Próby - Michel de Montaigne (warto czytać .txt) 📖
Próby to trzytomowy zbiór esejów autora Michaela de Montaigne'a, francuskiego pisarza i filozofa epoki renesansu.
To rozważania o charakterze filozoficznym, moralnym i społecznym, podszyte ideałem harmonii i wynikającej z niej mądrości. W pismach zawarta jest bogata refleksja filozoficzna nad możliwościami poznawczymi umysłu ludzkiego, a także próba pogodzenia wielu sprzeczności.
Montaigne uważany był za mistrza filozofii stoickiej, przez jednych również jako autorytet chrześcijańskiej moralności — przez innych właście na tej płaszczyźnie mocno krytykowany. Jego dzieło, wydane w 1580 roku, w 1646 trafiło do indeksu ksiąg zakazanych. Montaigne'a uważa się za twórcę nowego gatunku literackiego — eseju.
- Autor: Michel de Montaigne
- Epoka: Renesans
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Próby - Michel de Montaigne (warto czytać .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Michel de Montaigne
Prawdopodobne jest, iż główna podstawa wiary w widzenia, w czary i tym podobne nadzwyczajne rzeczy pochodzi z wyobraźni, która działa przeważnie na dusze pospólstwa jako miętsze: i tak silnie zdolna jest ona zawładnąć ich wiarą, że wręcz mniemają widzieć to, czego nie widzą.
Tak samo mam podejrzenie, iż owe pocieszne urzeczenia, które tyle ludziskom przyczyniają kłopotów, tak iż ustawnie mówi się o tym i słyszy po świecie, wynikają jedynie z lęku i obawy. Wiem z doświadczenia, jak ktoś, za kogo mógłbym ręczyć jak za samego siebie i u którego nie można było podejrzewać żadnej przyrodzonej niemocy ani też czarów, jednego razu, niedawno, słysząc opowiadanie przyjaciela o osobliwej zemdlałości, w jaką był popadł, i znalazłszy się samemu w podobnej okazji, popadł w tęż samą niedolę w chwili, gdy mu to najmniej było na rękę: tak żywo groza opowieści uderzyła jego wyobraźnię! Od tego czasu nieraz już był temu podległy, tak owo szpetne wspomnienie własnej chyby trapiło go i prześladowało. Znalazł lekarstwo przeciw temu urojeniu w innym znowuż urojeniu: mianowicie wyznając głośno tę swoją ułomność i uprzedzając o niej zawczasu, uspokajał w ten sposób własną wyobraźnię, jako że wobec powiadomienia drugiej strony o własnym cierpieniu, zobowiązanie jego umniejszało się i mniej mu ciężyło. Skoro tedy mógł, wedle swego rozeznania, z myślą swobodną i wolną od troski, gdy i ciało znalazło się w odpowiednim stanie, wprzódy rzecz wypróbować, zmacać i dokonać ze świadomością drugiej osoby, wnet uleczył się zupełnie. Do czego raz się było zdatnym, nie będzie się już nigdy niezdatnym, chyba z prawdziwej niemocy. To nieszczęście groźne jest tylko w takim przedsięwzięciu, gdy dusza nad miarę przepełniona jest żądzą i czcią, a zwłaszcza gdy okoliczność jest niespodziana a nagląca; wówczas nie ma sposobu opanowania się w tej przypadłości. Wiem o takim, któremu pomagało na to zaspokoić na wpół swoje ciało gdzie indziej, aby złagodzić zbytnią spiekotę pożądania; i który z wiekiem stał się mniej podległy tej niemocy przez to, iż w rzeczy ubyło mu mocy nadmiernej. Innemu posłużyło, skoro przyjaciel upewnił go, iż posiada przeciw tym czarom skuteczne odrzeczenia, które starczą, aby go ubezpieczyć w potrzebie. Ale lepiej będzie, gdy opowiem jak było.
Pewien hrabia ze znacznego domu, z którym byłem bardzo poufale, żenił się z piękną panią, o którą bardzo pilnie zabiegał się był inny szlachcic przytomny w orszaku weselnym; co przyprawiało o wielki niepokój przyjaciół oblubieńca, a zwłaszcza pewną starszą krewną, która przodowała tym godom i wydawała je u siebie: ta wielce lękała się takowych czarów i zwierzyła mi się ze swą obawą. Prosiłem, aby zdała się z tym na mnie. Miałem przypadkiem w walizce medalik złoty, na którym były wyryte pewne znaki niebieskie przeciw porażeniu słonecznemu i przeciw bólowi głowy, skoro się przyłoży ten medalik na ciemię. Aby go łacniej było umocować, zaszyty był we wstążeczkę do wiązania pod brodą: szaleństwo pokrewne temu, o którym mówimy. Sławny lekarz, Jakub Peletier, bawiąc u mnie, uczynił mi ten szczególny podarek. Postanowiłem zrobić zeń użytek. Powiedziałem hrabiemu, iż mogłoby mu się snadno173 przygodzić nieszczęście, jako że są tu ludzie, którzy by mu byli radzi spłatać tego figla; niech się wszelako śmiało kładzie w łoże; ja z przyjaźni dlań zaradzę wszystkiemu i nie poskąpię dla jego pożytku pewnej cudownej sztuczki, która jest w mojej mocy, byleby na swą cześć przyrzekł mi, iż dochowa wiernie tajemnicy. Jedynie kiedy wedle obyczaju po północy przyjdziemy go budzić, wówczas, w razie gdyby mu źle poszło, ma mi uczynić pewien znak. Tak sobie przybrał to wszystko do głowy i indziej, iż w istocie imainacja174 spłatała mu figla i w umówionej godzinie dał mi znak, że sprawa poszła niedobrze. Rzekłem mu wtedy do ucha, aby wstawszy pod pozorem, że chce nas odprawić, zdjął ze mnie i wdział, niby dla żartu, suknię nocną, którą miałem na sobie (byliśmy prawie jednakiego wzrostu), i aby ją zachował póty, póki nie wykona mego przepisu. A był następujący: kiedy wyjdziemy, ma udać się na stronę dla oddania wody; przy tym rzec trzy razy pewne słowa i uczynić pewne znaki; za każdym zaś razem ma się opasać wstążką, którą mu dałem w rękę i bardzo uważnie przyłożyć sobie na lędźwie magiczny medal do niej przywiązany; i to z obrazkiem tak a tak obróconym. To uczyniwszy i na koniec zawiązawszy dobrze wstążkę, aby nie mogła się odwiązać ani spełznąć, niech wraca zupełnie bezpiecznie do swego dzieła, nie zapominając przy tym rzucić mojej sukni na łóżko tak, aby przykryła ich oboje. Te błazeństwa najwięcej przyczyniają się do dobrego skutku, nie możemy sobie bowiem przedstawić inaczej, jeno że tak osobliwe sposoby muszą pochodzić z jakowejś tajemnej wiedzy: czczość ich dodaje im właśnie wagi i znaczenia. Ostatecznie tyle jest pewne, że moje znaki okazały się bardziej weneryczne niż słoneczne i bardziej pobudzające do czynu niż zapobiegające.
Igraszka ta przyszła mi do głowy nagle i nie wiadomo skąd, na ogół bowiem takie rzeczy dalekie są mej naturze. Jestem nieprzyjacielem wszelkich udań i wykrętów; nienawidzę podrywki nawet dla zabawy, a cóż dopiero dla korzyści: jeśli nawet rzecz nie jest występna, jest nim sposób.
Amasis, król Egiptu, zaślubił Laodikę, bardzo piękną grecką dziewczynę: owóż zdarzyło się, choć zresztą był to chłop na schwał i dzielny kompan we wszelkiej potrzebie, iż w tym wypadku daremnie silił się ucieszyć jej krasą i odgrażał się, że ją zabije, przypuszczając jakoweś uroki z jej strony. Owo jako się zwykle dzieje pod wpływem urojeń wyobraźni, zwrócił się ku dewocji: i skoro pilnie odprawił modły i ofiary Wenerze, uczuł się po tych ablucjach i ceremoniach bosko podniesiony na duchu zaraz od pierwszej nocy. Dlatego źle czynią oblubienice, przyjmując nas z owym miniastym, wydwarzającym i sprzecznym humorem, które to figle, podsycając nasz płomień, gaszą go zarazem. Synowa Pitagorasa175 powiadała, że kobieta, która się kładzie w łoże z mężczyzną, winna wraz z koszulą odłożyć na chwilę i srom i przywdziać go aż z suknią z powrotem. Rześkość nacierającego łacno się gubi zmącona w takowych sprzecznych poruszeniach: skoro zaś raz kogo wyobraźnia przyprawiła o tę hańbę (a dzieje się to jedynie w pierwszych utarczkach, ile że są bardziej wrzące i przynagłe i że w tym pierwszym poznaniu więcej człowiek obawia się zbłaźnić) ten po takim złym początku popada w gorączkę i gniew ze swojej przygody, które to wzruszenia trapią go znowuż przy dalszych okazjach.
