krótkie
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
obroty jałowe
te obroty są jałowe sprawdzałem to dwa razy i nie ma się czym denerwować
nikt nie będzie sobie ciął żył ani zmieniał świata jakby to było realne
to obroty są jałowe i wszystko jedno czy chodzi o real madryt czy najnowszy model volkswagena
czy książkę derridy9 nikt o nim nie będzie wspominał
na szyję założymy panu kołnierz pana kręgosłup nie jest w najlepszym stanie bardzo
proszę przez najbliższe trzy tygodnie dbać o siebie — nie biegać nie nosić ciężarów jakby to było realne
jałowe bandaże jebana banda trzech
tygodni
proszę się trzymać odpowiedniej narracji i stylu
i przede wszystkim nie przejmować się zbytnio nic panu nie grozi
przecież wszystko tutaj jest jałowe
skiby dnia odwalane byle jak niepoprawnie i nieodpowiedzialnie
tak tak oczywiście jałowe czego się spodziewaliście
jest dwa razy później niż myśleliśmy i w końcu musiało się to jakoś skończyć
obiecywałeś że są jałowe no szkoda że nie przysięgłem
przecież jednak się jakoś kręci
tyle piasku
obrona cywilna
trawa jak papier ścierny niebo jak ścierka rozpostarte na proszek przyklejony do płótna
widzę zatacza małe i duże koła
pikuje w dół
kratownica pól rośnie w oczach i narasta gwizd w uszach
a to tylko zdanie obowiązków przejście na przedwczesną emeryturę krótko mówiąc
najbardziej rozsądne wyjście
sytuacja obroni się sama
jedyne wyjście
dwa dni między jednym świętem a drugim zawieszone jak głos na chwilę
aby zrobić na nas większe wrażenie aby nas pobić naszą własną bronią
ostrym językiem słów ustalonych
ubetowionych i elastycznych tylko do granic swej własnej wytrzymałości
dwa dni które mamy na przemyślenie tego co nie zostało powiedziane i o czym trzeba milczeć w
tym naszym języku
w jednym języku który zwinięty w trąbkę nie powie bo nie może
dwa dni kiedy słusznie przeczuwamy, że te święta skrywają coś
że w tej drodze coś poszło nie tak i że ta podróż wtrąciła nas w jakiś dół
zimny i wilgotny jak błoto
to o czym milczymy przez te dwa dni zanim będziemy mieli luksus poruszania spraw zawies-
zonych na razie zanim nas oświeci milionem luksów że to nie ma znaczenia
bo ten język pomija to, co właśnie teraz jest najważniejsze
i z czym będziemy się musieli pogodzić w to wiosenne święto
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
***
utopia chaosu rodziła się powoli
jajko zostało rozbite przypadkiem
lustro pomnożyło sieć zmarszczek
entropia nie może być doskonała
wykorzystano cegły
stopy pomników
bardzo szlachetnych metali
resztki idei przemielone
zapuszkowane znowu rozbite
utopia powtórzyła tragedie wszystkich myślicieli
wszystkie nie rozwiązane sytuacje i sznurowadła
mumie zaczęły pleśnieć mury więzień obtarły twarze
czyste zwierciadło zrobiło pierwszy krok
kto nas wszystkich wymył
gruz
ta ważna twarz tak najważniejsza
jak cztery skrzydła ważki jak krzyk
z mydła o wielki wóz meblowy
a nieruchomy nad i pod wodą z mózgu i heblowanych desek ścian
deseń płaskich łbów gwoździ programu — stłuc ten tłum
na cierpkie jabłko i grys srebrzonego szkła
beze mnie — tylko ćwiartki mnie w gardle
kineret10
w tej gramatyce nie powstaną i nie porwą strumienie zdań
jordan wyssany przez pola i kratownice palm daktylowych
nudny jak pociąg podmiejski do spermy
ale nie znam innej gramatyki choć wyrzucałem twoje listy
mak zamiast ryżu — starannie uzasadnione onomatopeje na bagnie
nic poza rumieńcem opadających spodni
guzik jest najmniejszą z możliwych rzeczy jest w nim
guz i uzi poręczne do bliskowschodnich przedświtem przedświatowym
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
miłosny akt analogii
rozsypię trutkę i wśliznę się w trud snu
w pół wieku będę ciężko oddychał arka potem przejdę się wrócę dokąd
jutro jak na pewno rozsypię na małe niegroźne kawałki
awersja hekatomb to miłość katastrof
wersów pięknych i niedostępnych przypuszczonych przez tysiąc ust rytmu
kroków odmierzających czas na pierwszej linii to dwie z taty styczne11
i to ten czas którego nadużywam w bezokoliczniku
bez żadnych względów dla kontekstu i ciebie
z uporem zaciskając przeciekające palce na
w odzie do czasu
przeczekując układam prowizorycznie w wysokie stosy
swój czas drosofilie12 plotą wokół jabłka
zbawieni zostaniemy naraz i z nagła choć wszystkie drogi pokryte są asfaltem
(niekończący się miłosny akt analogii)
słowa które się mówi cicho
nalany ma twarzy ponad miarę kieli
szept miarowy przelewa krew
do warg to się samo klei
to samo gra to wrak uśmiechu rozlanego na
twarzy to wróg rozlazły
i potworny nowo układanych fraz
to wyrok na rewizjonizm po domach puzzle
z ciał obcych i nieobecnych o tym
lepiej nie myśleć by nie mylić ślepych i
lepszych ponad miarę skapnie do rąk szept
rozpędza się pełną gębą
***
kiedyś wszystko było prostsze zwijałem się w kłębek
na szpulkę nici czy też na szpule magnetofonu
ale tylko wokół centralnej osi swojej głowy
przechodzącej lekkim półcieniem z potylicy w rząd tymczasowy
kręgosłupa z tytanu i stali oczywiście
nie ma innych kręgosłupów nawet te giętkie jak trzcina
miękkie jak plastelina w pustynnym wietrze
wierzyły w siebie teraz patrzysz na mnie a ja
zwijam się jak dym wokół linii prostej łączącej nasze oczy taka
matematyka która ćwiczy wyobraźnię bólu
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
rozpocząć akcję asenizacyjną
poszedłem do błota to nie dotknie pochłonie mnie
nad głową oko sterowca i zastępy pulchnych balonów zaporowych
żadnych mieczy choć precyzyjne cięcia reflektorów
rozkwitająca brama ogień warg
gorączkowa krzątanina ludzi wszy
stkich każdego
jest jak w piekle pieniądze tracą sens
ich dużo mają w głowach zastygłe ropą bandaże myśli bele godzin stosy kartek
piekące nieobecności curriculum vitae
tak tak
układanie godzin splecionych w sztywne bele zakończyło się pomyślnie
dar został przyjęty w maszynopisach
długie godziny kłuto igłami cięto skalpelami
najwyższe izby badały kołnierze zakładki szwy
wszy wybito grypsy wyłowiono haczyki posłano do dezynfekcji
ręce odcięto i wyrzucono
wyrzutków stracono
straty oszacowano
szacunek został zachowany do kontroli opatrzony pieczęciami troskliwie otulony kołdrą spoczął
wieczny odpoczynek w pancernym sejfie
przeprowadzimy tę akcję
nie do końca zostawiając nie naruszone z zapomnienia miejsca
osłupiające dziury
słowa dziergane na szydełku
przybici wzrastającą entropią układu.
się13
w przepaść i
na miazgę słów słodkich jak ptysie
przecież mam starannie opracowane scenariusze radzenia sobie w sytuacji związku
tysiące słów ty mazgaju które zetrą z twarzy łzy
to wzruszające
ramiona otulą i zatrą to wrażenie
oczy uważnie patrzą szukając ratunku to się musi udać inaczej
próbuję pretensji hortensji rewerencji
krzyku bzyku łyku
jeśli
ciągle nie pomaga
rzucam
słowa na zamówienie
nie mów tylko pisz te słowa to pasza dla głodnych
mózgów zasłoniętych oczu wyciągniętych rąk
podpis na umowie o dzieła zebrane
i magazynowane w przepaściach myśli
między jedną a drugą cenną myślą cały świat jedności i drugorzędnych szczegółów
słowa na zamówienie które podejrzanie łatwo świadczą na naszą niekorzyść
cały sądowy świat który na razie odsuwamy jak po stole szklankę
wzrokiem
ogarniany i przytulany ciepłym światłem pochlebnych opinii
czarnych garniturów i bladych twarzy