Próby - Michel de Montaigne (warto czytać .txt) 📖
Próby to trzytomowy zbiór esejów autora Michaela de Montaigne'a, francuskiego pisarza i filozofa epoki renesansu.
To rozważania o charakterze filozoficznym, moralnym i społecznym, podszyte ideałem harmonii i wynikającej z niej mądrości. W pismach zawarta jest bogata refleksja filozoficzna nad możliwościami poznawczymi umysłu ludzkiego, a także próba pogodzenia wielu sprzeczności.
Montaigne uważany był za mistrza filozofii stoickiej, przez jednych również jako autorytet chrześcijańskiej moralności — przez innych właście na tej płaszczyźnie mocno krytykowany. Jego dzieło, wydane w 1580 roku, w 1646 trafiło do indeksu ksiąg zakazanych. Montaigne'a uważa się za twórcę nowego gatunku literackiego — eseju.
- Autor: Michel de Montaigne
- Epoka: Renesans
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Próby - Michel de Montaigne (warto czytać .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Michel de Montaigne
Ci, którzy zalecają książętom nieufność tak czujną pod pozorem, iż troszczą się o ich bezpieczeństwo, zbliżają ich hańbę i upadek. Nic wspaniałego nie dzieje się bez azardu. Znam jednego, odwagi cale233 marsowej z natury i znacznego rezoluta, którego powodzenie niweczą na każdym kroku takimi perswazjami: „Niech się trzyma ciasno między swymi; niech się nie kusi o żadne jednanie z dawnymi przyjaciółmi; niech się trzyma z dala i nie zawierzy nigdy silniejszemu od siebie, jakie bądź by mu czyniono obietnice i jakie bądź widziałby w tym korzyści”. Znam innego, który nad wszelkie spodziewanie wywyższył swą fortunę przez to, iż obrał cale przeciwne postanowienie.
Odwaga, w której ludzie szukają tak chciwie chwały, objawia się, gdy trzeba, równie wspaniale w kubraku jak i w zbroi, w gabinecie jak i w polu, z opuszczonymi jak i z podniesionymi dłońmi. Tak lękliwa i oględna ostrożność jest śmiertelną nieprzyjaciółką wyniosłych zamysłów. Scypion, pragnąc pozyskać dla swych zamiarów Syfaksa, umiał, opuściwszy swoje wojsko i rzucając Hiszpanię nieumocnioną jeszcze po świeżym podboju, puścić się do Afryki na dwóch lichych okrętach, aby w nieprzyjacielskim kraju zdać się w ręce barbarzyńskiego króla na niepewną wiarę, bez gwarancji, bez zakładników, mając za jedyne upewnienie wspaniałość własnej odwagi, swej szczęsnej fortuny i gwiazdę swych wielkich nadziei. Habita fides plerumque fidem obligat234. W życiu poświęconym ambicji i sławie trzeba raczej mało dawać folgi podejrzeniom i trzymać im krótko cugle: obawa i nieufność ściągają złą wolę i wyzywają ją. Najpodejrzliwszy z naszych królów najsilniej ugruntował swoje powodzenie tym, iż stawiając na kartę życie i wolność, zdał się dobrowolnie w ręce nieprzyjaciół, okazując im zupełne zaufanie, iżby i oni go dlań nabrali. Zbuntowanym i występującym przeciw niemu legionom Cezar przeciwstawiał jedynie powagę oblicza i hardość słów; i tak dalece ufał sobie i swej doli, że nie lękał się zawierzyć i oddać jakoby w ręce buntowniczemu i opornemu wojsku:
Ale prawdą jest, iż takowe niezłomne bezpieczeństwo w całej szczerości i prostocie zdołają ujawnić jeno ci, w których wyobrażenie śmierci i najgorszych rzeczy, jakie mogą się im trafić, nie budzi przerażenia: gdyby bowiem w chwili tak ważnej rezolucji okazali postawę drżącą, wątpliwą a niepewną, niewielka by stąd była korzyść. Zdać się na czyjąś wiarę i zaufać mu, jest to znakomity środek zjednania sobie jego serca i woli, byle to było uczynione swobodno i bez musu żadnej konieczności, i z tym warunkiem, iż okaże się wiarę czystą i zupełną, a przynajmniej czoło wolne od wszelkiego niepokoju. Za mego dzieciństwa pewien szlachcic, naczelnik znacznego miasta, popadł w niebezpieczeństwo, iż stanie się pastwą zbuntowanego i rozwścieczonego ludu; owóż aby zagasić bunt w samym początku, postanowił wyjść z miejsca cale236 bezpiecznego, w którym się znajdował i udać się w sam środek zawieruchy; co mu na złe wyszło, znalazł bowiem jeno nędzną śmierć. Ale ponoś błąd jego polegał nie tyle na tym, że wyszedł (jak to zwyczajnie zarzucają jego pamięci), jeno iż obrał drogę ustępliwości i miękkości, i że chciał uśmierzyć burzę raczej poddając się jej niż prowadząc, raczej prosząc niż karząc. Mniemam, iż przystojna surowość, złączona z wojskową postawą, pełną ufności i bezpieczeństwa, należną jego stanowisku, godności i szarży, byłaby mu lepiej posłużyła, a przynajmniej z większą chwałą i obyczajnością. Niczego nie można się mniej spodziewać po tym potworze, jakim jest wzburzony tłum, niż ludzkości i łagodności: wiele już snadniej237 można weń tchnąć szacunek i grozę. Zarzuciłbym mu również, iż powziąwszy postanowienie raczej dzielne, moim zdaniem, niż płoche, aby tak, bez broni, w domowych szatach, rzucić się w to rozhukane morze oszalałych ludzi, winien był dotrwać w swej rezolucji do końca i nie wychodzić z roli: tymczasem on, przeciwnie, przyjrzawszy się z bliska niebezpieczeństwu, wnet stracił ducha i od powolności i pochlebstwa przeszedł zgoła do strachu. Owóż gdy głosem i twarzą zdradził lęk i żałość i starał się kluczyć i wymigiwać, podrażnił ich tym ostatecznie i ściągnął na siebie.
Uradzano nad tym, aby uczynić powszechny przegląd wszelakiej siły zbrojnej (jest to chwila tajemnych odwetów, których w żadnej innej okazji nie można dokonywać tak bezpiecznie): owo było publicznie i jawnie wiadomym, iż nie jest to zdrowe dla tych właśnie, którym przypadło z obowiązku główne zadanie. Dawano rozmaite rady, jako w rzeczy trudnej, niemałej wagi i następstw. Moja rada była, aby przede wszystkim nie zdradzić się z obawą; raczej śmiało wnijść w szeregi i wmięszać się między nie, z podniesioną głową i jasną twarzą; i miast cokolwiek ograniczać (ku czemu głównie zmierzały inne mniemania), przeciwnie, trzeba za pośrednictwem kapitanów zachęcić żołnierzy, aby oddali salwy pięknie i siarczyście, dla uczczenia przyglądających się dostojników, bynajmniej nie oszczędzając prochu. To starczyło jako zadośćuczynienie niepewnym korpusom i zrodziło od tego czasu obustronne zbawienne zaufanie.
Droga, której się trzymał Juliusz Cezar, jest moim zdaniem najpiękniejsza. Po pierwsze, próbował łagodnością zyskać miłość nawet nieprzyjaciół, zadowalając się w razie, gdy mu zdradzono jakieś sprzysiężenie, prostym oświadczeniem, iż rzecz mu jest wiadoma: to uczyniwszy, dzierżył się w nader szlachetnej postawie, czekając bez lęku i troski możliwych wydarzeń, zdając się ze wszystkim na opiekę bogów i losu. Takie też a nie inne było jego zachowanie wówczas, gdy go zabito.
