Prawo wyborcze kobiet - Zofia Daszyńska-Golińska (czytanie książek online za darmo .txt) 📖
Broszura Daszyńskiej-Golińskiej została opublikowana w związku z uzyskaniem przez kobiety praw wyborczych na podstawie Dekretu o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego z 28 listopada 1918. Celem publikacji, wydanej w Warszawie nakładem Związku Polskich Stowarzyszeń Kobiecych, było niewątpliwie przygotowanie do nadchodzących wyborów (odbyły się 26 stycznia 1919) do sejmu mającego uchwalić konstytucję II Rzeczypospolitej. Po części przygotowanie takie polegało na tym, aby dać wsparcie, umocnić nowo uprawnione wyborczynie. Autorka z doświadczenia wiedzieć bowiem musiała, że „prawo wyborcze kobiet jest akcją, która będzie zwalczana i ośmieszana”.
Zawartość obejmuje informacje, takie jak: sumaryczna relacja z praktyki korzystania z praw wyborczych przez kobiety w innych państwach (np. w Anglii, Nowej Zelandii, Finlandii); przypomnienie zasług, które na rzecz swoich państw położyły kobiety-obywatelki, aby te prawa uzyskać; omówienie sposobu funkcjonowania nowoczesnych, demokratycznych systemów władzy, a wreszcie wyjaśnienie, jak mają się odbywać wybory (np. co zmienia proporcjonalność w stosunku do zwykłych wyborów większościowych itd.). Ciekawe jest uświadomić sobie, że pierwszym wyborom w Polsce towarzyszyły dwie okoliczności: po pierwsze, granice państwa pozostawały nieustalone (w części Galicji na wschód od Przemyśla trwa walka o granice z Ukraińcami), więc okręgi wyborcze objęły tylko część, bezspornie już polskich ziem; po drugie w procedurach wyborczych trzeba było uwzględnić, jak głosować mają niepiśmienni wyborcy (a należało wypisać imię i nazwisko swego kandydata, nie tylko postawić krzyżyk przy wydrukowanym nazwisku).
Zofia Daszyńska-Golińska optymistycznie zapowiada — po doświadczeniu właśnie kończącej się wojny — nadejście nowej, kobiecej kultury: kultury pokoju, kultury rozwoju, a nie podboju. Zwraca więc uwagę wyborczyniom na zagadnienia, które niezależnie od stronnictwa politycznego łączą dążenia wszystkich kobiet, a są to: opieka nad dziećmi, nauczanie i wychowanie, opieka nad ubogimi, walka z nierządem, higiena społeczna, ustawodawstwo ochronne i ubezpieczenia pracy kobiet i młodocianych, zrównanie płac przy równych kwalifikacjach, popieranie spółdzielczości, walka z alkoholizmem, reforma kodeksu cywilnego, zawierającego nadal wiele niesprawiedliwości i absurdów. Autorka namawia, żeby właśnie pod kątem stosunku do tych ważnych dla kobiet kwestii wybierać do sejmu ludzi uczciwych i zdolnych, pracujących dla dobra publicznego.
- Autor: Zofia Daszyńska-Golińska
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Prawo wyborcze kobiet - Zofia Daszyńska-Golińska (czytanie książek online za darmo .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Zofia Daszyńska-Golińska
Granice wieku dla każdej płci zrównane są dla obu państw: w Norwegii 25 lat prawo czynne, 30 lat prawo bierne, w Finlandii lat 24.
W Norwegii prawo wyborcze przysługuje kobietom opłacającym podatki dochodowe od dochodu w miastach 400, a po wsiach 300 koron skandynawskich, co od mężczyzn nie jest wymagane. Usprawiedliwić tego zastrzeżenia nie potrafiłby chyba sam prawodawca, zwłaszcza że nie rozstrzygały o prawie kobiet gospodarcze względy, ale obywatelskie ich stanowisko, a ostatecznie przechyliła się szala na korzyść kobiet gdy w 1905 r., w chwili oderwania się Norwegii od Szwecji, stanęły jednolicie za zupełną samodzielnością ojczyzny, wysyłając pokryty 250 000 kobiecych podpisów memoriał do parlamentu, w którym wówczas nie zasiadały.
Właściwie więc jedna tylko Finlandia w Europie dała kobietom pełne prawa wyborcze, wprowadzając do parlamentu w Helgsingforsie9 od razu 15 kobiecych posłów.
I tu kobiety-posłowie należały w dalszym ciągu do swoich stronnictw, pracowały gorliwie w komisjach, zajmowały się sprawą walki z alkoholizmem, opieką nad dziećmi, jednocząc się z całym gronem poselskim, ilekroć szło o obronę swobód kraju przed zaborczością caratu rosyjskiego10.
Anglia, której wielkie wyrobienie polityczne zapobiega rewolucjom, przystosowując ustawy do przebiegu życia, przyjęła w połowie marca 1918 r. demokratyczną reformę wyborczą, na podstawie której wybory już w grudniu br. przeprowadzone zostały.
Zamiast dawniejszych skomplikowanych, bardzo różnorodnych ustaw, uzależniających prawo głosu i obieralności od podatku czy opłacanego czynszu mieszkalnego, prawo wyborcze otrzymują wszyscy cywilni mężczyźni, którzy ukończyli lat 21, żołnierze i marynarze od ukończonego 19 roku oraz kobiety po ukończeniu 30 lat.
Ponieważ w Anglii każdy wyborca posiada jednocześnie prawo wybieralności, mogą kobiety powyżej 30 lat być również posłami, a otrzymały to prawo, o które ubiegały się na próżno od połowy zeszłego stulecia, a zatem od lat przeszło sześćdziesięciu, dzięki swoim wielkim zasługom patriotycznym i obywatelskim podczas wojny.
Anglicy znają dobrze wyszkolenie i wyrobienie organizacyjne swych kobiet w radach opiekuńczych (Board of Guardians, dopuszczone od 1834 roku do czynnego, a od 1875 do biernego prawa wyborczego), w radach szkolnych (School Boards od 1870 r.) oraz miejskich (Town Councils, dostępnych dla kobiet jako wyborczyń opłacających podatki i jako radnych od 1907 r. ).
Podczas wojny powołane do pracy gospodarczej, traktowanej jako służba narodowa, pospieszyły Angielki do fabryk amunicji i szycia wojennej odzieży. Kobieca rezerwa ochotnicza przygotowana była do służby telefonowej, samochodowej, do sygnalizowania, przygotowując się do obrony kraju na wypadek inwazji niemieckiej. Inne znów zakładały setki organizacji sanitarnych. W pierwszym zaś szeregu patriotek, podtrzymujących rząd w jego akcji militarnej, były sufrażetki11, więzione i prześladowane przed wojną za swoją walkę czynną o prawa polityczne.
Obecna reforma nie zrównała jeszcze kobiety w prawach politycznych z mężczyzną, otrzymuje ona te prawa o 10 lat później, widocznie w przeświadczeniu, że kobieta poniżej lat 30 zająć się powinna przede wszystkim obowiązkami macierzyńskimi. Prawodawca nie uwzględnił faktu, że Angielki wychodzą dość późno za mąż (przeciętny wiek wstępujących w związki małżeńskie kobiet: lat 25), a czemużby miały później od mężczyzn dojrzewać? Pomimo tego ograniczenia prawa wyboru i wybieralności stają się udziałem 6 milionów Angielek.
Chlubny egzamin z uczuć i czynów obywatelskich zdała kobieta w Polsce.
Wieśniaczka na roli w Galicji, w Poznańskiem wykonuje wszystkie prace za odciągniętych do armii synów, ojców, mężów i braci.
Na obczyźnie w Rosji, czy w miastach Austrii kobiety obejmują opiekę nad jeńcami, zakładają szkoły i ochrony, zajmują się ludnością ewakuowaną, przychodzą wszędzie w pomoc nieszczęsnym tłumom wygnańców.
W Królestwie kobiety zrzeszone w Ligach Praw Wyborczych zrozumiały pierwsze, że Polska tylko przez własny czyn zbrojny powstać może i od 1913 r. zorganizowały się ku pomocy i poparciu żołnierza polskiego.
Skoro Legiony z upadkiem caratu spełniły swoją rolę, Ligi Kobiecych Praw Wyborczych pracują wśród ludności cywilnej, budzą odwagę ku niepodległości, szerzą polską rację stanu, podtrzymują wytrwałość i oporność wobec okupantów.
Stają się naprawdę sercem narodu, a częstokroć i jego mózgiem.
Te nieosobiste, bo ani osobistą ambicją, ani interesem płci własnej kierowane, wysiłki budzą wśród kobiet przekonanie, że w imię interesu narodowego od roli drugorzędnej pomocnic przejść powinny do czynnej roli współtwórczyń życia zbiorowego.
Kwestia kobieca, tj. sprawa równouprawnienia, zdobycia praw politycznych równie jest ważna jak narodowe i wszechludzkie ofiarnictwo, jak obowiązek służenia każdej dobrej sprawie. W samej Lidze, założonej dla innych celów, powstają sekcje równouprawnienia, tworzy się silny centralny związek równouprawnienia kobiet, odbywa się zjazd w Warszawie we wrześniu 1917 r., zjazd, który pomimo oporu władz niemieckich12 wypadł imponująco.
Przede wszystkim zaś podnieść należy, że zrzeszają się różnorodne organizacje kobiece, czego dowodem Warszawa, Lwów i Kraków, złożone z osób różnych przekonań politycznych i religijnych, poświęcone różnym celom, bo w jedności siła, a wszystkie kobiety zjednoczyć się muszą, aby uzyskać prawa polityczne, dać Polsce nowy czynnik publicznego życia, kobiecy intelekt i pełnię kobiecego uczucia w celu ugruntowania siły, jedności państwowej i niepodległości.
Nie bez zabiegów i starań ze swej strony otrzymują zatem Polki prawa polityczne — ale jako owoc dojrzały w słońcu ich działalności i pod ciepłem miłości ojczyzny w czyny wcielanej.
Przyszła Republika, oto forma w jakiej ogół nasz chciałby widzieć praworządne państwo polskie.
Prawo rządzić będzie naszym życiem publicznym, stanowiąc ciąg dalszy dawnej Rzeczypospolitej, w której obywatele słuchali tylko tych praw, które sami uchwalali.
Dziś liczba tych prawodawców-obywateli musi objąć nie tylko szlachtę i inteligencję oraz zamożne mieszczaństwo, ale ogół. Sejmu ustawodawczego domaga się lud wiejski i miejski, który raz uchwaliwszy prawo, chętnie mu się poddać powinien.
Władza w państwach współczesnych od czasów wielkiej rewolucji francuskiej dzieli się na władzę prawodawczą, sprawowaną przez parlamenty, czyli sejmy, oraz wykonawczą, rząd mianowany przez naczelnika państwa lub monarchę.
Przedstawicielstwo narodu w większości państw składa się z dwóch izb. Izbę niższą, czyli właściwy parlament stanowią wybrani przez naród posłowie, jest to parlament lub sejm. Izba wyższa, która zowie się również Izbą Panów (w Austrii), Izbą Parów (w Anglii) lub Senatem (we Francji), składa się z członków zasiadających w niej dziedzicznie, jak np. członkowie domów panujących, oraz ludzi powołanych na podstawie wybitnego stanowiska, jakie w społeczeństwie zajmują, a zatem rektorów uniwersytetu czy politechniki, arcybiskupów, biskupów. Obok nich panujący ma prawo mianować do izby wyższej osoby, które chce wyróżnić spośród członków arystokracji i posiadaczy wielkich majątków bankierów, kupców. Powoływani są to najczęściej ludzie starsi i chętni do popierania władzy monarchy przez uchwalenie ustawy w myśl zamierzeń panującego czy rządu. We wszystkich państwach monarchicznych panujący ma prawo weta, to znaczy, że może nie dopuścić do uchwalenia niedogodnych dla niego ustaw.
Nie zawsze monarchowie czynią użytek z tego prawa. W Anglii np. przez lat 200 król nie sprzeciwiał się parlamentowi, a nawet popierał go przeciw Izbie Parów, jak np. przy rozszerzeniu prawa wyborczego. Na ogół przecież monarchowie wolą rządzić sami, a izby wyższe dopomagają im do przeprowadzenia ich zamierzeń.
Toteż gdzie lud dojdzie do głosu, a zatem gdzie zapanuje demokracja (ludowładztwo), zaczyna się opór przeciw izbie wyższej, która jest instytucją arystokratyczną.
W Anglii np. parlament przed wojną uzyskał prawo uchwalania ustaw wbrew woli Izby Parów, gdy ta izba wzbraniała się uchwalić rozszerzenie praw gnębionej Irlandii. Demokratyczna Norwegia izby wyższej nie posiada, tylko Storthing, złożony z dwu obradujących razem części: Lagthingu i Odelthingu.
Obie zaś republiki europejskie, Francja i Szwajcaria, mają izbą wyższą, tak samo jak niższą, z wyborów.
We Francji Senat wybierany jest przez rady departamentalne i rady miejskie, a w Szwajcarii do Sejmu Związkowego (Bundestag) każdy kanton, zarówno mały Uri, gdzie liczba mieszkańców wynosi 22 tysiące, jak i Bern, zamieszkały przez 646 tysięcy osób posyła po dwóch posłów.
Każdy kanton bowiem chce mieć swoją autonomię (samorząd) i być niejako równym z innymi państewkami. Jest to zasada samostanowienia drobnych całostek politycznych, która w Szwajcarii nie opiera się na narodowości, ale na prawach historycznych.
Polska otrzymując konstytucję w dobie rewolucji i ludowładztwa będzie ją miała demokratyczną, nie jest zatem prawdopodobne powstanie izby wyższej, bo przecież nie będziemy stwarzali przedstawicielstwa dla poszczególnych zaborów i prowincji, które nie z woli własnej, ale przez gwałt i zabór przez lat sto kilkadziesiąt odrębnym żyły życiem, a dziś gorąco pragną połączyć się w jednolitym państwie.
Powstałe z wyborów parlamenty i sejmy opierają się przeważnie na zasadzie powszechności i równości wszystkich uprawnionych wyborców, którzy głosują osobiście przy zachowaniu tajemnicy głosowania. Stąd te cztery, znane jako hasła, warunki demokratycznych ordynacji wyborczych: powszechność, równość, bezpośredniość i tajność:
Głosowanie dotychczasowe nigdy nie było powszechne, ponieważ wykluczone były kobiety.
Polska ustawa wyborcza zaś urzeczywistnia je całkowicie, ponieważ art. 1 orzeka, że „wyborcą do Sejmu jest każdy obywatel państwa bez różnicy płci, który w dniu ogłoszenia wyborów ukończył lat 2113”. Urzeczywistnione zostały przeto14 w pełni zasady powszechności i równości oraz długoletnie dążenia kobiecego świata.
Wiek 21 lat jest najniższy i zbiega się z pełnoletnością. Francja i Szwajcaria, a obecnie i Anglia wymagają od wyborców tak samo lat 21 skończonych. Inne państwa oznaczają przeważnie wiek wyborców na lat 24 albo 25, posłów wybranych na 25 lub 30 lat.
Od wyborów wykluczeni są wszędzie przestępcy, umysłowo chorzy, osoby pobierające wsparcie lub żyjące z jałmużny, sądowo ubezwłasnowolnieni oraz wojskowi w czynnej służbie. Wojsko bowiem musi być karne i posłuszne, a wprowadzenie polityki i walk partyjnych towarzyszących wyborom mogłoby oddziałać rozkładowo.
Do przestępstw pociągających za sobą utratę praw wyborczych aż na lat 7 należą w Anglii, która zawsze będzie nam wzorem parlamentaryzmu, fałszowanie głosów i wszelkie nadużycia wyborcze. Jest to stwierdzeniem doniosłości aktu wyborczego i potępieniem nieobywatelskiego lub lekkomyślnego wobec niego stanowiska.
Osobiste oddawanie głosu jest niezbędne tam, gdzie wola ludu wyrażać się ma w całej czystości. Gdziekolwiek istniało głosowanie przez zastępców, np. dla kobiet do rad miejskich w Galicji, zdarzało się nader często wyłudzanie lub skupowanie głosów, a zatem liczne nadużycia.
Do czystości wyborów niezbędna jest tajność, aby nie narażać ludzi zależnych na prześladowanie, gdy wbrew życzeniu zwierzchników oddadzą głos na niepożądanego kandydata.
Przy uwzględnieniu wymienionych tu demokratycznych postulatów wybory dokonywały się większością głosów. Większość ta mogła być nawet przewyżką jednego głosu ponad połowę. Ogromna część społeczeństwa pozostawała przeto bez przedstawicieli i słusznie czuć się mogła pokrzywdzona.
Szukano tedy od dawna, bo we Francji już w XVIII stuleciu, sposobu uwzględniania mniejszości. Dziś w Belgii, Finlandii, Serbii15 i we wszystkich niemal kantonach szwajcarskich poprawia błędy powszechnego głosowania zasada proporcjonalności. Dzięki wyborom proporcjonalnym każde stronnictwo polityczne otrzymuje tyle głosów, ile na nie przypada w stosunku do jego liczebności.
Przy wyborach kraj cały podzielony zostaje na okręgi, które obejmują mniej więcej te same liczby mieszkańców.
W naszej ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego16 jeden poseł przypada na 50 tysięcy wyborców. Warszawa zatem wysyłać ma 16 posłów, a Łódź 10. Nie wszyscy jednak uprawnieni do głosowania skorzystają z tego prawa, nie mówiąc już o tym, że liczba wyborców, ludzi dorosłych nie równa się ludności.
Przy głosowaniu proporcjonalnym zlicza się przeto wszystkie głosy prawomocnie oddane w danym okręgu. Przed zliczaniem dokonać trzeba sprawdzania, ponieważ każdy obywatel może głosować tylko jeden raz, i to w swoim okręgu, tj. w tym, w którym mieszka. Ogół głosów oddanych dzieli się przez liczbę mandatów, tj. upełnomocnień przyznanych danemu okręgowi.
Przypuśćmy np., że w Warszawie będzie 500 000 osób uprawnionych do głosowania, a z tego odda głosy 70%, tzn. 350 000. Wybranych może być 16 posłów. Z podzielenia wypada, że jeden poseł zgromadzić na sobie powinien najmniej 21 875 głosów. Liczba ta zowie się ilorazem wyborczym. Listy kandydatów wystawiły cztery stronnictwa. Na pierwszą listę padło 200 000 głosów, na drugą 97 000, na trzecią 45 000, a na czwartą tylko 8000.
Przy głosowaniu powszechnym bez proporcjonalności wszystkie mandaty przypadłyby pierwszemu stronnictwu, a trzy inne byłyby pozbawione przedstawicieli. Tymczasem przy głosowaniu proporcjonalnym najliczniejsze stronnictwo otrzyma 9 mandatów, drugie z rzędu 5, trzecie 2, a tylko ostatnie, które na swoją listę nie umiało zgromadzić nawet połowy głosów wymaganych, nie będzie miało swego posła. Podział przeprowadzony przeto został sprawiedliwie, a stronnictwa nie potrzebują czynić sobie ustępstw ani zawierać niepożądanych sojuszów, bo i tak wola wyborców wyraża się jasno, z małym tylko pominięciem najmniej licznej grupy.
Po rozdzieleniu mandatów między stronnictwa następuje z każdej listy wybór posłów. Z pierwszej wchodzi do sejmu 9, którzy mieli najwięcej głosów na swojej liście, z drugiej 5 itd.
Głosowanie proporcjonalne usunęło niesprawiedliwość.
Podałam przykład schematyczny dla jaśniejszego wytłumaczenia systemu. W rzeczywistości małe stronnictwa nie wystawią tak wielkiej liczby kandydatów, a nawet przypuszczalnie żadne nie łudziłoby się, że pozyska wszystkie mandaty w Warszawie. Ale rozdział proporcjonalny jest niezbędny, zwłaszcza u nas, gdzie stronnictw jest bardzo wiele, a żadne zrzec się głosu nie chce.
Wybieralnymi na posłów mogą być wszyscy ci, którzy mają prawo wyboru, o ile ustawa nie przewiduje ograniczeń co do wieku.
Nasza ordynacja wyborcza przyjmuje tę samą granicę wieku, art. 7 powiada nawet, że poseł może mieszkać w innymi okręgu, niż jest wybrany, a urzędnik nie może być wybrany z okręgu swej działalności; dopuszcza też do obieralności wojskowych.
Natomiast art. 1 stawia zastrzeżenia co do płatnych urzędników państwowych, którzy na czas trwania mandatu muszą się zwalniać ze swoich obowiązków.
Powszechnie przyjęte są dziś tzw. diety poselskie, tzn. dzienna lub roczna kwota wypłacana posłowi przez czas jego mandatu. Niewątpliwie byłoby pożądane, aby wybrańcy ludu nie korzystali z jego pieniędzy podatkowych,
Uwagi (0)