Darmowe ebooki » Esej » Edgar Allan Poe i jego nowelle - Felicjan Faleński (nasza biblioteka txt) 📖

Czytasz książkę online - «Edgar Allan Poe i jego nowelle - Felicjan Faleński (nasza biblioteka txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Felicjan Faleński



1 2 3 4 5 6 7
Idź do strony:
za pomocą cudownych skutków galwanizmu i że z nim rozprawiano jak najmiléj o polityce i różnych innych marnościach przy winie i cygarach aż do godziny 4éj z rana. Gawędka ta, przy całéj swojéj pozornéj lekkości, pełna jest szczegółów głęboko naukowych, i stanowi poniekąd przejście do oddziału, w którym znowu humor ukryty jest jak najstaranniéj pod powierzchownością powagi naukowéj. Chcemy tu mówić o tych genialnych kuglarstwach Poego, w których z prawdziwie przewrotną przyjemnością igra hypotezami i możebnościami, robiąc z nich kaczki dziwnie potężnego życia. Próbę tego rodzaju mieliśmy już w osobliwszém zdarzeniu pana Waldemara. Podróż balonem narobiła gwałtu, jakiego przykłady tylko w Ameryce nie są bajecznemi. Wydrukowana w jednym z dzienników nowoyorkskich, przyniosła mu nieobliczone zyski. W całym zbiorze nowelli Poego nie ma równie amerykańskiego puffa. Jestto ani mniéj, ani więcéj, jak dziennik przebycia oceanu Atlantyckiego w przeciągu 65 godzin, w balonie całkiem nowego pomysłu, opatrzonym przyrządem do kierowania. Artykuł poprzedzony był reklamą z wykrzyknikami, dużym i ozdobnym drukiem, jak przystało na mistyfikacyą, która chce uchodzić za prawdę po tamtéj stronie półkuli. U nas właśnie dlatego obudziłaby podejrzenie, tam właśnie dlatego rozgorączkowała miliony ludzi na całe godzin kilka, a wiemy coto jest kilka godzin wyłącznego zajęcia w Ameryce. Hans Pfaall ma jeszcze kolosalniejsze zachcenie nad przekołysanie się z Europy do Ameryki: on zapragnął dostać się na księżyc. Ale co dziwniejsza, że dopiął swego; ale co jeszcze dziwniejsza, że miał zimną krew zapisać gruby zwój papieru wrażeniami swéj przejażdżki; ale co najdziwniejsza, że znalazł sposobność wyprawienia téj przesyłki na ziemię pod adresem miejsca swego pochodzenia. Sąto nadzwyczaj pracowite, dziwnie metodyczne, dziwnie poważne komentarze jednego z najekscentryczniejszych przywidzeń na świecie. Istotnie, zrobiono tam wszystko co było można, dla uprawdopodobnienia tego, co jest z pewnością najwięcéj podobne do kłamstwa; ale, jak powiada Nowalis, człowiek, któremu się śni, że marzy, jest najbliższy obudzenia się. Takie téż robi wrażenie w czytaniu ta gimnastyka naukowa, w któréj lada chwila kark skręcić można. Czy się to stało Poemu? rzecz inna. On umié być panem swego położenia. On działa najczęściéj z dobrą wiarą, a zawsze z dobréj woli. Paradoksa gdzieindziéj będące roślinami egzotycznemi, u niego wyrastają we właściwéj sobie strefie: nietylko mają korzenie, ale kwiat i owoc.

Na tém zakończymy rozbiór pism naszego autora.

Zbierzmy jeszcze w jedno kilka uwag rzuconych tu i ówdzie mimochodem. Poe przy całéj swojéj popularności nie stworzył jednak szkoły: jestto nauczyciel zbyt wymagający. I potém, zbyt mało może jest poetą, a znowu nie zawiele realistą. U swoich mógł tylko zrobić wrażenie reklamy na wielki rozmiar; po śmierci przebrzmiał rozgłośnie, ale także nie został w pamięci, bo nie wypowiedział wyraźnie potrzeb swego czasu. A przecież ani uprzedził swego wieku, ani się téż spóźnił; ale zawsze byłby nie w porę, bo zbyt mało uwzględniał to co jest, wierząc tylko w to, co byćby mogło. Zresztą świat jego nie jest tutejszy. Nie ma społeczeństwa, wśród któregoby Poe nie wyglądał jak ognik błędny nie przyczepiony do niczego. Jeśli szukał wyjątków i zagadek, to dlatego, że sam był jedném i drugiém. Jeśli chętnie obcował z możebnościami, to dlatego, że się wtedy tylko czuł w swojém towarzystwie. Fantazya jego była mu rzeczywistością. Widzieliśmy go z rozmaitych stron jego, bo w każdéj swojéj myśli, każdego czasu, wszędzie którędybądź przeszedł, zostawił coś z siebie. Dziwaczne boleści, osobliwsze wiary, rozpaczliwe zachcenia, stanowią treść tego niespokojnego ducha, który „trawi się w sobie i świeci sam w sobie, jako lampa w rzymskim grobie”. Duch ten mieszkał w człowieku, z którym nigdy nie miał zgody. O człowieku tym powiadają, że upadł, że się sponiewierał, któż go sądzić się odważy? Pozwolimy tu sobie na zakończenie przytoczyć jeszcze jeden ustęp z dzieł tego genialnego szaleńca, który nigdy nie miał innego powiernika prócz siebie. Jest coś rozdzierającego w téj smutnéj elegii przypominającéj minione lepsze czasy. Nic ona nie mówi, żeby kiedy wrócić mogły znowu. Tytuł jéj jest: Pałac nawiedzany.

— „W jednéj z najzieleńszych naszych dolin zamieszkałéj przez dobre anioły, wznosił się niegdyś piękny i wspaniały pałac cały w światłach. Byłoto w państwie królowéj Myśli. Nigdy skrzydło Serafina nie osłaniało budowy w połowie tyle pięknéj, co ten pałac promienisty.........

Wędrowcy przechodzący przez tę dolinę szczęśliwą, mogli oglądać po przez dwa jasne okna orszaki dobrych duchów, snujące się harmonijnie przy dźwięku strojnéj lutni, w około tronu wspaniałéj królowéj.

A brama pięknego pałacu uśmiechała się kością słoniową i koralem, i płynęły przez nią nieustannie tysiączne echa, których słodkim obowiązkiem było wyśpiewywać dźwięcznie roztropność i mądrość władczyni.

Ale synowie udręczenia w szatach żałobnych targnęli się na władzę królowéj. Płaczmy! bo już nigdy blask dnia jutrzejszego nie zaświta téj nieszczęśliwéj. Chwała jéj nawet jest już dzisiaj tylko mglistém wspomnieniem dawnych zapadłych czasów.

I dziś wędrowcy idący doliną, widzą tylko po przez zaczerwienione okna, postacie niepewnych kształtów, snujące się niespokojnie wśród dysharmonijnych dźwięków. A tymczasem, zbladłemi drzwiami, na podobieństwo żałobnego a rwistego strumienia wali się poczwarna tłuszcza pękając ze śmiechu — bo nie umié się już uśmiechać.”—

Kogóż nie roztęskni to łzawe dumanie? Któż nie pozna w téj smutnéj harmonii, głosu spowiedzi wydobytego z pod serca? Niestety! własna to dusza śpiewaka jest tym promienistym niegdyś pałacem, dziś rozpadającym się w gruzy i nawiedzanym przez dręczące duchy. Onto, a nie kto inny, nie umié się już uśmiechać i dlatego szydzić musi. A przecież siedlisko jego jest jak i wprzódy w zielonéj dolinie nadziei.....—

Takim był Edgar Poe. Jeśli wolno go podziwiać, to téż go i pożałować należy. Ma Ameryka swoje proroki, które udręcza na wszelki przypadek, w obawie zapewne, czy nie są fałszywemi. Na jéj obronę powiedziećby można, że się to dzieje bez jéj wiedzy, ale cóżto za obrona! Łatwiéj podobno obronić gorzałkę Poego, niż systematyczne upijanie się Kalifornią wielu milionów rozsądnéj, praktycznéj ludności, która to tylko uważa za nie swoje, co nie ma bezpośredniéj styczności z hegemonią przemysłową aż do humbugu włącznie. Tam wszyscy równi — wyjąwszy tego, który rządzi narodem. Tam każdy w braku korony ma przynajmniéj czapkę na głowie, jemu tylko jednemu świecić gołą łysiną, żeby wiedział, że on sługa wszystkich. Tam także człowiek mający skroń promienistą, potrzebuje zapewne zwlec z siebie ozdobę nie jedną, żeby mu przebaczono wreszcie złote wkoło głowy światła, których niepodobna zrealizować na dolary.

W Strykowie, d. 11 lipca 1861 r.

Wesprzyj Wolne Lektury!

Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska – organizacji pożytku publicznego działającej na rzecz wolności korzystania z dóbr kultury.

Co roku do domeny publicznej przechodzi twórczość kolejnych autorów. Dzięki Twojemu wsparciu będziemy je mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.

Jak możesz pomóc?


Przekaż 1% podatku na rozwój Wolnych Lektur:
Fundacja Nowoczesna Polska
KRS 0000070056

Dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur i pomóż nam rozwijać bibliotekę.

Przekaż darowiznę na konto: szczegóły na stronie Fundacji.

Ten utwór nie jest objęty majątkowym prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały udostępnione są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach 3.0 PL.

Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/edgar-allan-poe-i-jego-nowelle/

Tekst opracowany na podstawie: Felicjan Faleński, Edgar Allan Poe i jego nowelle, "Biblioteka Warszawska", t. IV, 1861.

Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska

Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonał Wojciech Kotwica, a korektę ze źródłem wikiskrybowie. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Okładka na podstawie: Mark Freeth@Flickr, CC BY 2.0

ISBN 978-83-288-3208-4

 

Plik wygenerowany dnia 2021-07-08.

1 2 3 4 5 6 7
Idź do strony:

Darmowe książki «Edgar Allan Poe i jego nowelle - Felicjan Faleński (nasza biblioteka txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz