Fabryka Absolutu - Karel Čapek (biblioteki w internecie txt) 📖
Jeżeli Bóg jest wszędzie, to czy można go stamtąd wyekstrahować? Inżynier Marek jest wynalazcą technologii, która ze spalanej materii wzywa Absolut w stanie czystym.
W pobliżu ludzie zaczynają prorokować i uzdrawiać, a kiedy przedsiębiorczy kapitalista, pan Bondy, rozpoczyna masową produkcję Karburatorów, sprzedawcy masowo rozdają towar za darmo, pracownicy banków przekazują potrzebującym pieniądze, i tylko chłopi pozostają odporni na epidemię altruizmu. Kościół początkowo się wzbrania, ale ostatecznie kapituluje, zawiera umowę z Absolutem i uroczyście organizuje jego deifikację. Tymczasem uwolniony Absolut szuka sobie pracy. Można by pomyśleć, że powinno to rozwiązać wszystkie problemy ludzkości…
W swojej antyutopii z 1922 r. Karel Čapek ukazuje szeroką panoramę kapitalistycznego społeczeństwa: fabrykantów, dziennikarzy, duchownych, naukowców i zwykłych robotników. Historia oddziaływania przedziwnego wynalazku stanowi kanwę, na tle której wyraziście zarysowuje się krytyka stosunków społecznych, niosąca głęboko humanistyczne przesłanie.
- Autor: Karel Čapek
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Fabryka Absolutu - Karel Čapek (biblioteki w internecie txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Karel Čapek
— A ja — zawołał inny — proponuję wybór ściślejszego komitetu do zbadania zdarzeń pożałowania godnych. Komitet, składający się z trzech członków.
— Z pięciu członków.
— Z dwunastu!
— Pozwólcie Bracia — ozwał się Judex Formidabilis — jeszcze nie skończyłem.
Czcigodny uderzył młotkiem.
— Głos ma Brat Judex Formidabilis.
— Bracia — rzekł Judex miękko — nie będziemy się spierali o słowo. Zdarzenia, o których padły tu pożałowania godne wyrazy, są tego rodzaju, że zasługują na zastanowienie, rozważanie, a nawet na uwagę. Ja nie przeczę, że uczestniczyłem w pobożnych zebraniach, na których spoczęła specjalna łaska boża. Mam nadzieję, że to nie jest w niezgodzie z karnością Wolnego Mularza.
— Bynajmniej — ozwało się kilka głosów.
— Dalej, przyznaję się, że i mnie spotkał zaszczyt, iż mogłem był wykonać kilka pomniejszych cudów. Sądzę, że to nie sprzeciwia się mojemu Stopniowi i mej Godności.
— Zaiste nie.
— Mogę więc oświadczyć wam — na podstawie własnego doświadczenia — że wzmiankowane zdarzenia są przeciwnie dostojne, wzniosłe i cnotliwe, że przyczyniają się ku Szczęściu Ludzkości i Sławią Najwyższego i dlatego ze stanowiska wolnomularskiego nie może przeciwko nim być zastrzeżeń. Wnoszę, aby Loża wyraziła swą neutralność wobec wszystkich tych przejawów obecności boskiej.
Powstał Pierwszy Strażnik i rzekł:
— Bracia, ja co prawda w to wszystko nie wierzę, nic nie widziałem, nic nie wiem, ale sądzę, że powinniśmy raczej wypowiedzieć się za tą religią. Sądzę, że w tym wszystkim nic nie ma, ale po co zaraz o tym gadać? Więc ja proponuję, abyśmy tajnie dali znać, iż mamy o tym jak najlepsze informacje i że wyrażamy swą zgodę, aby wszystko było tak, jak jest.
Czcigodny wzniósł oczy i rzekł:
— Zwracam uwagę Braci, że Związek Przemysłowców wybrał Absolut na swego prezesa honorowego. Dalej, że akcje MEAS, nazywane akcjami Absolutu, mogą jeszcze podnieść się w kursie. Nawiasem mówiąc, ktoś, kto nie chce podawać swego imienia, ofiarował na rzecz Wdowiej Skarbonki naszej Loży tysiąc sztuk tych akcji. Proszę, mówcie Bracia dalej.
