Stoliczku, nakryj się! - Jacob i Wilhelm Grimm (książki dostępne online .TXT) 📖
Ech, gdyby na świecie istniał magiczny stoliczek… Gdyby mieć niewyczerpane źródło jedzenia lub pieniędzy… To nie znaczy, że żyło by się nam całkiem beztrosko.
Baśń o tym, jak sobie radzić z nieuczciwością otoczenia. Najpierw bracia padają ofiarą oszczerstwa kozy, ponieważ ojciec wierzy jej bardziej niż dzieciom. A potem podstępny karczmarz kradnie im czarodziejskie przedmioty, które zdobyli ciężką pracą. Na szczęście trzeci chłopak dostał od swojego mistrza coś niepozornego i okazuje się, że zdolność do obrony znaczy więcej, niż pozyskane przez braci bogactwa.
Można by powiedzieć, że sprawiedliwość zatriumfowała, a jednak w baśni utrwalony został dawny, patriarchalny porządek ludzkich spraw: ojciec, który tak surowo i niesprawiedliwie potraktował swoich synów, nie ponosi żadnej kary, jest przez nich nadal traktowany z szacunkiem i obdarowywany wszystkim, co chłopcy zdobyli w czasie wygnania.
- Autor: Jacob i Wilhelm Grimm
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Stoliczku, nakryj się! - Jacob i Wilhelm Grimm (książki dostępne online .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Jacob i Wilhelm Grimm
— Jakiego rzemiosła nauczyłeś się, synu?
— Zostałem młynarzem, ojcze — odparł młodzieniec.
— A cóż przyniosłeś sobie z wędrówki?
— Nic prócz tego osiołka.
— Osłów dość tu mamy — rzekł ojciec — lepiej byś się postarał o kozę.
— Tak — odparł syn — ale to nie jest osioł zwyczajny! Jeśli zawołasz tylko: „Osiołku, kładź się!”, natychmiast poczciwe stworzenie sypnie ci na chustkę pełno dukatów. Zaproś tylko wszystkich krewnych i przyjaciół, a obdaruję ich hojnie.
— A, to pięknie! — zawołał krawiec. — Będę więc mógł rzucić swoją igłę i żyć spokojnie aż do śmierci.
Kiedy się zeszli wszyscy krewni, młody młynarz rozłożył przed osłem chustkę i zawołał:
— Osiołku, kładź się!
Ale osioł bynajmniej nie począł sypać złotem i biedny młynarz przekonał się, że został oszukany. Przeprosił krewnych, którzy poszli do domu z pustymi kieszeniami.
Stary krawiec zaś musiał znowu wziąć się do pracy, a syn zgodził się do młynarza.
Najmłodszy z braci poszedł na naukę do tokarza, a że jest to trudne rzemiosło, musiał się długo uczyć. Dowiedział się więc z listów braci, jak ich zły karczmarz oszukał. Kiedy skończył się jego termin, majster podarował mu stary worek, w którym leżał kij dębowy.
— Worek przyda mi się w drodze — rzekł młodzieniec — ale na co mi ten kij? Zawadza tylko!
— Nie mów tego — rzekł majster. — Nie jest to zwykły kij. Jeśli ci kto coś złego zrobi, zawołaj tylko: „Bij, kiju-samobiju!”, a kij wnet wyskoczy z worka i póty bić będzie, póki nie zawołasz: „Dość już, kiju-samobiju!”
Czeladnik podziękował mu, wziął worek i ruszył w drogę. Gdy tylko ktoś chciał mu coś złego zrobić, wołał: „Bij, kiju-samobiju!”, a wnet kij wyskakiwał z worka na jego obronę.
Pod wieczór przybył tokarz do karczmy, gdzie nocowali jego bracia. Położył worek na stole i począł opowiadać o dziwach, jakie widział na świecie.
— Tak — rzekł — widuje się wprawdzie cudowne stoliki, co się nakrywają na rozkaz, osiołki złotodajne i inne dobre rzeczy, którymi nie gardzę, ale wszystko to jest niczym wobec skarbu, który mam w tym worku.
Karczmarz nadstawił uszu.
— Cóż tam może być takiego? — pomyślał. — Worek jest pewnie pełen klejnotów. Muszę go zdobyć koniecznie!
Gdy nadeszła pora snu, gość wyciągnął się na ławie i podłożył worek pod głowę. Gdy karczmarz sądził, że tokarz już śpi, zaczął mu ostrożnie wyciągać worek spod głowy, chcąc mu podsunąć inny, podobny. Ale młodzieniec czuwał i tylko na to czekał. Gdy karczmarz śmielej szarpnął, zawołał:
— Bij, kiju-samobiju!
Kij wyskoczył wnet z worka i począł okładać złego karczmarza. Karczmarz krzyczał i błagał o litość, ale kij nie zważał na nic, aż łotr padł wreszcie wyczerpany na ziemię.
Wówczas tokarz rzekł:
— Jeśli nie oddasz natychmiast cudownego stolika i złotodajnego osiołka, taniec rozpocznie się na nowo.
— Zlituj się! — zawołał karczmarz — oddam ci wszystko, tylko uwolnij mnie od tego przeklętego kija.
— Dobrze — odparł tokarz — okażę ci łaskę, ale strzeż się na przyszłość!
Po czym zawołał:
— Dość już, kiju-samobiju! — a kij wnet powrócił do worka.
Nazajutrz wyruszył tokarz ze stolikiem i osiołkiem w dalszą drogę, a koło południa przybył do domu ojca, który, po serdecznym przywitaniu, zapytał i jego, jakiego rzemiosła się nauczył.
— Drogi ojcze — odparł syn — zostałem tokarzem.
— Bardzo piękne rzemiosło — rzekł krawiec. — A co sobie z drogi przyniosłeś?
— Cenną rzecz, ojcze — odrzekł syn — kij dębowy w worku!
— Co? — krzyknął krawiec — kij? Czy warto się było trudzić! Mogłeś go sobie i tu uciąć w lesie.
— Ale nie taki, kochany ojcze. Gdy tylko powiem: „Bij kiju-samobiju!”, natychmiast wyskakuje z worka i tak długo bije tego, kto mi krzywdę wyrządził, póki ten nie padnie na ziemię, błagając o litość. Tym oto kijem odzyskałem cudowny stoliczek i złotodajnego osiołka. Sproś natychmiast krewnych i przyjaciół, a ugoszczę ich i obdaruję.
Stary krawiec nie bardzo temu wierzył, ale sprosił jednak krewnych. Wówczas tokarz rozłożył pod osiołkiem chustkę i rzekł do młynarza:
— Teraz, drogi bracie, pomów z nim!
— Osiołku, kładź się! — zawołał młynarz i w tejże chwili na chustkę padać poczęły dukaty, a goście napełnili sobie nimi kieszenie. (Przypuszczam, że i ty chętnie byś był przy tym!)
Potem tokarz postawił na środku stolik i rzekł do stolarza:
— Drogi bracie, pomów z nim teraz!
I zaledwie stolarz zawołał: „Stoliczku, nakryj się!”, zjawiły się na stoliku najlepsze potrawy. Wyprawiono więc wspaniałą ucztę, a krewni zostali w domu krawca jeszcze przez trzy dni, tak długo bowiem trwała uczta. Krawiec zamknął igłę, naparstek, łokieć i żelazko do szafy, i żył z trzema synami w radości i dobrobycie przez długie, długie lata.
A co stało się z kozą, z której winy stary krawiec wygnał synów w świat?
Zaraz ci opowiem.
Koza wstydziła się ogolonej głowy i ukryła się w lisiej norze. Gdy lis wrócił wieczorem do domu, zobaczył dwoje oczu świecących w ciemnościach — zląkł się i uciekł.
Spotkał go niedźwiedź i na widok przerażonej miny lisa zapytał:
— Co ci się stało, bracie lisie?
— Ach — odparł rudzielec — jakieś straszne zwierzę siedzi w mojej norze i spogląda na mnie ognistymi oczami.
— Zaraz je wyrzucimy — rzekł niedźwiedź, poszedł do nory lisa i zajrzał do środka. Ale gdy ujrzał ogniste oczy, ogarnęła go trwoga: nie chciał mieć do czynienia z nieznanym potworem i uciekł.
Spotkała go pszczoła i gdy zauważyła, że niedźwiedź zachowuje się nie tak jak zwykle, zapytała:
— Co ci jest, kudłaczu, gdzie podział się twój dobry humor?
— Łatwo ci mówić — odpowiedział niedźwiedź — w norze lisa siedzi jakiś straszny zwierz z ognistymi oczami i nie możemy sobie z nim poradzić.
Pszczoła powiedziała:
— Wierz mi, niedźwiedziu, jestem małym, słabym stworzeniem, które nikomu nie wchodzi w drogę, sądzę jednak, że potrafię wam pomóc.
Pofrunęła do lisiej nory, usiadła kozie na ogolonej głowie i użądliła ją z całej siły. Koza wrzasnęła: „Mee, mee!” i wzięła nogi za pas.
I od tej pory nikt nie wie, co się z nią stało.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
1. łokieć (tu daw.) — tu: przyrząd krawiecki, miarka. [przypis edytorski]
Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska – organizacji pożytku publicznego działającej na rzecz wolności korzystania z dóbr kultury.
Co roku do domeny publicznej przechodzi twórczość kolejnych autorów. Dzięki Twojemu wsparciu będziemy je mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.
Jak możesz pomóc?
Przekaż 1% podatku na rozwój Wolnych Lektur:
Fundacja Nowoczesna Polska
KRS 0000070056
Dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur i pomóż nam rozwijać bibliotekę.
Przekaż darowiznę na konto: szczegóły na stronie Fundacji.
Ten utwór nie jest objęty majątkowym prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały udostępnione są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach 3.0 PL.
Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/stoliczku-nakryj-sie
Tekst opracowany na podstawie: Hans Christian Andersen, Jacob i Wilhelm Grimm, Baśnie domowe. Najpiękniejsze baśnie Hansa Christiana Andersena i braci Grimm, Wydawnictwo E. Jarmołkiewicz.
Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez fundację Nowoczesna Polska.
Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Wojciech Kotwica, Dorota Kowalska, Maciej Rajski, Weronika Trzeciak.
Publikację wsparli i wsparły: Kłoka i Kiciak, tomamisz, Mateusz Lewicki, sroczka, Marta, brjon, empatka, Matylda, Anonim, Jakub Pustelnik, Buszacz.
Okładka na podstawie: Dennis Wong@Flickr, CC BY 2.0
ISBN 978-83-288-3278-7
Plik wygenerowany dnia 2021-07-08.
Uwagi (0)