Lekarz mimo woli - Molière (Molier) (jak czytać książki na komputerze txt) 📖
Satyra na lekarzy, a zarazem na ich klientów. Gdyby iść za przesłaniem sztuki (nie podanym przecież jednak serio), wypadło by dojść do wniosku, że każdy, choćby drwal, może zostać lekarzem.
Wystarczy, żeby bredził wystarczająco niezrozumiale — a przy tym profesja to nieporównanie bardziej popłatna! Natomiast sposób na wyleczenie znaleźć może łatwo sam pacjent.
Intryga „lekarska” pozostaje zamknięta w klamrze scenek z życia kłótliwego małżeństwa, które sprawy między sobą układa za pomocą kija. Można powiedzieć (oczywiście z przymróżeniem oka), że Molièrowska farsa propaguje wartości tradycyjne.
- Autor: Molière (Molier)
- Epoka: Barok
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Lekarz mimo woli - Molière (Molier) (jak czytać książki na komputerze txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Molière (Molier)
Jak to! pan nie jesteś...
SGANARELAleż nie, upewniam; zrobili mnie lekarzem przemocą. Nigdy mi w głowie nie postały takie mądrości; wszystkie moje nauki doszły zaledwo do sexty. Nie wiem, skąd oni to sobie uroili, ale, skoro spostrzegłem, że chcą koniecznie, abym był lekarzem, zgodziłem się nim zostać na ich odpowiedzialność. A, ba! nie wyobrazisz pan sobie, jak się ta brednia rozeszła; każdy wprost gwałtem chce się we mnie dopatrzeć wielkiego uczonego. Przychodzą ze wszystkich stron po radę, i jeżeli dalej będzie szło tak samo, mam zamiar trzymać się medycyny całe życie. Uważam, że to najlepszy zawód ze wszystkich: czy bowiem robić dobrze, czy źle, zawsze się bierze jednaką zapłatę. Fuszerka nigdy nie spada na nas; przykrawamy materię, jak się nam żywnie podoba. Szewcowi, który robi buty, nie wolno zepsuć kawałka skóry, żeby nie musiał zapłacić; ale tu wolno zepsuć całego człowieka zupełnie darmo. Omyłki nie dotyczą nigdy nas; to zawsze wina tego, co umiera. Wreszcie największa zaleta tego zawodu to to, że nieboszczyki to ludzie niezrównanej wprost uprzejmości i dyskrecji i jeszcze nikt nie słyszał, aby się który poskarżył na lekarza, który go sprzątnął.
LEANDERTo prawda, że umarli są bardzo grzeczni w tej mierze.
SGANARELCi ludzie wyglądają mi, jak gdyby chcieli porady.
Zaczekaj na mnie w pobliżu mieszkania panny.
SCENA DRUGAPanie dochtór, przyszliśwa tu do pana, ja i mój Pietrek.
SGANARELO cóż chodzi?
THIBAUTJego biedna matka, imieniem Piotrusia, leży chora już pół roku.
SGANARELI cóż wy chcecie, abym na to poradził?
THIBAUTChcielibyśwa, aby pan dochtór dał nam jakie liki, aby ją zratować.
SGANARELTrzeba by wprzód wiedzieć, co jej brakuje.
THIBAUTCierpi na hipokryzje, panie dochtór.
SGANARELHipokryzję?
THIBAUTTak; to znaczy niby, że cała jest opuchła. Powiadają, że ma moc wody w cielsku i że jej wątroba i brzuch, czy ślidziona, jak to tam państwo nazywają, zamiast robić krew, robią samą wilgoć. Raz na dwa dni trzęsie ją okrutna frybra i wtedy zesłabnie i darcie ma w nogach straszliwe. Flegma się jej pcha do gardła, mało ją nie zadusi, a czasem to ją tak zemgli i rzuci nią, że się widzi, że już koniec. Jest we wsi japtykarz, uczciwszy uszy, co jej już dawał liki Bóg wi nie jakie, więcej niż dwanaście dobrych talarów kosztują mnie te syćkie z przeproszeniem lewatywy, a te czyszczenia, a te odwary z hiacyntu, a krople krzepiące. Ale to niby syćko, jak to mówią, ani zaszkodzi, ani pomoże. Chciał jej dać jednego liku, co go nazywają ludzie hametykiem; alem się strachał, prawdę rzekłszy, żeby jej na tamten świat nie wyprawił. Powiadają ludzie, że te wielkie dochtory nie wiem ile ludzi zakatrupili już tym nowym wymysłem.
SGANARELDo rzeczy, przyjacielu, do rzeczy.
THIBAUTRzecz jest ta, że przychodzimy prosić pana, abyś powiedział, co trza teraz robić.
SGANARELNie rozumiem zupełnie, o co wam chodzi.
PIETREKPanie dochtór, moja matka jest chora; macie tu dwa talary, żebyście nam dali jakie liki.
SGANARELO, tak, to rozumiem. Ten chłopak przynajmniej mówi jasno i wysławia się jak należy. Powiadasz, że matka chora jest na puchlinę, że obrzękła na całym ciele, ma gorączkę i bóle w nogach? Od czasu do czasu napadają ją kurcze i drgawki, to znaczy omdlenia?
PIETREKTo, to, panie dochtór, właśnie.
SGANARELCiebie zrozumiałem od razu; nie tak jak ojca, który plecie sam nie wie co. A teraz, chciałbyś lekarstwa?
PIETREKTak, panie dochtór.
SGANARELLekarstwa, aby ją wyleczyć?
PIETREKNiby tak.
SGANARELMasz tu kawałek sera; dajcież go jej zaraz zażyć.
PIETREKNiby syra?
SGANARELTak, to jest ser szczególnie przyprawiony: wchodzi w to złoto, korale, perły i mnóstwo innych kosztownych rzeczy.
PIETREKPanie dochtór, dziękujem piknie; zaraz to damy matuli do zbuchania.
SGANARELDo widzenia. Gdyby przypadkiem umarła, starajcież się ją przystojnie pogrzebać.
Otóż i urocza karmicielka. Ach, karmicielko mego serca, oczarowany jestem tym spotkaniem; widok twój to rabarba, kasja i senes, które czyszczą mą duszę z wszelkiej melancholii.
JAGUSIANa mą duszę, panie lekarzu, to za piekne dla mnie. Nie rozumiem ani słówka z pańskiej łaciny.
SGANARELRozchoruj się, piękna mamko, błagam; rozchoruj się dla mej miłości. Leczyć cię byłoby dla mnie największą rozkoszą.
JAGUSIACałuję rączki panu, już ja tam wolę, żeby mnie nikt nie leczył.
SGANARELJakże mi cię żal, piękna żywicielko, że masz tak zazdrosnego i przykrego męża!
JAGUSIACóż robić? To widać za moje grzechy; gdzie kozę przywiążą, tam się jej trzeba paść.
SGANARELTaki gbur! brutal, który cię pilnuje nieustannie i nie pozwala nikomu zbliżyć się do ciebie!
JAGUSIAAch! ach! pan jeszcze nic nie widział; to tylko mały smaczek tego, co on potrafi, kiedy go giez ukąsi.
SGANARELCzy podobna? Możeż być człowiek, który by miał duszę tak nikczemną, aby się znęcać nad taką istotą? Ach, znam takich, piękna karmicielko, i to niedaleko stąd, którzy uważaliby się za szczęśliwych, gdyby mogli ucałować bodaj same koniuszki twoich nóżek! I czemuż tak powabna kobieta musiała popaść w takie ręce! Żeby takie proste bydlę, bałwan, brutal, cymbał... wybacz, piękna mamko, jeśli w ten sposób wyrażam się o twoim mężu...
JAGUSIAEch, panie lekarzu, ja wiem dobrze, że on nie wart czego inszego.
SGANARELBez wątpienia, piękna mamko, zasługuje na to; i zasługiwałby jeszcze, abyś mu czymś przystroiła głowę, by go ukarać za jego podejrzliwość.
JAGUSIATo pewna, że gdyby tylko o niego mi chodziło, mógłby się doczekać brzydkiej rzeczy.
SGANARELNa honor, nic by nie było w tym złego, gdybyś się na nim zemściła w czyimś towarzystwie. Mówię ci, w zupełności mu się to należy; i gdybym ja był tym szczęśliwym, piękna karmicielko, wybranym przez ciebie do...
Słuchaj no, Łukaszu, nie widziałeś przypadkiem doktora?
ŁUKASZEch, do wszystkich diabłów, widziałem i jego, i moją babę.
GERONTGdzież on się podział?
ŁUKASZNie wiem, ale chciałbym, żeby się podział do wszystkich diabłów.
GERONTIdź no zajrzeć, co porabia córka.
SCENA PIĄTAAch, to pan, panie doktorze, właśnie pytałem, gdzie jesteś.
SGANARELZabawiałem się na dziedzińcu wydzielaniem nadmiaru przyjętych napojów. Jak się miewa chora?
GERONTNieco się jej pogorszyło po lekarstwie.
SGANARELTym lepiej; znak, że działa.
GERONTTak, ale boję się, aby jej nie zadusiło.
SGANARELNiech pana głowa nie boli. Mam lekarstwa, które drwią sobie ze wszystkiego; czekam jej przy agonii.
GERONTCóż to za człowiek z panem? ...
SGANARELTo...
GERONTCo?
SGANARELTen, który...
GERONTHę?
SGANARELKtóry...
GERONTA, rozumiem.
SGANARELBędzie potrzebny pańskiej córce.
SCENA SZÓSTAPanie, idzie tu panienka; chce się przejść troszeczkę.
SGANARELTo jej dobrze zrobi. Idź no pan, panie aptekarzu, zmacać puls, abym mógł później pomówić z tobą o jej chorobie.
Tak, panie, to ważna i subtelna kwestia sporna między lekarzami, czy łatwiej leczyć kobiety niż mężczyzn. Proszę, chciej pan posłuchać. Jedni mówią, że nie, drudzy, że tak; ja zaś mówię, że tak i nie; ile że, ponieważ oporność zmąconych wilgotności, pojawiających się we wrodzonych temperamentach kobiety, będąc przyczyną, iż strona zwierzęca dąży ustawicznie do zapanowania nad stroną czującą, pewne jest, iż nierówność ich usposobienia zależną jest od skośnego ruchu kręgu księżyca; że zaś słońce, które kieruje promienie na wklęsłość ziemi, natrafia...
LUCYNDANie, niezdolna jestem odmienić się w uczuciach.
GERONTPrzemówiła! O wspaniała potęgo lekarstwa! O boski lekarzu! Jakąż wdzięczność winienem ci, doktorze, za to cudowne uleczenie! Czym potrafię ci odpłacić takie dobrodziejstwo?
SGANARELHa! ta choroba kosztowała mnie niemało trudu!
LUCYNDATak, ojcze, odzyskałam mowę; lecz odzyskałam ją po to, aby ci powiedzieć, iż nigdy nie zaślubię innego niż Leandra i że próżno się starasz narzucić mi na męża Horacego.
GERONTAleż...
LUCYNDANic nie zdoła zachwiać mego postanowienia.
GERONTCo!
LUCYNDAPróżno przedkładasz mi swoje argumenty.
GERONTJeżeli...
LUCYNDAWszystkie wywody nie zdadzą się na nic.
GERONTJa...
LUCYNDARzecz rozstrzygnięta.
GERONTAle...
LUCYNDAŻadna ojcowska władza nie zmusi mnie do małżeństwa wbrew mej woli.
GERONTMam...
LUCYNDAPróżne usiłowania.
GERONTTo...
LUCYNDASerce moje nie podda się nigdy przemocy.
GERONTTo...
LUCYNDAI raczej zagrzebię się w klasztorze, niż zaślubię człowieka, którego nie kocham.
GERONTAleż...
LUCYNDANie. W żaden sposób. Nie ma o tym mowy. Tracisz czas próżno. Nie uczynię tego. Rzecz postanowiona.
GERONTAch, cóż za nawał słów! Nie ma sposobu się obronić.
Panie, proszę pana, abyś ją uczynił na powrót niemą.
SGANARELTo niemożliwe. Jedyna usługa, jaką mogę panu oddać, to jest uczynić pana głuchym, jeżeli pan sobie życzy.
GERONTŚlicznie dziękuję.
I ty myślisz...
LUCYNDANie; wszystkie perswazje, ojcze, do niczego nie prowadzą.
GERONTZaślubisz Horacego jeszcze dziś wieczór.
LUCYNDARaczej zaślubię śmierć.
SGANARELMój Boże, przestań pan, pozwól pan mnie objąć tę kurację; to są wszystko objawy choroby i wiem, jakie lekarstwo zastosować.
GERONTByłożby możebne, abyś pan uleczył także i tę chorobę jej umysłu?
SGANARELTak; pozwól mi pan działać. Mam lekarstwo na wszystko, aptekarz zaś pomoże nam w kuracji.
Jedno słowo. Widzisz, że miłość jej do tego Leandra jest zupełnie sprzeczna z wolą ojca; nie ma czasu do stracenia, humory są bardzo wzburzone; niezbędne jest tedy znaleźć szybko lekarstwo na tę chorobę, która mogłaby się przez opóźnienie pogorszyć. Co do mnie, widzę tylko jedno, to znaczy dawkę przeczyszczającą fugas chrustas10, którą zmieszasz jak należy z dwiema drachmami matrimonium11 w pigułce. Może będzie stawiała pewne trudności w zażyciu tego lekarstwa; jednakże, ponieważ jesteś człekiem biegłym w swym zawodzie, twoją rzeczą będzie ją nakłonić i podać ten specyfik, jak zdołasz najlepiej. Idź się z nią nieco przejść po ogrodzie, aby przygotować humory, podczas gdy ja będę zabawiał ojca; ale przede wszystkim, nie trać czasu. Lekarstwo jak najprędzej! Lekarstwo specyficzne!
SCENA SIÓDMACóż to są za środki, panie doktorze, które wymieniłeś przed chwilą? Zdaje mi się, że nigdy o nich nie słyszałem.
SGANARELŚrodki te bywają stosowane tylko w gwałtownej potrzebie.
GERONTWidziałeś pan kiedy podobne zuchwalstwo?
SGANARELDziewczęta bywają niekiedy uparte.
GERONTNie wyobrażasz sobie, jak ona jest zacietrzewiona w tym Leandrze.
SGANARELGorącość krwi oddziaływa w ten sposób na młode umysły.
GERONTCo do mnie, od chwili jak odkryłem gwałtowność tego uczucia, trzymałem córkę ustawicznie pod kluczem.
SGANARELMądrze pan czyniłeś.
GERONTNie dopuszczałem między nimi do najmniejszego zbliżenia.
SGANARELBardzo słusznie.
GERONTGdybym ścierpiał, aby się choć raz zobaczyli, jeszcze by z tego wynikło jakie szaleństwo.
SGANARELBez wątpienia.
GERONTObawiam się, iż byłaby zdolna z nim uciec.
SGANARELRoztropna przezorność.
GERONTOstrzeżono mnie, że on czyni wszelkie wysiłki, aby się z nią porozumieć.
SGANARELA to szelma!
GERONTAle mu się nie uda.
SGANARELRozumie się.
GERONTPotrafię temu zapobiec.
SGANARELNie na głupiego trafił: musiałby wstać bardzo rano, aby pana oszukać.
SCENA ÓSMAOj, do licha, panie, a to ci historia; córka pańska drapła ze swoim Liandrem. To on był aptekarzem, a ten
Uwagi (0)