— Więc ja — oświadczył Drugi Strażnik — cofam, że tak powiem, pożałowania godne zdarzenia. Z wyższego stanowiska zgadzam się najzupełniej. Proponuję, abyśmy o sprawie pomówili z wyższego stanowiska.
Czcigodny podniósł oczy i rzekł:
— Polecono mi zwrócić waszą uwagę, że Loża Najwyższa ma wydać instrukcje o ostatnich zdarzeniach. Loża Najwyższa zaleca Braciom Mistrzom, aby wstępowali do kółek religijnych i aby je organizowali w duchu wolnomularskim, jako Warsztaty Uczniów. Nowe Warsztaty mają być prowadzone w duchu postępowym i przeciwkościelnym. Zaleca się poznawanie różnych nauk: monistycznej, abstynenckiej, fletcherowskiej, wegetariańskiej i tak dalej. Każde kółko niechaj będzie nauczane innej wiary, aby można było wypróbować, która jest najlepsza dla Szczęścia Ludzkości i Sławy Najwyższego. Czynność taka na rozkaz Loży Najwyższej obowiązuje wszystkich Mistrzów. Proszę, Bracia, możecie rozprawiać dalej.
Największy dziennik ludowy „Przyjaciel Ludu” miał redakcję nie tak bardzo liczną. O godzinie pół do dziesiątej wieczorem siedział w jej lokalu tylko nocny redaktor Kosztial (Bóg raczy wiedzieć, dlaczego fajki nocnych redaktorów śmierdzą tak haniebnie) i pater Joszt, który pogwizdując przez zęby, pisał na jutro artykuł wstępny.
W tej chwili wszedł do redakcji pan metrampaż75 Novotny i przyniósł mokre odbitki szczotkowe76.
— No więc, panowie, artykuł wstępny — warknął. — Kiedyż go mamy złożyć?
Pater Joszt przestał świstać.
— Zaraz będzie, panie Novotny — rzekł skwapliwie. — Nie przypominam sobie pewnego słowa. Czy już mieliśmy „diabelskie machinacje?”
— Onegdaj.
— Aha. A „zbójecka zasadzka?” Też już była?
— Była.
— „Nikczemne oszustwo?”
— Mieliśmy dzisiaj.
— „Bezbożny wynalazek?”
— Chyba ze sześć razy — odpowiedział redaktor Kosztial.
— Szkoda! — westchnął pater Joszt. — Uważam, że zbyt rozrzutnie szafowaliśmy myślami. Jak wam się podobał dzisiejszy artykuł wstępny, panie Novotny?
— Mocny — rzekł pan metrampaż. — Ale czas już składać.
— Zaraz będzie — zapewniał pater Joszt. — Sądzę, że ci z góry byli zadowoleni z numeru porannego. Zobaczycie, że przyjdzie Jego Biskupia Miłość. Powie mi: Dobrze ryczałeś, Joszcie. Mieliśmy już „oszalałą wściekliznę?”
— Mieliśmy.
— Szkoda. „Musimy ustawić nowe baterie i palić, Joszcie”, rzekła do mnie któregoś dnia Jego Miłość. „Bij w nich jak w kaczy kuper! Bo uważasz, wszystkiego do czasu, ale my na wieki”. — A pan, panie Novotny, nie ma w zapasie jakiego takiego dobrego słówka?
— No, więc dajmy na to „zbrodnicza tępota”, albo „perwersyjna złośliwość”.
— Niczego sobie — odetchnął z ulgą pater Joszt. — Powiedz pan, panie Novotny, skąd pan bierze takie dobre pomysły?
— Ze starych roczników „Przyjaciela Ludu”. Ale ten artykuł wstępny, wasza wielebności!
— Zaraz się zrobi. Poczekajcie: „Zbrodnicza tępota i perwersyjna złośliwość wiadomych kół, które bałwanami Baala mącą czystą wodę Skały Piotrowej... Aha, zaraz będzie: Skały Piotrowej, mącą czystą wodę, tak, i ustawiają na niej złotego cielca, który zwie się diabłem czyli Absolut...”.
— Artykuł wstępny? — ozwał się głos we drzwiach lokalu nocnej redakcji.
— Laudetur Jesus Christus77. Wasza Biskupia Miłości — zerwał się pater Joszt.
— Macie artykuł wstępny? — zapytał biskup Linda, wchodząc żwawym krokiem. — Któż to pisał poranny wstępniak? Rany boskie, wyście nas urządzili! Który idiota napisał to?
— Ja — wyjąkał pater Joszt, cofając się. — Ja... Wasza Biskupia Miłości... ja myślałem...
— Ja ci dam myśleć! — ryknął biskup Linda, upiornie łyskając okularami. — Masz! — Zgniótł w ręku poranny numer „Przyjaciela Ludu” i rzucił go Josztowi pod nogi. — „Ja myślałem”! Patrzcież, on myślał! Czemuś nie telefonował? Czemu nie zapytałeś, co masz pisać? A wy, panie Kosztial? Jak pan może zamieszczać coś podobnego? Pan także pewno myślał? Novotny!
— Słucham — rzekł pan metrampaż, drżąc ze strachu.
— Dlaczego kazał pan to złożyć? Pan także myślał?
— Nie, ja nie myślałem — protestował metrampaż. — Ja muszę składać, co mi panowie poślą.
— Nikt nic nie musi, tylko, co każę ja! — oświadczył stanowczo biskup Linda. — Siadaj, Joszcie, i czytaj, coś rano naględził. Mówię ci: czytaj!
— Już od dawna — czytał pater Joszt drżącym głosem swój własny artykuł wstępny — już od dawna, niepokoi nasz ogół... nikczemne oszustwo...
— Co?
— Nikczemne oszustwo, Biskupia Miłości — jęknął pater Joszt. — Ja myślałem... ja... ja teraz widzę... że...
— Że co?
— Że to jest trochę za mocne, to „nikczemne oszustwo”.
— Pewno, że za mocne. Czytaj dalej.
— ...nikczemne oszustwo z tak zwanym Absolutem... którym masoneria, Żydzi i inni postępowcy... bałamucą świat. Zostało naukowo dowiedzione...
— Patrzcie państwo — krzyknął biskup Linda. — Joszt nam coś naukowo dowiódł! Czytaj dalej!
— ...naukowo dowiedzione — bąkał nieszczęsny Joszt — że tak zwany Absolut... jest takim samym szwindlem niedowiarków... jak sztuczki mediów, które...
— Poczekaj no — rzekł z nagłą łaskawością biskup. — Napisz taki artykuł wstępny: Zostało naukowo dowiedzione... Napisałeś? A więc, dowiedzione, że ja, pater Joszt, jestem osioł, fujara, niezguła... Napisałeś?
— Napisałem — szepnął zmiażdżony Joszt. — Wasza Miłość raczy dyktować dalej.
— Wrzuć to do kosza, synu — rzekł pan biskup — i rozwieś swoje głupie uszy. Czytałeś dzisiejsze gazety?
— Czytałem, Wasza Mił...
— Wygląda tak, jakbyś ich nie czytał. Dzisiaj rano, paterku, ukazał się przede wszystkim komunikat związku monistów, że Absolut jest właśnie tą Jednością, którą moniści zawsze uważali za Boga, że więc kult Absolutu w pełni odpowiada nauce monistów. Czyś to czytał?
— Czytałem.
— Dalej wiadomość, że loże masońskie zalecają swoim członkom kult Absolutu. Czytałeś?
— Czytałem.
— Dalej, że na synodalnym zjeździe luteranów superintendent Maartens miał pięciogodzinny wykład, w którym dowodził tożsamości Absolutu z objawionym Panem naszym. Czytałeś?
— Czytałem.
— Dalej, że na zjeździe Siódmej Międzynarodówki delegat rosyjski Paruskin-Rebenfeld zaproponował oddawanie czci Towarzyszowi Bogu, który sympatie swoje dla ludu roboczego objawił tym, że wstąpił do fabryk. Przyjęto z wdzięcznością do wiadomości, że Najwyższy Towarzysz postanowił pracować zamiast wyzyskiwanych. Uchwalono wniosek, aby na dowód solidarności zagaił generalny strajk we wszystkich swoich zakładach. Po tajnej naradzie prezydium, wniosek cofnięto jako przedwczesny. Czytałeś?
— Czytałem.
— Wreszcie przyjęto rezolucję, że Absolut jest wyłącznie majątkiem warstw proletariackich i ludowych i że burżuazja nie ma prawa czcić Go lub też przyjmować od Niego cuda. Zarządzono opracowanie robotniczego kultu Absolutu oraz nakazano tajne uzbrojenie na wypadek, gdyby kapitał spróbował wyzyskiwać albo przywłaszczyć sobie Absolut! Czytałeś to?
— Czytałem.
— Dalej, manifest Wolnej Myśli, komunikat Armii Zbawienia, oświadczenie Teozoficznej Centrali Adyar, list otwarty do Absolutu, a podpisany przez Wspierające się Gminy Chałupników, manifest Związku Właścicieli Karuzel podpisany przez prezesa Bindera, dalej Głos Jednoty Kostnickiej, numer specjalny „Głosów z Tamtego Świata”, „Baptysowskiego Czytelnika” i „Abstynenta”... Człowieku, czytałeś to wszystko?
— Czytałem.
— Więc widzisz, synu miły. Wszędzie tam z wielkim hałasem przywłaszczają sobie Absolut, robią mu honory i świetne propozycje, mianują go członkiem honorowym, mecenasem, protektorem, Bogiem, i Bóg wie czym jeszcze, a tymczasem taki jakiś półgłówek, pater Joszt, tak jest, Joszt, maluchny Joszcik, nadyma się i krzyczy, że wszystko jest nikczemnym oszustwem i naukowo dowiedzionym szwindlem! Jezus Maria, tyś nas urządził!
— Ależ, Wasza Miłości, miałem przecież nakazane... pisać przeciwko... przeciwko tym wszystkim zjawiskom...
— Miałeś nakazane — przerwał mu pan biskup surowo. — Ale czy nie widzisz, że się sytuacja zmieniła? Ech, mój Joszcie — wołał biskup, powstając — nasze świątynie opustoszały, a owieczki pobiegły za Absolutem. Joszcie, człowieku głupi, jeśli mamy pozyskać owieczki dla siebie, musimy zdobyć Absolut. We wszystkich kościołach poustawiamy atomowe Karburatory, ale takich rzeczy, ty moja wielebnostko, nie rozumiesz. Zapamiętaj sobie, to jedno: Absolut musi pracować dla nas: musi być nasz, id est78, musi być tylko nasz. Capiscis79, mi fili80?
— Capisco81 — szepnął pater Joszt.
— Deo gratias82. Teraz, Joszciku, wykręcisz się, ale na całego. Napiszesz ładny artykulasek wstępny, w którym powiesz, że Święta Kongregacja, uwzględniając prośby wiernych, przyjęła Absolut na łono Kościoła. Panie Novotny, masz pan tu o tym List Apostolski. Weźmie pan na to grube czcionki cycero83 na pierwszą stronicę. Pan, panie Kosztial, poda w „Wiadomościach Miejscowych”, że prezes G. H. Bondy przyjmie w niedzielę z rąk arcypasterza sakrament chrztu. Doda pan do tego radosne powitanie, rozumie pan? A ty, Joszcie, siadaj i pisz... Poczekaj no, jakieś mocniejsze słowo na początek.
— Och, Wasza Miłości, może by: zbrodnicza tępota i perwersyjna złośliwość wiadomych kół...
— Bardzo dobrze, pisz: — Zbrodnicza tępota i perwersyjna złośliwość wiadomych kół już od miesięcy stara się sprowadzić nasz lud na błędne drogi. Publicznie głosi się heretycki fałsz, że Absolut jest czymś innym, niż owym Bogiem, ku któremu już od kołyski wznosiliśmy ręce... Masz to?... Wznosiliśmy ręce w dziecinnej wierze... i miłości... Masz to? Więc dalej...
Łatwo zrozumiecie, że w danych warunkach przyjęcie Absolutu na łono Kościoła było wielką niespodzianką. Zostało to przeprowadzone właściwie tylko papieskim Breve84, a kolegium kardynalskie stanęło wobec faktu dokonanego i zastanawiało się jedynie nad tym, czy można Absolutowi udzielić sakramentu chrztu. Postanowiono poniechać tego. Chrzest Boga jest jawną tradycją kościelną (vide Jana Chrzciciela), ale i w tym wypadku nowochrzczeniec musi być osobiście obecny. Prócz tego było bardzo łaskotliwym zagadnieniem politycznym, która osobistość panująca miałaby być kumem85 Absolutu. Dlatego Święta Kongregacja zaleciła, aby przy najbliższej mszy pontyfikalnej Ojciec Święty pomodlił się za nowego członka kościoła. Stało się to w formie bardzo uroczystej. Dalej, włączono do nauki kościelnej, że obok sakramentu chrztu, krwi, uznaje Kościół Święty także chrzest uczynków cnotliwych i zasłużonych.
Nawiasem mówiąc, na trzy dni przed wydaniem Breve przyjął papież w dłuższej audiencji prezesa G. H. Bondy’ego, który przedtem przez czterdzieści godzin konferował z sekretarzem papieskim monsignorem Pulpettim.
Niebawem została przeprowadzona prosta beatyfikacja Absolutu, formą super cultu immemorabili w uznaniu cnotliwego żywota Absolutu, obecnie Błogosławionego, i zarządzono regularny, ale przyśpieszony proces kanonizacyjny, oczywiście z dalekosiężną modyfikacją: nie chodziło bowiem o kanonizowanie Absolutu, ale o deifikowanie. Została natychmiast ustanowiona komisja deifikacyjna z kół najwybitniejszych uczonych kościelnych i pasterzy. Jako Procurator Dei86 działał z mianowania wenecki arcybiskup, kardynał dr Varesi, jako Advocatus Diaboli87 funkcjonował monsignor Pulpetti.
Kardynał Varesi przedstawił siedemnaście tysięcy zaświadczeń o dokonanych cudach, które podpisali prawie wszyscy kardynałowie, patriarchowie, prymasowie, metropolici, książęta kościoła, arcybiskupi, generałowie zakonów i opaci. Do każdego zaświadczenia dołączono badania znakomitości ze świata lekarskiego, orzeczenia wydziałów uniwersyteckich, opinie profesorów nauk przyrodniczych, technologów i ekonomistów, a wreszcie podpisy naocznych świadków, notarialnie potwierdzone.
Tych siedemnaście tysięcy dokumentów, jak wywodził monsignor Varesi, to tylko znikomy ułamek cudów istotnie dokonanych przez Absolut, bo realna ich liczba według bardzo ostrożnej oceny przekroczyła już trzydzieści milionów.
Prócz tego przedłożył Procurator Dei obszerne opinie najlepszych fachowców — specjalistów całego świata. Tak np. przedstawiciel wydziału lekarskiego w Paryżu, profesor Gardien, po dokładnym zanalizowaniu szeregu przypadków napisał, co następuje:
„...Ponieważ tedy liczne wypadki, przedstawione nam do zbadania, były z lekarskiego punktu widzenia absolutnie beznadziejne i naukowo rzecz biorąc nieuleczalne (paraliż, rak, ślepota po chirurgicznym wyjęciu obu oczów88, chromość skutkiem operacyjnego odjęcia obu dolnych kończyn, śmierć skutkiem całkowitego oddzielenia głowy od tułowia, strangulacja u powieszonego i dwa dni wiszącego itd.), wydział lekarski Sorbony uważa, że tak zwane cudowne wyleczenie tych wypadków należy przypisać bądź to zupełnej nieznajomości anatomicznych i patologicznych przesłanek, braku doświadczenia klinicznego i nieznajomości praktyki lekarskiej, albo też — czego wyłączać nie zamierzamy — interwencji siły wyższej, nie ograniczanej ani prawami przyrody, ani ich znajomości”.
Psycholog, profesor Meadow (Glasgow) napisał:
„...Ponieważ w czynach tych przejawia się stanowczo istota myśląca, zdolna do tworzenia skojarzeń, pamiętania, a nawet wniosków logicznych, istota, która tych psychicznych operacji dokonywa
Uwagi (0)