Darmowe ebooki » Powieść » Pożegnanie jesieni - Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy) (czy można czytać książki w internecie za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Pożegnanie jesieni - Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy) (czy można czytać książki w internecie za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)



1 ... 33 34 35 36 37 38 39 40 41 ... 65
Idź do strony:
towarzystwo udało się któregoś dnia na przełęcz Bydlisko, skąd zjazd był niebywały na drugą, luptowską391, stronę. Żar był iście tropikalny i wszyscy wspinali się w silnych negliżach po wschodnim stoku góry, graniczącej prawą stroną z przełęczą. Tvardstrup poprosił o pozwolenie zdjęcia koszuli i nikt, jako oryginalnemu Szwedowi, odmówić mu tego nie mógł. Po chwili na tle zwykłego krajowego śniegu zabłysły w słońcu jego potworne, czysto szwedzkie mięśnie. Hela szła pierwsza, za nią on, a za nimi Atanazy. Reszta wlekła się w tyle. Atanazy wściekły był na Tvardstrupa za to obnażenie się i za to, że nie mógł zrobić tego samego, co on, z obawy przed względną nikłością swoich muskułów, które jakkolwiek wcale niezłe same w sobie, nie mogły się równać z żelaznymi zwałami mięsa tamtego. Złość zatykała go i dlatego nie mógł nadążyć tamtym. Zadyszany, widział, jak przeszedłszy małe cieniste zagłębienie, zabłyśli na grani w słońcu, na tle granatowego nieba. Rozwiana blond broda Tvardstrupa świeciła jak złota, gdy pochylał się ku Heli ze śmiechem. Na grani dął gorący południowy wiatr. Odlegle luptowskie góry ginęły w rudawej mgle. Ponieważ śnieg od południowej strony był zbyt mokry, Tvardstrup rozpoczął ćwiczenia na tym samym zboczu, którym wyszli byli392 do góry.

Przez chwilę Atanazy z Helą zostali na przełęczy sam na sam. Hela, wpatrzona rozszerzonymi oczami przed siebie, w kierunku południowych gór, zdawała się wchłaniać w siebie wszechświat cały w bydlęcym zapamiętaniu. Straszliwe nienasycenie objęło jej głowę prawie dotykalnymi mackami. Atanazy zapatrzył się na jej drapieżny profil owiany ryżymi włosami, targającymi się w wichrze. Była dla niego w tej chwili widomym symbolem całego sensu istnienia. Gdyby nagle znikła i on chyba znikłby z nią razem. „I to bydlę...” — pomyślał prawie jednocześnie o niej i tym samym słowem o Szwedzie, którego nawoływania słyszał z zapadającego już w granatowy cień północnego stoku kotła393. Przemijała nieznacznie jedna z tych nikłych chwil, w których ważą się przeznaczenia przyszłości, w których są potencjalnie zawarte. Nagle Hela, która zdawała się nie pamiętać o istnieniu „kochanka”, odbiwszy się silnie kijkami, zaczęła zjeżdżać w prostej linii na południową stronę śnieżystym żlebem394, po którego bokach sterczały grzędy nagich skał pokrytych żółtym porostem. W Atanazym coś się szarpnęło: polecieć tak za nią, zapomnieć o wszystkim, zostać z nią gdzieś po drugiej stronie gór, uciec aż do tropików, o których marzył od dzieciństwa i które znał z opowiadali Łohoyskiego i samej Heli (jeszcze jako mała dziewczynka była kiedyś z ojcem w Indiach). Tak, ale za co, za co? Może za pieniądze żony — jakże obco przesunęło się to słowo przez znaczeniową stronę świadomości. Albo może za jej własne? Uczuł się bezsilnym i, rzecz dziwna, poczuł gwałtowną sympatię do partii niwelistów i niezwyciężonego Sajetana Tempe. Hela, zjechawszy jakie pięćdziesiąt metrów, zatoczyła łuk w lewo, chcąc małym śnieżystym siodełkiem przedostać się przez grzbiet skalny do drugiego żlebu. Zniknęła na lewo, przemknąwszy zręcznie przez wąski pas śniegu. Ale zaraz potem posłyszał Atanazy chrobot nart na skałach i krzyk — po czym cisza. Tylko krew waliła mu w skroniach... Bez namysłu pomknął na dół żlebem i zrobiwszy szaloną „christianię”395, przejechał wolno grzbiet i ujrzał Helę, leżącą głową na dół wśród nagich piargów396 pod ścianą. Hela jęczała cicho. Szybko odpiął narty i rzucił się na ratunek. Odpiął jej narty i zaczął obmacywać nogę w kostce.

— Niech pan zdejmie pończochę. Mam wrażenie, że to zwichnięcie.

— Gdyby było zwichnięcie, nie mogłaby pani ruszać nogą wcale.

W stosunku do jej nogi to zdanie miało dla niego wybitnie nieprzyzwoite znaczenie. Odpiął jej krótkie spodnie (Hela nie uznawała długich dla kobiet), wyciągnął pończochę, odpiął podwiązkę, zdjął kamasz i but, i zobaczył wreszcie przez przezroczysty jedwab tę nogę, o której zawsze marzył. Była rzeczywiście piekielnie ładna. Po czym spojrzał na Helę, to znaczy na jej twarz. Leżała z półprzymkniętymi oczami, blada, z ustami skrzywionymi bólem. Atanazy poczuł nagle, że ją kocha, tak samo jak kilka miesięcy temu kochał Zosię, a nawet może więcej — albo może nie więcej, ale pełniej — nie było w uczuciu tym rezygnacji i litości, sztucznego zatracenia siebie i poświęcenia. Ale za to było to przepojone, wszystko „to”, czymś wstrętnym, prawie podłym, nawet niezależnie od stosunku jego do Zosi. Ale nie miał czasu zanalizować swego stanu. W tej chwili myślał o Heli z niezmierną czułością (tendresse — czułość, wstrętne słowo) połączoną z wściekłym gniewem na nią o Szweda. I oba te uczucia przeszły w straszliwe, nagłe, bezprzytomne pożądanie. Zdjął pończochę i zobaczył tę nogę nagą, białą prawie jak śnieg. Tego było trochę zanadto, ale jeszcze się trzymał. Pomacał puchniejącą397 w oczach prawie kostkę i pokręcił stopę w różne strony — nie było zwichnięcia. I nagle, patrząc na zamknięte oczy Heli i jej wykrzywione jakby z rozkoszy usta dzikim wzrokiem, wpakował sobie tę nogę między swoje nogi. Hela jęknęła i spojrzała na niego z wyrzutem, ale gdy spostrzegła, co się dzieje, twarz jej przybrała wyraz bestialski, a palce jej nogi natrafiwszy na coś niesamowitego, zaczęły się lekko poruszać. Atanazy patrzył na to i nasycał się. Słońce prażyło i świat roztapiał się w mgle, blasku, gorącu i diabelskiej rozkoszy. „Ja umrę, ja nie wytrzymam” — pomyślał nieszczęsny „kochanek” i poczuł, że jest zgubiony, że nic go od tej kobiety nie oderwie. Zmieszana z tkliwością (drugie wstrętne słowo) wściekłość, rozpacz i zatracenie, wstyd i pogarda, wszystko to przeszło w dziki orgazm rozkoszy, która go unicestwiła, rzuciła go twarzą na skały jak zmięty łachman. Przekrzywił przy tym biedną bolącą nogę Heli, która (Hela — nie noga) jęknęła cienko, jak małe dziecko, a potem powiedziała lubieżnie wlokącym się głosem.

— No, teraz pan wie, co to znaczy zgadywać czyjeś myśli. A gdybym ci powiedziała to, co chcę, umarłbyś po prostu — nie wytrzymałbyś tego. To już ostatni raz — teraz może pan odejść na zawsze — wie pan wszystko.

— Nie! — ryknął Atanazy, podnosząc się. — Teraz cię nie oddam. Teraz wiem dopiero, kto jesteś, czym jesteś dla mnie.

— Dlatego, że pan dotknął398 się mojej nogi. To jest śmieszne.

Ale był tak piękny w tej chwili, że Hela poczuła to samo, co on: nic jej od niego nie oderwie, musi być jej, tylko wyłącznie jej. To nie jest coś dla takich sentymentalnych Zoś: to zgniły kąsek, który trzeba umieć zjeść ze smakiem, przyprawiwszy go odpowiednio, choćby przez to kogoś nawet miało spotkać nieszczęście. Raz trzeba wyzbyć się tych głupich skrupułów — życie jest jedno. Sczepili się oczami, jak atleci rękami. Hela pierwsza spuściła wzrok, uśmiechając się lubieżnie, i nie powiedziała nic. Goła, spuchnięta noga leżała dalej bezwładnie na kamieniach, ta właśnie, należąca do tej jedynej twarzy. Nowa fala beznadziejnej żądzy zatopiła w Atanazym wszelką ludzkość na dnie zezwierzęconego ciała — był w tej chwili dzikim bydlęciem, gotowym nawet do mordu. Usłyszeli krzyki na grani. Drugim żlebem jechali wprost na nich Łohoyski, Prepudrech i Tvardstrup. Ziezio i Chwazdrygiel zostali na przełęczy.

— Czy nic złego? — spytał książę, zakręcając niedołężnym „telemarkiem”399, i wywalił się głową na dół w śnieg. Na przeczącą odpowiedź Atanazego rzekł, gramoląc się wśród mokrego firnu: — Dziękuję ci, Taziu. No, ale na kilka dni co najmniej koniec z nartami.

On też nie miał sympatii do tego Szweda, a zaufania do Atanazego nie stracił (mimo kokainowych rozmówek) zupełnie. W ogóle dziwny był to człowiek ten Prepudrech, daleko dziwniejszy, niż się z początku wydawał. Muzyka przetwarzała go powoli w zupełnie kogoś innego. Sam dla siebie nawet stawał się codzienną niespodzianką i zagadką niepojętą. Sam nałożył pończochę Heli i zasznurował but, po czym poprowadził ją z Atanazym we dwóch do góry. Narty nieśli tamci. Na górze związali narty, dwie pary razem, i tak zwieźli Helę do małej restauracyjki podgórskiej. Doktor skonstatował naciągnięcie ścięgna i kazał leżeć przez dni parę.

Atanazy cierpiał jak na torturach, nie mogąc ani na chwilę pozostać z Helą sam na sam i rozmówić się z nią co do przyszłości. Nie był pewnym niczego, a wspomnienie tej nogi napełniało go żarem dzikich, nieznośnych pożądań. Zosię znienawidził zupełnie, a do siebie czuł wstręt nieprzezwyciężony, będąc jednym wielkim kłębowiskiem niesytych, przewrotnych żądz. Kiedy siedział koło olbrzymiego małżeńskiego łóżka Prepudrechów, w którym, rozwalona na przekątni400, księżna czytała (zawsze przy świadkach) lub bawiła się z gośćmi, zdawało mu się, że pęknie od potwornego, niepojętego pragnienia jej ciała. Siła tych uczuć przenosiła go prawie w metafizyczny wymiar. Zaczynał pojmować teorię Malinowskiego powstawania uczuć religijnych z zupełnie zwykłych stanów zwierzęcych w odpowiednim natężeniu. Hela stawała się dla niego czymś nadnaturalnym, groźnym jakimś fetyszem nie z tego świata: w beznadziejnym poddaniu się jej znajdował jakąś okrutną rozkosz. A ona dręczyła go w sposób wyrafinowany, chcąc go definitywnie do siebie przywiązać. Wiedząc już o jego zboczeniu, pokazywała mu czasem przy wszystkich niby to niechcący nogę spod kołdry lub kazała sobie poprawić coś w poduszkach czy też wstążkach czepeczka, i wtedy podsuwała mu pod sam nos pachnącą cyklamenem401 (Hela nie używała teraz żadnych perfum), rudą nieogoloną pachę. Atanazy parę razy o mało nie doznał najwyższej rozkoszy bez niczyjego udziału, ale trzymał się jeszcze ostatnim wysiłkiem. Wieczorem — i to było najgorsze — zatrzymywała Hela męża przy sobie i posyłała Atanazemu znaczące, bezwstydne spojrzenie. Ale rzecz dziwna: Atanazy nigdy nie był zazdrosnym o Prepudrecha — cierpiał jedynie dlatego, że to nie on. Książę jako rywal nie istniał dla niego kompletnie. Aż wreszcie trzeciego dnia zostali przypadkiem sami. Hela wysunęła spod kołdry zdrową nogę i tu stało się z Atanazym coś tak strasznego, że lepiej w ogóle o tym nie mówić. Po prostu spalił się, zniszczył w wybuchu tak przewrotnych uczuć, że wyobrażenie sobie tego potem było tak niemożliwe, jak zrekonstruowanie kokainowego, psychicznie nieeuklidesowego świata. Usta i nogi, i ten zapach, prawie zmieszany z błękitem oczu... Nie wiedział już, czego chce, gdzie co jest, co najpierw, a co potem. Ale ona kierowała teraz wszystkim i umiała spotęgować mękę nienasycenia i torturę rozkoszy do bezmiaru. Preparowała go dalej na wolnym ogniu, ukazując mu przez małe szparki jedynie świat niedosiężnego szczęścia w zupełnej zatracie, w zniszczeniu ostatecznym. Ale zaraz potem ktoś wszedł (zdaje się Ziezio) prawie równocześnie z zakończeniem tej sceny i nastąpiły znowu zwykłe, do rozpaczy doprowadzające rozmówki. Cierpienia Atanazego przechodziły po prostu w szał. Nie mogąc się porozumieć ustnie, posłał jej jakiś list nieprzytomny przez „butlera” Ćwirka, ale na próżno. Nie otrzymał odpowiedni. Tylko Prepudrech, nie wiadomo czemu, zaczął nań od tego czasu patrzeć dziwnym, złym okiem — ale to przeszło wkrótce. A ciągle wszyscy mówili tylko o nodze Heli: tej nodze. Atanazy tracił przytomność i panowanie nad sobą. Aż wreszcie na czwarty dzień, gdy Tvardstrup rozpoczął jakieś sportowe przechwałki, a Hela słuchała go z zachwytem, Atanazy rzekł niby to nie do niego, z gniewem, przerywając mu ni w pięć ni w dziewięć rzecz jego. A prawda: coś tam bajał jednak biedne Szwedzisko o Grecji.

— Nienawidzę Grecji, to nieszczęście całej ludzkości. Tam powstała pierwsza demokracja, której skutki oglądamy teraz.

— I to mówi ten „bolszewik” — wtrąciła się Zosia.

— Cicho bądź, nic nie rozumiesz: ja mam podwójny system wartościowania.

Tvardstrup zaśmiał się i powtórzył:

— Komisch. Ein „Doppelwertung System”. Haben Fürstin je so etwas gehört?402 — zwrócił się do Heli. Rozmowa prowadzona była po niemiecku. — Ale co to ma wspólnego ze sportem?

— Nie tak „komisch”, jak to się panu wydaje. Względne systemy wartościowania: indywidualny i społeczny, ujmuję w jednym, który jest absolutny: wykazuję konieczność obu poglądów.

— Aber das ist selbstverständlich403...

— Największe prawdy stają się samo przez się zrozumiałymi, gdy się je wypowie. Ale trzeba je znaleźć. Wracając do Grecji, tam powstała oprócz demokracji dyskursywna filozofia jako walka pojęciowa, beznadziejna zresztą, z tajemnicą bytu, czyli upadek religii; tam z upadłej religii, bo za taką uważam religię grecką, wyrosła naturalistyczna sztuka, której odrodzenie było przyczyną upadku całej europejskiej sztuki na długie wieki; tam wreszcie powstał sport jako taki, również pierwszy symptom degeneracji. Ta mania dzisiejsza nie jest czymś dodatnim, tylko jednym z dowodów, że dzisiejsza ludzkość schodzi na psy. Uważać to za coś pozytywnego to tak, jakby syfilityk404 cieszył się, że ma wysypkę, ponieważ jest to reakcją organizmu walczącego z chorobą. Dawni ludzie nie potrzebowali sportu: byli zdrowi i silni z natury. Dziś sport zabija wszystko, zastępuje nawet sztukę, która upada coraz bardziej. Ja sam bardzo lubię narty, ale nie znoszę, jak z was, sportsmanów, robi się największe chwały narodów i kiedy wasze idiotyczne rekordy zajmują tyle miejsca w gazetach, gdzie tego miejsca nie ma na poważną artystyczną krytykę — bo ta, która jest, to są bzdury — i na polemikę w kwestiach sztuki.

— Krytyka artystyczna i polemika są czymś zupełnie zbytecznym, ponieważ chodzi tam tylko o to, czy dane coś podoba się czy nie. Co tu o tym w ogóle można powiedzieć. Te rubryki w ogóle powinny być skreślone. Nie wiem, czemu pan tego broni, nie będąc nawet artystą. — To „nawet” ubodło Atanazego w samą wątrobę. — Sport odrodzi ludzkość, która potrzebuje antydotu na złe uboczne skutki kultury. W sporcie jest przyszłość rasy ludzkiej...

— Sport rekordowy niczego nie odrodzi, tylko dogłupi jeszcze tych, których nie ogłupił

1 ... 33 34 35 36 37 38 39 40 41 ... 65
Idź do strony:

Darmowe książki «Pożegnanie jesieni - Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy) (czy można czytać książki w internecie za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz