Z myśli wieczornych - Eliza Orzeszkowa (biblioteka pedagogiczna online .TXT) 📖
Cykl Z myśli wieczornych autorstwa Elizy Orzeszkowej to 10 krótkich nowelek o charakterze refleksyjnym. Są to przeważnie melancholijne zapiski o samotności, przemijaniu, kruchości życia, a także tęsknocie za wolnością i poszukiwaniu. W wielu z nich autorka zwraca się do Boga, nowele przyjmują formę modlitwy lub litanii. Można doszukiwać się w nich prób przemyślenia i podsumowania własnego życia i dokonań, ciągłego niepokoju związanego zarówno z sytuacją polityczną, jak i osobistymi przeżyciami (cykl był pisany przez Orzeszkową w ostatnich latach życia), a także ostatnich nadziei i modlitwy o wyzwolenie.
Eliza Orzeszkowa to jedna z najsłynniejszych pisarek epoki pozytywizmu. W swoich dziełach realizowała postulaty epoki takie jak praca u podstaw, asymilacja Żydów, emancypacja kobiet, ale także podejmowała tematykę patriotyczną, głównie związaną z powstaniem styczniowym.
- Autor: Eliza Orzeszkowa
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Z myśli wieczornych - Eliza Orzeszkowa (biblioteka pedagogiczna online .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Eliza Orzeszkowa
... Nad brzegiem Renu stali widzowie zdumieni, w słynny wodospad szafhuzański zapatrzeni, wsłuchani.
Dzień był letni, gorący. W upale, w blasku słońca stały pałace białe, ogrody kwietne, ulice ludne, drzewa rozłożyste. Ren płynął wstęgą roztopionego srebra i po roztopionem srebrze, z puszczonemi na wiatr pióropuszami dymów-olbrzymów, nadpływały, przepływały, rozmijały się, turkotały statki wodne.
Ale to wszystko było niczem, to wszystko jak atomy w bezmiarze tonęło, ginęło w widoku i w głosie cudu przyrody, ogromu przyrody.
Z wysoka, z wysoka ogrom ten na srebrną rzekę spada. Zanim spadnie, wody swe w powietrzu na alabastry twarde, na przeźroczyste kryształy przerabia, budując z nich kolumny, wieżyce, zamczyska, puszcze kształtów w alabaster i kryształ stężałych, a wiecznie ruchomych. Wszystko jak alabaster białe, albo jak kryształ przezrocze; na wszystko piany śnieżyste kładą koronki królewskie, ciężkie i kwiaty wielkie, bajeczne, a naokół rozpyla się kurzawa wodna lekka, leciuchna, złotemi skierkami świecąca i przez kurzawę złotych skierek, w kolumny, w wieżyce, w zamczyska strzały słoneczne wstępują, zapalając tu i owdzie, wyżej, niżej fragmenty połamanych tęcz.
Z wysoka, z wysoka ogrom ten spada — i krzyczy. Z innych wiecznie cząstek te same wiecznie kształty budując, szumem straszliwym, gwałtem piekielnym, krzykiem obłędnym przestrzeń od ziemi do nieba napełnia.
Jakby dwa morza w przypływach przeciwległych łonami rozszalałemi wzajem o siebie uderzały, jakby dwa niebieskie globy ścierały się w boju śmiertelnym. Szum, łoskot, grzmoty, zgiełk — gwizdania, turkoty, bełkoty rozełkane, ryki bólów ponurych bez nadziei, ani odpoczynku.
Jakiś bez odpoczynku gwałt rzeczy wściekłych, które od nieba do ziemi ścigają się i druzgocą, — jakaś nieśmiertelna męka rzeczy, które, z piorunowym pędem w unicestwienie lecąc, szumią szałem, huczą rozpaczą, bełkocą od bólu i, w każdem mgnieniu unicestwiane, odnawiają się z każdem mgnieniem, wiecznie inne, wiecznie takie same.
I wiecznie je wokół oblatuje leciuchny pył skierek złotych i wiecznie na paletach z alabastru i kryształu siedm barw lśniących przelewa w nich tu, owdzie fragmenty tęcz...
Stali nad brzegiem Renu widzowie zdumieni.. .. .. .. .. ..
.. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. .. ..
Wtem z nad głów ich wyleciało i falującym, drżącym lotem w powietrzu pływać zaczęło coś małego, błękitnego, tak małego i błękitnego, jak kwiat lnu.
Był to mały, błękitny motyl.
Skąd się tu wziął? Z nad jakich traw spokojnych, z jakich cienistych, kwiecistych ogrodów zerwał się, aby tu lecieć?
Co ku tej grozie i ku tej potędze, ku odmętowi pędu i krzyku gnało to drobne, to wątłe stworzenie?
Co tę słodką idyllę pociągało do tej straszliwej tragedji?
Co zadzierzgnęło nić pociągu niewidzialną pomiędzy małością tą a tym ogromem?
Czy do tęcz leciał? Czy do słonecznych strzał, co w kryształowych kolumnach gorzały?
Leciał. Mrugały mu skrzydełka szybko, szybko, jak mrugają powieki nad oczyma człowieka przestraszonego. Wzlatywał ku górze i ku dołowi się opuszczał; pomykał naprzód i znów się cofał. Lękał się. Leciał przecież. Chłodem bolesnym biła wodna kurzawa. Leciał. Nad ból, nad lęk silniejsza bywa nić pociągu tajemnicza.
Już w leciuchnej kurzawie wodnej drobiną błękitną migoce, już obleciały go skierki złote i drobne skrzydła walczą...
Walka skrzydlatej drobiny błękitu z ogromami przelewających się kryształów i alabastrów cichego mieszkańca pól i ogrodów z odmętem, szałem, wrzaskiem wodospadu.
I stało się, że przed oczyma widzów ta małość zasłoniła tę ogromność. Ścigały ją oczy...
Przebył mgławicę złotą, zleciał na tęcze, w czaszy śnieżystego kwiatu migocącą — zniknął.
Nadaremnie szukały go oczy. Może w męczarni skrzydełek roztarganych żył i walczył jeszcze w toniach alabastrowej wieżycy? Może ze śnieżystego kwiatu wylały go piany wzburzone i razem z tęczą, na której był osiadł, w otchłań huczących nurtów runął?
Nie było go nigdzie.
Wodospad zaś piętrzył kryształy na alabastry, alabastry na kryształy i grzmiał, szumiał, płakał, szalał nieśmiertelną męką rzeczy, które pędem piorunowym w unicestwienie lecą i, w każdem mgnieniu unicestwiane, odnawiają się z każdem mgnieniem, wiecznie inne, wiecznie takie same...
......O duszo z niebieskich otchłani błękitnych zlatująca pomiędzy ziemskie wrzawy, pościgi, piany wzburzone i tęcze znikome!
O dolo, któraś zerwała się z nad traw spokojnych, z cienistych, kwiecistych ogrodów, aby lecieć ku niebotycznym kolumnom i wieżycom, ku niezgłębionemu odmętowi i nieśmiertelnej męce — rzeczy wielkich!
*
Są pory w życiu człowieka, w których jedyną pracą, jedynym czynem, jedyną zasługą może być tylko cierpliwe, bez skarg i gniewu znoszenie życia. Nic podźwignąć i nic dokonać już nie można, oprócz wzniesienia duszy swojej nad małości tego świata i powściągnięcie jej od wylewania na świat tych ciemności i goryczy, któremi on ją napoił.
Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska – organizacji pożytku publicznego działającej na rzecz wolności korzystania z dóbr kultury.
Co roku do domeny publicznej przechodzi twórczość kolejnych autorów. Dzięki Twojemu wsparciu będziemy je mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.
Jak możesz pomóc?
Przekaż 1% podatku na rozwój Wolnych Lektur:
Fundacja Nowoczesna Polska
KRS 0000070056
Dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur i pomóż nam rozwijać bibliotekę.
Przekaż darowiznę na konto: szczegóły na stronie Fundacji.
Ten utwór nie jest objęty majątkowym prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały udostępnione są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach 3.0 PL.
Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/z-mysli-wieczornych
Tekst opracowany na podstawie: Eliza Orzeszkowa, Ostatnie nowele, nakład Gebethnera i Wolffa, Warszawa.
Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonała Paulina Choromańska, natomiast korektę utworu ze źródłem wikiskrybowie w ramach projektu Wikiźródła.
Okładka na podstawie: Till Krech, CC BY 2.0
ISBN 978-83-288-3665-5
Plik wygenerowany dnia 2021-07-08.
Uwagi (0)