Darmowe ebooki » Reportaż » W czerwonej Hiszpanii - Ksawery Pruszyński (ksiazki do czytania .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «W czerwonej Hiszpanii - Ksawery Pruszyński (ksiazki do czytania .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ksawery Pruszyński



1 ... 29 30 31 32 33 34 35 36 37 ... 59
Idź do strony:
swą niepodległość polityczną. Natomiast utrzymała się dalej w swej anachronicznej treści.

Polska, podnosząc sztandar rewolucyjny, idąc za rewolucją francuską, koszmarem absolutyzmów europejskich, nie tylko nie zapobiegła, ale może nawet przyspieszyła zagładę swej niepodległości. Ale jednocześnie z tą zagładą, i przez nią samą nawet, rozpoczął się powolny, ale nieprzerwany już odtąd proces unowocześniania się i odradzania narodu. Przejawami jego była bitność Legionów, ofiarność Wielkiego Księstwa, wreszcie rządność i mądrość ludzi Królestwa Kongresowego.

Oczywiście, nie będziemy posuwać się do tezy, że Polska przekładała odrodzenie społeczeństwa narodu nad niepodległość państwa, Hiszpania odwrotnie. Powiemy, że społeczeństwa mądrzejsze znalazłyby takie wyjście, w którym utrzymanie niepodległości nie oznaczałoby jeszcze narodowego skostnienia i przeprowadzenie reform nie naraziło na szwank bytu państwa. Był okres, kiedy Japonia, zmuszona przegraną wojną do otworzenia swych portów Stanom Zjednoczonym505, wchodziła w stadium, które poprzedziło dla Chin ich rozkład, dla Maroka ich protektorat, dla Kambodży przedzierzgnięcie w kolonię. Japonia zdołała jednak zarazem ocalić swą niepodległość i unowocześnić strukturę, niezależnie od tego, że mikado506 pozostał dla niej potomkiem (w prostej linii) słońca. Jedno nic nie miało z drugim wspólnego. Niestety dla Hiszpanii i Polski, żadne z tych państw nie było Japonią. Polska zdołała się ocknąć, ale nie zdołała ocalić niepodległości: Hiszpania ocaliła niepodległość, ale nie zdołała się ocknąć.

*

Ale i ta pierwsza dziejowa dystynkcja507, rozdroża losów, jeszcze nie wyżłobiły granic dość głębokich, hiszpański wiek XIX mielibyśmy w Polsce, gdyby ta była niepodległa. Mieliśmy wszystkie jego elementy, to pewne. Nasi rewolucjoniści wierzyli, jak tamci, że reformy, im przeprowadzane krwawiej, tym bardziej są prawdziwe. Towarzystwo Demokratyczne, Mierosławski508, to postacie, które w Hiszpanii mają wszystkie prawa obywatelskie. „Nie będzie postępu, póki na kiszkach ostatniego biskupa nie zawiśnie ostatni szlachcic”509. To nie tylko Mierosławski to mówił. Ta wiara polskiego Garibaldiego510 była głęboko rozpowszechniona w reszcie Polski. Otóż ta wiara jest hiszpańska. Ta wiara rządziła wojnami karlistów. I choć już losy obu krajów poczęły się rozchodzić, jeszcze powtarza się wszystko. Paralelą511 wydarzeń. Są spiski wojskowe, liberalne w Królestwie Kongresowym, są i w Hiszpanii; są loże i tajne związki, jest wreszcie wybuch zbrojny, tu kapitana Wysockiego, tam generała Riego512, a w początkowym okresie towarzyszy podchorążym polskim i ich wołaniu do broni pośpieszne zamykanie rygli u sklepów warszawskich, w początkowym okresie buntu Riego tak samo, tułając się w Andaluzji, nie znajduje odzewu. Dzieje Hiszpanii XIX wieku są dziejami wojskowych pronunciamientów, pułkowych spisków, dywizyjnych mężów stanu, ale dzieje tego wykrawka polskiej wolności, jakim było powstanie listopadowe, to tak samo dzieje walk generalskich i najprawdziwszych pronunciamientów; przeczytajcie, w roku 1831, czym są, ukrywane przez polskich historyków, dzieje Bolimowa513. Nieprześwietlone dotąd dzieje Wielkiej Emigracji popowstaniowej przetkane są pomysłami falansterowo-prudhonistyczno-saintsimonowskimi, mirażami utopijnych komun, idealnych dyktatur, anarchistycznych wolności: to w tej epoce lewicowy historyk polski będzie uważał wybór Michała Korybuta Wiśniowieckiego514 za dowód mądrości Polaków, a w specjalną opiekę weźmie... liberum veto. To, co u Polaków mogło się tylko tułać... na paryskim bruku, to w Hiszpanii znajdywało nie tylko marzycieli i doktrynerów, ale ponawiane próby realizacji. Dążenie do Niepodległości było jedyną rzeczą, która brała pierwszeństwo nad tamtym. Chcecie wiedzieć, jak widział świat współczesny Polak sprzed laty stu, jak widział jego problemy, zagadnienia i konflikty? Czytajcie Nie-Boską Komedię. Chcecie wiedzieć, jaki kraj najbardziej przypominał świat Nie-Boskiej, świat hrabiów Henryków i doktrynerów Pankracych, świat „klubu lokajów”, chóru przechrztów, Okopów Świętej Trójcy? Przeczytajcie w skrócie encyklopedycznym dzieje Hiszpanii XIX wieku. Nie-Boska oto Hiszpania. To dramat, który mógłby napisać Miguel de Unamuno. To dramat, który dziś jeszcze rozgrywa się w Hiszpanii, tej, w której płoną kościoły i w której ludzie wierzą w krucjaty. „Chcesz wiedzieć, czym byłby nasz kraj odzyskany w trzydziestym pierwszym roku? Powiem ci: Hiszpany”515.

*

Nic się nie zmieniło wskutek tego, że dawne grunta gminne rozdano z woli postępowych liberałów nowym panom, że dawne grunta kościelne rozdrapali liberali516 Izabelli II. Nie wyrosło nic innego prócz narybku nowych magnackich rodów, nowych latyfundiów, nowych grandów, nowych przeciwstawień. Nic się nie zmieniło, choć wojny domowe w Hiszpanii XIX wieku trwały lat czternaście — tyle co rewolucja francuska — nic się nie zmieniło, choć kolejno następowały monarchia absolutna i konstytucja, regentki i regenci, trzy dynastie, republika z trzema prezydentami. Nic się nie zmieniło, choć lokalne zamieszki trwały lat siedemnaście. Żaden z krajów na świecie — prócz Polski Ludwika Mierosławskiego — nie wierzył w to tak święcie, że rewolucje nie znaczą nic, jeśli nie są krwawe. Żaden z krajów na świecie nie przeszedł swej „modernizacji” tak krwawo jak Hiszpania XIX wieku. „Ale cóż się zmieniło?”, pyta Unamuno. Cóż się zmieniło w okresie, gdy dziesiątki innych państw, skandynawskie, anglosaskie, zmodernizowały się dziesięćkroć silniej, gdy wyrosły — Włochy Cavoura517, Niemcy Bismarcka — nowe mocarstwa, gdy krwawej „modernizacji” Hiszpanii towarzyszyło tylko odłamywanie się coraz to innych gałęzi jej amerykańskiego drzewa? Jakżeż po stu latach tej mierosławszczyzny i sarmackiego rewolucjonizmu wyglądał kraj najbardziej krwawej rewolucji — Hiszpania Alfonsa XIII?

Powiecie: „To prawda. Ale prawdą jest, że prócz Hiszpanii i Polski jeszcze gdzie indziej w pierwszej połowie XIX wieku, w erze ponapoleońskiej zwłaszcza, mieliśmy tajne związki i spiski wojskowe, masonerię i karbonaryzm, że paralelą do Nocy Listopadowej był nie tylko bunt generała Riego, ale i owocne powstanie belgijskie, że krajem spisków były Włochy i Grecja, a także Niemcy.” Tak, to wszystko prawda. Tylko że we wszystkich tych krajach były jeszcze dwa inne czynniki, o niezgłuszonej przez tamte działalności. Był człowiek „szary” i „mały”, który pracował, gdy inni myśleli, ciułał, gdy inni spiskowali, masą jemu podobnych ciułaczy powiększał bogactwo narodowe, gdy inni walczyli. To może nie była Grecja XIX wieku, ale to były Niemcy i Włochy, czyli państwa, które swój wiek XIX zrobiły najlepiej. Dalej, był człowiek „statysta”. Jeszcze na Węgrzech rewolucjonista Kossuth518 był większy od Szechenyiego519, ale już we Włoszech, obok Garibaldiego pojawił się większy od niego Cavour, a w Niemczech wszystkich germańskich Riegów i Wysockich przesłonił Bismarck. Słowem był ktoś, który zaczyn rewolucyjny, ferment myślowy, ustabilizował, zawarł, wykorzystał. Była społeczna masa, w którą, jak w ciasto, można było ów ferment wlać, która, jak ciasto, mogła go była rozprowadzić, zużyć. — W Polsce brakło i piekarza, i ciasta. Polska nie miała ani jednego Cavoura, ani masy Wokulskich. — W Hiszpanii było to samo.

Późniejsza wstawka

„27 grudnia. Pojechałem za Guadalaharę. Deszcz i śnieg. Na froncie spokój, wbrew pogłoskom. Dojechałem do sto czwartego kilometra drogi na Irun. Przed i za Alcala de Henares fortyfikacje. W Guadalaharze oficerowie rosyjscy. Zatrzymałem się w domu dróżnika, sztab odcinka. Żona straciła dwóch synów: jednego po tej, drugiego po tamtej stronie. Dzieci jedenaścioro. Jedno jeszcze przyjdzie”.

Prowadziłem (dla zorientowania się później w rozkładzie materiału) notatki. To jest właśnie taka notatka. Dziś, gdy do układu książki ją czytam, nic już z niej nie jest aktualne ani ważne. Dużo się zmieniło w Hiszpanii, nie ma już może domu na sto czwartym kilometrze od Madrytu na Irun. Przypomniała mi się tylko ta kobieta. Jakże to było?

Był rzeczywiście śnieg i deszcz. Ruchoma strzałka na szybie auta pracowała, zmiatając nalot mokry, ciężko. Zatrzymano nas. Zeszliśmy do domu, postanowiliśmy się pogrzać. Było kilkunastu żołnierzy, porucznik, kapitan. Grzano się przy wielkim ogniu w środku izby. Był olbrzymi komin hiszpański i zapadał mrok. —

W pewnym momencie za mną, z góry, coś poczęło trzeszczeć. Popatrzyłem. Były schody. Bardziej drabina niż schody. Schodziła z nich właśnie powoli, ostrożnie bardzo, jakaś kobieta. Nie widać było zrazu nic więcej poza nogami i grubym, ciężarnym brzuchem. Dopiero potem ukazała się twarz, niemal stara. Ciąża była już bardzo posunięta. Żołnierze oglądnęli się i zamilkli. Kobieta miała na głowie czarną, żałobną płachtę. Była żoną czy krewną dróżnika. Zeszła i poszła do dalszych izb, w swych czarnych szatach, ociężałym krokiem.

— Wie pan — powiedział porucznik — to zaciekła dewotka. Miała syna, który był po tamtej stronie. Karlista. Zabito go tu, gdy się przemykał z powrotem. Co chciał, nie wiadomo. To było po nocy. Ona przyznała, że jej syn. I na nią było wiele. Mieliśmy ją nawet sądzić. Sądem polowym. To krótko, choć to ciąża... w tych sprawach. Ale oto drugi jej syn padł pod Alcorcon. Pan wie, wtedy. Po naszej stronie. Był członkiem partii od tysiąc dziewięćset dwudziestego dziewiątego czy wcześniej. Tak mówiono mi, tego nie wiem dokładnie. Rozumie pan, zwolniono ją zaraz oczywiście. Pogrzeb syna miał honory wojskowe. —

Kobieta w chwilę potem przeszła tak samo, ciemna, obojętna, przy nas. Znowu wdrapała się ciężko na strome schody, windując w górę strudzone, niezdarne boki. Popatrzyłem jeszcze za nią. Porucznik wrócił do tematu:

— Miała jedenaścioro dzieci. To mówiono nam, jak miała być sądzona. Tamten chłopak na dworze to też jej syn. I teraz będzie miała, widzi pan, jeszcze jedno. Kobiety rodzić nie przestały w Hiszpanii. Tamte dzieci są po całym świecie. W Wenezueli, przy nafcie, w Argentynie, w Maroku, gdzie tam jeszcze. Sama nie wie gdzie. Suka nie wie, gdzie jej szczenięta, a szczeni się co wiosny.

To wszystko mi się przypomina wyraźnie jak dziś, gdy czytam tę starą notatkę. Z kilku słów wprost w obraz się rozrasta. Wszystko inne się zatraciło, a to zostało jakoś. Prawie, a twarz porucznika pamiętam. Prawie, a widzę te schody, pół drabinę, po której niezdarnie gramoliła się zniszczona matka. I przychodzi mi teraz refleksja:

Tak, to prawda że dzieje Polski i Hiszpanii, krótkotrwałych mocarstw, które wzniosły te kraje, były przejściowe i efemeryczne. To prawda, że nasze granice „z 1772 roku”, coś, co dla nas współczesnych uchodzi za absurd — i w obecnej sytuacji zrozumiale — były dla pokolenia Tadeusza Kościuszki i potem, jeszcze dla naszych pradziadów, tylko skromnym minimum żądań: Polska bez Kijowa. Tyle że dorozbiorowe status quo520. Tak, to prawda, że nie ma dziś śladu z mocarstwowej pozycji Hiszpanii, że bliższa dziś w losach Etiopii niż Wielkiej Brytanii.

A jednak, jest coś, czym oni wyżsi są nad nas. Coś, czym oni przetrwali. Nie ma dziś tego ich państwa, „nad którym nie zachodziło słońce”. Ale jest kontynent, cała część świata, która mówi ich mową, którą zawładnęli synowie ich krwi. Jest tam dziś konglomerat państw, półdzikich, iście „bałkańskich” z operetkowymi mężami stanu, z dżunglami nieprzebytymi jeszcze, z nową rosnącą dżunglą XX wieku, gdzie trusty521 amerykańskie buszują niczym tygrysy w tamtych, przeszłowiecznych puszczach. Ale to jest jednak kontynent, włada nim jednak hiszpańska rasa i hiszpańska mowa. Odeszło to od Hiszpanii. A przecież Hiszpania nie przestanie już być nigdy. Stolica Montezumy nie przestanie już nigdy być miastem hiszpańskim. Miastem polskim nie będzie już nigdy Kijów, nawet Mińsk, nawet —

I to jest wielka różnica. Polski i Hiszpanii. Dzieła XV wieku tam, i XV tu. Ugórowały ogromne latyfundia w Kastylii, Estramadurze, Andaluzji, nie było chleba dla takich kobiet jak ta przez całe wieki, po to, by jej synowie szli za „wielkie morze”, zdobywali dla przyszłych synów rasy ziemię czterykroć większą od Europy. Pustoszała, wycieńczała się, więdła metropolia. Aż stała się jak ta matka z Guadalajary. Ale wybudowała dla wnuków swej rasy olbrzymi dom. Omiedziła522 im, wcześniej niż inne narody, olbrzymi kawał globu. Nie umiała go utrzymać w jednym politycznym władaniu. Ale w jednym władaniu etnograficznym pozostanie już na zawsze. Nie będą już mówić inaczej niż po kastylsku w Texas523 i w Ziemi Ognistej. Słowianin, Niemiec, Japończyk będzie tam zawsze pasierbem. Hiszpan, najgorszy nawet, gospodarzem.

Były trzy wielkie kolonialne ekspansje w historii: hiszpańska, angielska i francuska. Nadchodzi teraz trzecia: włoska. Etiopia, Trypolis, Erytrea. — Najstarszy typ to hiszpańska. Tej okres zdobyczny został zamknięty już bardzo dawno. Załamał się politycznie. Narodowościowo przetrwał. Co będzie z Indiami, gdy z kolei zacznie się kiedyś kurczenie Wielkiej Brytanii? Co będzie z Tunisem, gdy starzeć się zacznie imperium kolonialne Francji? Nie wiem. Najmłodsze imperium kolonialne, włoskie, wchodzi jednak na drogi najstarszego. Oni chcą nie tylko zdobyć surowiec kolonialny i rynek kolonialny dla swych fabryk, nie tylko naftę i złoto, chcą mieć jeszcze ziemie pod pług swego osadnika. Chodzi im nie tylko o to, żeby Addis Abeba dostarczyła maniok, ropę, i rudę ołowiu Mediolanowi oraz zbyt dla jego przędzalni, dla włoskich Białystoków, Birminghamów i Łodzi. Chodzi im o to, żeby język, którym mówić będzie za lat sto i dwieście przyszła Addis Abeba, był ten sam, co w Mediolanie i Peruggi, a dzieci, które będą się rodzić w kołyskach w Gore, były podobniejsze do chłopców z Balilla524 niż do synów Rasa Tafari525. Jak dzieci w Meksyku przypominają madryckie, a nie inkaskie.

I myślę jeszcze o tych milionach zniszczonych matek, które tej Hiszpanii zdobyły, nędzą swych dzieci, męką swych bioder, więcej niż Karol V, Filip i zwycięzca z Lepantu.

Wina latyfundiów

W najbardziej rozpowszechnionym i naszym, i hiszpańskim, i całego świata pojęciu, jedną z wielkich przyczyn rewolucji, zapewne najpierwszą, była wadliwość ustroju rolnego Hiszpanii. „Ustrój ten był przestarzały, taki, jaki reszta świata znała u siebie w poprzednich, zapomnianych gdzie indziej epokach; jeśli Hiszpania była zacofana, to jednym z najsilniejszych objawów tego zacofania był jej ustrój agrarny”. Wszystko, co zdołałem w tych

1 ... 29 30 31 32 33 34 35 36 37 ... 59
Idź do strony:

Darmowe książki «W czerwonej Hiszpanii - Ksawery Pruszyński (ksiazki do czytania .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz