Listy panny de Lespinasse - Julie de Lespinasse (biblioteka dla dzieci TXT) 📖
Julie de Lespinasse, francuska dama, stworzyła jeden z najsłynniejszych salonów paryskich XVIII wieku. Nazywana była Muzą Encyklopedystów, którzy odwiedzali ją niemal codziennie.
Początkowo nic nie wskazywało na to, że panna de Lespinasse odniesie taki sukces — urodziła się jako nieślubna córka hrabiny d'Albon i hrabiego de Vichy, była nieładna i po śmierci matki nie mogła odziedziczyć fortuny. Spotkanie z Madame du Deffand wprowadza ją w świat salonów. Tam rozpoczynają się również jej pierwsze relacje z mężczyznami — między innymi z Hrabią de Guibertem.
Hrabia de Gubiert był wojskowym i dużo podróżował. Z panną de Lespinasse pozostawał w kontakcie korespondencyjnym — to on jest adresatem zebranych listów. Listów bardzo osobistych, pełnych zwierzeń, tęsknot i rozważań, a także będących doskonałym świadectwem francuskich realiów tamtych czasów. Listy panny de Lespinasse po raz pierwszy zostały opublikowane w 1809 roku, w 1918 zostały przetłumaczone przez Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
- Autor: Julie de Lespinasse
- Epoka: Oświecenie
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Listy panny de Lespinasse - Julie de Lespinasse (biblioteka dla dzieci TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Julie de Lespinasse
Do tegoż w Berlinie
Niedziela, 20 czerwca 1773
Ależ, Boże mój, czy pan umarł czy też zapomniał pan już, że pańskie wspomnienie zostało żywe i bolesne w duszy tych, których pan opuścił? Ani słowa od 24-go maja. Trudno bardzo przypuścić, aby to nie było po trosze z pańskiej winy. Jeśli tak, w takim razie nie zasługuje pan ani na moje współczucie, ani na wyrzuty. Dowiedziałam się, że pan d’Aguesseau nie miał od pana wiadomości. Obchodzi mnie pan tak szczerze i żywo, iż byłabym uszczęśliwiona, dowiadując się, że pan mu dał pierwszeństwo nade mną. Zasługuje na nie, bez wątpienia, pod każdym względem; ale wszak uczucia nie rządzą się sprawiedliwością; czy sądzi pan, że gdyby tak było, powinna bym się niepokoić pańskim milczeniem i oczekiwać z utęsknieniem dowodu pańskiej przyjaźni? Niestety! nie; nie umiem nawet wytłumaczyć sobie, czemu zaprzątam się panem w tej chwili. Dowiedziałam się wczoraj nowiny, która pogrążyła w boleści mą duszę; spędziłam noc we łzach; kiedy zaś głowa moja i cały organizm wyczerpały się już, kiedy mogłam się zdobyć na odruch, który by nie był męką, pomyślałam o panu i zdawało mi się, że gdyby pan był tutaj, dałabym panu znać, że cierpię, i może nie odmówiłbyś swego przybycia. Niech mi pan powie, czy się mylę: kiedy dusza moja cierpi, czy źle robię, szukając pociechy w pańskiej? Wśród tylu wrażeń, tylu spraw tak dalekich od tej, która wzrusza i rozczula, czy zrozumiesz pan jeszcze język tak obcy większości ludzi porwanych światowym wirem lub upojonych próżnością? Toż samo nieznany jest on tym, których, jak pana, pochłania żądza wiedzy i miłość sławy. Jest pan tak przekonany, że nadmierna tkliwość jest udziałem mierności, że ginę z obawy, aby dusza pańska nie zamknęła się zupełnie temu uczuciu, o wiele więcej przynoszącemu bólów niż pociechy. Dwa tygodnie już nie pisałam do pana i do wczoraj byłam pewna, że nie napiszę, aż dostanę wiadomość. Cierpienie zwątliło mą duszę, ustępuję mu. Wzięłam o piątej rano dwa grany opium; zdobyłam spokój, więcej mi wart od snu; ból, którego doznaję, jest mniej przenikliwy. Cały mój organizm jest podcięty; gdy sprężyna osłabnie, łatwiej można w końcu poskromić pęd duszy. Mogę mówić do pana, mogę się żalić; wczoraj nie miałam słów. Nie byłabym mogła wymówić, że lękam się o życie istoty, którą kocham27; łatwiej byłoby mi umrzeć, niż wyrzec słowa, które lodem ścinają serce. Pan kochałeś, pojmiesz więc, czym są podobne obawy: aż do środy będę trwała w niepokoju, który przejmuje grozą, a który wszelako nakazuje mi żyć aż do tego czasu. Tak, nie podobna jest umrzeć, kiedy się jest kochanym, a zarazem strasznym jest żyć; śmierć jest najbardziej naglącą potrzebą mej duszy, a czuję się przygwożdżoną do życia. Użal się pan nade mną; przebacz, że nadużywam dobroci, którą mi okazałeś. Czy to w panu, czy w sobie samej znajduję tę ufność, która mnie pociąga?
Powiadają, że z pewnością nie zastał pan króla w Berlinie; czy pospieszyłeś za nim do Szczecina, gdzie miał być do 20-go? Ale jestem niespokojna, zdaje mi się, że można by już mieć wiadomości z Berlina. Jakże byłby pan niegodziwy, gdyby ich brak pochodził z twojej opieszałości! A pamięta pan: dał mi pan słowo honoru, iż każesz mnie powiadomić, gdybyś był chory. Niech pan się nie ucieka do tego pozoru, którym zadowala się pospolita przyjaźń, że nie chce się kogoś niepokoić; to wstrętne; nie chcę, aby mnie oszczędzano; chcę cierpieć przez swoich przyjaciół, dla swoich przyjaciół, kocham tysiąc razy więcej cierpienia, które przychodzą przez nich, niż wszelkie szczęście na ziemi płynące skądinąd. Do widzenia; mam jeszcze w głowie opium, ćmi mi się w oczach: może czyni mnie to jeszcze tępszą niż zazwyczaj; ale cóż mi o to, wszak to nie mój dowcip, ale moje nieszczęścia pociągnęły pana ku mnie.
Poniedziałek wieczór, 21 czerwca 1773
Oto, zdaje mi się, mój piąty list do Berlina
Pisałam do pana wczoraj i piszę dziś wieczór. Gdybym odczekała trzy dni, to znaczy do środy, nigdy może nie odpowiedziałabym na pański list z 20-go, który przyniósł mi dzisiaj kawaler d’Aguesseau. Najpierw — jest bowiem może jeszcze przyszłość przede mną — muszę panu powiedzieć, abyś adresował listy do mnie wprost; inaczej wprowadza pan jeszcze jedną szansę na moją szkodę: kawaler d’Aguesseau może być na wsi, podróżować, etc. etc. Słowem, wystarczy już być o tysiąc mil, niech pan nie dodaje więcej. Och! wydam się panu szaloną; będę mówiła szczerze i prosto, jakby mówił ktoś, kto by mniemał, że umrze nazajutrz; niech pan tedy słucha z pobłażliwością i zainteresowaniem, jakie mamy dla umierających. Pański list sprawił mi wiele dobrego; czekałam go ciągle, ale przestałam go pragnąć, ponieważ dusza moja niezdolna już była do żadnego drgnienia, które by miało coś pokrewnego z przyjemnością. I ot! mamż wyznać? Zdołał mnie pan oderwać na kilka chwil od grozy i przerażenia, które pochłaniają całe me istnienie. Och, Boże, lękam się o jego życie, moje jest z nim związane, i czuję potrzebę rozmowy z panem. Czy pan pojmuje uczucie, które mnie ożywia i pociąga ku panu? Mimo to nie jestem rada z pana: jest w tym jakiś chłód i niedbałość, nie wspomnieć, czemu pan nie napisał do mnie z Drezna, jak pan przyrzekł; przy tym daje mi pan uczuć zbyt wyraźnie, iż zawód, który pana spotkał w Berlinie, unicestwił te trochę słodyczy, jakie mogłyby panu dać świadectwa i wyrazy mej przyjaźni. A wreszcie, mam rzec wszystko? Dotknęło mnie, że pan mi dziękuje za moje zainteresowanie. Czy pan myśli, że to jest sposób wypłacenia się? Wydam się panu bardzo niesprawiedliwa, trudna; nie, to nic podobnego; jestem bardzo prosta, bardzo chora i bardzo nieszczęśliwa; och! tak, bardzo nieszczęśliwa. Gdybym nie mówiła tego, co czuję, co myślę, nie mówiłabym wcale do pana. Czy sądzi pan, że w tym zamęcie duszy, w którym żyję, można być zdolnym powściągnąć się? Tak na przykład, czy mam być wzruszona sposobem, w jaki mi pan mówi odnośnie do najważniejszej sprawy mego życia: niech mi pani odpowie w tym przedmiocie, co pani będzie mogła, co pani zechce. Och, tak, co zechcę; zostawia mi pan w istocie wielką swobodę; ale widzi pan, jak z niej korzystam: nie aby sądzić pana, ale aby panu dowodzić tego, co pan wie o wiele jeszcze lepiej ode mnie, mianowicie, iż ton, wyraz, zależne są od tego, co ktoś czuje i że jeżeli nie jestem z pana rada, to nie pana wina, i wiem to dobrze. Toteż, nie roszczę sobie pretensyj do niczego, prócz jeno tej pociechy, której się kosztuje tak rzadko, wyrażenia całej swej myśli. Zawsze krępuje nas obawa jutra: otóż czuję się tak swobodna, jakbym go nie miała przed sobą; a gdybym przypadkiem miała żyć jeszcze, przebaczyłabym sobie, czuję to, że powiedziałam panu wszystko, nawet narażając się na to, iż stracę w pana oczach. Czy nie prawda? Trzeba, aby przyjaźń nasza była wielka, silna i zupełna; aby nasz związek był serdeczny, trwały i bliski lub też aby nie było w ogóle nic. Tak więc w żadnym razie nie mogę żałować, iż odsłoniłam panu całą duszę. Jeżeli to nie to, czego pan chciał, jeżeli zaszła omyłka, ha! bądźmyż oboje dobrej wiary, nie bądźmy zawstydzeni ani zakłopotani: wróćmy tam, skądeśmy wyszli; będzie nam się zdawało, żeśmy śnili. Dołączymy ten paragraf do rozdziału Doświadczeń i zachowamy się jak osoby dobrze wychowane, które wiedzą, że nie jest właściwe mówić o swoich snach. Będziemy milczeć: milczenie jest tak słodkie, kiedy może ocalić miłość własną! Nie chce mi pan powiedzieć, jakie miejsce mi pan przyznaje; czy wstrzymuje pana obawa, że to może być za wiele lub za mało? Może to sprawiedliwie; ale nie szlachetnie. Wszak młodość jest tak szczodra, lubi dawać aż do rozrzutności; a oto pan jesteś skąpy na kształt starca lub bogacza. Ale, doprawdy, żądasz niepodobieństwa; żądasz, abym się litowała nad panem za to, że robisz co chcesz; trzeba panu staczać walki, aby się poddać swemu charakterowi. Ech! Boże, jeszcze trochę czasu, a ręczę, iż będzie panem władał jak despota; przyzwyczajenie do zwycięstw wzmocni go, a tak mało mu tego potrzeba! Powiedział pan sobie — i to tak niedawno — że nie chodzi o to, abyś był szczęśliwym, byleś był wielkim; idź tylko dalej tą drogą, ręczę, że będziesz bardzo konsekwentny: chwiejne i mętne jest w panu tylko czucie; myśli, zamiary, rysują się w sposób bardzo stanowczy. Albo się bardzo mylę, albo pan jest stworzony, aby się stać szczęściem duszy próżnej, a rozpaczą duszy tkliwej. Niech pan przyzna, że to, co mówię, nie jest panu niemiłe; daruje mi pan, że pana mniej lubię, jeśli panu udowodnię, że w zamian świat będzie pana więcej podziwiał.
Doprawdy, stawia mi pan osobliwe pytanie. Czy ma ważniejsze od pana przyczyny do nieobecności? Och, tak: ma; ma jedną najwyższą i taką, że jeśli zdoła ją zwyciężyć, ofiarą życia nie zdołałabym mu się wypłacić28. Wszystkie okoliczności, fakty, wszystkie moralne i fizyczne racje są przeciw mnie; ale on jest tak bardzo za mną, iż nie pozwala mi wątpić w swój powrót. Drżę na myśl, czego się mogę dowiedzieć we środę; pluł krwią, puszczano mu krew dwa razy; w chwili odjazdu kuriera miał się dobrze: ale
Uwagi (0)