Do czytelnika
I
Pismo to przyozdobić miałem myśl imieniem15, które by je od formalnej książkowej krytyki uchowało. Wszakże ufam do tyla16 publiczności, że tego sobie wybiegu, lubo17 arcyprzyjętego i pod pewnym względem wielce mi pochlebnego, nie pozwolę. Zamiast powagi imienia położę raczej powagę rzeczy samej. Forma greckiego dialogu18 zdała mi się być najkorzystniejszą do zaszczepienia głównych pojęć o powadze sztuki, bez czego niepodobna do rozwinięcia dalszego, w prozie historycznej i w prozie technicznej, przystąpić.
W dialogach podobnych najważniejsze dla ludzkości pytania rozstrzygały się u tych ludów, a mianowicie u Greków, u tych, mówię, bez których, przynajmniej co do znajomości formy, nic jeszcze dotąd uczynić nie jesteśmy w stanie i nic się nie uczyniło stanowczego.
II
W dialogu pierwszym idzie o formę, to jest Piękno.
W drugim o treść, to jest o Dobro i o światłość obu: Prawdę19.
III
W obydwóch dialogach o zyskanie uznania potrzeby powagi jak najżywotniejszej i jak najrozciąglejszej dla tego, co Sztuką się nazywa — a to zaś z powodów, których elementarne pojęcia czytelnik znajdzie naprzód20 w tych dialogach, potem w uszanowaniu pracy ludzkiej, a potem w historii i technice.
Autor, nie mając na celu rozumu, który zaczyna od negacji i kończy na negacji, to jest, kroku nie robi, a któremu drogi są utorowane i niespotykające zawad21, owszem, rozprzestrzeniane nawet przez tych, którzy z konsekwencjami rozumu w czynie walczą: ale — mając na celu mądrość, która zaczyna od bojaźni bożej, «bo początkiem mądrości jest bojaźń boża»22, a która, tak od bojaźni w Bogu zaczynając, kończy na wolności w Bogu — musi sobie krzyżem, to jest bolesnym bojowaniem, drogę pierwej otwierać — i dlatego czytelnik wiele niemiłych rzeczy tam napotka, których smutno było dożyć w sobie, smutniej dowiedzieć się, a jeszcze smutniej wywlekać na forum i pasować się23 z nimi. Gorzką taką pracę dlaczegożeś przedsięwziął?...
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Bogumił
Dialog, w którym jest rzecz o sztuce i stanowisku sztuki
Jako forma
Nie za sobą z krzyżem Zbawiciela, ale za Zbawicielem z krzyżem swoim, ta jest zasada wszech-harmonii społecznej w chrześcijaństwie — ten jest tego, co zowią materialnie specjalnościami, rytm i akord. Ta to jest nareszcie tajemnica ruchu sprawiedliwego.
Taka rozmowa była o Chopinie24,
Który naczelnym u nas jest artystą:
«Co do mnie, polski ja w nim zamach25 cenię,
Nie melancholię romantyczno-mglistą,
I, chociaż małe mam wyobrażenie
O sztuce, przecież wiem, co jest muzyka;
I może lepiej wiem od grającego,
Jeśli mi serce bierze i odmyka26,
Jak ktoś, do domu wchodzący własnego».
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
«Jest to zapewne wiele — rzekł Bogumił —
Lecz ja bym główniej myśl artysty badał,
I czy dosłownie naród on spowiadał,
Czy się nie wstydził prawdy i nie stłumił,
Mogąc łatwiejszy oklask27 zyskać sobie,
Mogąc być prędzej i szerzej uznanym,
Czy, mówię, prawdę na swym stawiał grobie,
Czy się jej grobem podpierał ciosanym?»
«Cóż te morały do rzeczy należą? —
Konstanty na to ozwał się z młodzieżą —
Albo cóż prawda tam, gdzie jest udanie,
Tam, gdzie jest wszystko przez naśladowanie28?
Albo muzyka co by mi znaczyła,
Żebym ją musiał, jak hieroglif29, badać,
Lub, wedle onych pojęć Bogumiła,
Żebym się musiał w mazurku30 spowiadać!
Co pięknem, to się każdemu podoba,
I konfesjonał na to niepotrzebny.
»Ho! hop — koniku mój, rwij się od żłoba...
Ho hop!!«... Cóż na to Bogumił wielebny?»
Tu się rozśmiało wielu, co już znaczy,
Że najzupełniej prawda okazaną,
I, że mówiący pięknie się tłumaczy,
I już o sztuce tu nie rozmawiano.
Tylko grający, stojąc przy pulpicie,
O kompozycji mówili warunkach,
O tym wcieleniu życia w sztuki życie,
Gdzie kałkul31 w duchu i duch sam w rachunkach.
Więc znów rozmowa własną prawdy wagą
W nieśmiertelniejszej powracała zbroi,
Bo są nieznane siły, które nagą
Myśl, gdy już o nią dumny człek nie stoi32,
Na niespodzianym stawiają świeczniku33.
Bo jest, powiadam, w słowa określniku
Architektura taka, jak te gmachy,
Gdzie, któryś z mędrców starożytnych mniema,
Że duch się jego mieści, to na dachy
Wstępując płaskie, to pomiędzy dwiema
Kolumny w sieniach stając, to w piwnicy.
Więc i z rozmowy duchem tak się stało.
«Co piękne, nie jest to — mówił Maurycy —
Co się podoba dziś, lub podobało,
Lecz, co się winno podobać; jak, niemniej,
I to, co dobre, nie jest, z czym przyjemniej,
Lecz, co ulepsza».
«Ha!» — Konstanty na to —
«Więc piękne jest to coś dla kasty34 jednej,
Więc piękne mądrym jest arystokratą?»
«Dla dwóch: dla kasty, bo tak zwiesz ją, wiednej35
I dla mającej czystą serca wolę».
«Ho — hop!... bogdaj to piosnki nieuczone,
Ludowe. Ho — hop!»
«A przecież wiedz, że piosnki one,
O których mówim tak, przy pełnym stole,
Herbatę chińską pijąc, niezupełnie
Przez nieuczoność się określać dają,
I, że ich wiele jest o złotej wełnie
Baranka, który za nas wszystkich ma ją,
I, że ich wiele jest z głębszej krainy
Nad to, co o nich mówi się nawiasem».
«Arystokracja jest bo i u gminy,
Jak między szlachtą gmin też bywa czasem»,
Ambroży dodał.
«Co do mnie, jeżeli
Tu o harmonii mówim — hrabia rzeknie —
Ta jest z porządku. Gdzie porządnie — pięknie,
Gdzie bezrząd — chaos, z szatanem anieli!
Więc dyscyplina u mnie, a uczciwa,
Jest tą harmonią, łączącą ogniwa.
Niech zatem każdy rzeczy swej pilnuje36,
Ten to generał-bas37 harmonizuje!»
«Za pozwoleniem — przerwie znów Ambroży —
Przeciw ogniwom, łańcuchom, obroży,
Nikt tu zapewne nie ma nic. My, panie,
O idealnym mówiliśmy kole.
Bez względu, jakie ma zastosowanie,
Czy kto zeń pierścień ślubny lub niewolę,
Czy kto tryumfu ark38, kościoła banię39,
Lub do zegarka łańcuch zeń utworzy».
Tu zamachowy mąż: «Dzięki ci, panie,
Przecieżeś przy mnie stanął raz, Ambroży!
To też myślałem zawsze, żeś ludowiec40».
«Nie wprowadzajże mnie przez dobre chęci
W niewybłąkany frazesów manowiec».
Tu zamachowicz rzekł: «Ambroży kręci!»
Alić41 Bogumił wezwie: «Rzecz o sztuce,
Elementarna rzecz, jakże daleko
Unosi? Dalej, niźli, mówiąc, rzucę
Słowami, chucią42... ducha może całą rzeką,
Jakoby arfą43 dograć mającą w otchłani...»
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
«Przestańmy! cyt... Uciszcie się, moi kochani! —
Władysław wołał — Wkrótce Bogumił zaśpiewa».
«A cóż mam śpiewać? Nie chcę być od rzeczy.
Każdy o pięknem słowa się spodziewa,
Więc chyba zamknąć przyszłoby rozmowę
Rozmowy hymnem».
«Mów, nikt ci nie przeczy,
I owszem, choćby i to, co nienowe».
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
«Spytam się tedy wiecznego człowieka44,
Spytam się dziejów o spowiedź piękności,
Wiecznego człeka, bo ten nie zazdrości,
Wiecznego człeka, bo bez żądzy czeka,
Spytam się tego bez namiejętności:
Cóż wiesz o pięknem?
. . . . . . . . . . . Kształtem jest miłości.
On mi przez Indy45, Persy, Egipt, Greków,
Stoma języki i wiekami wieków,
I granitami rudymi, i złotem,
Marmurem, kością słoniów, człeka potem,
To mi powiada on, Prometej46 z młotem.
Kształtem miłości piękno jest, i tyle,
Ile ją człowiek oglądał na świecie,
W ogromnym Bogu, albo w sobie-pyle,
Na tego Boga wystrojonym dziecię,
Tyle o pięknem człowiek wie i głosi,
Choć każdy w sobie cień pięknego nosi
I każdy, każdy z nas, tym piękna pyłem!
Gdyby go czysto uchował w sumieniu,
A granitowi rzekł: żyj, jako żyłem,
Toby się granit poczuł na wyjrzeniu
I może palcem przecierał powieki,
Jak przebudzony mąż z ziemi dalekiej.
Lecz to z granitu bryłą ten by zrobił,
A inny z tęczy kolorem na ścianie,
A inny drzewa by tak usposobił,
Żeby się dłońmi splotły w rusztowanie,
A jeszcze inny głosu by kolumnę,
Rzucając w psalmy akordów rozumne,
Porozpowijał jak rzecz zmartwychwstałą,
Co się zachwyca w niebo. Szłaby dusza
Tam, tam, a płótno na dół by spadało,
Jako jesienny liść, gdy dojrzy grusza.
Więc stąd to, stąd i słuchacz i widz jest artystą,
Lecz prymem47 ten, a owy48 niezbędnym chórzystą;
Więc stąd chórzysta w innej prymem jest operze,
A prym chórzystą-widzem w nieswej atmosferze;