Darmowe ebooki » Pamiętnik » Pamiętniki - Jan Chryzostom Pasek (czytanie ksiazek w internecie .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Pamiętniki - Jan Chryzostom Pasek (czytanie ksiazek w internecie .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Jan Chryzostom Pasek



1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 ... 89
Idź do strony:
tedy chorągwie i wszystko prawie jak w kupie było, chorągiew od chorągwie bardzo gęsto. Jakeśmy tedy weszli w Podlasze, Moskwa ustąpili ku Mścibowu589, którzy z Trubeckim590 [i] Słońskim591 zabiegi czynili koło Siemiatycz i koło Brześcia 592. Przyszedł tedy ordynans od króla do Wojewody, aby na dni wielkanocne tu wojsko rozłożyć brzegiem Podlasza w dobrach szlacheckich i żyć za uproszeniem593, kto co da z dyskrecyjej594, bo już królewskie i duchowne nie mogły sufficere595, zrujnowane od nieprzyjaciela i od wojska litewskiego, ponieważ też i wojska dywizyj hetmańskich po stanowiskach daleko stali, byle przecie tę ścianę od Warszawy zasłonić, a być pogotowiu do ruszenia zaraz po Wielkiejnocy. Dostało się tedy nam na wytchnienie miasteczko Sielce596 JW. Mści pana kasztelana zakroczymskiego597, a na przystawstwo trzy parafie szlachty, wszystko ubogiej. Mnie tedy deputowano z panem Wawrzyńcem Rudzieńskim, który potem u nas chorągiew nosił, do pisania gospód i podzielenia owego ubogiego przystawstwa. Pojechaliśmy. Przyjęto nas z chęcią nemine reclamante598, bo tak już Litwa wprawili w tę ryzę599 nobilitatem600 w tamtych krajach, że ich prawie w chłopy obrócili. Stanęliśmy tam na niedzielę Śródoposną601. Najpierwejeśmy uczynili honor samej Jej Mości paniej kasztelanowej, bo blisko mieszkała zaraz nad miastem, w majętności nazwanej Strzale. Sam602 zaś mieszkał gdzieś tam daleko; bo oni osobno zawsze mieszkali, gdyż sam delirował603 na czas, a do tego, że to jej własna majętność sielecka, gdyż była heredissa604, z domu Wodyńska. Do której jadąc, mówiliśmy sobie: „Będą bronić stancyjej ratione iuris bonorum terrestrium”605; aleć jakeśmy powiedzieli przyczynę przyjazdu i asygnacyją pokazali, najmniejszej kontradykcyjej606 i owszem, wszelaką pokazawszy wdzięczność, uczęstowano, pozwolono. Powróciwszy do miasta, zaraz nazajutrz rewidowaliśmy gospody. Mieszczanie, że czytali asygnacyją, wiedzieli, które parafie dano nam w przystawstwo. Owi szlachta, dowiedziawszy się, z kożdej wsi przyjechało ich po dwóch witać deputatów nomine607 inszych swoich braci, bo tego jest i 50, i 60 domów w jednej wsi; oraz przywieźli owsów, chlebów, olejów etc., choć im o to nic nie mówiono, prosząc o respekt608 i żeby się łaskawie z nimi obeść. Proszą jaki taki o dobrego pana do swojej wsi, spodziewając się, że to z nimi będą tak postępować jako Litwa. Rozpisaliśmy tedy gospody we wtorek, pojechaliśmy we wsi we środę; jeździeliśmy do piątku, a po staremu nie skończyliśmy owego objeżdżenia, lubo wsi gęste i blisko siebie są, ale ich jest i po trzydzieści w parafijej. Wrócilimy się tedy do miasta, tylkośmy rozkazali, żeby z kożdej wsi po dwóch przyszło, ażeby mieli kwity poborowe609 żeby się z nich informować, która wieś więcej, która mniej ma gruntów. Zaraz tedy nazajutrz stanęli, ale że musieliśmy wyjechać przeciwko chorągwi, która nadchodziła, żeby ją wprowadzić, a oni tedy musieli czekać. Usiedliśmy tedy w Niedzielę Białą610 nad owymi kwitami po ranej mszej, pomiarkowaliśmy to do wieczora. A jaki taki o dobrego pana prosi; ten obiecuje w kontentacyjej611 gęś, ten kapłona, inszy baranka na święta. Kożdemu z osobna powiedzieliśmy sekretnie, „żeśmy tobie naznaczyli najlepszego ze wszystkich i nieuprzykrzonego towarzysza”; to ów dziękował, to pocztę612 deklarował. I nie odeszli, ażeśmy popisali asygnacyje i pooddawali kompaniej. Tak słowni byli, że cokolwiek nomine613 swojej wsi obiecali, wszystko poodwozili w Wielki Tydzień. Nawieźli tedy nam deputatom, że choćbyśmy byli nic nie wzięli na swoje poczty, tobyśmy się mieli dobrze i wielu przy sobie pożywili. Ale też zaś, kiedy przywieźli prowiant, to zaraz przy nim przyszło i 30 albo 40 szlachty. Towarzystwo zaś per respectum614, że szlachta bracia, i znowu zaś, że dają prowiant, a nie powinni by, to ich zasadzili, częstowali. To czasem więcej wypieli, niżeli przywieźli, ale zaś in recompensam615 ochoty znowu przysłali, choć nie proszono. Pod niebiosa tedy wynosili, mówiąc, że to pana Czarnieckiego żołnierze anieli, a Litwa dyjabli. Już tedy nie mogli się domacać żadnego złego, co się dopraszali kożdy z osobna o dobrego. Było po staremu przystawstwo niezgorsze, albo raczej to (jak to u nas nazywano) wytchnienie. Jam sobie wziął wieś Strzałę, paniej kasztelanowej majętność, tam, gdzie jej rezydencyja, bo sama o to prosiła. I byłem bardzo kontent z tego przystawstwa; bo była pani tak poćciwa, że mi nie kazała dać chleba616 udzielać, ale kazała mi tam mieszkać, póko się nie ruszy chorągiew. Bo też to zaraz nad miastem ta wieś i dawano wszystkiego dla czeladzi i koni, co tylko mogli spotrzebować. Ja zaś sam we dworze jadałem i pijałem w konwersacyjej617 arcyszumnej jako w raju.

Była to pani zacna, pełna poćciwości, lubo wesoła; jedyną miała córkę haeredissam618, która potem poszła za Oleśnickiego, podkomorzyca sandomirskiego619. Na kożde święto kazała prosić kompaniej, mnie inwitowała620, mówiła, żebym inwitował jako do swego przysta[w|stwa na karty, na taniec. Bo miała muzykę swoję i panien kilkanaście frącymernych, domów zacnych, z posagami dobrymi, córkę tylko jednę, dziedziczną na kilkakroć sto tysięcy, o którą począł się był starać potem Stefan Czarniecki, starosta natenczas kaniowski. Wkroczył był w tę konkurencyją ex mente621 pana Wojewody, stryja swego; wyprawił go był na te komendy z obozu bogato, z kupą grzecznych żołnierzów, aleć nie poszczęściło mu się; znać nie było wolej boskiej. Powiedano mi potem, że się dlatego nie udał, że bardzo humorem i marsem narabiał; poszła zaś tegoż roku za Oleśnickiego, podkomorzyca sandomirskiego.

To przystawstwo widziało mi się dniem jednym, że to w dobrym bycie, i takiego drugiego przez wszystkę służbę nie miałem; bo mi i wozy naładowano takimi specyjałami, jakich nie w obozie, ale przy domowych tylko wczasach zażywają, i do obozu pod Kozierady622, póko my tam stali, bo tylko mil 6, przysyłano. Dosyć na tym, żeby tego nie wyświadczyła lada jaka matka.

Mąż tej zacnej paniej, ten to pan kasztelan zakroczymski, ludzki był to człowiek, wielce dobry żołnierz i mąż doświadczony, tylko że mu się to głowa była napsowała i dlatego osobno od siebie mieszkali, tę tylko jednę spłodziwszy córkę. On swoimi rządził majętnościami, a ona też swoimi i kożde z nich osobną chowało asystencyją623. Był to taki bitny mąż, póko zdrów, że się go wszyscy bali. Trafiło się raz, że chorągiew Karola Potockiego, dobrze okrytą624, wybił wstępnym bojem, samodziesięć625 tylko wyjechawszy i opowiedziawszy ich, że „nie w mojej wsi, żebyście nie mówili, że w kupę ufam, ale w polu was czekać będę”; i tak uczynił. Zjechawszy się, wyzwał porucznika. Odjechawszy od chorągwie, rzekli sobie: „Na szable”. Ujechał go, ciąn dwa razy mocno, aż z konia spadł. A wtem skoczyła chorągiew hurmem; wytrzymał im, a pote[m] z ową swoją watahą jak począł ich łamać, nasiekł, nabił, chorągiew wziął i kotły626 i odesłał to hetmanowi.

Nie czynił on nic złego, jako to szaleni czynią, ale tylko uczynił się jakimsić okrutnie nabożnym. Przyszywszy na czapce pasyjkę627, to idąc przez kościół lubo przez izbę na nikogo nie wejrzał, nikomu się nie skłonił, tylko tak obiema rękami podniósł przed oczy owę czapkę z pasyjką i w nię patrzył; chłopiec zaś przy nim szedł z mieczem tudzież podle boku. A nigdy się nie rośmiał, bo słudzy powiedali, co mu po kilkanaście lat służyli, że go nigdy śmiejącego nie widzieli. U żony bywał, ale nocować nigdy nie chciał; obiad, wieczerzą zjadszy, pojechał na całą noc o cztery mile do domu. Wymówił też czasem mądrze, czasem głupie. Przyjechał raz do żony w obiad, było nas u stołu czterech towarzystwa. Dano znać, że JMść przyjechał; ja rzekę: „Mścia Pani, wynidziemy witać?” Ona powie: „Nie trzeba, czynić się tego niegodnym”. Wszedł tedy do izby z ową powagą i z nabożeństwem, trzymając czapkę z krzyżykiem przed oczyma; prosto do swojej JMści przyszedszy, klęknął na kolana, ona mu głowę ścisnęła jako biskup, bo taki był zwyczaj; klęczałby tak długo, póko by tego nie uczyniła. Siedział wedle JMści towarzysz nasz wielce grzeczny, stary już, Kościuszkiewicz, Wołyniec, osoba wielce poważna; hoży628, wysoki, broda do pasa. I mówi do tego Kościuszkiewicza, wstawszy: „Czołem, Mości Panie Hetmanie!” Towarzysz odpowie: „Czołem Mości Królu”! i podali sobie ręce. I potem spyta: „A JMść pan Pasek jest tu?” Ozwę się: „Jam jest sługa WMMPana”. Podał mi także rękę, ja jemu, i rzecze: „Domyśliłem się też zaraz, że to WMPan, gdyż mi powiedano, że młody”. I dalej mówi: „Jam tu przyjechał, abym dziękował WMMPanu, że tu jesteś opiekunem żony mojej”. A ów miecz zaraz mu pod łokciem chłopiec trzyma. Odpowiem: „Nie uzurpuję sobie629 tej godności, żebym miał być protektorem JMści, ale poddanych WMMPana, na ten czas w moim zostawających przystawstwie”. A potem mówi: „Tak trzeba, tak Bóg kazał z nieba”. Rzecze Kościuszkiewicz: „Mości panie kasztelanie, WMMPan, jako gospodarz, racz usieść i nam też rozkaż, bo półmiski poziębną”. — „Zgoda, Mści panie Wojewoda, i ja też jeszcze nie jadł”. Podawszy owej kompaniej rękę, których jeszcze nie witał, co wedle Kościuszkiewicza siedzieli, poszedł do samych drzwi. My się tu ruszamy, prosiemy wyżej. Żona mówi: „Daremna turbacyja, bo tego żadną miarą nie uczyni i pojedzie; taki u niego zwyczaj”. Siedział tedy za wszystkimi sługami żoninymi i za naszą czeladzią; jadł, pił dobrze, a z kożdym kieliszkiem to pierwej do żony poszedł o pozwolenie, to klęknął i głowę mu było trzeba ścisnąć. Prawił jedno ku rzeczy, drugie nicpotem, a miecz zaraz podle boku z chłopcem, na który ja miałem pilne oko, bo to przecie z szalonym dziwna sprawa. Jak po obiedzie, rzecze: „Jaśnie Wielmożna Mościa Pani i Dobrodziejko, albo to Waść muzyki nie masz, że niewesoło?” Odpowie: „Są, Mści Panie, ale strun za co nie mają kupić”. Rzecze: „Wołaj ich do mnie, Brzeski”, i siąga do kieszeni, co miecz trzymał, owemu chłopcu, dał im 3 czerwone złote; dopiero przyszli i grali. W taniec tedy poszli, kłaniali mu się, a ów żegnał owym krzyżykiem a pił. Skoro podpieł, to już i słowa do nikogo nie przemówił, tylko odjeżdżając, znowu przed żoną klęknął i pojechał. A ona poczęła płakać z tego żalu, że to przecie, miawszy przyjaciela630, jakby go nie było, kiedy nie z takimi jest, jako ludzie, postępkami. — Póko jeszcze nie odjechał, rzekł mu towarzysz nasz, pan Łącki, Litwin: „Czemu też WMMPan w domu swoim nam nie dopomagasz wesołości?” On, uderzywszy dwoma palcami w miecz, odpowie: „Ja z tą tylko jedną panną zwykłem tańcować; gdybym z nią poszedł, mogłoby to się komu w ordynku631 uprzykrzyć”. Dał mu tedy pokój i nie inwitował go już więcej do tańca. Powiedano, że on i w domu, podpiwszy, każe muzyce grać, a z mieczem różne sztuki szermierskie wyrabia, to przystępując, to odstępując, i tak długo, póki się nie zmorduje. Szermierz był doświadczony, tak po nim powiedają.

Stojąc tedy w Sielcach, umarło nam dwóch towarzyszów, starych żołnierzów: pan Jan Rubieszowski i pan Jan Wojnowski. To jest mirabile632, że ci dwaj ludzie tak z sobą żyli, że jeżeli się temu dobrze powodziło, to i temu; jeżeli temu źle, to też i temu. Obadwa byli Mazurowie, obadwa starzy, obadwa żołnierze, obadwa Janowie, obadwa żonaci i podle siebie w regestrze633, obadwa jednej fantazyjej. Pod Chojnicami634, gdy nas Szwedzi w nocy napadli, obudwu porąbano i rapirami pokłuto, za umarłych na placu zostawiono; obadwa się z tak ciężkich szwanków wyleczyli wraz, obadwa królowi za pogrzeb dziękowali. Bo król, widząc po okazyjej635 tak ciężkie ich pokaleczenie, kazał im dać 600 złotych, mówiąc, że to daje na pogrzeb, nie na kuracyją. Przy podziękowaniu potem po tysiącu złotych wzięli od króla i wojnę kontynuowali i w Danijej z nami byli, i jakoby pactum636 mając szczęścia i nieszczęścia między sobą, wraz obadwa w Sielcach zachorowali i jednego dnia pomarli. Gdy im tedy ostatnią należało oddać usługę, Jan Domaszowski sprawił im pogrzeb taki, porucznik nasz, jako senat nie może mieć foremniejszego, in praesentia637 okolicznej szlachty i żołnierzów, także wiela duchowieństwa, w kościele sieleckim. Ex mente638 tedy porucznika i kompanijej mnie, jako Janowi także, kazano zapraszać na chleb żałobny639 gości. Zacząłem tedy takim sensem, nie bardzo mając czasu do przygotowania należytego — bo mi owa moja stancyja była impedymentem640, będąc provocatus641 coraz to w karty, to w szachy, to w arcaby, alem się przecie starał, żeby było nie podrwić, bo wiedziałemże, jaka miała być ludzi frequentia642, wiedziałem i to, że miał od gości mówić pan Gumowski, podczaszy, wielki orator643, a od wojska zaś kondolencyją pan Wolborski, porucznik starosty dobrzyńskiego, Rokitnickiego — zacząłem tedy: „Które by tej konstytucyjej oponować644 wolumina645, przed którymi uskarżyć się parlamentami, u którego by z najpotężniejszych świata tego monarchów szukać protekcyjej od nieuchronnej na ludzki naród śmiertelności opresyjej, nie wiem, sposobu nie znajduję; ale widzę, że ani prawo nikogo w tym sekundować

1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 ... 89
Idź do strony:

Darmowe książki «Pamiętniki - Jan Chryzostom Pasek (czytanie ksiazek w internecie .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz