Darmowe ebooki » Poemat heroikomiczny » Monachomachia - Ignacy Krasicki (czytać ksiązki .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Monachomachia - Ignacy Krasicki (czytać ksiązki .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ignacy Krasicki



1 2 3 4 5 6
Idź do strony:
class="stanza">
Już wschodzącego słońca pierwsze zorze 
Opowiadały wrzaskliwe grzegotki56, 
Już się krzątali bracia po klasztorze, 
Już koło furty stękały dewotki57, 
Już ociec Rajmund w pierwiastkowej porze 
Wychodził słuchać świątobliwe plotki — 
Gdy, myśląc (kto wie, czy o Panu Bogu?), 
Zgubił pantofel i upadł na progu.  
 
Skoczył na odwrót, a jako uczony, 
Fatalną wróżbę w tej przygodzie znaczy; 
Wtem się kościelne odezwały dzwony, 
Jęk smutny nowe nieszczęścia tłumaczy; 
Ledwo odetchnąć może przestraszony, 
Czuje, co stracił... a w takiej rozpaczy, 
Gdy nie wie, czy spać, czy wyniść58, czy siedziéć — 
Sąsiad uprzejmy raczył go nawiedzić. 
 
Ociec to Rafał od Bożego Ciała, 
Rafał, towarzysz niewinnych radości; 
Równego góra Karmelu nie miała 
W rubasznych wdziękach, hożej uprzejmości; 
Ten, skoro postrzegł, jak się wydawała 
Twarz przyjaciela, w zbytniej troskliwości 
Cieszy go59 naprzód w tak okropnej doli, 
Dalej ośmiela pytać, co go boli. 
 
„Wiesz, przyjacielu — rzecze Rajmund trwożny — 
Jako krok pierwszy resztą dzieła włada. 
Wyszedłem rano z izby nieostrożny, 
Zaraz się w progu zjawiła zawada. 
Zły to dzień! Będzie w nieszczęścia zamożny. 
Tak los chciał, nic tu roztropność nie nada60. 
Trudno przeciwne kazusy61 odegnać, 
Trzeba się z furtą kochaną pożegnać”.  
 
Rzekł i zapłakał. Wtem brat Kanty leci: 
„Panna Dorota do furty zaprasza”. 
Nic nie rzekł Rajmund... Poseł drugi, trzeci, 
Jeden go łaje, a drugi przeprasza. 
„Porzuć te wróżki62, straszydła dla dzieci — 
Rzekł Rafał — prosi przyjaciółka nasza. 
Zwycięż tę słabość odwagą wspaniałą, 
Śmiałym się zawżdy najlepiej udało ”. 
 
Porwał się Rajmund; lecz, jak groźne wały63 
Nadbrzeżna skała nazad w morze wpycha, 
Stanął u progu na poły zmartwiały, 
Sili się wyniść, jęczy, płacze, wzdycha. 
Ośmiela Rafał, mówca doskonały, 
Lecz darmo cieszy, darmo się uśmiécha. 
Widząc na koniec bez skutku perory64, 
Zwoływa starszych i definitory65. 
 
Wchodzi Elijasz od świętej Barbary, 
Marek od świętej Trójcy z nim się mieści, 
Jan od świętego Piotra z Alkantary66, 
Hermenegildus od Siedmiu Boleści, 
Rafał od Piotra, Piotr od świętej Klary — 
Zeszło się ojców więcej jak trzydzieści. 
Starzy i młodzi, rumiani, wybledli, 
Wszyscy swe miejsca porządnie zasiedli. 
 
Już ociec przeor kaczkowatym głosem, 
Wprzód odchrząknąwszy, perorę zaczynał; 
Już ociec Marek, siedzący ukosem, 
Kręcił szkaplerzem67 i za pas się trzymał; 
Już ociec Błażej coś szeptał pod nosem, 
Już stary ociec Elizeusz drzymał; 
Już i niektórzy znudzeni odeszli, — 
Białokapturni gdy posłowie68 weszli.  
 
Pierwszy Gaudenty, ów Gaudenty sławny, 
Co wstępnym bojem chciał losu próbować; 
Skrytych fortelów nieprzyjaciel jawny, 
Świadom swej mocy, nie lubił próżnować, 
A walecznemi dziełami zabawny69, 
Ręką, nie piórem umiał dokazować; 
Oko wyniosłe i postać, i cera 
Niezlęknionego były bohatera. 
 
Hijacynt drugi, w wdzięcznej wieku porze, 
Skromnie udatny70, pokornie wspaniały, 
U sióstr zakonnych pierwszy po doktorze, 
Kształtny, wysmukły, hoży, okazały — 
Posuwistemi kroki po klasztorze 
Płynął; zefiry z kapturem igrały. 
Razem wśrzód rady obadwa71 stanęli 
I tak poselstwo sprawować zaczęli. 
 
Naprzód Gaudenty, pozdrowiwszy żwawo: 
„Ojcowie — rzecze — czas pokazać światu, 
Kto ma z nas lepsze do nauki prawo, 
Czyjego dzieła lepsze są warsztatu. 
Jeśli się książek nudzicie zabawą, 
Jeśliście szkole nie dali rozbratu — 
Nam na zwycięstwo, a wam za pokutę 
Plac wyznaczamy... prosim na dysputę”.  
 
Trzykroć odkaszlnął, uśmiechnął dwa razy 
Piękny Hijacynt, nim zaczął przemowę: 
„Raczcie — rzekł — słuchać, bez żadnej urazy, 
Ojcowie mili, poselstwa osnowę! 
Jeżeli, pełniąc starszeństwa rozkazy, 
Znajdę umysły do względów gotowe, 
Szczęśliwym nadto, najszczęśliwszy z wielu, 
Żem znalazł łaskę w przezacnym Karmelu.  
 
Zakon nasz jako zbawiennej ochłody, 
Szacunku waszej wielebności szuka, 
A, chcąc dać swoich prac jawne dowody 
I w jakiej cenie u niego nauka, 
Wyznacza bitwy plac na łonie zgody; 
Kto zwierzchnie72 sądzi, pewnie się oszuka. 
Nie złość, nie zemsta te nam chęci zdarza — 
Równego dzielność pragnie adwersarza73”. 
 
Skończył. Natychmiast filozofskiej szkoły 
Wyborne punkta74 do wybrania daje. 
Na takie hasło niewdzięcznej mozoły75 
Rozruch się wzmaga, mruczenie powstaje. 
Gaudenty na to walecznie wesoły 
Strzela oczyma, gdy gesty nie łaje. 
Wtem ociec przeor, co najwyżej siedział, 
Tak na poselstwo obu odpowiedział:  
 
„Przyjmujem chętnie uczone wyzwanie, 
Stawim się w miejscu, które mianujecie; 
Jeszcze nam siły na tę wojnę stanie, 
Jeszcze broń dobra, której sprobujecie: 
Hardym w przegranej będzie ukaranie, 
Będzie pokuta, kiedy tego chcecie. 
Nie zna zazdrości, kto przestał na swoim76; 
Pochlebstw nie chcemy, a gróźb się nie boim”. 
 
Chciał już Gaudenty ukarać tę śmiałość, 
Już się zamierzał, lecz go kompan wstrzymał, 
A, miękcząc srogą umysłu zuchwałość, 
Gdy postrzegł, że się coraz bardziej zżymał77, 
Żeby utrzymać poselstwa wspaniałość, 
Wypchnął go za drzwi, a sam się zatrzymał; 
Gniewliwych ojców pozdrowiwszy wdzięcznie, 
Wymknął się z cicha, dopadł furty zręcznie. 
 
Nowa przyczyna w Karmelu do rady: 
Ociec Makary nie życzy wojować, 
Ociec Cherubin cytuje przykłady, 
Ociec Serafin chce losu próbować, 
Ociec Pafnucy wysyła na zwiady, 
Ociec Zefiryn nie chce i wotować78, 
Ociec Elijasz wielbi stan spokojny — 
Starzy się boją, a młodzi chcą wojny.  
 
Za złem zwyczajnie idzie większość głosów: 
Kryski79 wojenne z nagła powiększone. 
Wszyscy niepewnych chcą próbować losów 
I na powszechną gotują obronę. 
Starych uwagi zgłuszył wrzask młokosów, 
Nie słyszą dzwonów na sekstę i nonę80. 
Wtem brat Kleofas na obiad zadzwonił: 
Wypadli wszyscy, jakby ich kto gonił. 
 
Pieśń III
Że dobrze myśleć o chlebie i wodzie, 
Bajali niegdyś mędrcy zapalczywi. 
Wierzył świat bajkom, lecz, mądry po szkodzie, 
Teraz się błędom poznanym przeciwi. 
Już wstrzemięźliwość nie jest teraz w modzie; 
Piją, jak drudzy81, mędrcowie prawdziwi. 
Miód dobry myślom żywości udziela, 
Wino strapione serca rozwesela.  
 
Dały to poznać ojcy przewielebne, 
Skoro, jak mogli, wyszli z refektarza; 
Wstępując w ślady swych przodków chwalebne, 
Pełni radości, którą trunek zdarza, 
Znowu na radę poszli; tam potrzebne 
Sposoby, śrzodki, gdy każdy powtarza, 
Ociec Gerwazy od Zielonych Świątek, 
Taki radzenia uczynił początek;  
 
„Nie dość, ojcowie, najeść się i napić, 
Trzeba tu więcej coś jeszcze dokazać. 
Kto wie? W dyspucie możem się poszkapić82. 
Ja radzę, żeby tę niezgodę zmazać, 
Trzeba się wcześnie a dobrze pokwapić. 
Niech z nami piją — a wtenczas ukazać 
Potrafim światu, o ich własnej szkodzie, 
Co może dzielność w największej przygodzie”. 
 
„Daj pokój, bracie — rzekł ociec Hilary — 
Nie zaczepiajmy rycerzów zbyt sławnych! 
Wierz doświadczeniu, wierz, co mówi stary: 
Widziałem nieraz w tej pracy zabawnych83. 
Zbyt to są mocne kuflowe filary, 
Nie zdołasz wzruszyć gmachów starodawnych. 
Znam ja ich dobrze, zna ich brat Antoni — 
Pijemy dobrze, ale lepiej oni”. 
 
Już dziewięć głosów było w różnem zdaniu, 
Gdy kolej przyszła na Elizeusza: 
„Żeby dogodzić waszemu żądaniu — 
Rzekł — sprawiedliwa żarliwość mnie wzrusza. 
Za nic tu kufle: w księgach i czytaniu 
Cała treść rzeczy. Żal mówić przymusza: 
Minęły czasy szczęśliwej prostoty, 
Trzeba się uczyć, upłynął wiek złoty! 
 
Z góry zły przykład idzie w każdej stronie, 
Z góry naszego nieszczęścia przyczyna. 
O ty, na polskim co osiadłszy tronie, 
Wzgardziłeś miodem i nie lubisz wina! 
Cierpisz84, pijaństwo że w ostatnim zgonie — 
Z ciebie gust książek, a piwnic ruina, 
Tyś naród z kuflów, szklenic, beczek złupił. 
Bodajeś w życiu nigdy się nie upił! 
 
Trzeba się uczyć. Wiem z dawnej powieści, 
Że tu w klasztorze jest biblijoteka; 
Gdzieś tam pod strychem podobno się mieści 
I dawno swego otworzenia czeka. 
Był tam brat Alfons, lat temu trzydzieści, 
I z starych książek poodzierał wieka85. 
Kto wie? Może się co znajdzie do rzeczy 
I słaby oręż czasem ubezpieczy”. 
 
Rzekł; a, gdy żaden nie wie, gdzie są księgi, 
Na ich szukanie wyznaczają posły. 
Żaden się podjąć nie chce tej włóczęgi, 
A, uczonemi wzgardziwszy rzemiosły, 
Wolna starszyzna od przykrej mitręgi, 
Wkłada ten ciężar na domowe osły: 
„Bracia kochani, wam to los nadarza!” 
Posłano w zwiady z krawcem aptekarza.  
 
Między dzwonicą i furcianym gmachem, 
Na starożytnej baszty rozwalinach, 
Laty spróchniały, wiszący nad dachem, 
Był stary lamus86; ten w tylu ruinach 
Nabawił nieraz przechodzących strachem, 
Chwiejąc się z wiatry w słabych podwalinach. 
Tam, choć upadkiem groził szczyt wyniosły, 
Po zgniłych krokwiach dostały się posły.  
 
Czegóż nie dopnie animusz87 wspaniały! 
Przy pożądanej mecie ich postawił. 
Drzwi okowane posłów zatrzymały, 
Więc, żeby długo żaden się nie bawił. 
Porwą za klamry: pękł zamek spróchniały, 
Widok się wdzięczny natychmiast objawił. 
Wracają, pracy nie podjąwszy marnie, 
Dając znać wszystkim, że mają księgarnię. 
 
Właśnie natenczas ociec przeor trwożny 
Dla dobrej myśli resztę kufla dusił. 
Wchodzi w tym punkcie goniec nieostrożny: 
Porwał się ociec i z nagła zakrztusił. 
Już chciał ukarać, lecz, jako pobożny, 
Wypić za karę, co było, przymusił. 
Zagrzany duchem pokory chwalebnym, 
Wypił brat resztę po ojcu wielebnym. 
 
Wdzięczna miłości kochanej szklenice88! 
Czuje cię każdy i słaby, i zdrowy; 
Dla ciebie miłe są ciemne piwnice, 
Dla ciebie znośna duszność i ból głowy. 
Słodzisz frasunki, uśmierzasz tęsknice; 
W tobie pociecha, w tobie zysk gotowy. 
Byle cię można znaleźć, byle kupić, 
Nie żal skosztować, nie żal się i upić!  
 
Co tam znaleźli, ukrył czas zazdrosny, 
Czas, który niszczy nietrwałe dostatki. 
Mówmy więc teraz, jak doktor żałosny 
Poszedł na radę do wielebnej matki. 
Co wskórał, dobra zakonu miłosny89 — 
I to czas zakrył. Więc dziejów ostatki, 
Gdy każe umysł natchnieniu posłuszny, 
Piszmy, jak możem, na pożytek duszny90.  
 
Piszmy — jak doktor, wróciwszy od kraty, 
Zwołał najpierwsze głowy zgromadzenia; 
Jak wierne swemu powołaniu braty 
Byli posłuszni na jego skinienia; 
Jako się wszystkie zamknęły komnaty, 
Jako się postać klasztorna odmienia: 
Ustał brzęk kuflów i radość obfita; 
Nawet Gaudenty w rubryceli91 czyta. 
 
Tak, kiedy Jowisz poprzedniczym grzmotem 
I rażącemi błyski świat uciska, 
Trzęsie się Atlas92 okropnym łoskotem, 
Jęczą pieczary i Etny łożyska 
Pełne cyklopów93; pod hartownym młotem 
Grom się rozżarza i iskrami pryska, 
Wulkan je nagli, a z swego warsztatu 
Raz wraz pociskiem strasznym grozi światu. 
 
O miejsce niegdyś szczęśliwe prostotą! 
Jakaż trwożliwość z gruntu nie odmienia94? 
Książki nieszczęsne! Waszą zjadłe cnotą 
(Zamiast słodkiego z pracy odpocznienia 
Płochej dysputy złudzeni ochotą!) 
Dwa przewielebne cierpią zgromadzenia! 
Przemogła zazdrość, zemsta duch spokojny95 — 
Bracia pokoju biorą się do wojny. 
 
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Pieśń IV
O ty, którego żaden nie zrozumiał, 
Gdy w twoich pismach błąkał się jak w lesie ; 
O ty, nad którym nieraz się świat zdumiał, 
I dotąd sławi, wielbi, dziwuje się; 
O ty, coś głowy pozawracać umiał — 
Bądź pozdrowiony, Arystotelesie! 
Bożku łbów twardych i próżnej mozoły, 
Witaj, ozdobo starodawnej szkoły! 
 
Osieł w lwiej skórze nieostrożnych zwodził; 
Często niezgrabny płód, choć matka hoża; 
Nieraz cedr słabą latorośl urodził; 
Nieraz się zakradł kąkol wpośrzód zboża — 
Nie twoja wina, żeś głupich napłodził: 
Są to potomki nieprawego łoża. 
Jeśli się śmiejesz, patrząc na te fraszki, 
Rzuć jeszcze okiem dla nowej igraszki! 
 
Schodzą się mędrcy: i biali, i szarzy, 
Czarni, kafowi, w trzewikach i bosi; 
Rumiana dzielność błyszczy się na twarzy, 
Tuman96 mądrości nad łbami się wznosi, 
Zazdrość i pycha zjadłe oczy żarzy. 
Jeden się tylko zakon nie wynosi: 
Pokorę świętą zachowując wszędzie, 
Siedli przy końcu, jednakże nie w rzędzie. 
 
Mniemał97 Cyneasz98 królów w majestacie, 
Kiedy na rzymskie patrzał senatory. 
Twój to jest obraz, zacny jubilacie99, 
Wasz, bakałarze100, regenty101, lektory, 
I wy, co pierwsze miejsca posiadacie, 
Prowincyjały i definitory. 
Znać z twarz102 powagę! Jak Tatry przed burzą, 
Sławą zagrzane łysiny się kurzą. 
 
Powstali wszyscy, póki nie usiędzie 
Pan wicesgerent
1 2 3 4 5 6
Idź do strony:

Darmowe książki «Monachomachia - Ignacy Krasicki (czytać ksiązki .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz