Dorożkarz nr 13 - Michał Bałucki (internetowa wypozyczalnia ksiazek TXT) 📖
Tomasz, właściciel dorożki nr 13, nie ma powodzenia w swojej działalności. Ze względu na pechowy numer wszyscy unikają jeżdżenia jego dorożką, mimo że jest tak samo ładna i sprawna jak inne.
Gdy urzędnicy wyśmiewają jego prośbę o zmianę numeru, Tomasz jest bliski zrezygnowania z zawodu. Wtedy poznaje lokaja pewnego bogatego pana, który poszukuje prywatnego dorożkarza. Od tej chwili dorożka nr 13 staje się najbardziej pożądaną w mieście, a sytuacja Tomasza zmienia się diametralnie.
Dorożkarz nr 13 to nowela autorstwa Michała Bałuckiego, jednego z najsłynniejszych polskich autorów okresu pozytywizmu. Bałucki znany jest przede wszystkim jako powieściopisarz i komediopisarz, był również publicystą. W twórczości prozatorskiej odwoływał się do tradycji powstańczych, a także propagował idee pozytywizmu, jako autor dramatów nawiązywał do Aleksandra Fredry. Do jego najsłynniejszych utworów należą Dom otwarty i Grube ryby.
- Autor: Michał Bałucki
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Dorożkarz nr 13 - Michał Bałucki (internetowa wypozyczalnia ksiazek TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Michał Bałucki
— Dawny wielbiciel tej pani, który dla niej stracił połowę majątku, w przekonaniu, że ją ocala od męża tyrana, a który potem przekonał się po niewczasie, że był ofiarą niecnej zmowy.
— On kłamie! nie wierz mu! zawołała żywo. — Nigdy nie znałam tego pijaka — przysięgam ci na wszystko, co mam najświętszego.
— Znałaś go pani, tylko inaczej trochę wyglądał, niż dzisiaj. I ty młodzieńcze musiałeś o mnie zapewnie słyszeć.
— Któż więc pan ostatecznie jesteś? — spytał Anatol zniecierpliwiony.
Kobieta także w oczekiwaniu wbiła w jego twarz przerażone pytające spojrzenie.
— Jestem Hulatyński.
— Hulatyński! — zawołała z przestrachem, jakby ducha zobaczyła i zaczęła uciekać w stronę miasteczka.
— Hulatyński ścigał uciekającą spojrzeniem drwiącem, pełnem pogardy. Gdy zniknęła poza domami, zwrócił się do Anatola, który stał zawstydzony, przygnębiony, i spytał go:
— A co? wierzysz pan teraz, że mówiłem prawdę?
— Więc to pan jesteś ów Hulatyński? — odezwał się po chwili milczenia.
— Tak — jestem Hulatyński.
— I to wszystko prawda, co pan mówiłeś?
— Spytaj się pan w policyi, a tam dowiesz się dużo szczegółów o tej bandzie. On szalbierz i oszust, a ona ladacznica, którą wziął po to, aby jej pięknością wyzyskiwać łatwowiernych. Żoną jego nigdy nie była.
Po chwili dodał:
— Spodziewam się, że pan potrawisz uszanować moją tajemnicę. Odsłoniłem ją jedynie, aby uratować pana.
— Co pana mogło skłonić do tego? Przecież nie zazdrość o tę...?
— Nigdy jej nie kochałem. Byłem tylko zamięki, za dobry, i to moja cała wina, za którą ciężko odpokutowałem. Panu chciałem oszczędzić podobnych doświadczeń.
— Dziękuję panu — rzekł Anatol, wyciągając rękę do Hulatyńskiego, który mu z ochotą podał swoją.
Uścisnęli się serdecznie.
— A teraz wracajmy do miasta — powiedział Hulatyński. — Pańska narzeczona mogłaby się niepokoić tak nagłym wyjazdem pańskim.
— Pan ją znasz?
— Widziałem ją parę razy. Anielskiej to dobroci panienka.
— Masz pan słuszność; jam jej nie wart.
— Jesteś pan młody. Jeszcze masz czas zasłużyć sobie na to szczęście, jakie cię spotyka.
— Tak mi Panie Boże dopomóż!
— A teraz jedźmy.
Anatol chciał koniecznie siąść na kozieł obok swego wybawcy, ale ten żadną miarą nie zgodził się na to.
— Toby zdradziło — mówił — moją tajemnicę, a pan przyrzekłeś mi szanować ją.
Anatol rad nie rad zgodzić się musiał i uczynić zadość życzeniu Hulatyńskiego.
Wrócili do miasta i Hulatyński zawiózł Anatola prosto przed mieszkanie jego narzeczonej. Anatol chciał go koniecznie zabrać z sobą na górę, aby mu sama podziękować mogła za przysługę, jaką im oddał obojgu; ale Hulatyński i na to przystać nie chciał.
— Ona nie powinna wiedzieć o niczem — powiedział. — Czysta jej dusza nie powinna znać tej kałuży, w którą wpadłeś na chwilę. Dziękować nie masz za co; zrobiłem com był powinien. Skorom się sam wydostał z błota, obowiązkiem moim było ratować drugich. Bądź pan zdrów i szczęśliwy!
— Do widzenia! — rzekł Anatol, ściskając serdecznie rękę doróżkarza.
Nie mówił na wiatr: „Do widzenia!” bo w kilka dni zjawił się w pomieszkaniu Hulatyńskiego. Poczciwy chłopiec nie mógł pogodzić się z myślą, żeby mógł tak na sucho rozstawać się z tym, któremu miał tyle do zawdzięczenia za wyratowanie go od strat materyalnych i upadku moralnego. Chciał mu to koniecznie czemś wynagrodzić, a widząc jego ubogie mieszkanie i jego samego ciężko pracującego na utrzymanie, ośmielił się w sposób ile możności najdelikatniejszy ofiarować mu pomoc pieniężną.
Hulatyński jednak z godnością odmówił przyjęcia pieniędzy.
— Nie potrzebuję pieniędzy — rzekł — bo umiem zapracować i mam tyle, ile mi potrzeba, a nawet coś się odkłada na czarną godzinę. Jestem dziś bogatszy, niż dawniej, bo znam wartość grosza i umiem go szanować. I tobie radzę młodzieńcze nie rozrzucaj mienia bez potrzeby, bo ani się spostrzeżesz, jak stracisz wszystko. To tak łatwo.
Anatol spostrzegł, że się niewłaściwie wyrwał z ofiarowaniem pieniędzy, i począł przepraszać Hulatyńskiego. Szukał jednak innych sposobów wywdzięczenia mu się, ale wszystkie jego usiłowania rozbijały się o szlachetną dumę doróżkarza.
Nareszcie wynalazł sposób. W majątku jego rodziców był folwark nie duży, ale dobrze zagospodarowany; sto morgów pszenicznej ziemi, dworek i budynki w dobrym stanie i pięknem położeniu, staw i trochę lasu. Zaproponował Hulatyńskiemu, aby opuścił doróżkarstwo i wziął od niego ten folwark w dzierżawę.
Nie była to żadna darowizna, więc nie ubliżało Hulatyńskiemu przyjęcie takiej ofiary, a dawało mu możność pracy nierównie przyjemniejszej i korzystniejszej, niż doróżkarstwo.
— I ja zyskam ną tem — mówił serdeczny młodzieniec, — bo będę miał w blizkości przyjaciela i życzliwego doradcę.
Tak prosił go o to, jakby o łaskę, tak go namawiał, że Hulatyński po namyśle i wahaniu, zdecydował się wreszcie przyjąć tę ofiarę, nie tyle dla siebie, ile ze względu na Olimpią, aby jej i ciotce zapewnić kąt spokojny.
Hulatyński zaraz po ślubie, który się odbył prawie równocześnie z ślubem Anatola, przeniósł się na wieś. Marynię zabrał z sobą, bo Olimpka chciała ją sama uczyć i wychować, a Kazika umieścił na stancyą u jakiegoś profesora. Chłopcu z początku było bardzo markotno zostawać samemu; ale nadzieja, że wakacye będzie spędzał na wsi, osłodziła chwilę rozstania z siostrą i opiekunem, do którego się przywiązał.
Przed wyjazdem z miasta Hulatyński na grobie Tomasza i jego żony kazał położyć kamień z napisem:
„Tomaszowi Wali i jego żonie Dorocie — ich przyjaciel”.
Kamień ten widywałem dość długo na cmentarzu, pokryty zieloną pleśnią od starości i obrosły trawą, która bujnie się roztoczyła koło niego.
Przy porządkowaniu cmentarza, gdy nowe groby w tem miejscu kopać zaczęto, zabrano go i gdzieś pod mur cmentarny go usunięto. W roku zeszłym odszukać go już nie mogłem. Zamiast kamienia napisałem tę powieść, aby jakiś ślad pozostał po tych ludziach.
Kraków, 1888.
Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska – organizacji pożytku publicznego działającej na rzecz wolności korzystania z dóbr kultury.
Co roku do domeny publicznej przechodzi twórczość kolejnych autorów. Dzięki Twojemu wsparciu będziemy je mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.
Jak możesz pomóc?
Przekaż 1% podatku na rozwój Wolnych Lektur:
Fundacja Nowoczesna Polska
KRS 0000070056
Dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur i pomóż nam rozwijać bibliotekę.
Przekaż darowiznę na konto: szczegóły na stronie Fundacji.
Ten utwór nie jest objęty majątkowym prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały udostępnione są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach 3.0 PL.
Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dorozkarz-nr-13-calosc
Tekst opracowany na podstawie: Michał Bałucki, Dorożkarz nr. 13. Opowiadanie, Dodatek powieściowy "Gośca Wielkopolskiego", Drukiem i nakładem Bernarda Milskiego, Poznań 1902.
Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonała Agnieszka Dąbrowska, natomiast korektę utworu ze źródłem wikiskrybowie w ramach projektu Wikiźródła.
Okładka na podstawie: JanetR3@Flickr, CC BY 2.0
ISBN 978-83-288-3048-6
Plik wygenerowany dnia 2021-07-08.
Uwagi (0)