Darmowe ebooki » Wiersz » Co czytałem umarłym - Władysław Szlengel (wypożyczenie książki przez internet txt) 📖

Czytasz książkę online - «Co czytałem umarłym - Władysław Szlengel (wypożyczenie książki przez internet txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Władysław Szlengel



1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
Idź do strony:
class="verse">a „panowie”201 
na trupy... 
od niechcenia... 
— pudełka 
„Warum sind Juno rund202”. 
 
Aż w ten dzień, 
gdy na uśpione sztimungiem203 miasto 
wpadli o świcie, jak hieny z porannej mgły, 
wtedy zbudziło się bydło 
I — 
obnażyło KŁY!!! 
 
NA ULICY MIŁEJ PADŁ PIERWSZY STRZAŁ 
żandarm się zachwiał w bramie, 
spojrzał zdziwiony ...chwilę stał — 
pomacał rozstrzaskane ramię — 
— nie wierzył. 
Coś tu nie jest w porządku, 
tak wszystko szło gładko i wprost — ?! 
z łaski i protekcji 
cofnięto go z drogi na OST204 
(miał kilka dni satysfakcji), 
aby odpoczął w Warszawie, 
gnając to bydło w akcji, 
i aby oczyścić ten chlew, 
a tu —  
na MIŁEJ ulicy KREW...? 
 
Żandarm się cofnął z bramy 
i zaklął: — Naprawdę krwawię, 
A tu już szczękały brauningi205 
na Niskiej, 
na Dzikiej, 
na Pawiej — 
Na krętych schodach, gdzie matkę starą 
ciągnięto za włosy na dół, 
leży esesman Handtke. 
...bardzo dziwnie się nadął, 
jakby nie strawił śmierci, 
jakby go zdławił ten bunt 
— zacharkał się krwawą śliną 
W pudełko — „Juno sind rund”... 
Rund... 
rund... 
Pył wdeptać złoconym szlifom206, 
okrągło wszystko się toczy, 
leży błękitny żandarmi uniform 
na zaplutych schodach 
żydowskiej Pawiej ulicy 
i nie wie, 
że u Szultza207 i Toebbensa208 
kule pląsają w radosnym rozśpiewie, 
BUNT MIĘSA! 
BUNT MIĘSA! 
[BUNT MIĘSA!] 
 
Mięso pluje przez okna granatem, 
Mięso charczy szkarłatnym płomieniem 
i zrębów życia się czepia!  
Hej! Jak radośnie strzela się w ślepia! 
TU JEST FRONT, paniczyki: 
FRONT — PANOWIE DEKOWNIKI! 
HIER — 
TRINK MAN MEHR KEIN BIER209,  
HIER — 
HIER HAT MAN MEHR KEIN MUT210, 
BLUT211, 
BLUT, 
BLUT!!! 
 
zdejmować rękawiczki z jasnej, gładkiej skóry, 
odłożyć pejcze — dać hełmy na głowy — 
jutro komunikat dać prasowy: 
„Wbiliśmy się klinem w blok Toebbensa”. 
Bunt mięsa, 
BUNT MIĘSA, 
ŚPIEW MIĘSA! 
Słysz, niemiecki Boże, 
jak modlą się Żydzi w „dzikich” domach212, 
trzymając w ręku łom czy żerdź. 
Prosimy Cię, Boże, o walkę krwawą. 
błagamy Cię o gwałtowną śmierć. 
Niech nasze oczy przed skonaniem 
nie widzą jak się wloką szyny, 
ale daj dłoniom celność, Panie, 
aby się skrwawił mundur siny, 
Daj nam zobaczyć, zanim gardła 
zawrze ostatni, głuchy jęk, 
w tych butnych dłoniach — w łapach z pejczem 
zwyczajny nasz człowieczy LĘK. 
Jak purpurowe krwiste kwiaty 
z Niskiej i z Miłej, z Muranowa 
wykwita płomień z naszych luf 
to wiosna nasza — to kontratak 
to wino walki uderza do głów... 
To nasze lasy partyzanckie 
zaułki Dzikiej i Ostrowskiej 
drżą nam na piersiach numerki blokowe213 
nasze medale z wojny żydowskiej 
Krzyk czterech liter — błyska czerwienią 
jak taran bije słowo: BUNT 
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
A na ulicy krwią się oblepia 
Zdeptana paczka: 
„JUNO SIND RUND”... 
 
Dodatek
Notatka dla pedantów

Pedantycznego zbieracza wierszy moich napisanych w okresie getta warszawskiego, czytelnika dwóch wydanych zbiorków (wydanych w znaczeniu konspiracyjnym, w maszynopisach) Wołanie w nocy i Donos poetycki oraz panów z Gestapo214, Kripo215 i konfidentów amatorów uprzejmie informuję, że dodając do tychże dwóch zbiorków (z których wywodzą się tytuły poszczególnych rozdziałów) wiersze nowe, usunąłem następujące:

Popularny i obiegający getto w wielu odpisach (ale zły) wiersz Pożegnanie z czapką, wiersze O wąsach i bródce, Piotr Płaksin u Toebbensa, Sylwester 1942, Kołysanki, Łódź.

Wiersze te więc nie istnieją w żadnych innych kopiach niniejszego i szukać ich nie należy.

Miło mi będzie, jeśli ktoś zwróci zabrany mi z teczki wiersz Historia, który chętnie włączyłbym do zbioru, oraz [!] wiadomości dla pedantów i skrzętnisiów zamykam informacją, że w wydaniu dla czytelnika polskiego nie umieściłem wiersza Klucz u stróża, czekając z opublikowaniem tego drastycznego tematu (tytułu nie należy brać dosłownie) na dni, kiedy rozpętana przez brunatne bestie pasja narodowościowa straci na barwie purpurowej i spokojnie będzie można się rozliczać z sąsiedzkich grzechów.

Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
List (piosenka)
Gdy w nocy, leżąc w ciemności, głośno myślę, 
Gdy cisza krzyczy, a oczy pełne łez — 
Wnet o Warszawie marzę i o Wiśle, 
I tak mi ciężko, i tak mi smutno jest. 
I właśnie wczoraj, przy filiżance kawy, 
Czarnej jak moja zasępiona myśl, 
Podszedł ktoś do mnie: „Liścik do Warszawy... 
Dwadzieścia złotych... Wyjeżdżam dziś... ” 
 
Warszawo, cóż Ci napiszę, 
Warszawo w gruzach, Warszawo w krwi, 
Rytm Twoich ulic czy znów usłyszę, 
Matczyny Grodzie, smutno mi... 
Warszawo, moja Kochana, 
Gdzie przeraźliwy łapanek świst, 
Syreno dumna, wytrwaj w kajdanach, 
Na sercu połóż ten mój list... 
Będę cegły ugniatać własnym potem, 
Żeby miasto powstało wielkie potem... 
 
Mój grodzie sentymentalny, 
Najdroższe miasto młodzieńczych drżeń, 
Powrócę znowu na plac Teatralny 
W czerwony, piękny, wolny dzień! 
 
(Białystok, r. 1940)  
 
Trzy listy o wąsach i bródce
1. Do Charlie Chaplina216
Mistrzu! Wesołku najsmutniejszy, 
Ty, co posiadłeś wielką sztukę, 
w dniach najstraszliwszych właśnie od Ciebie 
przykład zdobywa[m] i naukę... 
że chociaż źle... choćby najgorzej, 
i choćby ze śmiercią się kumać pląsem, 
filozof głodny i kopany 
jeszcze uśmiecha się pod wąsem...  
 
2. Do obwodowego Szmerlinga217
Daremnie męczysz się i pocisz 
(pocić się nie jest w dobrym tonie...), 
ażeby więcej ludzi zepchnąć 
i więcej zmieścić ich w wagonie. 
 
Daremnie z ludzi robisz masło, 
by na centymetr plac wyzyskać, 
nikt nie spamięta Twoich zasług 
i nie spamięta nikt nazwiska...  
 
Nie będzie placu im. Szmerlinga 
(złe sławy przykre są — bo krótkie), 
zapomną... jedno będą pamiętać... 
...Ach, to ten potem pluł sobie w bródkę... 
 
3. Do mecenasa Wacusia
Świetny humorzysta i literat, 
mecenas Wacuś — Wacław Tajtelbaum218, 
został wysłany... 
Nie martw się, bracie (jeśli żyjesz). 
Znów pióro może weźmiesz wkrótce. 
Już Szmerling czeka cały drżący 
na jeden Twój dowcip o swej bródce... 
Na szczęście tak na świecie bywa 
i to ratuje dzieje świata, 
Szmerling trwa tylko 3 miesiące, 
Chaplin trwa — długie, długie — — — lata...  
 
Pamiętają o mnie (Piosenka Majera Mlińczyka219)
Miałem wczoraj ranną zmianę, żona zasię była w domu. 
Moja żona, której jestem starogrecki kniaź i pan... 
Nagle patrzę, że z warsztatu się wymyka po kryjomu 
Pinkus Kinpst — uwodziciel oraz znany donżuan... 
Dokąd idzie Pinkus, kiedy widzi, że ja tu w warsztacie??? 
się rozumie, że on do niej gna na rozkosz dwojga płci... 
ja szpieguję ich nachalnie — ślad prowadzi pod sypialnię, 
ja przytulam się do dziurki — podsłuchuję ich przez drzwi... 
on jej szepce coś do uszka — oni kładą się do łóżka... 
on ją łapie zapalczywie, jakby dostał za nią bon... 
ja tu widzę, że faktycznie — oni rzężą erotycznie... 
nagle ona mówi: Mąż... mój! Mężuś drogi... gdzie jest on? 
 
I mnie robi się lżej, 
choć boli to ogromnie, 
to już się męczę mniej, 
bo choć PAMIĘTAJĄ 
O MNIE... 
Niech będzie, jak ma być, 
niech się gryzą nieprzytomnie, 
lecz mnie jest warto żyć, 
bo PAMIĘTAJĄ O MNIE... 
Mnie ganiają od miesiąca od piwnicy przez piwnice, 
ja mam ausweis220 i nekrolog tu na piersi W-C-T221, 
to jak koklusz222 mnie pomaga — nos nie wytkam na ulice, 
nie mam szope, nie mam domu, nie mam nic, co człowiek chce... 
Noszę cztery garnitury i jesionkę wujka Mietka 
i wyglądam jak miś — niedźwiedź — gdy zaproszą go na raut223, 
tu mam chlebak, a w chlebaku — jest domino i żyletka 
i ja latam, i się pocę jak za pełnoletni skaut... 
Cały dzionek człowiek lata... jak pies jamnik za wariata, 
za to w nocy gdzieś w kąciku kucam — mógłbym może spać... 
nagle: 
ALARM! Są syreny... schodzić, wstawać... bums tratata, 
ledwie trzymam się na nogach, to znów muszę latać, wstać... 
Lecz mnie się robi lżej, 
choć męczę się ogromnie, 
i już mnie boli mniej, 
bo — PAMIĘTAJĄ O 
MNIE... 
Niech będzie, jak ma być, 
niech dręczą nieprzytomnie, 
lecz mnie znów chce się żyć, 
bo 
PAMIĘTAJĄ O MNIE... 
 
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Pożegnanie z czapką
(jako numer sceniczny wiersz ten 
ilustrował muzycznie Leopold Rubinsztajn224, komponując do pewnych fragmentów oryginalne motywy i wkładki) 
 
Czapka, panowie, tworzy człowieka,  
czapka wartość twoją ogłasza, 
czapka wywyższa małego Lejkina225, 
czapka poniża: posłańca... apasza226... 
Tym jesteś, w jakiej cię czapce widzą, 
ważniejsze to niż aryjska babka, 
zanim ci w spodnie lub papiery zajrzą, 
wpierw twoją wartość ogłosi czapka... 
A ja, gdy w swe życie spojrzę z góry, 
w dni, co przeszły zasnute mgłami, 
wspomnę, że już się w życiu żegnałem 
z trzema... trzema różnymi czapkami... 
1. W daleki dawny dzień majowy 
(maj był na sercu i majowa pora) 
po raz ostatni stałem na baczność, 
słuchając mowy 
DYREKTORA: 
„Panowie... Otrzymaliście matury, świadectwa dojrzałości, 
idziecie w świat. Dziś zdejmujecie czapki uczniowskie, 
niech to będzie symbolem, 
razem z tą czapką rzucacie lata beztroski — 
idziecie w świat 
na własną i wielką odpowiedzialność... ” 
Żegnaj, stara szkolna czapko, 
idę nowe życie gonić... 
do widzenia, szkolna czapko, 
więcej mnie nie będziesz bronić, 
świat otwarty czeka wszędzie, 
świat olbrzymią jest pułapką,  
nie wiem, czy lepiej, czy gorzej mi będzie, 
do widzenia... moja... czapko... 
2. I przeszły lata pracy i walki, 
kapelusz czoło zmęczone ocienił, 
i znów przyszły dni, kiedy czapka 
musiała kapelusz zamienić... 
Rok 1939... 
Sierpień... 
Czerwone plakaty mobilizacji... 
Front... 
front, 
coraz bliżej front... 
ogień i dymy kurzawy... 
czapka żołnierska na oczach, 
na sercu obrona WARSZAWY... 
Czarne ptaki sieją grozę i śmierć, 
gazety spadają na miasto jak czarne szmaty, 
patrz, jak lecą... słysz, jak kraczą 
komunikaty... komunikaty... 
200 kilometrów od stolicy... 
100 kilometrów od stolicy... 
30 kilometrów od stolicy... 
Hallo — hallo — tu Polskie Radio Warszawa i wszystkie rozgłośnie... 
Rząd Rzeczypospolitej opuścił stolicę... 
Obrońcy Warszawy rzucają broń, 
tumult i chaos narasta, 
rzucają mundury i czapki żołnierskie, 
ROZKAZ: uciekać z miasta — — — 
żegnaj, ma żołnierska czapko, 
idę nowe życie gonić, 
do widzenia, moja czapko, 
więcej mnie nie będziesz bronić, 
świat otwarty czeka wszędzie, 
świat olbrzymią jest pułapką... 
nie wiem, czy lepiej, czy gorzej mi będzie 
do widzenia... moja czapko... 
3. Szły dni jak obce melodie... (bel ami... bel ami... 
1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
Idź do strony:

Darmowe książki «Co czytałem umarłym - Władysław Szlengel (wypożyczenie książki przez internet txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz