Ze skarbnicy midraszy - Autor nieznany (czytanie ksiazek online txt) 📖
Midrasze to przypowieści i anegdoty, które dzięki swojej łatwej w opowiadaniu formie, były przekazywane z pokolenia na pokolenie nauczając prawd judaizmu.
Według tradycji żydowskiej są one częścią Tory, którą Mojżesz otrzymał od Boga, a którą zaczęto spisywać dopiero w pierwszych wiekach naszej ery. Niniejszy wybór 270 midraszy, dokonany przez Michała Friedmana, przybliża kulturę żydowską, jej zwyczaje i prawa przy pomocy niejednokrotnie zabawnych, a często przerażających, opowieści rabinicznych. Znajdziemy tu historie komplementarne do tych z chrześcijańskiego Starego Testamentu, jak również opowieści z życia żydowskich mędrców.
- Autor: Autor nieznany
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Ze skarbnicy midraszy - Autor nieznany (czytanie ksiazek online txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Autor nieznany
Dziewczyna wyraziła zgodę i złożyła odpowiednią przysięgę. W jakiś czas potem rodzice dziewczyny sprowadzili do domu kandydata do jej ręki. Dziewczyna jednak zgodnie ze złożoną przysięgą oświadczyła:
— Zgodzę się wyjść za ciebie za mąż, ale najpierw muszę uzyskać zezwolenie od mojego przyjaciela. Tak bowiem kiedyś mu pod przysięgą obiecałam.
Dziewczyna, której nowy narzeczony spodobał się, poszła do przyjaciela swoich dziecinnych zabaw i powiedziała:
— Uwolnij mnie od przysięgi, a ja za to dam ci tyle złota i srebra, ile tylko zechcesz.
Młody jej przyjaciel na to odpowiedział:
— Za to, żeś dotrzymała słowa, zwalniam cię ze złożonej przysięgi. Nie chcę za to żadnej zapłaty.
I zwróciwszy się do przyszłego jej męża, tak powiedział:
— Niech się wam życie szczęśliwie ułoży.
W powrotnej drodze prowadzącej przez las młoda para została napadnięta przez bandę rozbójników. Herszt bandy, człowiek już w latach, upodobał sobie dziewczynę i bez zbędnych ceregieli postanowił ją posiąść. Odebrawszy młodej parze najpierw woreczek ze złotem i srebrem, zerwał również z szyi dziewczyny ostatnią broszkę. Minę miał przy tym tak złowrogą, że dziewczyna zaczęła go błagać:
— Zanim wyrządzisz mi krzywdę, racz mnie wysłuchać.
I kiedy zbój z pewnym ociąganiem powstrzymał się na chwilę przed napaścią na dziewczynę, ta opowiedziała mu o tym, jak z narzeczonym udała się do swego przyjaciela z lat dziecięcych po zwolnienie z przysięgi, którą mu kiedyś złożyła.
Na koniec dodała:
— Weź, proszę cię, przykład z mojego narzeczonego. Przez cały czas byliśmy razem i on, młody, w pełni sił żywotnych człowiek, świadomie hamował swoją żądzę, ty zaś, człowiek stary, możesz w każdej chwili zostać powołany do zdania rachunku ze swoich czynów na tamtym świecie. Dlatego powinieneś powściągać żądzę. Możesz zabrać całe nasze złoto i srebro, a nam pozwól udać się w drogę do domu.
Słowa dziewczyny odniosły skutek. Stary zbój nie tylko pozwolił im odejść, ale zwrócił również kosztowną zdobycz. Rzecz ta, jak już nadmieniłem, wydarzyła się w Rzymie i panujący tam cesarz zwrócił się do mnie z prośbą, abym wypowiedział się, kto z trójki zamieszanej w tym wydarzeniu zasługuje na największe uznanie. Dziewczyna, narzeczony czy stary rozbójnik? Muszę się przyznać, że odpowiedź przychodzi mi z trudem. Dlatego zwracam się do was. Powiedzcie mi, jakie jest wasze zdanie?
Po chwili namysłu każdy z trzech wędrowców wypowiedział swoje zdanie.
Pierwszy wędrowiec wyraził swoje zdanie w ten sposób:
— Według mnie na największe uznanie zasługuje dziewczyna. Ona bowiem pozostała wierna złożonej przysiędze.
Drugi miał inne zdanie:
— Sądzę, że bardziej zasługuje na uznanie narzeczony dziewczyny. On potrafił pokonać w sobie cielesną żądzę.
Trzeci zajął zupełnie inne stanowisko:
— Jestem zdania — powiedział — że na szacunek zasługuje przede wszystkim stary zbój. Zwrócił pieniądze i uwolnił młodą parę. To, że ich uwolnił, mogę jeszcze zrozumieć, ale że oddał zdobyty łup, tego za nic nie zrozumiem.
— Ty więc jesteś złodziejem — zawołał Salomon — albowiem skoro pałasz żądzą do tych pieniędzy, których sam na oczy nie widziałeś, to zapewne zapragnąłeś przywłaszczyć sobie pieniądze, które widziałeś.
Przybity argumentem króla złodziej przyznał się do kradzieży i wskazał miejsce, w którym ukrył pieniądze. Rzecz zrozumiała, że wyrokiem króla został osadzony w więzieniu.
Hiram z Tyru556, syn wdowy z pokolenia Naftali557, utkał dla króla Salomona558 dywan o wymiarach sześćdziesiąt na sześćdziesiąt mil. Wyhaftował na nim przeróżne zwierzęta i ptaki. Były ptaki żyjące na wodzie, brodzące po ziemi i latające wysoko pod niebem. Na tym dywanie zasiadał często król Salomon wraz ze swoimi dworzanami. Wykorzystując siłę wiatru, dywan unosił się w powietrze i szybował pod niebem. Król Salomon nieraz używał go do dalekich podróży, od jednego do drugiego krańca świata. W taki sposób śniadanie przychodziło mu na przykład zjeść w Damaszku559, a kolację w Medii560. Z dużej wysokości mógł ogarnąć wzrokiem cały świat i wszystko, co się na nim działo.
Pewnego dnia dywan z Salomonem osiągnął niebywałą wysokość. Król wbił się w dumę i zawołał:
— Jestem wielki i potężny! Nikt mi na tym świecie nie dorówna.
I ledwo zdążył wypowiedzieć te słowa, kiedy wiatr nagle ucichł i dywan zaczął gwałtownie opadać. Czterdziestu żołnierzy z towarzyszącej mu ochrony spadło z dywanu.
Król na ten widok zawołał do wiatru:
— Wietrze, wietrze, zjaw się znowu. Zacznij znowu dąć jak wprzódy. Unieś mnie na swoich skrzydłach!
A wiatr tak odpowiedział:
— Opamiętaj się, Salomonie. Wbiłeś się w pychę. Okaż skruchę przed Bogiem. Jeśli ci przebaczy, ja znowu uniosę cię w górę.
Salomonowi zrobiło się wstyd. Pokajał się i wtedy wiatr uniósł w górę dywan wraz z nim i pozostałymi żołnierzami. I latając pod chmurami, Salomon usłyszał w pewnej chwili głos mrówki dochodzący z odległej ziemi. Wyraźnie usłyszał jej słowa skierowane do pozostałych mrówek.
— Mróweczki, uciekajcie szybko do swoich kryjówek. Szybciej, jeśli nie chcecie, by was stratowały wojska Salomona.
Słowa mrówki rozgniewały Salomona. Natychmiast skierował dywan ku ziemi. Po wylądowaniu odszukał w piasku nad rzeką mrówkę, która ostrzegała przed nim swoje siostry.
— Kim ty jesteś — zawołał do niej — że ostrzegasz swoje siostry przede mną?
— Jestem królową mrówek. Ostrzegam siostry przed człowiekiem, który mimo że powstał z prochu i w proch się obróci, wbił się w pychę.
— Chcę ci zadać jeszcze jedno pytanie — powiedział król.
— Jeśli chcesz mi zadać pytanie, to zejdź z dywanu. Nie powinieneś patrzeć na mnie z góry. Powinieneś siedzieć ze mną na równej płaszczyźnie.
Salomon ręką uniósł mrówkę na wysokość swoich oczu i zapytał:
— Czy na świecie jest jeszcze druga taka istota, która by była tak potężna jak ja?
— Takich istot jest wiele. Nawet ja jestem potężniejsza od ciebie. Potwierdzeniem tego jest fakt, że Bóg cię przysłał do mnie z końca świata, abyś mógł mnie nosić na rękach.
Rozzłościło to Salomona. Cisnął mrówkę na ziemię i zawołał:
— Czy wiesz choćby o tym, że ja jestem Salomon, król Jerozolimy561?
— Wiem jedno, żeś z prochu powstał i w proch się obrócisz.
Słysząc te słowa, Salomon zamilkł. Wstyd mu było, że został pokonany przez takie małe zwierzątko.
Król Salomon miał władzę nad wszystkimi zwierzętami i ptakami, jak też nad duchami i diabłami. Pewnego razu pochwycił Asmodeusza563 i zakuł go w kajdany. Król diabłów, znany ze swej chytrości, powiedział wtedy do Salomona:
— Jeżeli mi wypożyczysz na chwilę swój pierścień, to ci wyjawię niezwykle ważną tajemnicę.
Powodowany ciekawością król Salomon dał mu na chwilę swój pierścień, na którym wyryte było rozszyfrowane Imię Boga (Jahwe). Asmodeusz natychmiast wrzucił pierścień w odmęty morza, a nadpływająca właśnie ryba połknęła go. Wraz z pierścieniem Salomon utracił całą władzę i siłę. Asmodeusz wykorzystał powstałą sytuację i po prostu wyrzucił go daleko poza granice państwa i umiłowanej stolicy Jerozolimy564. I oto potężny do niedawna król Salomon znalazł się samotny w obcym państwie, wśród obcych ludzi. Wraz z władzą utracił też swoją urodę i mądrość. Od niedojadania skurczyła mu się i poszarzała twarz. Zmuszony był żyć z jałmużny. Chodził o kiju żebraczym od domu do domu i zapewniał gospodarzy, że jest królem Salomonem. Już na samym progu przedstawiał się:
— Nie zwracajcie uwagi na mój strój i wygląd, ale uwierzcie mi, że jestem królem Salomonem, którego dotknęło nieszczęście.
Jest rzeczą jasną, że jego słowa wywoływały śmiech i drwinę:
— Ładny nam król z kijem żebraczym w ręku!
Trzy długie lata Salomon cierpiał fizycznie i moralnie. Była to niewątpliwie kara za to, że złamał trzy nakazy Tory565 obowiązujące władców Izraela. Królowi Izraela nie wolno było mieć wielu żon, dużo koni i dużo złota.
Po trzech latach spędzonych przez króla Salomona na wygnaniu Bóg okazał mu łaskę i wskazał drogę, na którą powinien wejść, aby móc powrócić do swego państwa, władzy i wielkości.
I tak w drodze powrotnej, przemierzając wiele różnych państw, przybył do kraju zwanego Ammon566. Na ulicach Ammonu zupełnie się zgubił. Nie wiedział, dokąd ma skierować kroki. Na jego szczęście, kiedy bezradny stał na rogu ulicy, wracał właśnie z placu targowego nadworny kucharz panującego tu króla. Był obładowany tobołami z żywnością. Na widok stojącego na rogu Salomona zatrzymał się i nie pytając o nic, włożył na jego barki toboły i kazał mu iść za sobą. W ten sposób Salomon trafił do kuchni dworu królewskiego. Tu zaofiarował kucharzowi swoją pomoc. Nie chcę — powiedział — żadnego wynagrodzenia. Wystarczy mi samo wyżywienie. Kucharz z miejsca się zgodził i Salomon zaczął pomagać w przygotowywaniu posiłków. Po kilku dniach Salomon oświadczył kucharzowi, że sam jest wykwalifikowanym kucharzem i pragnąłby samodzielnie choć raz przyrządzić królowi obiad. Zapewniał przy tym, że król będzie z jego potrawy zadowolony. Po krótkim wahaniu kucharz wyraził zgodę. Salomon zabrał się ochoczo do roboty i upichcił tak smaczne potrawy, że król nie mógł się ich nachwalić. Z ciekawości zapytał kucharza, jak je przyrządził? Dotychczas — powiedział — tak znakomitych i smacznych rzeczy nie jadłem.
Kucharz opowiedział mu, jak to kilka dni wcześniej spotkał na ulicy jakiegoś nietutejszego człowieka, który podjął się zanieść toboły z żywnością, a potem pomagał w kuchni. On to właśnie przyrządził te smakołyki, które tak przypadły do gustu królowi.
Król polecił natychmiast zawołać Salomona, a kiedy ten stanął przed jego obliczem, zapytał:
— Czy chcesz zostać na stałe kucharzem mego dworu?
Nie trzeba dodawać, że Salomon ochoczo wyraził zgodę. Król odprawił wtedy starego kucharza i na jego miejsce wyznaczył Salomona.
Pewnego dnia córka króla Amonu, Noemi567, ujrzawszy nowego kucharza, zakochała się w nim na zabój. Natychmiast pobiegła do matki i oświadczyła, że chce za niego wyjść za mąż. Matka była przerażona.
— Jak to — zawołała — ty, królewska córka, chcesz pojąć za męża kucharza? Tylu generałów i książąt ubiega się o twoją rękę, a ty wybrałaś sobie kucharczyka!
Córka jednak uparła się, że wyjdzie za mąż tylko za tego kucharczyka. Matce nie pozostało nic innego, jak tylko donieść o tym królowi. Ten usłyszawszy, co się święci, wpadł w gniew i w pierwszej chwili zamierzał własnoręcznie zabić córkę i jej wybrańca. Ostatkiem sił opamiętał się jednak. Rozważył rzecz inaczej. Wydał polecenie jednemu z podwładnych strażników, żeby wyprowadził córkę i Salomona na pustynię. Tam z braku wody i jedzenia umrą, a on nie skala sobie rąk przelaniem krwi niewinnych ludzi.
Jednak losy wygnanej na pustynię pary zakochanych potoczyły się inaczej. Po dłuższym błądzeniu młodzi odkryli drogę prowadzącą do morza. Dotarli do brzegu i tu Salomon natknął się na osiedle ludzkie. Zostawił Noemi w bezpiecznym miejscu, a sam udał się na poszukiwanie żywności. Na stoisku rybnym kupił dużą rybę. Zaniósł ją Noemi do ugotowania. Kiedy ta rozcięła rybę, znalazła w jej wnętrzu pierścień. Okazało się, że był to właśnie pierścień Salomona, który Asmodeusz wrzucił był do morza. Salomon włożył go na palec i w tej samej chwili odzyskał duchową siłę i mądrość. Nie namyślając się długo wyruszył do Jerozolimy i wypędził Asmodeusza, który tymczasem zajął jego tron.
Objąwszy z powrotem władzę, wyprawił poselstwo do króla Amonu z listem, w którym polecił mu się stawić w Jerozolimie. A kiedy król Amonu stawił się przed jego obliczem, Salomon oświadczył:
— Doszły mnie wieści, żeś zabił dwie niewinne istoty. Wytłumacz mi, dlaczego to uczyniłeś?
— Ja ich nie zabiłem — tłumaczył się król Ammonu — ja je tylko wysłałem na pustynię. Nie mam pojęcia co się z nimi stało.
— A co by się stało, gdybyś ich oboje teraz zobaczył? Czy poznałbyś ich?
— Oczywiście!
— Ale mnie nie poznałeś. Ja właśnie jestem owym kucharczykiem, którego wygnałeś na pustynię. Twoja córka jest teraz moją żoną. Za chwilę ją zobaczysz.
Noemi na widok ojca rzuciła mu się w ramiona i zaczęła całować jego ręce. Dobra córka wybaczyła ojcu. Król Amonu zaś nie posiadał się z radości, że jego córka jest żoną wielkiego króla.
Wyrzucony z Jerozolimy569 przez Asmodeusza570 król Salomon znalazł się nagle na obcej, dalekiej ziemi. Bez grosza przy duszy błąkał się po ulicach nieznanych miast i po drogach nieznanych wsi jak zwykły żebrak. Nikt go nie znał i nikt go nie poznał.
Znalazło się jednak dwóch ludzi, którzy rozpoznali w nim króla. Jednym z nich był człowiek bogaty, a drugi biedny.
Najpierw Salomon spotkał bogacza. Na widok Salomona bogacz nisko się ukłonił i powiedział:
— Panie mój i królu. Gorąco zapraszam cię do siebie do domu. Racz spożyć ze mną obiad.
Król Salomon skwapliwie skorzystał z zaproszenia. Bogaty człowiek posadził go przy suto zastawionym stole. Dwojąc się i trojąc polecił na cześć gościa zarżnąć wołu i przygotować najlepsze potrawy. Po obiedzie zaprowadził gościa do swego najlepszego pokoju, aby król mógł tam zażyć odpoczynku. Wracając zaś do obiadu, to gospodarz domu podczas spożywania posiłku wciąż przypominał gościowi najlepsze jego lata królowania w Jerozolimie.
Słuchając wspomnień Salomon bardzo się wzruszył. Łzy zaczęły napływać mu do oczu. Starał się powstrzymać płacz, ale na próżno. Im bardziej starał się zachować spokój, tym głośniejszy stawał się jego płacz.
Z rana serdecznie
Uwagi (0)