Brązownicy - Tadeusz Boy-Żeleński (biblioteki w internecie txt) 📖
Zbiór felietonów Tadeusza Boya-Żeleńskiego dotyczących legendy, którą została otoczona postać Adama Mickiewicza. Autor opowiada się za zdjęciem tej postaci z piedestału i krytycznym spojrzeniem na niego.
Boy-Żeleński analizuje postać polskiego wieszcza i dochodzi do wniosku, że jego obraz, który tkwi w umysłach większej części społeczeństwa, jest przekłamany, wygładzony, wyidealizowany. Publicysta próbuje obraz ten, ściśle związany z okresem towiańskim, odbrązowić, ukazać inne, ale prawdziwe oblicze narodowego wieszcza oraz sekty skupionej wokół Andrzeja Towiańskiego. Brązownicy to kolejny zbiór felietonów Boya-Żeleńskiego budzący kontrowersję w środowisku literackim.
- Autor: Tadeusz Boy-Żeleński
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Brązownicy - Tadeusz Boy-Żeleński (biblioteki w internecie txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Tadeusz Boy-Żeleński
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-3085-1
Brązownicy Strona tytułowa Spis treści Początek utworu Od autora Brązownicy W odlewarni brązu (Dzieje jednego dokumentu) Tajemnice pamiętnika Zofii Szymanowskiej Ksawera Deybel Literacki list gończy Sfinks towianizmu Mrok się przeciera Sprawa Karoliny — Sprawa Boża Zaręczyny Adama Mickiewicza Drogi geniuszu Advocatus diaboli Przypisy Osobliwy historyk W Boya mierzył, w brąz uderzył... Co opuścił „Bluszcz” I II III Pamiętnik Zofii Szymanowskiej Sen mój z 30 stycznia 1860 r. w Rzymie Sen czwarty, Paryż, w styczniu 1856 Sen piąty, St. Germain 1856 Sen szósty, Paryż, rok 1856 Sen ósmy, Paryż, rok 1857 Przypisy Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjnaZnana jest historia o pewnym literacie, który lubił podróżować: „Kiedy mam ochotę zwiedzić jakiś kraj (mówił), a nie mam pieniędzy, sporządzam książkę z opisem tego kraju, a za uzyskane honorarium jadę sprawdzić, czy tam jest w istocie tak, jak ja opisałem”. Nie zupełnie to samo, ale coś podobnego mógłbym powiedzieć o swoich studiach literackich. Zwykle piszę o czymś artykuł, a potem zaciekawiony przedmiotem rozczytuję się w dokumentach, monografiach i sprawdzam, czy jest tak, jak ja pisałem. Dość często mam tę pociechę, aby stwierdzić, że właśnie jest tak samo.
Tak było z Adamem Mickiewiczem. W parę tygodni na zaproszenie wydawców napisałem przedmowę do nowego wydania Dzieł poety. Wywołała ta przedmowa żywe polemiki. Otóż zaciekawiony tematem, mimo że post festum, brnąłem dalej, nie mogłem się oderwać, figura Mickiewicza przykuwała mnie; zarazem coraz bardziej umacniałem się w przekonaniu — wyrażonym już w mojej Przedmowie — że ze wszystkich naszych wielkich jest on najmniej znany. Ucharakteryzowany na bożka, upraszczany i naciągany na wszystkie sposoby, traci on — dla ogółu przynajmniej — swą wieloplanowość, swoją głębię i bezpośredniość, które go czynią kopalnią niespodzianek i zagadek. Stał się raczej sztandarem niż człowiekiem. Otóż dzięki niezmiernej uprzejmości dyrektora Biblioteki Krasińskich, pana Jana Muszkowskiego, któremu pozwalam sobie na tym miejscu złożyć serdeczne podziękowanie, dostałem w ręce pewne dokumenty, rzucające moim zdaniem nowe światło na całą epokę życia Mickiewicza, jak również na osobliwy stosunek oficjalnej nauki do naszego największego poety. I z rozmów, jakie miałem w tym przedmiocie, z listów, jakie otrzymałem, zyskałem przeświadczenie, że istnieją u nas dwie wiedze: jedna urzędowa, druga prywatna, przekazywana sobie między fachowcami na ucho. Powie ktoś, że nie każdy szczegół życia wielkiego człowieka jest równie ważny i równie potrzebny; zapewne, ale w decyzji o tym muszą rozstrzygać względy istotne. Nie może historia literatury zmieniać się w hagiografię. A i ta hagiografia też bywa ciasno pojęta: czyż nie największym tytułem chwały św. Augustyna są własne jego Wyznania? W życiu wielkiego człowieka najpodnioślejszym widowiskiem jest ciągły dramat jego życia, nie zaś sztucznie przez zbyt cnotliwych biografów stworzona harmonia. Pod tym względem panowały u nas — zapewne wskutek nieszczęsnych warunków naszego bytu narodowego — dziwne pojęcia. Nie dalej jak wczoraj opowiadał mi bardzo poważny uczony następujący fakt. Ksiądz Kalinka zamierzył swego czasu napisać monografię Kościuszki. W pewnym momencie swoich badań przerwał je i odstąpił od zamiaru: „Nie (powiedział), nie mogę odbierać narodowi jego ideału”. Jestem pewien, że dobry ksiądz Kalinka przesadzał.
Ale nie będę się dłużej rozwodził nad tą sprawą, bo ona właśnie jest przedmiotem tych zebranych w całość artykułów pisanych w gorączce poszukiwań lub w ogniu polemiki. Podpisuję je oto do druku w dniu jedenastej rocznicy Niepodległości, która wszak musi stać się naszym wyzwoleniem nie tylko politycznym, ale i historyczno-literackim.
Boy
Warszawa, 11 listopada, 1929
Dałem tym wstępnym rozważaniom tytuł Brązownicy, ponieważ w dyskusji, która stała się ich pobudką, raz po raz pojawiało się pytanie — rozstrzygane zazwyczaj w sensie twierdzącym: czy wielki pisarz — w szczególności Mickiewicz — ma zostać dla nas „posągiem z brązu”. Wynika stąd dla mnie jedna oczywistość: mianowicie, że krytyk czy historyk literatury powinien by w takim razie odbyć praktykę brązowniczą; w przeciwnym razie i w tym brązie będzie fuszerował. Brązowa ta dyskusja urodziła się z mojej książki pt. Ludzie żywi, przede wszystkim zaś z artykuliku Mickiewicz a my, będącego przedmową do dzieł Mickiewicza w wydaniu Biblioteki Arcydzieł Literatury.
Pragnę rozważyć niektóre punkty tej dyskusji; w tym celu wydaje mi się bardziej taktyczne nie zaczynać od Mickiewicza. Mickiewicz, to rzecz skomplikowana i wielka; zacznijmy od prostszej i skromniejszej. W toku tej dyskusji padło kilka razy — również z powodu mego artykułu — imię Narcyzy Żmichowskiej; otóż sprawa Żmichowskiej ma tutaj tę zaletę, że posiada niejako — z przyczyn, które zaraz objaśnię — wartość eksperymentu. Mówmy tedy o Narcyzce; tym bardziej, że na jej temat sformułował pod moim adresem p. Henryk Bezmaski bardzo konkretne zarzuty w odpowiedzi na artykuł Karola Irzykowskiego (Naprzód) pt. Odełgiwanie literatury. Odtrącając z lekceważeniem moją próbę ożywienia głęboko zapomnianej pisarki, p. Bezmaski pisze:
Dla czytelnika polskiego była i jest, i da Bóg, że długo jeszcze będzie wielką poetkę i obywatelką. W jakim stanie znajdował się jej system nerwowo-seksualny, co to kogo obchodzi poza jej najbliższym otoczeniem? Może to być przedmiotem sensacji, awantury literackiej, na
Uwagi (0)