Pewien cudzoziemiec opowiadał i głosił publicznie, iż mógłby nauczyć Dionizjusza, tyrana Syrakuz238, sposobów najpewniejszego poznania i odkrycia wszelkich knowań własnych poddanych przeciw niemu: pod warunkiem iż da mu za to piękny grosz pieniędzy. Dionizjusz, uwiadomiony o tym, powołał go przed siebie, aby się oświecić w sztuce tak potrzebnej dla własnego bezpieczeństwa. Ów cudzoziemiec rzekł, iż nie posiada żadnej sztuki; ma mu jeno ów tyran wypłacić talent złota i chlubić się głośno, jako nauczył się odeń osobliwego sekretu. Dionizjusz uznał ten wymysł za dobry i kazał wyliczyć sześćset talarów. Nie zdawało się prawdopodobne, aby miał dać tak znaczną sumę nieznanemu człeku inaczej niż w nagrodę jakowegoś bardzo cennego pouczenia; i zabobon ten wystarczył, aby trzymać w postrachu nieprzyjaciół239. Dlatego mądrze czynią książęta, ogłaszając publicznie ostrzeżenia otrzymane co do knowań przeciw ich życiu, w ten bowiem sposób wzniecają przekonanie, iż mają bacznych stróżów i że nic się nie może dziać, czego by wnet nie przewąchali. Książę Ateński uczynił wiele głupstw w dziele ugruntowania świeżej tyranii nad Florencją; ale największe było to, iż otrzymawszy pierwsze ostrzeżenie o spiskach, jakie lud knowa przeciw niemu, mianowicie od ich uczestnika Mattea di Moroso, kazał go zgładzić, aby zdusić tę wiadomość i aby nie wyszło na jaw, iż ktokolwiek w mieście przykrzy sobie jego sprawiedliwe władztwo.
Pomnę, czytałem niegdyś historię o znamienitym Rzymianinie, który uchodząc przed tyranią triumwiratu, wymknął się niezliczoną mnogość razy z pościgu, a to przez subtelność swoich wymysłów. Owo zdarzyło się, iż jednego dnia oddział konnych, którzy mieli polecone go ująć, przejechał mimo tuż koło zarośli, w które się zaszył, i omal że go nie odkrył; ale on nagle, rozważywszy swoje udręczenie i prywacje, jakie od tak długiego czasu znosił, aby się ratować od tych nieustannych i skrzętnych poszukiwań, zważywszy skąpą rozkosz, jakiej się mógł spodziewać po takim życiu i wejrzawszy, o ile by mu lepiej było raz już przeskoczyć ten rów, niż ciągle trwać w niepokoju, sam z siebie odwołał ich i zdradził swe ukrycie, zdając się dobrowolnie na ich okrucieństwo, aby oszczędzić im i sobie dłuższego utrapienia. Przywoływać samemu dłonie nieprzyjaciół to rada nieco przyostra: ale i tak mniemam, że więcej było warto się jej chwycić, niż pozostawać w nieustannej trwodze losu, na który nie masz lekarstwa. Skoro tedy środki bezpieczeństwa, jakimi można się obwarować, pełne są kłopotów i niepewności, lepiej w spokoju ducha przygotować się na wszystko, co może się zdarzyć, i czerpać niejakie pocieszenie w tym, iż nie jest rzeczą pewną, aby musiało się zdarzyć.
Często w dzieciństwie gniewało mnie, gdym widział w komediach włoskich zawsze Pedanta jako komiczną figurę, i to, że przydomek Magistra również nie więcej był u nas uczczony; będąc bowiem wydany im na łup, w czymże innym miałem szukać pociechy, jak nie w tym, aby zazdrośnie troszczyć się o ich reputację? Szukałem dla nich usprawiedliwienia w naturalnym rozdźwięku między pospolitym gminem a osobami rzadkimi i wybornymi w rozumie i wiedzy, tym bardziej, że jedni i drudzy żyją cale241 odmiennym trybem i obyczajem. Ale z czym nie mogłem dać sobie zgoła rady, to z tym, iż co najtężsi ludzie mieli ich właśnie w największej pogardzie; świadkiem nasz zacny du Bellay:
i tak bywało już u starożytnych; Plutarch bowiem powiada, iż Grek i bakałarz były to u Rzymian słowa zelżywe i pełne wzgardy. Później, z wiekiem doszedłem, iż była w tym ze wszystkim racja i że magis magnos clericos non sunt magis magnos sapientes!242. Ale z czego może pochodzić, iż dusza bogata w umiejętność tylu rzeczy nie staje się przez to żywsza i lotniejsza, że gruby i pospolity umysł może pomieścić bez żadnej dla się korzyści zdania i sądy najwyborniejszych duchów, jakie istniały na świecie, tego jeszcze i dziś nie pojmuję. Aby przyjąć tyle mózgów cudzych, tak potężnych i wielkich (tak powiadała mi w rozmowie o kimś jedna panna na dworze naszych księżniczek), trzeba snać, aby ich własny skurczył się, stłoczył i zmalał, czyniąc jakoby owym miejsce. Jako rośliny dławią się od zbytku soków, a lampy od zbytku oliwy, takież ma oddziaływanie i na ducha zbytek nauki i substancji. Umysł napełniony i zaprzątnięty tyloma i tak rozmaitymi przedmioty, traci zdolność rozeznania się w nich: ciężar przygniata go i dusi. Ale bywa też inaczej; dusza rozszerza się w miarę, jak się napełnia: widzimy na przykładach ze starożytności, iż całkiem przeciwnie, ludzie bardzo znakomici w kierowaniu spraw publicznych, wielcy wodzowie i statyści, byli zarazem wielkimi uczonymi.
Co się tyczy filozofów, trzymających się z dala od wszelkiego publicznego zatrudnienia, i oni także byli niekiedy, po prawdzie, przedmiotem urągowiska w swywolnych komediach swoich czasów243; ile że mniemania ich i obyczaje przydawały im nieco śmieszności. Chcecie ich uczynić sędziami jakiegoś procesu albo uczynków ludzkich. W poręście się z tym wybrali! toć oni dochodzą jeszcze, czy istnieje życie, czy istnieje ruch, czy człowiek to co innego niż wół; co to jest działać i czuć; co to za bestie są prawo i sprawiedliwość. Mówią o jakimś dostojniku albo też wprost do niego? Przypatrzcież się, z jaką sobie poczynają bezczelną i niegrzeczną swobodą. Słyszą, że ktoś wychwala ich księcia albo króla? Dla nich to jeno pastuch, próżniaczy jak pastuch, zajęty dojeniem i strzyżeniem trzody, jeno bardziej grubo niż pastuch. Mówicie o kimś jako o możnym, posiada bowiem dwa tysiące włók ziemi? Oni drwią sobie z tego, przyzwyczajeni świat uważać za swe dziedzictwo. Chełpicie się waszym szlachectwem, stąd iż posiadacie siedmiu znacznych przodków? Mają was za głupca nierozumiejącego powszechnego obrazu natury, wedle którego każdy z nas iluż miał przodków, bogatych, ubogich, królów, ciurów, uczonych i barbarzyńców! Gdybyś nawet w pięćdziesiątym pokoleniu wywodził się od Heraklesa, jeszcze by wzruszyli ramionami nad twą próżnością, iż przywiązujesz wagę do tego daru fortuny. Owo też lekceważył ich pospolity lud jako nieświadomych pierwszych i powszechnych rzeczy, a przy tym zarozumialców i pyszałków244.
Ale ten platoński obraz bardzo jest oddalony od postaci tych, których tu mam na myśli. Tamtym zazdroszczono jako ludziom będącym ponad pospolitą miarę, jako gardzącym sprawami publicznymi, jako takim, którzy stworzyli sobie życie osobne i nie do naśladowania, umiarkowane wedle pewnych wysokich i niedostępnych prawideł; tymi gardzi się jako będącymi poniżej powszechnej miary, niezdolnymi do spraw publicznych, jako ludźmi, którzy życiem i obyczajem niżsi są i podlejsi od pospolitego gminu:
Co się tyczy tamtych filozofów, powiadam, jak byli wielcy w nauce, tak samo byli jeszcze więksi we wszelakich dziełach. I tak powiadają o owym geometrze z Syrakuz246, którego gdy oderwano od jego kontemplacji, aby wymyślił coś i wprowadził w czyn ku obronie swego kraju, wnet stworzył machiny przeraźliwe i w działaniu przewyższające wszelką wiarę ludzką; sam wszelako gardząc tym wynalazkiem i mniemając, iż pokalał godność swej sztuki, dla której te jego dzieła były jeno zabawką i robotą uczniaka: tak samo owi, kiedykolwiek zdano ich na próbę czynu, wzbijali się oczywiście lotem tak wysokim, iż widać było jasno, że serce ich i dusza cudownie się rozszerzyły i wzbogaciły przez zrozumienie spraw tego świata. Ale niektórzy widząc, iż urzędy publiczne dostają się w ręce ludzi niezdatnych, usunęli się od spraw świeckich. Gdy ktoś spytał Kratesa, jak długo trzeba mu będzie filozofować, otrzymał odpowiedź: „Póty, póki pastuchy będą dowodzić naszą armią”.247 Heraklit ustąpił korony królewskiej bratu; Efezjanom zaś, gdy mu wymawiali, iż spędza czas na igraniu z dziećmi przed świątynią, odparł: „Żali nie lepiej to czynić, niż
Uwagi (0)