Metzengerstein - Edgar Allan Poe (gdzie w internecie można czytać książki za darmo txt) 📖
Metzengerstein to pierwsza opublikowana — w 1832 roku — nowela autorstwa Edgara Allana Poego, której akcja rozgrywa się na Węgrzech.
Poe opowiada historię Fredericka, młodego, okrutnego barona Metzengersteinów. Jest on ostatnim ze swojego rodu, więc po 18 urodzinach dziedziczy rodzinną fortunę. Ród Metzengersteinów jest od wielu lat zwaśniony z rodem Berlifitzingów. Niedługo po tym, jak młody baron dziedziczy spadek, u Berlifitzingów płoną stajnie, a w pożarze ginie patriarcha rodu. Frederick kontempluje gobelin, na którym jego przodek zabija przedstawiciela wrogiej rodziny. Na gobelinie widzi również demonicznego konia. Wkrótce okazuje się, że w jego stajni znaleziono obcego, tajemnicznego konia ognistej maści…
Edgar Allan Poe to amerykański pisarz epoki romantyzmu, przedstawiciel nurtu gotyckiego. Uznawany jest za najsłynniejszego twórcę XIX-wiecznej fantastyki i horroru, inspirował kolejne pokolenia autorów, m.in. Stefana Grabińskiego, Gustava Meyrinka, H.P. Lovecrafta.
- Autor: Edgar Allan Poe
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Metzengerstein - Edgar Allan Poe (gdzie w internecie można czytać książki za darmo txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Edgar Allan Poe
Odtąd znaczna zmiana zaszła w widomych czynach młodego rozpustnika — barona Fryderyka von Metzergensteina. W istocie — jego zachowanie się zaprzeczyło wszelkim przedwczesnym wnioskom i pogmatwało zamysły niejednej matce. Jego obyczaje i rodzaj życia wyodrębniały się coraz dosadniej i nasuwały mniej niż kiedykolwiek pokrewnych zestawień z obyczajami szlachty okolicznej. Nie widziano go nigdy poza obrębem jego własnych majętności i w szerokim świecie społecznym nikt mu bezwzględnie nie sprzyjał — chyba ów olbrzymi, rozhukany, nierzeczywisty, maści płomiennej rumak, którego odtąd nieustannie dosiadał, a który niezaprzeczenie miał niejakie tajemnicze prawo do godności druha.
Wszakże co pewien czas nawiedzali go sąsiedzi.
— Czy baron raczy naszą ucztę zaszczycić swoją obecnością?
— Czy baron raczy stowarzyszyć się z nami gwoli10 polowania na dzika?
— Metzengerstein nie poluje.
— Metzengerstein przyjść nie raczy — takie były jego odpowiedzi: harde i krótkie.
Tym częstym zniewagom nie mogła folgować butna szlachta. Odwiedzano go nie tak przyjaźnie — nie tak pochopnie. Z biegiem czasu zaprzestano zgoła odwiedzin.
Wiadomo było, że wdowa po nieszczęsnym Berlifitzingu twierdzi stanowczo, iż barona nie ma w domu wówczas, gdy chce być nieobecny, ponieważ gardzi towarzystwem równych sobie — i że dosiada konia wówczas, gdy chce się uniedostępnić, ponieważ woli obcować z koniem niż z ludźmi. Słowa te były bezwarunkowo niedorzecznym zapędem dziedzicznej zawziętości i jednocześnie dowodem, że wnioski nasze stają się osobliwym absurdem w chwili, gdy chcemy je ująć w kluby11 niezwykłej stanowczości.
Ludzie dobrotliwi przypisywali jednak zmianę obyczajów młodego magnata słusznej rozpaczy syna dotkniętego przedwczesną stratą rodziców — zapominali wszakże przy tym o jego okrutnym a beztroskim żywocie w dniach bezpośrednio po owej stracie nastałych. Byli i tacy, którzy go po prostu posądzali o przesadne poczucie własnej wagi i godności. Inni z kolei (a w ich liczbie wymienić można domowego lekarza) stwierdzali bez wahania chorobliwą melancholię i zboczenia dziedziczne — tymczasem bardziej tajemnicze i dwuznaczne pogłoski krążyły wśród tłumu.
W istocie — przewrotne przywiązanie barona do nowo nabytego wierzchowca — przywiązanie, które zdawało się wzrastać pod wpływem każdego nowego ze strony zwierzęcia dowodu drapieżnych i diabelskich nałogów — nabrało z czasem w oczach ludzi rozsądnych pozorów potwornej i zboczonej tkliwości. W olśnieniach południa, w przepastnych godzinach nocy, w chorobie czy w zdrowiu, w ciszy czy w burzy — młody Metzengerstein trwał przykuty do siodła olbrzymiego rumaka, którego nieposkromione narowy tak trafnie odpowiadały nastrojom jego własnej duszy.
Istniały ponadto okoliczności, które — wobec świeżo zaszłych wypadków — przydawały nadprzyrodzonych i potwornych zabarwień opętaniom jeźdźca i potędze zwierzęcia. Przestrzeń, którą zwierzę zagarniało jednym skokiem i którą zmierzono dokładnie, godnym podziwu nadmiarem przekraczała granicę najzuchwalszych i najprzesadniejszych przypuszczeń. Baron ponadto nie używał w stosunku do zwierzęcia żadnego poszczególnego imienia, chociaż wszystkie rumaki swej stadniny wyróżniał nazwami charakterystycznymi. Rumak, o którym mowa, miał do swego użytku stajnię w pewnej od innych odległości, w sprawach zaś opatrunków i innych posług niezbędnych — nikt prócz samego we własnej osobie właściciela nie śmiał dopełnić wspomnianych czynności ani nawet wkroczyć do zagrody, kędy piętrzyła się stajnia wyłączna. Nie uszło też uwagi powszechnej, że chociaż trzej giermkowie, którzy zawładnęli biegunem, gdy wymykał się pożarom Berlifitzingów, zdołali powściągnąć jego pęd za pomocą łańcucha z litą pętlicą, wszakże żaden z trojga nie mógł twierdzić z zupełną pewnością, że w czasie niebezpiecznej walki lub kiedykolwiek potem — położył swą dłoń na grzbiecie zwierzęcia.
Dowody bystrej umysłowości, zdradzanej zachowaniem się szlachetnego i ognistego rumaka, nie wystarczyłyby do rozniecenia bezpodstawnej ciekawości, lecz istniały niektóre dane, zdolne zadać kłam najbardziej niedowierczym i najleniwszym umysłom. Opowiadano, że niekiedy zwierzę rozsiewem postrachu zmuszało ciekawe tłumy do cofnięcia się przed głęboką a nieodpartą tajemnicą piętnujących je przeznaczeń — że niekiedy młody Metzengerstein blednął i unikał nawet spojrzeń poważnych i człowieczych niemal oczu zwierzęcia.
Wszakże nikt ze służby barona nie wątpił o niezwykłej żarliwości owych uczuć, które w młodym szlachcicu budził dobór świetnych zalet rumaka — nikt prócz podrzędnego, ust niewiarygodnych pazika, który słynął wszędy z odrażającej brzydoty, a którego zdanie było do cna niepoważne. Ten twierdził bezczelnie — o ile pomysły jego warte są zachodu wzmiankowania — iż pan jego nigdy nie okracza siodła bez niewytłumaczonego a prawie niepochwytnego drżenia, zaś po każdym powrocie ze swych długich i nałogowych wycieczek wyraz tryumfującej złowrogości kurczy wszystkie mięśnie jego oblicza.
Pewnej nocy burzliwej Metzengerstein, z ciężkiego snu ockniony, wybiegł jak obłędny z komnaty i, pośpiesznie dosiadłszy rumaka, zabrnął w poskokach do labiryntu lasu. Zdarzenie tak codzienne nie mogło zbudzić wyjątkowych niepokojów, lecz wszystka służba z natężoną trwogą wyczekiwała jego powrotu, gdy po kilku godzinach nieobecności cudowne i wspaniałe budowle pałacu Metzengersteinów jęły trzeszczeć i chwiać się w swych posadach pod przemocą nieogarnionego i nieokiełznanego ognia — jakiejś sinej a gęstej nawały.
Ponieważ płomienie, gdy je po raz pierwszy zauważono, dosięgały już tak straszliwego rozwoju, że wszelkie wysiłki ku ocaleniu jakiejkolwiek części zabudowań okazały się bezskuteczne, tedy cała ludność sąsiedzka trwała wokół bezczynnie w niemym, a może i w obojętnym zdrętwieniu.
Lecz straszliwy a nowy widok skupił wkrótce baczność rzeszy dowodząc, ile potężniej wstrząsa ciekawością tłumu pokaz agonii ludzkiej niż najgroźniejsze zjawiska martwego żywiołu.
W długiej alei zgrzybiałych dębów, które, poczynając od lasu, ciągnęły się ku głównemu do pałacu Metzengersteinów wejściu, wierzchowiec ponoszący jeźdźca z obnażoną głową i w bezładzie ukazał się w opętańczym galopie, który urągał demonom samej burzy.
Jeździec nie był oczywiście panem tych rozhukanych lotów. Przerażenie w jego twarzy, kurczowe całym ciałem wysiłki świadczyły o walce nadludzkiej, ale żaden dźwięk prócz jednego — jedynego okrzyku nie wyrwał mu się z warg zaciśniętych, które gryzł do krwi od natężeń trwogi. W okamgnieniu tętent kopyt zadzwonił ostrym i przenikliwym odgłosem, górującym nad rykiem płomieni i nad poświstem wichury — jeszcze okamgnienie — a jednym skokiem dotarłszy do wrót i fosy, biegun wpadł na chwiejne wschody pałacu i znikł wraz z jeźdźcem w rozkłębach pogmatwanych płomieni.
Wściekłość burzy niezwłocznie ucichła i bezwzględna cisza uroczyście wstąpiła w swe prawa. Biały płomień na kształt całunu spowijał nieustannie budowle i, strumieniąc się w dal po spokojnym powietrzu, rzucał światło pełne olśnień nierzeczywistych, podczas gdy obłok dymu skupiał się ociężale ponad dachami w kształt wyraźny olbrzymiego rumaka.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
1. pestis eram vivus, moriens tua mors ero — żyjąc byłem zarazą, umierając będę twoją śmiercią. [przypis edytorski]
2. metempsychoza — reinkarnacja; pośmiertne powtórne wcielenie duszy w inne ciało. [przypis edytorski]
3. la Bruyère — Jean de La Bruyère (1645–1696) eseista fr., autor Charakterów, dzieła, w którym przedstawił człowieka jako istotę samolubną, niestałą i próżną, obciążając naturę ludzką winą za niesprawiedliwość systemów społecznych. [przypis edytorski]
4. Mercier w swym Roku dwa tysiące czterdziestym daje doktrynom metempsychozy poważne poparcie, zaś I. Israeli twierdzi, że nie ma systematu również prostego i mniej waśniącego się z rozumem. Pułkownik Ethan Allen (Green Mountain Boa) też uchodzi za poważnego zwolennika metempsychozy (E.A.P.). [przypis autorski]
5. przeciąg lat osiemnastu — dziś popr.: okres osiemnastu lat a. osiemnaście lat. [przypis edytorski]
6. w przeciągu dni trzech — dziś popr.: w ciągu trzech dni. [przypis edytorski]
7. najkrzepszy — dziś popr.: najbardziej krzepki. [przypis edytorski]
8. znalazek — dziś: znalezisko. [przypis edytorski]
9. zgłoskować — sylabizować. [przypis edytorski]
10. gwoli — w celu. [przypis edytorski]
11. ująć w kluby — ująć w karby; okiełznać. [przypis edytorski]
Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska – organizacji pożytku publicznego działającej na rzecz wolności korzystania z dóbr kultury.
Co roku do domeny publicznej przechodzi twórczość kolejnych autorów. Dzięki Twojemu wsparciu będziemy je mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.
Jak możesz pomóc?
Przekaż 1% podatku na rozwój Wolnych Lektur:
Fundacja Nowoczesna Polska
KRS 0000070056
Dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur i pomóż nam rozwijać bibliotekę.
Przekaż darowiznę na konto: szczegóły na stronie Fundacji.
Ten utwór nie jest objęty majątkowym prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały udostępnione są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach 3.0 PL.
Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/metzengerstein
Tekst opracowany na podstawie: Edgar Allan Poe, Maska śmierci szkarłatnej, tłum. Bolesław Leśmian, Oficyna Wydawnicza Latona, Warszawa 1992
Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
Opracowanie redakcyjne i przypisy: Katarzyna Marszewska, Marta Niedziałkowska, Aleksandra Sekuła, Weronika Trzeciak.
Okładka na podstawie: Jill Clardy@Flickr, CC BY-SA 2.0
ISBN 978-83-288-3692-1
Plik wygenerowany dnia 2021-07-08.
Uwagi (0)