Darmowe ebooki » Poemat » Transakcja wojny chocimskiej - Wacław Potocki (czytaj książki za darmo txt) 📖

Czytasz książkę online - «Transakcja wojny chocimskiej - Wacław Potocki (czytaj książki za darmo txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Wacław Potocki



1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 70
Idź do strony:
dla rady mając, ludzi dla obrony; 
Tu Matyjasz Leśniowski, bełzki podkomorzy, 
Czwarty Michał z Tarnowa; i wam się otworzy 
Okazyja do wiecznej sławy w tym terminie, 
Janie z Pawłem, rodzeni bracia na Działynie. 
Ci-ć byli komisarze z rycerskiego rzędu. 
Senatorowie wszyscy z swych krzeseł urzędu 
Należeli do rady, co byli przytomni. 
Żorawińskiego tylko Muza ma przypomni, 
Mąż ręką i rozumem, językiem i piórem, 
Nikomu nie był z Litwy i z Korony wtórem. 
Już się wiosna starzała, już jej śliczne glance 
Opłowiły gorętsze słoneczne kagańce, 
Już ziemia niezielona, już niski świat żółknie, 
Skoro na zodyjaku Raka Tytan568 połknie, 
I skoro gorliwego Lwa grzywy zagrzeje. 
Dotąd upracowany oracz swej nadzieje 
Wyglądając, już ją dziś pełną ręką czerpa, 
Pomykając po niwach zębatego sierpa. 
Nie duma więcej słowik, jeśli wierzyć bajce569, 
Nie skarży na czystości swojej winowajcę. 
I kukułka nie kuka, bo skoro przymusi 
Na swe jaja ptaszynę, potem ją udusi. 
(Straszny przykład niewdzięku! za podziękowanie 
Na szubieńcę z piastunką, za myto karanie! ) 
Już lato nastąpiło, już Flora Cererze 
Dała miejsce; już słońce w swojej doszło sferze 
Najwyższego terminu, z której dzień przyczyny, 
Nie do całej przypuszcza noc godzin trzeciny570; 
Dzień ma szesnaście, noc ośm, lecz rostąc571pomału, 
W krótkim czasie równego doczeka się działu, 
I swego powetuje, gdy mroźnego grudnia 
Weźmie sobie szesnaście, ośm zostawi u dnia. 
Tedy mając Chodkiewicz podczaszego w czele572, 
I on by nie chciał gruszki zasypiać w popiele, 
Więc Pogonią zbawiennym ozdobiwszy krzyżem, 
Sunie się z Litwą krokiem ku Podolu chyżem. 
Łączy się z Lubomirskim i zawiera kołem 
I Orły, i Pogonie pod Rzepnicą siołem, 
Kędy w pułki okryte573 dzieląc wojska obie, 
Szczuplejszy widzi komput574 i w głowę się skrobie, 
Że daleka warszawska uchwała od skutku; 
Co acz go w sercu korci, tai w czele575 smutku; 
Znaczy miejsce każdemu, kędy kto ma chodzić, 
Lub w ciągnieniu, lub przyjdzie obozy zawodzić; 
Więc urzędy wojskowe, kto był czego godny, 
Za środkowaniem576 cnoty rozdaje; dowodny 
Wiernek straży zawodził, Kazimirski drugi, 
I Bogdaszewski trzeci był od tej usługi. 
Dolmad, Litwin, oboźnym, jako żołnierz stary, 
Umiał toczyć tabory, szykować kotary577. 
Co gdy wszytko sporządzi, dla przestrzeńszej pasze, 
Ruszy wojsko nazajutrz ku miasteczku Brasze, 
Gdzie nad niskimi Dniestru skalistego brzegi 
Pięknym wieńcem namioty rozbito w szeregi, 
A skoro się dzień chylił i już słońce gasło, 
Imię Jezus najpierwsze otrąbiono hasło. 
Nie miał więcej armaty i Dawid w sekundzie, 
Gdy przy konopnej zabił Goliata fundzie578. 
Pod ten cień nasze Orły i Pogonie z Litwy, 
Przez święte swych patronów cisną się modlitwy, 
Który w najgorszą szargę579, w najstraszniejszą zrzutę580, 
Stanie581 za mur miedziany, warowną redutę. 
Oneć to pięć kamyków, pięć liter w tym słowie, 
Przed którymi upadać muszą obrzymowie. 
Noc zatem, świat szarymi przyodziawszy skrzydły, 
Uspokoiła ludzi z ptastwem, z zwierzmi, z bydły, 
Prócz co się słońca strzegą i swój ich cień straszy, 
Cały dzień spią, a w nocy wychodzą ku paszy, 
Spi obóz, na przyszłe się karasując582 prace 
Mając wkoło posłuchy583 i we straży place; 
Szumi Dniestr, a gdy woda z skałami się kłopi584, 
W głębszy sen zmysły ludzkie onym szumem topi. 
Ty sam nie śpisz za wszytkich, nie dasz zemgnąć oku, 
Wielki hetmanie! Darmo tłocząc na bok z boku 
Twarde łoże i w głowie pełno mając zgrzytu, 
Równo z strażą ranego oczekujesz świtu. 
Próżno pieją Syreny słodko-brzmiące dumy, 
Choćby z morskiej kolebka utoczona spumy585, 
Choćby się na to zmówić obie chciały zarze586, 
Nie uśpią człeka, kędy w głowie jak w browarze, 
Sto wątpliwości razem, razem tysiąc myśli, 
I w sercu, i w rozumie hetmanowi kréśli. 
Kiedy Tytan587, skończywszy przechadzkę podziemną, 
Przez rumianą jutrzenkę obwieszcza noc ciemną, 
Księżyc bladł, gwiazdy gasły, gdy się wschód zabieli 
A zorza purpurowej Febowi588 pościeli 
Ustąpi, który tymże impetem na światy 
Ogniste pędzi w szorze iskrzącym bachmaty589, 
Których jeszcze nad ziemią nie gorzały cugi, 
Z uboczy tylko od ciał cień czyniły długi. 
Jeszcze i Flory z mokrych pereł nie rozbierze 
Zefir, kiedy po świętej Chodkiewicz ofierze 
Obsyła senatory i wojskowe rady, 
Zapraszając w osobny namiot do gromady; 
Gdzie dalszej wojny progres, czy się trzymać Brahy, 
Czy się przez Dniestr z obozem przeprawiać w Wałachy, 
Do uwagi podaje i na obie stronie 
Dość potężne racyje były po Koronie. 
Jeśli stać w swojej ziemi, żywność bez omyłki, 
I snadniej z Polski w obóz wniść mogą posiłki, 
Bronić poganinowi przez rzekę przeprawy; 
Nie przebrnie, nie przeleci bez mostu, bez ławy. 
Z drugą stroną ustawne sąsiedzkie kwerele590. 
Cóż gdyby się zgarnęli i nieprzyjaciele 
We wnętrzności ojczyste? Pewnie by krom591 wstrętu592 
I Wołyń, i Podole spłonęło do szczętu. 
Listy potem z Warszawy gęste poszty593 niosły, 
Żeby wojska, lub przez most, lub łodzią i wiosły, 
Na drugą stronę Dniestru wcześnie przeprawować, 
Zamek chocimski zmocnić i chlebem spiżować594. 
I Kozacy znać dają, że ich zaporohy 
Nie puszczą, dokąd naszy nie wnidą w Wołochy. 
Tak sobie sztuczny595 naród na umyśle dumał: 
Nużby się jako Turczyn z Polaki pokumał, 
Kto wie, jeżeliby ci, chcąc nam przytrzeć rogów, 
Nie do naszych te siły obrócili progów 
Dla596 tureckiej przyjaźni? Dotąd przeto z niemi 
Łączyć się nie chcą, dokąd Polacy w swej ziemi. 
Lecz te wszytkie racyje uważywszy rzędem, 
Miejsce było osobnym dla obozu względem, 
Gdzie, począwszy od rzeki, wesołe cudownie 
Aż do skał nieprzystępnych rozwleką się równie597, 
Nie bez pagórka jednak i niskiej doliny, 
Które pozaraszczały gęste rokiciny, 
Że chociaż kto otwarcie, chociaż kto fortelem, 
Mógł się na stronie obie598 bić z nieprzyjacielem. 
Tedy wszyscy stosują w ten sens swoje wota599, 
Żeby zamek chocimski osadzić i wrota 
Zalec poganinowi, a na jego gruncie 
Światu twe imię, wielki ogłosić Zygmuncie. 
Z tym wstają a już cieśle materyje rąbią, 
Już przeprawę trębacze po obozie trąbią, 
Ani się Wewelego dłużej zdało bawić, 
Przeto stanęło zaraz w drogę go wyprawić 
Któremu gdy Chodkiewicz spod uczciwej straże, 
Chociaż z dobrego bytu, stanąć przed się każe, 
Ujźrawszy ten urodę bohatyrską w ciele, 
W twarzy postać Jowisza, Gradywa600 na czele, 
Zbladł jako trup i naprzód wzrok pokorny chyli, 
Zaś chce upaść pod nogi hetmańskie po chwili. 
Poda mu chyżo rękę i tak rzecze skromnie: 
«Nie do Turczynaś bracie, ale przyszedł do mnie; 
Głupi ludzie ten ukłon i czynią, i właszczą601; 
U nas jednemu Bogu na ziemię się płaszczą. 
Tak nierychłej odprawy od mego kolegi, 
Przyczyną są tatarskie w Wołoszech zabiegi, 
Teraz już jedź w boży czas i to miej ode mnie, 
Że jakom nie przypasał tej broni daremnie, 
Alem nią gotów drogą opądzać Ojczyznę 
(Po to starość i moję niosę tu siwiznę), 
Tak jeśli się przystojne podadzą sposoby 
Do zawarcia miłego pokoju, a kto by 
Cale602 w rozum był obran w człowieczym narodzie, 
Żeby wolał na wojnie, niżeli żyć w zgodzie? 
Zawsze bowiem wojenna obojętna bierka603. 
W czym ja z osobnym listem posyłam Szemberka, 
Gońca mego do basze, i tak tuszę sobie, 
Że bezpiecznie na miejsce zajedzie przy tobie». 
A ono że był Szemberg wiadom Turków wszędy, 
Za tą był okazyją wyprawion na względy. 
Skoro skończył Chodkiewicz, tak krótko podczaszy: 
«Niech Husseim, niechaj nas hospodar nie straszy. 
Pokojem nie gardzimy, ale dla bojaźni 
Zebrać go, barziej nas tym jątrzy, barziej drażni. 
Rozumiem, że to wszytko pójdzie nam smarowniej604, 
Skoro sobie na bliskiej poigramy równi. 
Na te wojska, co piszą, i na te trzy światy, 
My szable, oni mają rydle i łopaty, 
A jeżeli się jeszcze balsamem ukleją, 
Bliższy Chocim niż Egipt jeździć po mumiją. 
Zły tryumf przed wygraną, zły i hup przed skokiem605, 
Obaczy to Husseim, chociaż jednym okiem 
(Bo był ślepy na drugie), a teraz me listy 
I afekt swemu panu oddaj otworzysty. 
Już byś bez wątpliwości oglądał był Jassy, 
Ale pozalegali Tatarowie pasy606». 
Toż skoro Wewelego Chodkiewicz uprzątnie, 
Z pilnością się koło swej roboty zakrzątnie. 
Nowy cud u wszech ludzi, żeby tyli607 wzrostem, 
Tak bystry Dniestr pozwolił brzegi spinać mostem, 
Który na nim od świata stworzenia nie postał, 
A teraz jakoby go Chodkiewicz ochrostał608; 
Jakoż rzecz była zwłaszcza przytrudniejsza609 zrazu, 
Ale do surowego gdy hetman rozkazu 
Przyda szczodrobliwości, dziesięć razy sporzéj610 
Ona wielka machina w ich się oczach tworzy, 
I acz cierpieć nie mogąc ckliwy strumień siodła 
Tak wodę ściskał, że go kilkakroć przebodła, 
Podda się na ostatek, poznawszy magistra, 
I da osieść hardy kark woda ona bystra. 
Rozum mistrzem wszech rzeczy, czas mistrzem rozumu: 
On mostu, on nas łodzi, on nauczył promu. 
Czasem człowiek lwy króci i niedźwiedzie uczy, 
Czasem słonie w wojenne beloardy611 juczy. 
Czas odmieniwszy w pysku przyrodzenie ptasze, 
Dał srokom i papugom czwarzyć612 słowa nasze. 
Czas wiatry chełzna, które zawarte w chomącie613, 
Stawią człeka na drugim świata horyzoncie, 
Gdy odąwszy płócienne na galerze buje614, 
Wszytkie ziemie i wyspy i morza osnuje. 
Lata skrzydły Dedalus, lata po ojcowsku 
Ikarus, póki słońca warował od wosku. 
Działa lać, prochy robić, grzmieć i ognie błyskać, 
Piorun z daleka w miejsce umyślone ciskać, 
Granatów i misternych rac, które do góry 
Wzbiwszy się, tworzą z ognia rozliczne figury, 
Czas nauczył murować, czas murów ruiny, 
Przez potężne petardy i podziemne miny, 
Cyngla ruszy, aż wszytko, co obaczą oczy, 
Tak zwierza jako ptaka, zmyślny strzelec troczy615. 
Czasem człek doszedł nieba i policzył gwiazdy, 
Wie, która w miejscu wryta, która ma pojazdy616. 
Czas człeku czasy mierzyć i, choć ślepi oczy, 
Wiedzieć którędy, widzieć, jako długo toczy 
Słońce koło nad światem, pokazał, i może 
Pisać przed stem lat, wiele razy swe poroże617 
Księżyc, świecę którą noc, słońce, którą krasi 
Biały dzień, i w którą noc, w który dzień przygasi. 
Czas obrotne zegary, kędy przez sprężyny 
Pomiar, przez dzwonki ogłos swój mają godziny, 
Albo cieniem cienkiego prącika wyznacza, 
Albo w krzysztale618 piaskiem mieluchnym przetacza. 
Czas wiedzieć, kędy ziemia który kruszec kryje, 
Czas znać ludzkie persony, dawne historyje, 
Skoro je w miedzi ręka ćwiczona wydruży619, 
Skoro je malarz pęnzlem na płótnie wysmuży620, 
Da w tysiąc lat oglądać, co już wszytko z czasem 
W proch poszło za nikczemnej gadziny opasem621, 
Druk, papier i litery, którymi wykreśli 
Co mówi, co ma w sercu i co człowiek myśli, 
I mogą się rozmawiać, nie ruszywszy usty, 
Mogą widzieć z daleka ludzie inkausty622. 
Wszytkiemu czas przyczyną. O Boże dobroci! 
Tedyż człowiek żywioły i naturę króci, 
A przez te wszytkie wieki na grzech i złe żydło623 
Znaleźć mu się dotychczas nie dało wędzidło! 
Zna zwierze, ryby, ptaki, drzewa, zioła, gady; 
Wie, skąd grom, piorun, skąd deszcz, skąd spadają grady, 
Krotce mówiąc, na ziemi zna się i na niebie; 
Wszędzie mądr, doma głupi, że sam nie zna siebie. 
Wiatry chełzna, o cuda! Na cielesne żądze 
Dotąd mu się nie dały wynaleźć wrzeciądze. 
Ale do chocimskiego powracając mostu: 
Już stał, już był gotowym przenosić i po stu; 
Już dzień znaczy przeprawy, już za rzekę zmierza, 
Kiedy nieochotnego postrzegszy żołnierza, 
I sam się hetman stropi, i propozyt624 zwlecze, 
Aż zrozumie i zleczy, co go w sercu piecze. 
Wszyscy nosy zwiesili widząc, że nie żarty, 
Że gościniec do Wołoch czeka ich otwarty; 
Sto razem niebezpieczeństw, sto trwóg w oczu stanie, 
Kiedy nastąpi z miłą ojczyzną żegnanie; 
Więc zrazu po namiotach i mówili cicho, 
Potem głośniej, aż górę wzięło ono licho; 
Na koniec się zebrawszy, w jakiej kto był szarży, 
Przed swoim się rotmistrzem jawnie o to skarży; 
Że ich za Dniestr, jakoby na rzeź żeną625 owce, 
W kraj pusty, między dzikie wołoskie manowce. 
«Skąd żywność między zbójcy? Skąd się ma posilić 
Żołnierz, gdy się nie dadzą z obozu wychylić? 
Nie trzeba na nas Turków, dokuczy z zasadzki, 
Z swoimi opryszkami Wołoszyn Bernacki626, 
Który wielekroć z nami z tamtę stronę Dniestru 
Igrał, nie mogliśmy się doliczyć z regiestru. 
Tedy tą garstką ludzi chcecie pobić Turki? 
Podobno na nich będziem zaglądać przez dziurki 
Z szańców, co to tak barzo hetman każe627 na nie, 
Póki zębów i suchar spleśniałych nam stanie. 
Kto ręczy, że Dniestr mostu z swych karków nie zrzuci, 
Nim się król z pospolitym ruszeniem ocuci, 
Nim się zwleką posiłki, o których coś słychać, 
Że lazą na bałuku628, a nam tu usychać 
Dotąd przyjdzie i kroplę ostatnią krwie sączyć. 
Cóż choć przyjdą, gdy z nami nie będą się łączyć, 
Chociaż tamto szeroko zalęgą pobrzeże, 
Patrząc tylko, jako nas poganin porzeże, 
Albo cudzym nieszczęściem swej warując głowy, 
Pokiną629 nasze wilkom
1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 70
Idź do strony:

Darmowe książki «Transakcja wojny chocimskiej - Wacław Potocki (czytaj książki za darmo txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz