Edgar Allan Poe i jego nowelle - Felicjan Faleński (nasza biblioteka txt) 📖
Krytyka twórczości Edgara Allana Poe na tle kultury i pisarzy amerykańskich XIX wieku. W tekście możemy znaleźć obszerną, barwnie napisaną biografię Poego oraz dogłębną analizę jego dzieł.
Felicjan Faleński, poeta, dramatopisarz, prozaik i tłumacz, sam uważany za sztukmistrza literackiej formy, był też pierwszym polskim badaczem dorobku Edgara Allana Poe. Chociaż analizując życiorys autora Złotego żuka, Faleński nie stara się nawet ukrywać swojej niepochlebnej opinii o jego hulaszczym i szaleńczym usposobieniu, to jeśli idzie o twórczość literacką, namiętność, nerwowość i wybujała wyobraźnia, stają się już zdecydowanymi zaletami Poego. Faleński wychwala „elektryzującą, mrożącą szpik w kościach” prawdziwość jego utworów, logikę wykładu i zdolność malowania przed oczami czytelnika, niewyobrażalnych, cudownych obrazów, fantastycznych zjawisk i „migotliwych mozaik” wydarzeń. Praca Faleńskiego to bogate źródło wiedzy o Poem, a także zachęta do lektury jego bogatej twórczości.
- Autor: Felicjan Faleński
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Edgar Allan Poe i jego nowelle - Felicjan Faleński (nasza biblioteka txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Felicjan Faleński
Życie tego osobliwszego człowieka, jednego z najświetniejszych myślicieli swego czasu, życie tak dziwacznie pozapełniane, tak gorączkowo, tak niemiłosiernie pośpieszne, tak rozpasanie rozrzutne, tak zużyte aż do nadużycia, tak szybko pozbyte, a o którém nie można jednak powiedziéć, żeby było zmarnowane — daje wiele do myślenia. Zaledwie uwierzyć można, że trwało tylko lat trzydzieści kilka. Miał Edgar zwolenników zagorzałych, miał i zapalczywych nieprzyjaciół. Piérwsi usiłowali go zrobić przeczystą ofiarą na ołtarzu ludzkości, drudzy gorzéj go jeszcze mieszali z błotem, niż się sam mieszał. Walka pomiędzy niemi przeżyła nawet poetę. Co do nas, nie oszczędzaliśmy go w szczegółach jego życia, ale go téż i kamienować nie myślimy. „Chcąc mnie sądzić, nie zemną trzeba być, lecz we mnie,” powiedział to niegdyś wielki żeglarz do towarzyszy usiłujących odwieść go od niebezpieczeństw burzy; „ja płynę daléj, wy idźcie do domu!” I potém jeszcze: — „wielkie serca... są jak ule zbyt pełne. Miód ich zapełnić nie może, stają się gniazdem jaszczurek.” — I czyliż należy wymierzać drogi meteorom, według teoryi wiecznie jednostajnego ruchu, jakiemu podlegają planety? Miał Byron wszystko co zapełnić może zwyczajne życie: blask urodzenia, otwartą drogę do dostojeństw, bogactwa, powodzenie w świecie, a przecież zerwał z siebie te wszystkie ozdoby, i podeptał je z pogardą; bo właśnie, „to były grzechy jego żywota.” Lat temu nie wiele, pewnego mglistego poranka, na jednéj z najplugawszych ulic Paryża, znaleziono zwłoki młodego człowieka, powieszonego na kracie od okna. Byłto Gerard de Nerval. — Dlaczego? Zkąd mu się to wzięło? — spytał wtedy nie jeden z tych, co go widzieli nieraz świetnym, wesołym, lubiącym świat, co żyli z nim zblizka, co go niby znali. Niedługo potém, Alfred de Musset, ten płomienisty burzyciel, zgasł dnia pewnego dość nagle. — Co mu było? tak młody! pewnie chorował? — Nie, truł się powoli, aż się i dotruł. — Na wieść tę obudziła się nawet Akademia, któréj był drzemiącym sekretarzem. Niegdyś Hejne, ów najsmutniejszy z humorystów, ile razy mówił o Alfredzie, nazywał go zawsze, „ce jeune homme d’ un si beau passé”. On jeden go rozumiał, on, co się sam zapijał na śmierć szyderstwem, tak jak tamten piołunówką.
Edgar Poe był jednym z tych ludzi wyjątkowych, podobnych do aerolitów, o których długo wierzono, że są wyrzutkami wulkanicznemi z innego świata. Natura podobna bywa logiczną właśnie tylko w fałszach, które zadaje sama sobie. W jednéj ze swoich nowelli zastanawia się on z entuzyazmem nad prawdziwemi warunkami szczęścia. Liczy ich cztery: życie na otwartém powietrzu, miłość kobiety, pogardę wszelkiego rozgłosu i stworzenie jakiego piękna nowego. Proszę mi w tém poznać życie, spędzone pomiędzy szynkownią a podejrzanym domem; proszę odgadnąć człowieka, który jak dziecko przepadał za oklaskiem, i który w niejednéj robocie swego ducha wyraźnie szuka brzydoty jedynie dla jéj powabu. A przecież rzecz to prosta. Posłuchajmy tylko, co mówi znowu w przedmowie do Eureki: — Księgę tę,” — powiada on, — ”przypisuję tym, którzy wiarę swą włożyli w marzenia, jako w jedyną rzeczywistość”. — Kiedy mi potém mówią: że nie przebierał w towarzystwach, — wcale się temu nie dziwię. Dla człowieka noszącego swój świat w sobie, świat zewnętrzny jest bezwzględną pustynią. W najlepszém on jak i w najgorszém towarzystwie, zawsze będzie równie samotny. Ci co go bliżéj znali, powiadają o nim, że najczęściéj bywał milczący. Jeśli się zaś ożywił, nieraz z najpoetyczniejszego uniesienia przechodził nagle w cyniczne wybryki, zasmucające swoją płaskością. Nie trudno wierzyć temu. Dość zrobić sobie pojęcie człowieka głęboko zatopionego w sobie, który zapomniał się na chwilę i począł myśléć głośno. Taki jeśli się znagła opatrzy, że rozmawiał sam z sobą, rad jest zniweczyć wrażenie téj słabości, a na to im gwałtowniejszy środek, tém mu lepszy. Lubił rozpustę, — gdzie zbytek bogactwa, tam i o rozrzutność nie trudno. Natura twórcza podsyca się zniszczeniem; wulkaniczne jéj pierwiastki nie dają jéj chwili spoczynku; zgnilizna ma dla niéj powaby soków żywotnych. Powiadają, że nikt nad niego nie potrafił być plugawszym oberwańcem, nikt miewać znowu formy wykwintniejsze, nikt się nad niego dokładniéj sponiewierać, nikt świetniéj królować nie umiał; bywał spodlonym i ohydnym, i bywał pięknym jak geniusz. Dla krótkości miejsca rozbierzmy bliżéj jeden tylko rys jego charakteru — dzieje jego serca. Jakaś Lenora była pierwszą jego miłością. Stracił ją, czy téż nie istniała nigdy — trudno wiedzieć — dość, że ją kochał właśnie może dlatego. Wkrótce uczucia swoje przeniósł na biedną Wirginię. Wziął ją i zmarnował, bo on wszystko zmarnować musiał czego się dotknął, zacząwszy od siebie. Niby ją kochał, a tęsknił wiecznie do tamtéj, zawiesiwszy sobie portret jéj po nad stolikiem, gdzie pracował. A przecież kiedy mu umarła Wirginia, uczuł jéj stratę aż do obłąkania. On wtedy ją dopiéro w najlepsze kochać zaczął, kiedy jéj już nie było. Z kolei zapomniał Wirginią dla innéj, którą znowu w jednéj chwili kochać przestał, skoro mu już nic nie przeszkadzało do szczęścia. Bo człowiek ten rad ślubował tylko niepodobieństwom. Mniéj więcéj wszyscy gonimy za tém, czego nie ma na świecie ziemskim, ale utrapieńcy podobni do Edgara popędowi temu oddają się jawniéj i zupełniéj jakoś; mniéj ich krępują względy świata, czy téż więcéj mają odwagi zdeptać je i być im panami. Co do pijaństwa Edgara, to powiadają, że go wcale nie posuwał do zbytku. Lada odrobina czegoś mocniejszego, zdolną była odebrać mu przytomność rzeczom tego świata. Rzecz łatwa do pojęcia, że umysł, u którego podniecenie było stanem normalnym, najprostszemi środkami mógł dochodzić do ekstazy. Przy takich warunkach, okoliczności jak najbardziéj obciążające, stają się tylko dopełnieniem konieczném. Widziano Hoffmana przepędzającego noce całe w knajpach przy kuflu. Upojony wyziewami i gwarem, w téj ciemnicy oświetlonéj w pół cienie, pośród obłoków dymu fajczanego, był on u siebie, był sobą, dla siebie tylko jednego. Ci co się patrzą na rzeczy nienamacalne, snadź nie zawsze widzieć je mogą równie dokładnie. Zapewne, dla spotężnienia sobie władz duszy, potrzeba im niekiedy zobojętnić umysły.
Kończąc tych kilka słów pobłażania, wcale nie myślimy ośmielać niemi tych, którym się zdaje, że dość lać w siebie wódkę szklankami, wycierać sobą towarzyskie baliki i przewalać się po rynsztokach, żeby uchodzić za wielkich ludzi, na których się nie poznano. Kto wié, czy nie wolimy już: brzdąkaczy noszących powiewne włosy, dlatego, że je sobie Liszt zapuszczał; bazgrałów nie mających z Wandykiem nic wspólnego prócz wąsów i hiszpanki, i romantycznych marzycieli, wybornie udających roztargnienie, które miał ktoś przed nimi, ale którego oni nie mają. Z takich widziano niekiedy dość pożytecznych nauczycieli muzyki, rysunku lub literatury, jeśli nie gorzelanych lub rewizorów na rogatkach. Ale co do ludzi niepoznanych, od których zamiast poezyi czuć kminkówkę, na tych prędzéj lub późniéj poznaje się straż porządku ulicznego.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji:
Uwagi (0)