Darmowe ebooki » Nowela » Róża - Stefan Żeromski (wirtualna biblioteka .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Róża - Stefan Żeromski (wirtualna biblioteka .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Stefan Żeromski



1 ... 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24
Idź do strony:
lodu jeziora. BOŻYSZCZE

Czymże jest śmierć człowieka, którą będziesz zadawał?

DAN

Morderstwem.

BOŻYSZCZE

W tej chwili, gdy to mówisz, dogasa tysiąc żywotów z chorób, z nędzy, z prześladowań, w szponach tyranii. Ty śmierć ludzką wytracisz w rodzaju ludzkim. Uczynisz z niej wartość najwyższą, straszną, świętą i wieczyście płodną, jak śmierć Sokratesa.

DAN

On minął już jezioro. Już idzie w górę.

Daje się słyszeć powtórny strzał Czarowica. Dan podnosi bezwładną ręką browning. Strzela. BOŻYSZCZE

Zmuszasz mię, żebym cię kusił.

Potęga tyranii, skupiona w armiach, okrętach wojennych i narzędziach śmierci jest tylko symbolem! Moc tyranii leży nie w dłoni bezsilnego władcy, lecz w niemocy jego niewolników! Lecz niezniszczalność nędzy, przejawiająca się w wiecznej nicości, pognębieniu, porażce i róźnopostaciowym niewolnictwie człowieka, jest również tylko symbolem. Jedyną potęgą istotną i niewątpliwą jest geniusz i funkcja jego — wynalazek. Materialny wynalazek staje się wartością duchową, jeżeli budzi z martwych ducha niewolników i łamie w ich piersi berło tyrana. Podobnie jak okręty wojenne i narzędzia śmierci rzucają na dusze ludzkie cień niewoli i stwarzają potworny jej ideał, tak samo materialnego trzeba wynalazku, ażeby oświecił dusze blaskiem ideału wolności. Ludzie, którzy raz złamią w duszach swych niemoc tworzenia, narzuconą im przez przeczenie tyrana, zabudują i osiądą szczęśliwą ziemię.

Naród twój jest jak lamentująca, białopienna brzoza, której naród moskiewski, opętany przez ideał tyranii, w szaleństwie swym przywalił wszystkie żywe gałęzie, pręty ssące sok i oddychające liście olbrzymią masą głuchej gliny, górami pracowicie zniesionego na glinę kamienia. Nacina wróg pień jej biały, w bolesny pałąk wygięty, napuszcza w żyły jej jadu swych zbrodni, zarazy swojej głupoty. Patrz, jak poprzerzynane są korzenie twej brzozy ukochanej, jak schnie i pęka jej kora, jak z ran bezużytecznie wycieka w ziemię sok życiotwórczy! Zamiera w pustkowiu brzoza żywcem pogrzebiona. Dodaj ramienia! Od dzieła twego dźwignie się, wyrwie i w niebo z pohańbienia uniesie święta korona. Obmyją deszcze liście zbłocone, wicher wiosenny wyprostuje skrzywione gałęzie. Nową pieśń zaśpiewa w wiatrach białe boże drzewo...

Trzeci strzał Czarowica. Dan odpowiada po raz trzeci. Bożyszcze znika. CZAROWIC
ukazując się na polanie

Nie mogłem trafić na twój trop...

DAN

Na mój trop niełatwo trafić.

CZAROWIC

Jesteś dumny, wynalazco.

DAN

Jestem dumny.

CZAROWIC

Okaże się wnet, czy uzasadniona jest twoja duma.

DAN

W jakim porządku umieściłeś naboje?

CZAROWIC

Najniżej proch. O jakie sto kroków wyżej dynamit.

DAN

Ktoś tu może słucha naszej rozmowy!...

CZAROWIC

Czy sądzisz, że i w lasach glerneńskich czyha na nas moskiewski szpieg?

DAN

Przypomnij sobie we śnie więziennym usłyszaną formułę: — Milcz z zaciśniętymi zębami albo składaj wewnątrz siebie przysięgę, kiedy idzie o Polskę!

CZAROWIC

Tak, tu idzie o całą Polskę. Zaczynaj!

DAN

Tu idzie o coś więcej...

CZAROWIC

Wahasz się?

DAN

Drży we mnie serce i drżą wnętrzności. To nie tylko próba, to już strzał.

CZAROWIC

Tą właśnie drogą nad jeziorem, z Muottathal do Glarus szedł swego czasu Suworow na czele armii.

DAN

Dobre powiedziałeś słowo! Kielich najtęższego wina nie popędziłby mojej krwi ogniściej od tego słowa. Straszliwy Suworowie, któryś ziemię polską naszedł i zdeptał, zakryj w trwodze oczy!

Do Czarowica

Daj szkła!

Obydwaj nakładają na oczy czarne szkła w szerokiej, skórzanej oprawie, która szczelnie przystaje do skroni i kości policzkowych. Dan ustawił na żelaznym trójnogu kasetę, a wylot jej nieco podobny do obiektywu, jaki posiada camera obscura, skierował w stronę lasów i skał pod Glärnischem. Przesunął zasuwy aparatu i puścił w ruch maszynę. Po chwili obydwaj widzowie ujrzeli przez czarne szkła oślepiającą strugę fioletową, z lekka łukiem wygiętą. Przeraźliwy blask oświetlił łańcuchy gór, doliny, lasy... Dan stanął za kasetą i żelazną rękojeścią kierował wylot maszyny to tu, to tam, to wyżej, to niżej. Struga tytanicznego ognia poczęła gzygzakiem błąkać się po lasach glerneńskich. Wielkie lasy poczęły płonąć smugami w ślad skinień ognia. Nagle runął w powietrze straszliwy wybuch prochu. Po chwili runął wybuch drugi, stokroć gwałtowniejszy. Zatrzęsły się góry. Nawisłe skały, wyrwane z posad, rzucone w górę spadły na lody jeziora. Pękł lód z łoskotem i bojaźliwym, dalekim skowyczeniem. Strzelił trzeci pocisk, stoczył z miejsca wyższe urwiska. Płonące jodły toczą się pod lecącymi w jezioro skałami. Łuna ogarnęła nocne niebo. Dan zamknął zasuwy kasety. Krótki obydwu śmiech. Chowają maszynę w skórzany wór. Dan zarzuca na plecy wór, Czarowic trójnóg. Stękając pod ciężarem, w milczeniu uchodzą szybko borami w górę.
Epilog

Pagórkowate pola w okolicach Puław. Płaskowzgórze poprzerzynane we wszelkich kierunkach parowami, w których rosną drzewa liściaste, buki i dęby, lipy, klony i jawory. Zielone sosny tulą się w gęstwiny listowia. Zboża powlekły urodzajne glinki, jak oko zasięgnąć zdoła. Poświstny samogłos idzie polami, na których od suchego wiatru pławi się okwitłe żyto. Huczy zamierający wciąż pogwarek łanów pszenicy jeszcze zielonej, a już pozłotą muśniętej. Maki i bławat w zbożu nade drogą zapadłą, nad polnym, w glinie wiekami żłobionym, parobczańskim chodnikiem. Spróchniały krzyż we trzech jedlach na wzgórku. Jałowce po uwrociach i pochyłych wygonach. W dali, niziną wierzby ponad strugą leniwą. Tam kosi trawę dorodny, dwudziestodwuletni parobczak, Grześ Wójcik. W polnej ciszy słychać nieprzerwanie, raz wraz armatnie strzały i potworny grzechot kartaczownic. Wokół tego miejsca odbywają się na przestrzeni całej okolicy manewry generalne wojsk. Dwa odłamy armii staczają ze sobą fikcyjną bitwę. Wielki książę dowodzi jedną armią, główny dowódca wojsk prowadzi drugą, noszącą nazwę nieprzyjacielskiej.

Nagle oświetliła ziemię i niebo piorunująca łuna. Grześ zaniewidział na przeciąg czasu164. Jeszcze łuna nie zgasła, gdy dał się słyszeć straszliwy łoskot i wrzask dziesiątków tysięcy ludzi. Gdy Grześ odzyskał wzrok, ujrzał wznoszące się dymy na wzgórzu. Grześ rzucił kosę i na bałyku165 wpełzł w zboża, żeby zobaczyć, co się dzieje. W chwili, gdy stanął nad poprzecznym wąwozem, ujrzał jeźdźca na koniu, pędzącego w skok zbożami. Koń brzuchem rozgarnia zboże, skacze przez parowy. Za jeźdźcem pędzi z dobytymi szablami szwadron dragonów. Wichrem pędząc ku dolinie, jeździec odsadził się w zbożu, wbił ostrogi w boki końskie i skoczył, żeby przesadzić parów. Zgoniony koń skoczył chyżo, lecz nie dosięgnął szczęśliwie przeciwnego brzegu. Jeździec runął w gliniasty wąwóz. Grześ kilkoma susami zeskoczył na dół i znalazł się przy zbiegu. Ten wywlókł się już spod konia i, potykając się, plując krwią, ucieka na dół wąwozem. Spostrzegł Grzesia.

CZAROWIC

Ktoś ty?

GRZEŚ

Ja tu ze wsi.

CZAROWIC

Bracie! Ratuj! Biłem się z wojskiem...

GRZEŚ

A dy ja towarzysz...

CZAROWIC

Towarzyszu! Ja wnet umrę... Za wcześnie mię spostrzegli. Uciekaj! Co sił uciekaj! Tu zaraz, na szosie puławskiej, między Kurowem i Końskowolą spotkasz dwoje ludzi, mężczyznę i kobietę na koniach karych. Im oddasz to pudło.

GRZEŚ

Między Kurowem i Końskowolą dwoje na koniach karych...

CZAROWIC

Spytasz o hasło. Jeśli powiedzą słowo Warna...

GRZEŚ

Słowo Warna, Warna, Warna...

CZAROWIC

Wtedy dopiero oddasz im pudło. Jeśli tego słowa nie znają, rozbij maszynę na drobne kawałki. Towarzyszu! Nie zdradzisz? Słowo? Nasze słowo?

GRZEŚ

No!

CZAROWIC

Uciekaj! Zbożami, miedzami...

Grześ zakłada na ramiona rzemienie kasety, pod pachę wziął żelazny trójkąt podstawy, kapelusz słomiany cisnął w zboże, zgarbił się, wpełzł w bruzdę. Fale pszeniczne za nim zakołysały się, zrosły w jedno, zawarły. Pomknął jakoby przepiórka. Daleko, daleko strugą chwiejną wśród łanu przeleciał...
Kłęby kurzawy runęły w głąb wąwozu. Kilkudziesięciu kawalerzystów pędzi weń na złamanie karku. Dopadli konia z przetrąconym grzbietem, dopadli Czarowica leżącego na drodze o kilkadziesiąt kroków dalej. Zeskoczyli z koni, porwali go z ziemi, postawili na nogi. Szarpią go na wsze strony. Gdy wyrwał z kieszeni rewolwer, wydarli mu tę broń. Związali ręce w tył. Obrewidowali odzienie. Przytroczyli go postronkami między cztery konie i popędzili, powlekli, gdy padał, wąwozem w górę. Kiedy cały konny orszak wyjechał z wąwozu na płaskowzgórze, Czarowic przetarł oczy, rozejrzał się pilnie, daleko po falujących zbożach, po pszenicach, żytach, idących w kraj het-het... Ani śladu! CZAROWIC
śpiewa radośnie z głębi serca
„Uciekła mi przepióreczka w proso,  
A ja za nią nieboraczek boso...”  
 
Uderzył go sołdat nahajką CZAROWIC
śpiewa dwakroć radośniej, z głębi serca

Uciekła mi przepióreczka w proso...

OFICER

Milcz! Za chwilę zginiesz. Módl się. Tyś to strzelał do naszych wojsk z jakiejś broni.

CZAROWIC

Milcz! Za chwilę zginiesz. Módl się. Ja strzelałem do waszego wojska z tajnej broni.

OFICER

Gdzie ta broń?

CZAROWIC

Nie ma jej.

OFICER

Gdzieś ją podział?

CZAROWIC

Zaraz się dowiesz.

OFICER

Skąd się dowiem?

CZAROWIC

Nie umiesz czekać, Moskalu!

Oficer uderza go nahajką. Tłumy wojsk ukazały się na szerokiej pochyłości. W środku ich połyskujący sztab jeneralny. Polami ku temu miejscu gwałtownie ciągną parki artyleryjskie, miażdżąc zboża na szerokiej przestrzeni. Ze wszech stron, jak okiem sięgnąć, brną w forsownym marszu proste linie, bryły i prostokąty wojsk pieszych. Tam i sam przerzyna równinę lotna jazda regularna i wałęsają się chmury kozactwa. Pokotem leżą w zdeptanych zbożach zwłoki spalonych rot i kompanii od pierwszego pocisku ognia. Wśród nich uwijają się lekarze w białych kitlach, zakonnice i felczerzy. Jeżdżą na wsze strony wozy lazaretowe. W całym wojsku regularnym kotłuje się bezkarny, dziki gwar. Gdy się ukazał oddział prowadzący Czarowica, armia wydaje groźny pomruk. Prowadzą go w szerokim kole dragonów, przywiązanego postronkami. Idzie okryty pyłem i krwią. Wysunął się na spotkanie oddziału adiutant i rozkazał, żeby prowadzić więźnia przed oblicze wodzów, na wzgórze. Stanąwszy tam, przed głównym frontem wojska, ustawionego w linię, Czarowic odwrócił twarz w pola. Wytężył wzrok w dal, w dal... Namacał w bocznej kieszeni perspektywę, przyłożył ją do oczu... Dojrzał daleko białą wstęgę puławskiej szosy wijącą się po wzgórzu. Oto stamtąd sadzą polami na przełaj dwaj jeźdźcy, dwa cienie... CZAROWIC
ze ściśniętymi dłońmi, pochylony błaga duchem

Krystyno! Żegnaj... Oszczędzaj Dana. Czekają na niego Niemcy. Niemcy! Niemcy!

Zatrzymały się na wzgórzu dwa czarne, dalekie cienie. Nagle błysnął straszliwy piorun, obleciał niebo i ziemię. Blask jego rzucił ślepotę na armię moskiewską. Gzygzak piorunu — kosa ognista — zaciął raz, drugi, trzeci, uderzył z prawej i lewej strony wojska zgromadzone. Ryk przerażenia, jęk przedśmiertny napełnił puławską ziemię. Bucha raz wraz olbrzymi kłąb siwego dymu i rozlega się straszliwy huk wylatujących w powietrze jaszczyków, samostrzały kartaczownic i armat. Strzela sama rzucona na ziemię ręczna broń. Walą się szeregi spalonych trupów. Bataliony z wyżartymi oczami, pułki, na których płoną szynele, mundury i włosy, lecą na wsze strony z wyciem rozpaczy. Czarowic, któremu ogień Dana wypalił oczy, zżarł piersi i wnętrzności, biegnie w ślepocie, pospołu z tłumem. Straszliwy ból spalonego ciała goni go w przestrzeń. Nic nie widząc, umierający od męczarni, trafił stopami w koleje polnej drożyny. Potknął się na przykopie drogi, upadł na ziemię. Usłyszał zboże spokojnie szumiące, cichy pszeniczny pogwarek. Ostatkiem wiedzy wsparty, chciał wpełznąć w zboże, lecz trafił rękoma i ciałem bolesnym na szeroko ogarniający przykopę krzak dzikiej róży. Wtulił się w krzak dzikiej róży, szukając rękoma zboża, bezsilnie spoczął na kolcach, osłaniając drgającymi dłońmi spalone wnętrzności. Jeszcze raz uśmiech otoczył mu usta. CZAROWIC

Towarzyszu Grzesiu! Według rozkazu...

Daleki jęk, przeraźliwe wzdychanie armii spalonej przytłoczyło ostatnią myśl. Głowa upadła między kolczaste, grube, wyniosłe badyle róży dzikiej i otrząsnęła płatki kwiatowe. Spadły kwiatki na czoło zroszone śmiertelnym potem, na pierś wydającą ostatnie tchnienie. W głowach zmarłego stanęło mgliste widmo Bożyszcza. Strząsnęło na piersi nieżywe ostatni płatek róży dzikiej.
Przypisy:

1. O Thou immortal Deity Whose throne is in the depth of human thought, I do adjure thy power and Thee By all that man may be, by all that he is not, By all that he has been and yet must be (ang.) adjure — O Ty, nieśmiertelne Bóstwo, którego tron jest w głębi myśli ludzkiej, zaklinam Twą siłę i Ciebie, przez to wszystko, czym człowiek mógłby być, przez wszystko, czym nie jest, przez wszystko, czym był niegdyś i czym musi być jeszcze. [przypis edytorski]

2. mało wiele (daw., gw.) — niewiele. [przypis edytorski]

3. Wrota Iwanowskie — wsch. brama Cytadeli Warszawskiej, zbudowana w l. 1833–1835 od strony Wisły, nazwana później Bramą Straceń; u jej stóp znajduje się cmentarz-mauzoleum straconych w tym miejscu więźniów politycznych: od 1886 r. na szubienicach ustawionych na skarpie poniżej bramy wykonywano egzekucje więźniów politycznych, zaś ciała straceńców chowano potajemnie (tzn. również: bezimiennie) w bezpośrednim sąsiedztwie. W 1932 Koło Warszawskiego Stowarzyszenia Byłych Więźniów Politycznych doprowadziło do uporządkowania terenu wokół bramy i otwarcia 1 XI 1933 cmentarza-mauzoleum, na którym ustawiono 152 krzyże i 7 macew dla upamiętnienia straconych tu patriotów, na ścianach bramy powieszono marmurowe tablice pamiątkowe z nazwiskami ofiar. [przypis edytorski]

4. kiedy niekiedy (gw.) — czasem. [przypis edytorski]

5. baszłyk (z tur.) — rodzaj nakrycia głowy: wykonany z filcu a. grubego sukna kaptur z długimi końcami, które obwiązywano się dokoła szyi a. pasa; element ubioru żołnierzy armii ros. od XVIII w. [przypis edytorski]

6. szeleszcze — dziś popr. forma 3.os.lp: szeleści. [przypis edytorski]

7. głów unieść — dziś popr. z B lm: unieść głowy. [przypis edytorski]

1 ... 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24
Idź do strony:

Darmowe książki «Róża - Stefan Żeromski (wirtualna biblioteka .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz