Darmowe ebooki » Poemat » Transakcja wojny chocimskiej - Wacław Potocki (czytaj książki za darmo txt) 📖

Czytasz książkę online - «Transakcja wojny chocimskiej - Wacław Potocki (czytaj książki za darmo txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Wacław Potocki



1 ... 6 7 8 9 10 11 12 13 14 ... 70
Idź do strony:
stoją mosty na Donaju); 
Że meczet Ottomańskiej wymierzywszy luny428, 
Chce nowy cesarz w Polszcze spróbować fortuny, 
Jeśliby mógł we dwoje tej odwagi zażyć, 
I sam się wsławić, i swój meczet wyposażyć. 
Przeto wszyscy, prywatne porzuciwszy sprawy, 
Bieżą senatorowie na sejm do Warszawy; 
Bieżą od ziem posłowie i Korona czerstwa429 
Poczuwa się na siłach dzielnego rycerstwa: 
Tam chce serca i ręki przy szabli i czele430 
Mężnym zażyć, gdzie krwawy Mars gościniec ściele, 
Gdzie starszych zdanie będzie, a w ich-że kajdany 
Bogu i ludziom zmierzłe431 tkać Mahometany. 
Więc skoro się zgromadzą, skoro imą432 radzić, 
Z jakim nieprzyjacielem przyjdzie się im wadzić, 
Któremu żaden sąsiad z obu stron Bosforu 
Aże do naszej ściany433 nie mógł dać odporu; 
Tedy naprzód do Boga, przy świętej ofierze, 
Król i rada pokorne wyprawi pacierze: 
Żeby on, gdyż w jego są ręku wszytkie bitwy, 
Wejźrał na ludzi swoich niegodne modlitwy; 
Wziął to państwo w opiekę, gdzie od lat tysiąca 
Powinna434 mu się chwała w kościołach poświąca, 
(I na toż by przyjść miały, aby je obrzydły 
Bisurmanin niemymi pozastawiał bydły435?); 
Żeby Bóg, który umie i może przez ręce, 
Straszne one obrzymy436 wywracać dziecięce, 
Pojźrał na wściekłe grozy tego Goliata, 
A naszego Dawida, którego armata437 —  
Pięć kamyczków i proca; lecz przy twej pomocy 
Możem ufać tym piąciom kamykom i procy, 
(Bo węgłowemu każdy rówien z nich kamieniu), 
Co ich jest w Zbawiciela naszego imieniu438. 
A jeśli też złość nasza zatwardzi twe uszy, 
Jeśli nas sprawiedliwy twój gniew zawieruszy 
(Bo już niejeden naród pod tytułem świętém, 
Chrystusowym, w pogańskich ręku brzęczy pętem): 
Patrz na polskich patronów, patrz na naszych ziomków 
Pokorę, a nie spuszczaj biczów swych ułomków! 
Patrz na świecznik swej chwały, który w tej Koronie 
Ogniem niezagaszonym ku czci twojej płonie! 
I chociaż przez złość naszę, przez nasze niecnoty, 
Częste go w oczu twoich zaciemiają knoty, 
Utni439 knot, masz nożyce miłosierdzia w ręce! 
Że nie zgasisz, ufamy Jezusowej męce. 
Tak gdy się i swe Bogu konsulta440 oddadzą, 
O posiłkach najpierwej na tę wojnę radzą, 
I na tym wnet stanęła zgoda wszytkich stanów, 
Żeby do chrześcijańskich posły wysłać panów, 
Na wspólnych nieprzyjaciół, nim będziem na schyłku, 
Pókiśmy jeszcze duży441, żądając posiłku. 
Przełożyć im przed oczy, jeśli dotąd ślepi, 
Że skoro się do Polski bisurmanin wrzepi 
I zniesie to przedmurze, bez wszelakiej chyby 
Będzie ich suchą ręką zbierał jako grzyby. 
Niech na to wszyscy zgodnie swoje dadzą kreski442, 
Żeby więcej przeklętej nie cierpieć obrzezki; 
Teraz czas i pogoda, byle chcieli szczérze 
(Onić przyczyną wojny, przy złomanym mirze) — 
Zrucić jarzmo tak ciężkie z Chrystusowych ludzi, 
Których srożej niż ciała ta niewola nudzi, 
Że dusze już z szatańskiej wyjęte tandety, 
Znowu sobie Mahomet zaswaja przeklęty. 
Niechajby chrześcijanie prywatne urazy 
Przed męki Boga swego zruciwszy obrazy, 
Świętą ligą443 spojeni na wojnę tak słuszną, 
Wszytkie swe znieśli siły, ofiarą zaduszną444. 
Z tym tedy wyprawiwszy posły krokiem chyżem 
Do wszytkich królów, co są pod zbawiennym krzyżem, 
Acz nie wątpim, że wrota pootwiera Janusz445, 
(Lecz się na to upijać szkoda446, kędy: a nuż 
Będzie, albo nie będzie? szkoda stawiać garka, 
Jeśli dopiero prosić u sąsiada ziarka). 
Tedy o swoich rzeczach samym przyjdzie radzić: 
Kogo obrać hetmanem, skąd ludzi gromadzić, 
A co najpotrzebniejsza do wojny bez mała, 
Skąd zasiągnąć pieniędzy? To im w głowie cwała. 
Żółkiewski, wielki hetman, pod Cecorą zginął; 
Który się był najpierwszy w tej toni ochynął447, 
I dotąd — skąd się Turczyn w swej imprezie twierdzi, 
Głowa jego na długiej z wieże wisi żerdzi; 
Stanisław Koniecpolski polny448, tamże wzięty, 
Jeszcze brząka w żałosnej Jedykule449 pęty; 
Słyszy chociaż pod ziemią, gdy na zguby nasze 
Bismmanin, nadzieją opiły, się kasze450. 
Obierz sama, ojczyzno! Sama życz buławy, 
Kogo do tak pamiętnej godnym widzisz sprawy; 
Pod którego byś głowy i piersi zaszczytem451,  
Z chwały bożej, z całości swojej depozytem, 
Bezpieczna zostawała, aż Bóg twój obrońca, 
Zruci miesiąc pod nogi prawdy swojej słońca, 
Wszyscy oczy i serca na jednego zgodnie 
Obrócą Chodkiewicza; tak się zda, że młodnie; 
Że dzieła nieśmiertelne, których mu nie szczędzą 
Późne wieki, siwy włos ze skroni mu pędzą; 
Mars z oczu, powaga mu sama bije z twarzy, 
Tak się w nim wielkość męstwa i swoboda parzy452, 
Że mu szczere453 tryumfy może czytać z czoła. 
Kogóż szukać, dla Boga? Ciebie dzisia woła 
Ta wiekopomna praca, waleczny Karolu! 
Jeszcze cię też nie znano w Konstantynopolu. 
Poznają, co za ludzie idą z naszej Litwy, 
Kiedy serdeczny Polak wsiędzie na koń przy twéj 
Doskonałej biegłości, o której sąsiedzi 
Niech powiedzą: uparta Moskwa, bitni Szwedzi. 
W obozieś się urodził, urosłeś na łęku454, 
Odbierajże buławę dziś z królewskich ręku, 
I jeśli tak chcą nieba, ostatniej ćwiczyzny455 
Dopędzisz na usłudze kochanej ojczyzny. 
Ogłosiwszy swe imię na wschód słońca cały, 
Będziesz burzył górnymi Turków arsenały. 
Skoro stanął Chodkiewicz wszytkich zdaniem spolnem, 
Zaraz myślić poczęto o hetmanie polnem; 
A że żył Koniecpolski z pierwszego pogromu, 
Trudno to było dawać przywilejem komu; 
Więc do tańca, który Mars spólny stronom zagra, 
Na onę wojnę jego naznaczono szwagra, 
Stanisław Lubomirski, hrabia na Wiśniczu, 
Za towarzysza prace był przy Chodkiewiczu, 
Im młodszy, tym też większej godzien jest pochwały 
Z serca i z roztropności — wielkie specyjały 
W hetmaniech, ale rzadkie, a zwłaszcza pospołu, 
Zwłaszcza w młodych: bo stary i już bliski dołu, 
Przez siedmdziesiąt lat w onej ćwiczywszy się szkole, 
Co za dziw, że i sercem, i rozumem zdole456? 
Ale ten, co dopiero do tej wszedszy szkoły, 
I serca, i rozumu ma z nieprzyjacioły457, 
W wielkiej cenie, bo owoc wypycha przed kwiatem. 
Cóż gdy dojźre i dojdzie doświadczenia z latem458? 
Lecz rzadki ten na świecie owoc skołoźrywy459, 
W Polszcze, Bogu bądź chwała, nie wielkie to dziwy, 
Hetman młody i dobry, jakiego nam zdarzył, 
Kiedy się płochy Osman na Polskę zajarzył460. 
Skoro staną hetmani, toż koło pieniędzy 
Zdało się tam zakrzątnąć i mówić co prędzej. 
Ośm poborów i w Litwie, i w Koronie całej 
Na tę ekspedycyją przyszły do uchwały. 
Kwarta461 przy tym sowita462 i dwoje czopowe463, 
Duchowni też przez laudum464 swoje synodowe 
Na który do Piotrkowa skoro się zgromadzą, 
Sto pięćdziesiąt tysięcy podskarbiemu dadzą 
Na wojnę sprawiedliwą. Gdzie465 przy świętej wierze 
Mieli byli dobry rząd zaczynać pasterze, 
Wielka krzywda Ojczyzny, ale tym terminem 
Nie wszyscy grzeszą. Siła466 ich z świętym Marcinem 
I płaszcze by rzezali467 za całość Kościoła. 
Są drudzy skąpej ręki i twardego czoła; 
Wolą nieprzyjaciołom na rabunek chować 
Pieniądze tu zebrane, niż suplementować468 
Konającą Ojczyznę, choć widzą na oczy, 
Uciekając, że je tu nieprzyjaciel wtroczy; 
Wolą wieść za granicę i darmo dać komu, 
Niźli węgłów podeprzeć pochyłego domu. 
Atoli półtorakroć sto tysięcy złożą, 
Choć się milionami w ojczyźnie wielmożą, 
Na tak główną potrzebę, gdzie i skarbów strata, 
Obroń Boże, i sami byliby u kata. 
To pieniężne posiłki; co się ludzi tycze469 
Pięćdziesiąt uchwalonych tysięcy naliczę; 
Bo czternaście w kirysach, dwadzieścia w kolczudze470 
Tysięcy wyniść miało ku onej usłudze 
I z Litwy, i z Korony, cudzoziemskie do téj 
Liczby i konne pisać pułki i piechoty. 
Tyle miały warszawskie natenczas papiery 
Ale cóż, trzyzydlowe gdy się tak i kiery471 
Nie kurczą, jak się one zstąpiły komputy472: 
Bowiem więcej nie wyszło w pole ludzi ku téj 
Okazyi, rachując konne i piechury, 
Nad trzydzieści tysięcy i pięć, same ciury, 
I z luźnymi wyjąwszy, z których drugie tyle 
Mógłbyś bezpiecznie pisać w dobrej wojska sile. 
Szkoda ich lekceważyć; kędy473 co z zdobyczą, 
Pewnie ani postrzałów, ani ran nie liczą. 
Dali próbę odwagi w szwedzkiej onej wrzawie, 
Gdy szturmem Wittemberga dostali w Warszawie, 
Który wczora tryumfy swoje mierzył w strychy; 
Nie wojsko, nie żołnierze, holik474 go wziął lichy. 
Aleć i w tę straszliwą z pogaństwem turnieją475 
Nie raz pokazowali, co mogą, co śmieją. 
Kozacy też przez swoje deklarują posły, 
Byle się wojska nasze do Wołoch przeniosły, 
We trzydziestu tysięcy i w porządnej sprawie476 
Stawią się; tak stanęło u nich na Rusawie! 
Więc oraz na ruszenie pospolite wici477 
Wychodzą na tych wszytkich, którzy są okryci 
Przywilejem szlachectwa, aby nie w imieniu, 
Nie w herbie tylko swoim, lecz na tym kamieniu 
Pokazali, że przy krwi jest wrodzona cnota, 
Na którym brantownego478 doświadczają złota. 
Jeszcześmy, jeszcze byli nie zgospodarzeli, 
Żebyśmy się tak słusznej wojny wzdrygać mieli. 
Nie dzisia to (odpuśćcie, jeśli się kto czuje479), 
Gdzie nam tak dom, tak jego pieszczota smakuje, 
Że kontenci480 z szlachectwa, co nam idzie rodem, 
Już go żadnym popierać nie chcemy dowodem. 
Widzieć ich po jarmarkach i prywatnym feście, 
Gdy się strojno, czeladno, przechodzą po mieście; 
Pódźże z nim do publiki, choć w onejże lamie481, 
Tak skromny, tak pokorny, że wilk a wilk w jamie; 
Dopieroż gdy ich w pole wytkną trzecie wici, 
Przyjdzie stać na posłuchu482 i zmoknąć do nici; 
Nuż podjazdy, nuż ona potrzeba, o której 
Słuchając włosy z czapką wstawają do góry; 
Gdy mu grzbiet kirys483 orze i jakby za winę 
Szyszak perfumowaną prasuje czuprynę; 
Gdy się przyjdzie narazić na kule, na strzały, 
I stać w miejscu cały dzień jako cel przed działy. 
Patrząc, gdy drugich niosą, słysząc świst nieluby, 
Oczy w górę podnosić, Bogu czynić śluby, 
(Stanie-ć za śmierć strach śmierci, owszem jeszcze gorzéj; 
Bo sto razy umiera, jeśli tam kto tchórzy),  
Nie dziw, że mierznie wojna naszym galantomom484, 
Którzy samym nawykszy od młodości domom, 
Słuchają, rychło w polu będzie po harapie485, 
Rychło im kto potrzebę486 przyniesie na mapie; 
Więc żołnierzów obmawiać i hetmanów szczypać. 
Da kopę na on pobór; długoż, prawi, sypać 
Darmo będziem pieniądze? Wierę zdaniem mojem, 
Jużby czas Ukrainę widzieć za pokojem! 
Drugi, nie godzien kijem mitręga za bydłem, 
Jagły mierzyć z maślonką do tarku tworzydłem487, 
Że wiewiórczym ogonkiem dał opuszyć488 kołnierz, 
Aż już wąsy odyma, aż sędzia, aż żołnierz! 
Wdaj że się z nim w rzecz, chociaż nie był dalej bursy, 
Historyje i one usłyszysz dyskursy, 
Już on wiadom porohów, czajek i Kodaku489, 
Wiadom złotego, wiadom kuczmańskiego szlaku, 
Gdzie Merło, gdzie Drzypole, gdzie w bezludnej dziczy 
Sina woda z ordami Polaki graniczy, 
Wszytko wie, tego nie wie do siebie nieborak, 
Że sklep dziurawy ledwie stoi za półtorak. 
Niechże się jedno jaka królewszczyzna490 błyśnie, 
Obaczę, jeśli żołnierz przed nim się dociśnie. 
Już na nię zadał491, kto tam na tandecie siedzi; 
Pewnie najzasłużeńszy do niej nie uprzedzi. 
Nie tak było przed laty, gdzie nie pierwej młody 
Do szabelki przypadał, aż od wojewody 
Albo króla samego śród walnego festu492 
Do niej był przypasany, koło lat dwudziestu. 
To ozdoba, to mu strój nad wsze aksamity! 
Dotąd część domu; już był Rzeczypospolitéj. 
Brał i pierścień żelazny, charakter493 sromoty, 
Który musiał na palcu swoim nosić poty, 
Aż krwią nieprzyjacielską z obligu494 wyjęty, 
Złoty już nosił sygnet, już siadał z książęty; 
Żelazny na pamiątkę ze zdobytym łupem, 
Kładł Marsowi w kościele w święto przed biskupem. 
Dopiero skoro odniósł na swym ciele blizny, 
Prawić o wojnie, radzić około Ojczyzny 
Godziło się; nie, zrósszy przy doiwie krowiem, 
W opiekę brać nieszczęsną Ojczyznę ze zdrowiem. 
Dziś!... ale lepiej milczeć, bo i sam widziałem, 
Że za prawdą nienawiść, jako cień za ciałem; 
Opak wszytko! Bo dziecku małemu do kasze 
Drugi ociec szabelkę i łuczek przypasze. 
Toż żeby dom nie zginął, dla onej pociechy, 
Skoro zwiedzi w Warszawie co przedniejsze wiechy495, 
Ożeni go; a ten też jakby wlazł do twierdzy, 
Ani szable przypasze, ani otrze ze rdzy, 
Zasznuruje się w duchnę496, i podobnych sobie 
Gapiów jakich, ni Bogu ni ludziom, naskrobie. 
Nie zna jak żyw pancerza, nie widział kirysu, 
Albo się gospodarstwa, albo imie flisu497, 
Lubo siwe czabany498 za granicę pędzi, 
Lubo też piwo robi i browary smędzi: 
Mało na tym, czy flisem, czy wołmi, czy bzdęgą499, 
Czego inszy krwią nie mógł, takowi dosięgą; 
Albo idzie do dworu i tak, świni ucha 
Nie uciąwszy, senator z onego piecucha. 
Lecz nie to mój propozyt500, ale pod Chocimem 
Marsa krwawego dzieła opisować rymem; 
Więc do rzeczy! Już wojska, pieniądze, hetmany, 
Już mamy
1 ... 6 7 8 9 10 11 12 13 14 ... 70
Idź do strony:

Darmowe książki «Transakcja wojny chocimskiej - Wacław Potocki (czytaj książki za darmo txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz