O centaurach - Zuzanna Ginczanka (darmowa biblioteka cyfrowa .TXT) 📖
Krótki opis książki:
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Zuzanna Ginczanka
- Epoka: Współczesność
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «O centaurach - Zuzanna Ginczanka (darmowa biblioteka cyfrowa .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Zuzanna Ginczanka
Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Defraudacja
O rublowe, talarowe, o brzęczące dni,
czerwońcami11 dzwonił czerwiec,
potrząsiście dzwonił trzosem,
północami
jak reszkami
księżycowy połysk lśnił,
południami
jak orłami
słońce biło w oczy kłosom —
— a ja sama, a ja słaba
wśród rojeń
zapomniałam, że te dni są
twoje.
2 lipca 1934
Żegluga
W smolistej, szczelnej arce własnych, rozgrzanych spraw
chłoszczący rozchłyst potopu
i świat świszczący
omijam —
tkliwe gołąbki wywiodłam z dalekiej zawiei zjaw,
płazy z błyszczącej miki12
i giętkie, dorodne żmije.
Symbole o skrzydłach kosmicznych
i krytych lakierem kłach
wpiły się w płowe grzywy zwierząt z biblijnej arki.
O, tępe słonie lenistwa, sny kołyszące na łbach!
O, pycho, o, szpony orle, wbite ekstazą w lwie karki!
O korab13 uderza świat złą metaliczną falą —
— tam
mroczny
upust
chaosu
wrogi, zawzięty potop —
— za ile jeszcze dni w dolinach zalśnią emalią
na gibkich kibiciach jabłonie w różowych papilotach? —
— a tutaj pachnie żywicą,
esencja tęży się z barw,
druciany sopran marców na lipców alt się nawija.
W smolistej, szczelnej arce własnych, rozgrzanych spraw
chłoszczący rozchłyst potopu
i świat świszczący omijam.
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Futro
O, rysie, żbiki i pumy wypchane najpuszyściej,
lisy o żółtych podszewkach i żółtych oczach ze szkła,
o, runo14 rozwieruszone, rozpięte płasko i chytrze,
poranki rozwieruszone,
napięte ciasno na snach;
o, grząskie, wilcze igliwo leśne jak sosen włosie,
chaosie niedźwiedziej szczeci,
zamęcie zmąconych dni —
— czeszę cię ostrą pogardą,
o, futro rozwianych mych wiosen,
sypkie, kosmate futro,
bez mięsa,
kośćca
i krwi.
Gramatyka15
(— a wrosnąć w słowa tak radośnie,
a pokochać słowa tak łatwo —
trzeba tylko wziąć je do ręki i obejrzeć jak burgund16 pod światło).
Przymiotniki przeciągają się jak koty
i jak koty są stworzone do pieszczot
miękkie koty ciepłe i potulne mruczą tkliwość andante17 i maesto18.
Miękkie koty mają w oczach jeziora i ziel-topiel wodorostną na dnie.
Patrzę sennie w źrenice kocie
tajemnicze i szklane i zdradne.19
Oto jest bryła i kształt, oto jest treść nieodzowna,
konkretność istoty rzeczy, materia wkuta w rzeczownik,
i nieruchomość świata i spokój martwot i stałość,
coś, co trwa wciąż i jest, słowo stężone w ciało.20
Oto są proste stoły i twarde drewniane ławy,
oto są wątłe i mokre z tkanek roślinnych trawy,
oto jest rudy kościół, co w Bogu gotykiem sterczy,
i oto jest żylne tętnicze ludzkie najprostsze serce21.
Zaś przysłówek22 to nagły cud
niespodzianka potartych krzesiw —
było coś nie wiadomo jak
a już teraz jest w skos i w poprzek
i oburącz oplata myśl i jest pewnie rzewnie i dobrze23.
A zaimki to malutkie pokoiczki,
gdzie na oknach rosną małe doniczki.
Każdy kącik — to pamiątka po dawniej
a są tylko dla Ciebie i dla mnie.
Tu tajemną abrakadabrą
kwitną prawa miłosnych algebr:
ja — to ty, ty — to ja (równanie)
ja bez ciebie — ty beze mnie to zero.
My lubimy otuleni zmierzchami
w małych słowach jak w szufladkach szperać.
Ja to ty — ty to ja. Równanie.
A zaimki są tak tajne jak kwiaty,
jak malutkie, malutkie pokoiczki,
w których mieszkasz w tajemnicy przed światem24.
(— więc weź tylko słowo do ręki
i obejrzyj jak burgund pod światło,
a wrosnąć w słowa tak radośnie,
a pokochać słowa tak łatwo. — ).
Dziewictwo
My...
Chaos leszczyn, rozchełstanych po deszczu,
pachnie tłustych orzechów miazgą,
krowy rodzą w parnym powietrzu
po oborach płonących jak gwiazdy,
O, porzeczki i zboża źrałe25,
soczystości wzbierająca w wylew,
o, wilczyce karmiące małe,
oczy wilczyc słodkie jak lilie!
Ścieka żywic miodna pasieczność,
wymię kozie ciąży jak dynia —
płynie białe mleko jak wieczność
w macierzyńskiej piersi świątyniach.
A my...
...w hermetycznych
jak stalowy termos
sześcianikach tapet brzoskwiniowych,
uwikłane po szyję w sukienki,
prowadzimy
kulturalne
rozmowy.
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
To jedno
Dnie bumerangiem ciśnięte wrócą grotami przypomnień:
mizdrzyły się dziewki przepyszne,
wełniane owce szły z gór —
co ciebie gnało przez wszystko — rozważ,
wyrachuj przytomnie,
co ciebie gnało przez pieśń,
las śpiewny,
śpiew drzewny,
bór.
O, akwarele poranków, tłuste oleje południ,
senne pastele wieczorów i nocy głębokich węgle!
Ostrą źródlaną rozkosz czerpały wiadra ze studni —
to ciebie gnało,
to,
przez furkot, chorągwie i wstęgi.
To ciebie gna dziś przez czułość:
płyną ładowne okręty,
pełne gromnicznych madonn o skórze z dotyku i wosku,
pannom pełnym słodyczy, tkliwym i uśmiechniętym,
pachną twarze z pierwiosnków i rude nasturcje włosów.
To ciebie gna przez patos:
stygną cokoły zwycięstw.
Dłoń ci wybucha w pion. Sztandar wybucha nad dłoń.
Pioruny biją w rdzeń jabłek. Z grzmotem przelewa się życie.
I zachwyt odurza jak zapach. Czeremcha dudni o skroń.
W niemej arktycznej przeszłości z mapami wspomnień się włóczysz —
O, wiadra nienasycone,
cynowe wiadra bez dna.
Ostrą, źródlaną rozkosz czerpiesz ze wszystkich kluczy.
Rozważam, rachuję i wiem:
— to jedno,
to ciebie gna.
Zdrada
Nie upilnuje mnie nikt.
Grzech z zamszu i nietoperzy
zawisł na strychach strachu półmysią głową w dół —
O zmierzchu wymknę się z wieży, z warownej ucieknę wieży,
przez cięcie ostrych os,
przez zasiek zatrutych ziół —
Ciężko powstaną z rumowisk tłoczące turnie przykazań,
dwadzieścia piekieł Wedy26.
płomienie,
wycie
i świst,
noc fanatyczna zagrozi, zakamienuje gwiazdami,
rtęcią wyślizgnę się z palców.
Nie upilnuje mnie nic.
Ty w wilka się zmienisz, ja w pliszkę,
ty w orła, ja w kręte dziwy —
nieprzeniknionym zamysłem uprzedzę każdy twój pościg.
Nie upilnuje mnie świat,
o, luby — o, drogi — o, miły,
jeśli nie zechcę
sama
słodkiej majowej
wierności.
Wyjaśnienie na marginesie
Nie powstałam
z prochu,
nie obrócę się
w proch.
Nie zstąpiłam
z nieba
i nie wrócę do nieba.
Jestem sama niebem,
tak jak szklany strop.
Jestem sama ziemią,
tak jak rodna gleba.
Nie uciekłam
znikąd
i nie wrócę
tam.
Oprócz samej siebie nie znam innej dali.
W wzdętym płucu wiatru
i w zwapnieniu skał
muszę
siebie
tutaj
rozproszoną
znaleźć.