Księżna DeClèves - Maria De La Fayette (czytanie książek przez internet txt) 📖
XVI-wieczna Francja, dwór króla Henryka II. Szesnastoletnia panna de Chartes przybywa po raz pierwszy na dwór królewski. Ze względu na swoją wyjątkową urodę od razu budzi zainteresowanie hrabiego i księcia.
Chociaż nie odwzajemnia uczuć ani jednego, ani drugiego, decyduje się ostatecznie na małżeństwo z księciem. Przyrzeka matce, że dochowa wierności mężowi, którego nie kocha. Problem pojawia się później, gdy dziewczyna zakochuje się — z wzajemnością — w innym księciu, mającym opinię uwodziciela. Czy księżna dochowa wierności małżeńskiej i spełni obietnicę daną matce?
Księżna de Cleves to powieść autorstwa Marii de La Fayette. Dzieło zostało opublikowane po raz pierwszy anonimowo w 1678 roku. Uchodzi za pierwszą powieść nowoczesną w historii literatury francuskiej. Łączy rzeczywistość fikcyjną z fabularną. Utwór został bardzo entuzjastycznie przyjęty przez czytelników, do dzisiaj jest jedną z ważniejszych lektur francuskich.
- Autor: Maria De La Fayette
- Epoka: Barok
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Księżna DeClèves - Maria De La Fayette (czytanie książek przez internet txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Maria De La Fayette
Po tym opowiadaniu o nieszczęśliwej przepowiedni dla króla obrońcy astrologii przestali brać jej stronę i zgodzili się, że nie należy przykładać do niej żadnej wagi.
— Co do mnie — rzekł głośno pan de Nemours — jestem człowiekiem, który najmniej powinien w nią wierzyć — i obracając się ku pani de Clèves, wpodle5 której siedział, rzekł z cicha — Przepowiedziano mi, że będę szczęśliwy z łaski kobiety, dla której będę żywił najgwałtowniejszą i pełną szacunku miłość. Osądź pani, czy mogę wierzyć w przepowiednie.
Z tego, co pan de Nemours powiedział głośno, królewicowa sądziła, że to, co rzekł po cichu, to przykład jakiej fałszywej wróżby; spytała tedy księcia, co powiedział pani de Clèves. Gdyby był mniej przytomny, zaskoczyłoby go to pytanie. Ale odparł bez wahania:
— Mówiłem, Wasza Dostojność, że mi przepowiedziano, iż wzniosę się do tak wysokiego losu, o jakim nie śmiałbym nawet marzyć.
— Jeśli panu tylko to przepowiedziano — odparła królewicowa z uśmiechem, myśląc o Anglii — nie radzę panu mówić źle o astrologii, możesz łacno6 znaleźć przyczyny bronienia jej.
Pani de Clèves zrozumiała, co ma na myśli królewicowa; ale zrozumiała także, iż szczęście, o jakim myślał pan de Nemours, to nie była angielska korona.
Ponieważ było już dość dawno od śmierci matki, trzeba jej było pojawić się w świecie, i bywać u dworu jak wprzódy. Widywała pana de Nemours u królewicowej; widywała go u pana de Clèves, gdzie przychodził często wraz z innymi młodymi panami, ale widywała go ze wzruszeniem, które z łatwością spostrzegł.
Jakkolwiek starała się unikać jego spojrzeń i mówić doń mniej niż do innych, wymykały się jej, bez woli, pewne rzeczy pozwalające księciu mniemać, że nie jest jej obojętny. Człowiek mniej przenikliwy nie byłby może tego spostrzegł; ale on kochał już tyle razy, że trudno było, aby nie poznał, że jest kochany. Widział, że kawaler de Guise jest jego rywalem, ten zaś wiedział toż samo o panu de Nemours. Był to jedyny człowiek na dworze, który przejrzał prawdę, własny interes uczynił go bystrzejszym od innych; wzajemna świadomość tych uczuć udzieliła ich stosunkom cierpkości, która objawiała się we wszystkim. Byli zawsze w przeciwnych obozach w gonitwie do pierścienia, w turniejach, grach i zabawach, które król urządzał; współzawodnictwo ich było tak widoczne, że niepodobna było go ukryć.
Sprawa angielska często zaprzątała myśli pani de Clèves; sądziła, że pan de Nemours nie oprze się radom króla i naleganiom Lignerola. Widziała z przykrością, że ten jeszcze nie wrócił i oczekiwała go niecierpliwie. Gdyby szła za swoim popędem, byłaby się pilnie dowiadywała o bieg tej sprawy; ale to samo uczucie, które budziło w niej ciekawość, zmuszało ją ukrywać się; wywiadywała się jedynie o urodę, dowcip i usposobienie królowej Elżbiety. Przyniesiono do króla portret tej pani, który się jej wydał piękniejszy, niżby pragnęła; nie mogła się wstrzymać od powiedzenia, że jest pochlebiony.
— Nie sądzę — odparła królewicowa, która była obecna — ta pani ma reputację piękności i rozumu ponad pospolitą miarę, i wiem, że mi ją całe życie dawano za przykład. Musi być miła, jeśli podobna jest do swojej matki, Anny Boleyn. Nigdy żadna kobieta nie miała tyle wdzięku i czaru w swojej osobie i wzięciu. Słyszałam, że jej twarz miała coś żywego i oryginalnego, w czym zupełnie nie była podobna do angielskich piękności.
— Toteż zdaje mi się — odparła pani de Clèves — że ona się podobno urodziła we Francji.
— Ci, co tak mniemali, byli w błędzie — odparła królewicowa — opowiem wam pokrótce jej dzieje.
Była z dobrej rodziny angielskiej. Henryk VIII kochał się w jej siostrze i w jej matce; podejrzewano nawet, że to jest jego córka. Przybyła tu z siostrą Henryka VIII, która zgubiła króla Ludwika XII. Księżniczka ta, młoda i wesoła, z wielką przykrością opuszczała dwór francuski po śmierci męża; ale Anna Boleyn, która miała podobną naturę, nie mogła się zdobyć na to, by odjechać. Nieboszczyk król kochał się w niej; została jako dworka królowej Klaudii. Królowa umarła; pani Małgorzata, siostra króla, księżna d’Alençon a później królowa Nawary, której czytaliście opowiastki, wzięła ją do siebie; zaczem przy tej królowej otarła się o nową wiarę. Wróciła następnie do Anglii i oczarowała wszystkich; miała francuskie wzięcie, które podoba się wszystkim nacjom; dobrze śpiewała, cudownie tańczyła; umieszczono ją za dworkę przy królowej Katarzynie Aragońskiej i król Henryk VIII zakochał się w niej bez pamięci.
Kardynał Wolsey, jego faworyt i pierwszy minister, zabiegał się o tiarę; niezadowolony z Cesarza, który nie poparł go w tej chęci, postanowił się zemścić i skojarzyć swego pana z Francją. Przekonał Henryka VIII, że jego małżeństwo z ciotką Cesarza jest nieważne, i poddał mu myśl, aby zaślubił księżnę d’Alençon, której mąż właśnie umarł. Anna Boleyn, która była ambitna, widziała w tym rozwodzie drogę, która może ją zawieść na tron. Zaczęła udzielać królowi angielskiemu sympatii do religii Lutra i zachęciła nieboszczyka króla, aby popierał w Rzymie rozwód Henryka, w nadziei małżeństwa z księżną d’Alençon. Kardynał Wolsey wybrał się do Francji pod innymi pozorami, ale w gruncie dla traktowania tej sprawy; ale jego pan nie mógł ścierpieć nawet takiej propozycji, i przesłał mu rozkaz do Calais, aby nie mówił nic o tym małżeństwie.
Za powrotem z Francji, przyjęto kardynała Wolsey’a z honorami niemalże królewskimi; nigdy faworyt nie posunął do tego stopnia dumy i próżności. Przygotował spotkanie między dwoma królami, które odbyło się w Boulogne, Franciszek I podał rękę Henrykowi VIII, który jej nie chciał przyjąć. Podejmowali się wzajem z nadzwyczajną wspaniałością i darowali sobie ubrania podobne do tych, jakie kazali sporządzić dla samych siebie. Przypominam sobie, iż słyszałam, że ubranie, jakie nieboszczyk król posłał królowi angielskiemu było z karmazynowego atłasu, wyszywane perłami i diamentami; toż biały aksamitny płaszcz haftowany złotem. Spędziwszy kilka dni w Boulogne, udali się jeszcze do Calais: Anna Boleyn mieszkała u Henryka VIII na stopie królowej, a Franciszek I przesłał jej takie podarki i oddał jej te same honory, co gdyby nią była w istocie. Wreszcie po dziewięcioletniej miłości Henryk zaślubił ją, nie czekając na rozwiązanie pierwszego małżeństwa, o które zabiegał w Rzymie od dawna. Papież zaczął grzmieć przeciw niemu, co Henryka tak zgniewało, że ogłosił się głową Kościoła i pociągnął całą Anglię w nieszczęśliwą odmianę, na którą patrzymy.
Anna Boleyn niedługo cieszyła się swą wielkością; skoro bowiem uczuła się w niej pewniejsza wskutek śmierci Katarzyny Aragońskiej, jednego dnia, kiedy była obecna z całym dworem na gonitwie do pierścienia, jaką urządził brat jej, wicehrabia de Rochefort, król popadł w taką zazdrość, że opuścił nagle widowisko i wydał rozkaz uwięzienia królowej, wicehrabiego de Rochefort i wielu innych, których uważał za kochanków lub powierników królowej. Mimo że ta zazdrość zdawała się nagła, od dawna już obudziła ją w królu wicehrabina de Rochefort, która, nie mogąc ścierpieć serdeczności swego męża z królową, przedstawiła ją królowi jako występne obcowanie, tak iż monarcha, zakochany zresztą w Joannie Seymour, myślał już tylko o tym, aby się pozbyć Anny. W niecałe trzy miesiące kazał przeprowadzić proces jej i jej brata, kazał im uciąć głowę i zaślubił Joannę Seymour. Miał potem wiele żon, które odtrącił lub uśmiercił, między innymi Katarzynę Howard, której hrabina de Rochefort była powiernicą i której ucięto głowę wraz z nią. W ten sposób, znalazła karę za zbrodnie, o jakie posądzała Annę Boleyn, a Henryk VIII umarł, doszedłszy potwornej tuszy.
Wszystkie panie, które były obecne przy opowiadaniu królewicowej, podziękowały jej, że je tak dobrze objaśniła o dworze angielskim; między innymi pani de Clèves, która nie mogła się wstrzymać od zadania jej jeszcze kilku pytań co do królowej Elżbiety.
Królewicowa kazała sporządzić miniatury wszystkich piękności na dworze, aby je posłać królowej swojej matce. W dniu, w którym kończono portret pani de Clèves, królewicowa zaszła do niej popołudniu. Pan de Nemours nie omieszkał się zjawić również; nie przepuszczał bowiem żadnej okazji ujrzenia pani de Clèves, nie okazując wszakże, aby jej szukał. Była tego dnia tak piękna, że byłby się w niej rozkochał, gdyby się to już nie stało. Nie śmiał wszakże wlepiać w nią oczu, podczas gdy ją malowano, i bał się nadto okazywać przyjemność, jaką mu sprawia jej widok.
Królewicowa poprosiła pana de Clèves o portrecik żony, aby go porównać z tym, który kończono. Wszyscy wyrazili swoje zdanie o jednym i o drugim, a pani de Clèves kazała malarzowi coś poprawić w uczesaniu dawnego portretu. Aby jej być posłusznym, malarz wyjął portret z puzderka, w którym się znajdował i, poprawiwszy go, położył z powrotem na stole.
Od dawna już pan de Nemours pragnął mieć portret pani de Clèves. Kiedy ujrzał ów, który był własnością jej męża, nie mógł się oprzeć ochocie skradzenia go mężowi, o którym sądził, że jest tkliwie kochany; pomyślał, że wśród tylu osób, nie będzie powodu podejrzewać szczególnie jego.
Królewicowa siedziała na łóżku i mówiła po cichu z panią de Clèves, która stała obok. Pani de Clèves spostrzegła poprzez niezupełnie zasunięte firanki pana de Nemours opartego plecami o stół stojący w nogach łóżka i ujrzała, że nie obracając głowy, bierze coś zręcznie z tego stołu. Łatwo odgadła, że to był jej portret, i tak ją to zmieszało, że królewicowa, widząc, że ona nie słucha, spytała głośno, gdzie patrzy. Na te słowa, pan de Nemours obrócił się i spotkał się z oczyma pani de Clèves jeszcze wlepionymi w niego; zaczem pomyślał, że może ona widziała, co robił.
Pani de Clèves była w niemałym kłopocie. Powinna była upomnieć się o swój portret; ale upominać się publicznie znaczyło odsłonić wszystkim uczucia, jakie książę dla niej żywił; upomnieć się zaś na osobności, znaczyło niejako zachęcać go do wyznań. Uznała w końcu, że lepiej jest zostawić mu go i rada była użyczyć mu tej łaski, skoro mogła to uczynić bez jego wiedzy. Pan de Nemours, który widział jej zakłopotanie i zgadywał poniekąd jego przyczynę, zbliżył się i rzekł cicho:
— Jeśli pani widziała com uczynił, racz zostawić mnie w mniemaniu że nic nie wiesz; nie śmiem prosić o więcej.
To rzekłszy odszedł, nie czekając odpowiedzi.
Królewicowa wybrała się na przechadzkę, wiodąc ze sobą wszystkie damy, a pan de Nemours udał się do domu, nie mogąc znieść publicznie radości z posiadania portretu. Przeżywał wszystko, co miłość może dać najrozkoszniejszego; kochał najbardziej uroczą osobę na dworze, zdobywał jej miłość wbrew jej woli i widział we wszystkich jej postępkach owo wzruszenie i pomieszanie, jakie rodzi miłość w zaraniu niewinnej młodości.
Wieczorem szukano portretu bardzo pilnie; ponieważ znaleziono puzderko, nie podejrzewano kradzieży, sądząc, że spadł gdzieś przypadkiem. Pan de Clèves zmartwiony był wielce tą stratą. Skoro się naszukano daremnie, powiedział do żony (ale tak, że widać było, iż tego nie myśli), że musi mieć z pewnością jakiego ukrytego kochanka, któremu dała ten portret lub który go ukradł, i że kto inny niż kochanek nie zadowoliłby się portretem bez puzderka.
Te słowa, mimo że powiedziane żartem, uczyniły silne wrażenie na pani de Clèves. Uczuła wyrzuty, zastanowiła się nad gwałtowną skłonnością ciągnącą ją do pana de Nemours; ujrzała, że nie jest już panią swoich uczynków i swego oblicza; pomyślała, że Lignerolles powrócił; że nie obawia się już Anglii; że nie podejrzewa już królewicowej; słowem, że nie ma już nic, co by ją mogło bronić i że jedyny ratunek dla niej to ucieczka. Ponieważ jednak nie było w jej możności usunąć się, znajdowała się w ciężkim położeniu, gotowa popaść w to, co jej się zdawało największym z nieszczęść, mianowicie okazać panu de Nemours swą skłonność. Przypominała sobie słowa umierającej matki i jak jej radziła, aby uczyniła raczej wszystko, bodaj najtrudniejsze, niż żeby miała wdawać się w miłostkę. Przypomniało jej się to, co pan de Clèves, mówiąc o pani de Tournon, powiedział o szczerości; pomyślała, że powinna mu wyznać swą skłonność do pana de Nemours. Ta myśl zaprzątała ją długo; potem dziwiła się sama sobie, wydało się jej to szaleństwem i znów popadła w bezradność i niezdecydowanie.
Skoro podpisano pokój, królewna Elżbieta, po wielkich wstrętach, zgodziła się usłuchać ojca. Wysłano księcia Albę, aby ją zaślubił imieniem katolickiego króla, i niebawem miał przybyć. Oczekiwano księcia sabaudzkiego zjeżdżającego, aby pojąć Jejmość siostrę króla, której wesele miało się odbyć w tym samym czasie. Król myślał jeno o tym, aby dodać tym obrzędom blasku przez rozrywki, w których by mógł popisać się zręcznością i wspaniałością swego dworu. Obmyślano co tylko się dało najwspanialszego w przedmiocie baletów i komedii; ale królowi wydały się te widowiska zbyt błahe: chciał czegoś świetniejszego. Postanowił urządzić turniej, na którym przyjęto by obcych gości, a którego lud byłby widzem. Wszyscy książęta i młodzi panowie powitali z radością zamiar monarchy, zwłaszcza książę Ferrary, pan de Guise i pan de Nemours, którzy przewyższali wszystkich innych w tego rodzaju ćwiczeniach. Król wybrał ich, aby byli wraz z nim czterema zapaśnikami turnieju.
Kazano ogłosić w całym królestwie, że w mieście Paryżu, dnia 15 czerwca, Jego Chrześcijański Majestat,
Uwagi (0)