Szczęśliwy książę i inne baśnie - Oscar Wilde (gdzie można za darmo czytać książki TXT) 📖
Baśniowe opowiadania wielkiego angielskiego pisarza z dwóch książek: The Happy Prince and Other Stories (Szczęśliwy Książę i inne opowiadania, 1888) oraz The House of Pomegranates (Dom w granatowym gaju, 1891), powstały, gdy Oscar Wilde był jeszcze pisarzem niemal bez dorobku. Dzisiaj to klasyka literatury dziecięcej: utwory z obu tomów były wielokrotnie wznawiane, inscenizowane, filmowane, przerabiane na musicale i animacje.
Choć Oscar Wilde tworzył je niegdyś z myślą o swych małych synach: Cyrilu i Vyvianie, zaciekawią czytelnika niezależnie od wieku. „Każde z opowiadań ma drugie dno: skierowane są do dzieci i dorosłych zarazem. W baśniowych dekoracjach przedstawiają ponadczasowe historie o miłości i pięknie, wrażliwości, obłudzie i cierpieniu — czasem humorystyczne, czasem refleksyjne, zawsze piękne i wyrafinowane językowo” — uważa anglistka i tłumaczka Izabela Rudnicka. Słynny francuski pisarz i współczesny Wild'a, André Gide, uważał, że akcentowany u autora Szcześliwego księcia „kult estetyzmu i w sztuce, i w życiu, dziwnie łączył się z głęboką dobrocią i rozumieniem ludzkiego cierpienia. Z całym swym estetyzmem i pozorną zabawą w paradoksy był Oskar Wilde w gruncie rzeczy nieustępliwym moralistą. Ludzie nie zdają sobie sprawy ile prawdy, mądrości i powagi kryje się pod tą maską żartownisia. Te właśnie cechy wielkiego pisarza widać w jego bajkach, które są jednocześnie: subtelne i mroczne, pełne ironii i współczucia”.
Utwory z obydwu zbiorów udostępniamy w świeżym, znakomitym tłumaczeniu dokonanym przez studencką grupę przekładu literackiego „Book to World” przy Instytucie Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Tłumacze ci zostali wyłonieni w konkursie i każdy przygotował jedno opowiadanie. Choć był to dla nich debiut, powstał przekład najwyższej jakości, wiernie oddający piękno oryginału. „Śladami wielkich propagatorów twórczości Wilde'a kroczy dzisiaj najmłodsze pokolenie tłumaczy literatury angielskiej. Wysoki poziom artystyczny nowych przekładów zapewni dzieciom i dorosłym całe godziny przyjemności obcowania z literaturą światową najwyższych lotów” — podkreśla prezes Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury, Maciej Ganczar.
- Autor: Oscar Wilde
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Szczęśliwy książę i inne baśnie - Oscar Wilde (gdzie można za darmo czytać książki TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Oscar Wilde
— Cóż za godne uwagi zjawisko! — powiedział profesor ornitologii przechodzący po moście. — Jaskółka zimą!
I napisał o tym długi list do lokalnej gazety, który był pełen tylu niezrozumiałych słów, że wszyscy zaczęli go cytować.
— Dziś w nocy lecę do Egiptu — zadecydował ptak, ciesząc się na samą myśl.
Odwiedził wszystkie pomniki miejskie i długo siedział na szczycie iglicy wieży kościelnej. Gdziekolwiek poszedł, wróble szczebiotały do siebie:
— Cóż za dystyngowany nieznajomy! — bardzo go to bawiło.
Kiedy na niebie pojawił się księżyc, ptak przyfrunął z powrotem do szczęśliwego księcia.
— Czy życzysz sobie czegoś z Egiptu? — zapytał. — Właśnie wyruszam.
— Ptaku, ptaszku — powiedział książę. — Czy nie zostaniesz ze mną jedną noc dłużej?
— Czekają na mnie w Egipcie — odpowiedział ptak. — Jutro moi przyjaciele dolecą już do drugiej katarakty. Hipopotamy wylegują się tam w sitowiu, a na wielkim granitowym tronie siedzi bóg Memnon2. Całą noc strzeże gwiazd, a gdy na niebie pojawia się jutrzenka, wydaje okrzyk radości, po czym milknie3. W południe żółte lwy przychodzą do wodopoju ugasić pragnienie. Ich oczy są jak zielone beryle, a ryk głośniejszy niż huk wodospadu.
— Ptaku, ptaszku — powiedział książę — daleko na drugim końcu miasta widzę młodego mężczyznę mieszkającego na facjatce. Pochyla się nad biurkiem pokrytym papierami, a w szklance obok trzyma bukiecik zwiędłych fiołków. Ma sztywne, brązowe włosy, usta czerwone jak granat i duże rozmarzone oczy. Próbuje skończyć sztukę dla dyrektora teatru, ale jest mu zbyt zimno, by mógł pisać dalej. Na palenisku nie ma ognia, a głód go osłabił.
— Poczekam z tobą jedną noc dłużej — powiedział ptak, który naprawdę miał dobre serce.
— Czy przynieść mu kolejny rubin?
— Niestety! Nie mam już rubinów — powiedział książę. — Zostały mi tylko oczy: są zrobione z rzadko spotykanych szafirów, które wywieziono z Indii tysiąc lat temu. Wyrwij jeden z nich i wręcz mu go. Sprzeda go jubilerowi, kupi jedzenie i drewno na opał, i wreszcie skończy swoją sztukę.
— Drogi książę — powiedział ptak. — Nie mogę tego zrobić — i zaczął płakać.
— Ptaku, ptaszku — rzekł książę — czyń, o co cię proszę.
Więc ptak wyrwał jedno z oczu księcia i odleciał do facjatki studenta. Bardzo łatwo było się do niej dostać przez dziurawy dach. Wskoczył przez szparę i znalazł się w pokoju. Chłopak ukrył twarz w dłoniach, więc nie słyszał trzepotu skrzydeł ptaka, a gdy podniósł wzrok, zobaczył piękny szafir leżący na uschniętych fiołkach.
— Zaczynają mnie doceniać — ucieszył się — to od jakiegoś wielkiego wielbiciela. Teraz mogę skończyć sztukę — i wyglądał na bardzo szczęśliwego.
Następnego dnia ptaszek poleciał do portu. Usiadł na maszcie wielkiego statku i przyglądał się żeglarzom, którzy za pomocą sznurów wyciągali z ładowni wielkie skrzynie.
— Hej-a-hej! — wołali, gdy udało im się wciągnąć skrzynię.
— Lecę do Egiptu! — zawołał ptak, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi, więc gdy na niebie pojawił się księżyc, przyfrunął z powrotem do szczęśliwego księcia.
— Przyszedłem się pożegnać — zawołał.
— Ptaku, ptaszku — powiedział książę — czy nie możesz zostać jedną noc dłużej?
— Jest zima — odpowiedział ptak — i wkrótce pojawi się tu chłodny śnieg. W Egipcie zielone palmy wygrzewają się w słońcu, a krokodyle leżą w błocie i leniwie rozglądają się dookoła. Moi towarzysze budują gniazdo w świątyni w Baalbeku4, a obserwują je gruchające gołębie o białych i różowych piórach. Kochany książę, muszę cię opuścić, ale nigdy cię nie zapomnę i na przyszłą wiosnę przyniosę ci z powrotem dwa wspaniałe klejnoty na miejsce tych, które oddałeś. Rubin będzie czerwieńszy niż najczerwieńsza róża, a szafir będzie niebieski jak woda oceanu.
— W dole na placu — powiedział szczęśliwy książę — stoi mała dziewczynka z zapałkami. Zapałki upadły jej do rynsztoka i do niczego już się nie nadają. Ojciec zbije ją, jeśli nie przyniesie do domu pieniędzy, więc dziewczynka płacze. Nie ma butów ani pończoch i chodzi z gołą głową. Wyrwij moje drugie oko i daj jej, ażeby ojciec jej nie zbił.
— Zostanę z tobą jedną noc dłużej — powiedział ptak — ale nie mogę wyrwać ci oka. Byłbyś wtedy ślepy.
— Ptaku, ptaszku — powiedział książę — zrób, o co cię proszę.
Więc ptak wyrwał drugie oko księcia i sfrunął z nim do miasta.
Zanurkował obok dziewczynki i upuścił klejnot w jej dłoń.
— Jakie piękne szkiełko — zawołała dziewczynka i pobiegła ze śmiechem do domu.
Ptak wrócił do księcia.
— Jesteś ślepy — powiedział — więc już zawsze będę z tobą.
— Nie, jaskółeczko — powiedział biedny książę — musisz lecieć do Egiptu.
— Zostanę z tobą na zawsze — powiedział ptak i usnął u stóp księcia.
Przez cały następny dzień ptak siedział na ramieniu księcia i opowiadał, co widział w dalekich krajach. Opowiadał o czerwonych ibisach5, które stoją w długich szeregach nad brzegami Nilu, by złapać w dzioby złote rybki; o Sfinksie, który jest stary jak sam świat, mieszka na pustyni i wie wszystko; o handlarzach, którzy niespiesznie kroczą obok wielbłądów, niosąc bursztynowe paciorki; o królu Gór Księżycowych6, który jest czarny jak heban i oddaje cześć wielkiemu kryształowi; o wielkim zielonym wężu, który śpi w drzewie palmowym, a dwudziestu kapłanów karmi go piernikiem; i o Pigmejach7, którzy żeglują po wielkim jeziorze na ogromnych liściach i toczą nieustanną wojnę z motylami.
— Kochana jaskółeczko — powiedział książę — opowiadasz o niezwykłych rzeczach, ale najbardziej niezwykłą rzeczą na świecie jest cierpienie kobiet i mężczyzn. Nie ma większej tajemnicy nad cierpienie. Przeleć nad miastem, jaskółeczko i powiedz, co tam widzisz.
Więc ptak przefrunął nad wspaniałym miastem i zobaczył, jak bogacze bawią się w pięknych domach, podczas gdy biedacy siedzą u bram.
Wleciał do ciemnych zaułków, gdzie widział białe buzie głodnych dzieci obojętnie patrzące na czarne ulice. Pod łukiem przęsła mostu dwóch chłopców przytulało się, aby się ogrzać.
— Jacy jesteśmy głodni — powiedzieli.
— Tu nie wolno leżeć! — krzyczał stróż, więc chłopcy wyszli na deszcz.
Ptak wrócił do księcia i opowiedział mu, co widział.
— Jestem pokryty wspaniałym złotem — powiedział książę — musisz je ze mnie zerwać, płatek po płatku, i rozdać moim biednym: żyjący zawsze wierzą, że złoto ich uszczęśliwi.
Ptak zrywał złoto z księcia, płatek za płatkiem, póki szczęśliwy książę nie stał się nagi i poszarzały. I płatek za płatkiem roznosił złoto biednym, a uśmiechy zakwitały na twarzach dzieci, które wychodziły na ulice bawić się.
— Mamy już chleb! — wołały.
Wreszcie nadszedł śnieg, a po nim mróz. Ulice wyglądały jak ze srebra, jasnego i połyskującego; długie sople lodu przypominające kryształowe sztylety zwisały z okapów domów, wszyscy chodzili w futrach, a mali chłopcy nosili czerwone czapki i jeździli na łyżwach. Biednej, małej jaskółce robiło się coraz zimniej i zimniej. Ptak nie chciał jednak opuścić księcia, gdyż zbyt go kochał. Próbował ogrzać się, trzepocząc skrzydłami i zbierał okruszki sprzed drzwi piekarza, kiedy ten nie patrzył.
Ale wiedział, że ostatecznie umrze. Miał tylko tyle siły, by podlecieć do ramienia księcia raz jeszcze.
— Żegnaj, kochany książę — powiedział półgłosem. — Czy pozwolisz mi pocałować twoją dłoń?
— Cieszę się, że wreszcie lecisz do Egiptu, jaskółeczko — powiedział książę. — Zbyt długo tu się zatrzymywałeś. Ale musisz pocałować mnie w usta, ponieważ cię kocham.
— Nie wyruszam do Egiptu — odpowiedział ptak. — Wyruszam do Domu Śmierci. Śmierć jest siostrą snu, czyż nie?
I ucałował usta szczęśliwego księcia, po czym padł martwy u jego stóp.
W tej samej chwili wewnątrz posągu zabrzmiał dziwny trzask. Tak naprawdę to ołowiane serce pękło na dwoje. Mróz był zaiste okropny. Następnego dnia wcześnie rano burmistrz szedł przez plac w towarzystwie rajców. Gdy przechodzili koło posągu, spojrzeli w górę:
— A niech mnie! Jak nędznie wygląda szczęśliwy książę! — powiedział burmistrz.
— Istotnie, jak nędznie! — zawołali radni, którzy zawsze zgadzali się z burmistrzem i podeszli bliżej, by przyjrzeć się księciu.
— Z miecza odpadł mu rubin, nie ma już oczu i wcale już nie jest złoty! — zaczął wymieniać burmistrz — prawie nie różni się od jakiegoś żebraka!
— Prawie się nie różni — powiedzieli radni.
— A u jego stóp leży jakiś martwy ptak — kontynuował burmistrz.
— Doprawdy, musimy wydać obwieszczenie, że ptakom nie wolno tu umierać.
Sekretarz miejski skrupulatnie zanotował uwagę burmistrza.
Posąg szczęśliwego księcia został zburzony.
— Jako że nie jest już piękny, nie jest też użyteczny — wyjaśnił profesor sztuki na uniwersytecie.
Posąg został stopiony w wielkim piecu, a burmistrz zwołał spotkanie, aby zadecydować, co zrobić z metalem.
— Oczywiście potrzebujemy nowego posągu — powiedział — który powinien przedstawiać mnie.
— Mnie — powiedział każdy z rajców i zaczęli się kłócić. Kiedy ostatnio o nich słyszałem, wciąż jeszcze się kłócili.
— Dziwne — powiedział nadzorca robotników w odlewni. — To ołowiane serce nie chce się roztopić w piecu. Wyrzućmy je.
Więc wyrzucili serce na śmietnik, gdzie leżała martwa jaskółka.
— Przynieś mi najcenniejszą rzecz w mieście — powiedział Bóg do jednego ze swych aniołów. Anioł przyniósł Mu ołowiane serce księcia i martwego ptaka.
— Słusznie wybrałeś — powiedział Bóg — bowiem ten mały ptak będzie śpiewał na wieki w moim rajskim ogrodzie, a szczęśliwy książę będzie mnie wychwalał w moim mieście ze złota.
Obiecała, że zatańczy ze mną, jeśli podaruję jej czerwoną różę — skarżył się młody student — ale u mnie w ogrodzie nie ma czerwonych róż.
Z gniazda na dębie usłyszał go słowik. Wyjrzał zza liści i zaczął przyglądać się młodzieńcowi.
— Ani jednej czerwonej róży w całym ogrodzie! — rozpaczał dalej student, a jego piękne oczy napełniły się łzami. — Jak to możliwe, że szczęście zależy od rzeczy tak w swej formie niewielkich? Z ksiąg posiadłem wiedzę największych mędrców i poznałem wszystkie meandry filozofii, tymczasem przez brak jednego kwiatu nędzne jest me życie.
— Oto nareszcie prawdziwy kochanek! — ucieszył się słowik. — Śpiewałem o nim każdej nocy, mimo że do dziś nie dane mi było go poznać. Każdej nocy opowiadałem gwiazdom jego historię i oto jest teraz przede mną. Jego włosy są ciemne jak hiacynt, a usta czerwone jak róża, której tak pragnie. Cierpienie uczyniło jednak jego oblicze białym niczym kość słoniowa, a smutek zostawił ślad na czole.
— Jutrzejszej nocy książę urządza bal, a moja ukochana została zaproszona — szeptał student. — Jeśli przyniosę jej czerwoną różę, będzie tańczyć ze mną aż do świtu. Będę trzymał ją w objęciach, a ona położy mi głowę na ramieniu i pozwoli, bym zamknął jej dłonie w moich. Ale w ogrodzie nie mam żadnej czerwonej róży! Usiądę więc samotny, a ona przejdzie obojętnie i wtedy moje serce pęknie.
— Oto prawdziwy kochanek — powtórzył słowik. Uczucie, które ja wielbię śpiewem, napełnia jego serce bólem. To, co dla mnie jest radością, dla niego jest rozpaczą. Miłość to cudowny skarb. Jest cenniejsza niż najwspanialsze szmaragdy i najpiękniejsze opale. Nie da się zapłacić za nią kosztownymi podarkami, nie można kupić jej na targu. Nie mają jej kupcy w swoich magazynach, nie można położyć jej na szali i zważyć.
— Muzycy zasiądą w galerii i zagrają, a moja ukochana będzie tańczyć przy dźwiękach harfy i skrzypiec. Będzie tańczyć tak lekko, że jej stopy nie musną nawet podłogi, a dworzanie ubrani w barwne stroje zgromadzą się, by ją podziwiać. Lecz ze mną nie zatańczy, gdyż nie mogę podarować jej czerwonej róży — powiedział, po czym upadł na trawę, schował twarz w dłoniach i gorzko zapłakał.
— Dlaczego on płacze? — zapytała zielona jaszczurka, w zaciekawieniu unosząc ogon.
— Właśnie, dlaczego? — zapytał motyl, który bawił się z promieniami słońca.
— Dlaczego? — szepnęła miękko stokrotka do sąsiadki.
— Płacze, bo nie ma czerwonej róży — wyjaśnił słowik.
— Czerwonej róży! Cóż za nonsens! — wykrzyknęli wszyscy, a jaszczurka roześmiała się zjadliwie.
Słowik rozumiał jednak przyczynę rozpaczy studenta. Przysiadł na gałęzi dębu i pogrążył się w rozmyślaniach.
Nagle rozłożył brązowe skrzydełka i uniósł się w powietrze. Jak cień przemknął przez zagajnik i poszybował do ogrodu. Pośrodku trawnika rósł przepiękny różany krzew. Kiedy słowik go spostrzegł, podfrunął do niego i usiadł na jednej z gałązek.
— Podaruj mi czerwoną różę — poprosił — a w zamian zaśpiewam ci moją najpiękniejszą pieśń.
Krzew pokręcił jednak głową.
— Moje róże są białe jak morska piana i bielsze niż śnieg na szczytach gór — odpowiedział. — Udaj się do mojego brata. Znajdziesz go przy starym zegarze słonecznym. Może on da ci to, czego poszukujesz.
Tak też słowik uczynił.
— Podaruj mi czerwoną różę — poprosił — a w zamian zaśpiewam ci moją najpiękniejszą pieśń.
Krzew pokręcił jednak głową.
— Moje róże są złote jak włosy syreny siedzącej na bursztynowym tronie, złocistsze niż żonkile kwitnące na łąkach, zanim zostaną ścięte przez kosiarza — odpowiedział. — Udaj się do mojego brata. Znajdziesz go pod oknem studenta. Może on da ci to, czego poszukujesz.
Tak też słowik uczynił.
— Podaruj mi czerwoną różę — poprosił — a w zamian zaśpiewam ci moją najpiękniejszą pieśń.
Krzew pokręcił jednak głową.
— Moje róże są czerwone jak nóżki gołębicy i czerwieńsze niż koralowe wachlarze falujące w głębinach oceanu — odpowiedział. —
Uwagi (0)