Mężowie, mając wszelką swobodę, nie powinni ani naglić, ani na azard rzucać swego przedsięwzięcia, jeśli nie są ze wszystkim gotowi: lepiej wyrzec się bez próżnego wstydu uczczenia tej poślubnej nocy, tak pełnej gorączki i wzruszenia, czekając na inną, bardziej poufną i mniej niespokojną sposobność, niż popaść w ustawiczną niedolę, stropiwszy się i zwątpiwszy o sobie za pierwszym niepowodzeniem. Przed zajęciem fortecy powinien rycerz tędy i owędy, od czasu do czasu, lekko wypróbować się i wysuwać w szranki, nie upierając się i nie siląc zaraz szukać ostatecznych dowodów. Ci, którzy znają swe członki, iż są z natury posłuszne, winni jeno baczyć, aby się nie dać obłądzić wyobraźni.
Słusznie zauważono niesforną swywolę tego członka, który nastręcza się tak nieobyczajnie, gdy nie mamy, co z nim począć, zawodzi zaś tak dotkliwie wówczas, gdy go najpilniej potrzebujemy, przeciwstawiając zuchwale swą powagę naszej woli, a odrzucając z pychą i uporem nasze błagania i myślne, i ręczne. Gdyby wszelako pozwał go kto przed trybunały za jego rebelię i przeprowadzał dowód potępienia, on by zasię mnie wynajął, bym bronił jego sprawy, wówczas bym może podał w podejrzenie inne nasze członki, jego towarzysze, iż jedynie przez zazdrość jego znaczenia i słodkich funkcji wszczynają tę obłudną zwadę i podstępnie szczują świat przeciw niemu, oczerniając złośliwie jego jedynego o wspólną przywarę wszystkich. Pytam się bowiem, czy istnieje bodaj jedna część naszego ciała, która by często nie odmawiała w potrzebie swego współdziałania, a równie często nie wykonywała swych praktyk przeciw naszej woli? Wszystkie one mają swoje własne namiętności, które je budzą i usypiają bez naszego przyzwolenia. Ileż razy mimowolne ruchy twarzy objawiają myśli, które chowaliśmy zakryte, i zdradzają nas przytomnym świadkom! Ta sama przyczyna, która ożywia ów członek, ożywia także bez naszej wiedzy serce, płuca i pulsy; toć widok lubego przedmiotu rozlewa nieznacznie w nas całych płomień gorączkowego wzruszenia! Czyż tylko te muskuły i te żyły budzą się i układają do snu bez zgody nie tylko naszej woli, ale zgoła myśli? Toć nie rozkazujemy włosom, by się jeżyły na głowie, ani skórze, by drżała z żądzy lub obawy; ręka błądzi często tam, gdzie jej nie kierujemy; język kołczeje i głos zamiera chwilami w krtani. Apetyt jedzenia i picia wówczas nawet, kiedy nie mając go czym nasycić, chętnie wzbronilibyśmy mu tego, sam z siebie porusza części mu podległe, tak samo zupełnie jak ów inny cielesny apetyt, i tak samo opuszcza nas cale176 nie w porę, jeśli mu się tak spodoba. Przyrządy, które służą do opróżniania żołądka, mają swoje własne skurcze i rozkurcze poza naszą wolą i wbrew niej nawet, jak również narządy przeznaczone do opróżniania nerek. I to, co przytacza św. Augustyn, aby wysławić potęgę naszej woli, iż widział kogoś, kto dobywał ze swego zadka tyle odgłosu, ile mu się spodobało177, i co Vivez, glossator tego świętego, podbija jeszcze innym znanym mu przykładem, mianowicie pierdzenia muzykalnego wedle tonu, jaki ktoś poddał, także nie dowodzi doskonałego posłuszeństwa tegoż organu; któryż inny bowiem zwyczajnie bardziej jest odeń niesforny i hałaśliwy? Wiem o jednym, tak zuchwałym i nieusłuchanym, iż od czterdziestu lat zmusza swego pana pierdzieć jednym tchem, musowo i bez ustanku i w ten sposób popycha go do śmierci. Dałby Bóg, abym to znał jeno z opowieści, jak często nasz żywot z przyczyny odmowy jednego pierdnięcia prowadzi nas aż do bram bardzo dokuczliwej śmierci! I aby cesarz, który nam dał swobodę pierdzenia w każdym czasie i miejscu, dał nam był zarazem i możność178!
A samą wolę naszą, w imię przywilejów której wystąpiliśmy tu z tym zarzutem, o ileż słuszniej moglibyśmy winić o bunt i rebelię dla jej niesforności i nieposłuszeństwa? Czy zawsze chce to, co byśmy chcieli, żeby chciała? Czy nie chce często tego, czego jej bronimy chcieć, i to ku naszej najoczywistszej szkodzie? Czy daje się powodować sądami naszego rozumu? Słowem (powiedziałbym na obronę mego szanownego klienta), należy mieć na względzie, iż w tej rzeczy sprawa jego nierozdzielnie złączona jest ze wspólnikiem, a że mimo to wini się tylko jego i to za pomocą argumentów, które mogą tyczyć jedynie owego wspólnika. Całą winą jego jest, iż niekiedy domaga się niewcześnie, ale odmawiać, nigdy; a i to domaga się po cichu i spokojnie: z czego okazuje się uprzedzenie i jawna niesprawiedliwość oskarżycieli. Jak bądź się rzeczy mają, mogą panowie adwokaci i sędziowie kłócić się i spierać do syta, natura będzie szła tymczasem swoim trybem; wierę, poczęła sobie z wielką słusznością, iż obdarzyła ten członek niektórym osobliwym przywilejem; jego, sprawcę jedynego nieśmiertelnego dzieła śmiertelnych: boskiego, wedle mniemania Sokrata, dzieła płodzenia. Miłość jest nie czym innym jak żądzą nieśmiertelności i sama jest nieśmiertelnym bóstwem.
Niejeden tak samo mocą działania wyobraźni zostawi może u nas swoje skrofuły179, gdy jego kompan odwiezie je z powrotem do Hiszpanii. Oto dlaczego w takich rzeczach żąda się zazwyczaj, aby dusza była z góry przygotowana. Czemu lekarze starają się zawczasu, za pomocą tylu fałszywych przyrzeczeń, pozyskać ufność pacjenta, jeśli nie po to, aby działanie imainacji180 przyszło w pomoc szalbierstwu ich ziółek? Wiedzą oni, co jeden z mistrzów rzemiosła zostawił im na piśmie, iż bywają ludzie, u których sam widok lekarstwa już odnosi skutek. Dowiedziałem się o podobnym urojeniu z opowieści, jakiej mi udzielił domowy aptekarz nieboszczyka mego ojca, człek z prosta sobie i Szwajcar, który to naród mało jest płochy i nieskłonny do łgarstwa. Mówił mi, iż widywał swego czasu w Tuluzie pewnego kupca, chorowitego i cierpiącego na kamień, który często potrzebował lewatyw i kazał je też rozmaicie sporządzać lekarzom wedle przypadłości swojego cierpienia. Skoro je przynieśli, sam badał je najdokładniej; często próbował, czy nie są za gorące; potem kładł się, obracał i wszystko odbywało się w zwykłym porządku, z wyłączeniem samego wstrzyknięcia. Po tej ceremonii aptekarz odchodził, a pacjent zachowywał się, jak gdyby istotnie był wziął lewatywę i odczuwał skutek podobny jak ci, którzy je biorą. I jeśli lekarz uważał skutek za niedostateczny, dawał mu jeszcze dwie lub trzy dodatkowe w tej samej postaci. Tenże świadek przysięga, iż gdy dla oszczędzenia wydatku (płacił bowiem za nie tak, jak gdyby je brał w istocie) żona owego chorego próbowała niekiedy użyć jedynie ciepłej wody, niedostateczny skutek dobywał na jaw szalbierstwo, tak iż, aby owe urojone lewatywy działały z pożytkiem, trzeba było wrócić do ich pierwotnej postaci.
Pewna kobieta, mniemając, iż połknęła szpilkę wraz z chlebem, krzyczała i wiła się, jakoby cierpiąc nieznośny ból w gardzieli, gdzie wedle jej mniemania utknęła szpilka. Ponieważ na zewnątrz nie było widać żadnego obrzęku ani uszkodzenia, pewien bystry człowiek, osądziwszy, iż chodzi tu jedynie o urojenie i imainację181 spowodowaną może jakim draśnięciem skórki od chleba, dał jej na wymioty i wrzucił ukradkiem w wymiociny pogiętą szpilkę. Kobieta przekonana, iż to ona ją oddała, uczuła wraz ulgę. Wiem o szlachcicu, który ugościwszy u siebie zacną kompanię, chełpił się w kilka dni później, ot, dla błazeństwa (nie było w tym bowiem nic prawdy), iż dał im zjeść kota w pasztecie: z czego panna jedna z owej kompanii popadła w takie obrzydzenie, iż dostała srogiego wzdęcia żołądka i febry i niepodobna było jej odratować. Widuje się nawet zwierzęta podległe tak jak my
Uwagi (0)