babinicz. W obozie jednak powstał taki ruch za przybyciem owego oddziału, że pan Sapieha wyszedł obaczyć, co się dzieje.
Tymczasem towarzysze spod różnych chorągwi nadlatywali krzycząc:
— Od Babinicza! Jeńcy! Cała kupa!... Siła1631 ludzi naszarpał!
Jakoż ujrzał pan hetman kilkudziesięciu dzikich jeźdźców na wychudłych i poszerszeniałych koniach. Otaczali oni blisko trzystu ludzi ze skrępowanymi rękoma, bijąc ich batogami z surowca1632. Jeńcy straszliwy przedstawiali widok. Były to raczej cienie ludzkie niż ludzie. Odarci, półnadzy, wychudzeni tak, że kości sterczały im przez skórę, pokrwawieni, szli na wpół żywi, obojętni na wszystko, nawet na świst surowca, który przecinał im skóry, i na dzikie wrzaski tatarskie.
— Co to za ludzie? — spytał hetman.
— Wojsko Bogusławowe! — odrzekł jeden z Kmicicowych wolentarzy, który jeńców wraz z Tatarami odprowadzał.
— A wyście ich skąd tylu nabrali?
— Blisko połowa jeszcze nam w drodze od fatygi padła.
Wtem zbliżył się starszy Tatar, jakoby wachmistrz ordyński, i uderzywszy czołem, oddał panu Sapieże pismo Kmicicowe.
Hetman, nie czekając, złamał pieczęć i począł czytać głośno:
„Jaśnie Wielmożny Panie Hetmanie!
Iżem wieści ni języków dotąd nie przysyłał, to dlatego, żem w przodku, nie po zadzie wojsk księcia Bogusławowych szedł i chciałem się większą kupą przysłużyć...”
Hetman przerwał czytanie.
— To diabeł! — rzekł — zamiast iść za księciem, to on przed księcia się wysforował!
— Niechże go kule biją!... — dodał półgłosem pan Oskierko.
Hetman czytał:
„Bo chociaż niebezpieczna to była impreza, gdyż podjazdy szeroko szły, wszelako dwa zniósłszy1633 i nikogo nie żywiąc1634, w przodek się wydostałem, od czego wielka księcia napadła konfuzja1635, albowiem zaraz począł suponować1636, iż jest otoczony i jako w potrzask lezie...”
— To dlatego to niespodziane cofanie się! — zawołał hetman. — Diabeł, czysty diabeł!
Lecz czytał coraz ciekawiej:
„Książę, nie rozumiejąc, co się stało, jął głowę tracić i podjazd za podjazdem wysyłał, któreśmy też znacznie szarpali, iż żaden w tej samej liczbie nie wracał. Idąc zaś w przodku, wiwendę1637 przejmowałem, groblem rozkopywał i mosty psuł, tak iż z wielką fatygą postępować przed się mogli, nie śpiąc, nie jedząc, dnia i nocy bezpiecznej nie mając. Z obozu nie mogli się wychylić, bo ordyńcy nieostrożnych chwytali, co się zaś obóz zdrzymnął, to mu z łozy okrutnie wyli, oni zaś myśląc, iż wielkie wojsko na nich następuje, przez całe noce w gotowości stać musieli. Czym książę do znacznej desperacji przywiedzion nie wie, co ma począć, gdzie iść i jako się obrócić — dlatego rychle nań następować trzeba, póki terror1638 nie przejdzie. Wojska ma sześć tysięcy, ale blisko tysiąca stradał1639. Konie mu padają. Rajtaria dobra, piechoty słuszne, Bóg jednak dał, iż to z dnia na dzień topnieje, a byle nasze wojska ich dosięgły, to się rozlecą. Karoce książęce, część kredensu i rzeczy zacnych w Białymstoku zachwyciłem, z dwiema armatami, alem co większe potopić musiał. Książę zdrajca od ustawicznej cholery silnie zachorzał i ledwie na koniu usiedzieć może, febris1640 nie opuszcza go dniem i nocą. Panna Borzobohata zagarnięta, ale chorym będąc, na cnotę jej nastawać nie może. Wieści takowe i konfesje1641 o desperacji od jeńców powziąłem, których moi Tatarzy przypiekali i którzy byle ich jeszcze raz przypiec, prawdę powtórzyć są gotowi. Za czym służby moje pokornie J. W.
Uwagi (0)