Darmowe ebooki » Artykuł naukowy » Rzecz wyobraźni - Kazimierz Wyka (gdzie mogę czytać książki online TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Rzecz wyobraźni - Kazimierz Wyka (gdzie mogę czytać książki online TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Kazimierz Wyka



1 ... 43 44 45 46 47 48 49 50 51 ... 98
Idź do strony:
skali wzruszeń, jak też wynika wzbogacenie skali środków artystycznych właściwych temu autorowi.

Proszę porównać te dwa utwory, pierwszy z Czerwonej rękawiczki, drugi z Poematu otwartego. W pierwszym wzruszenie wypowiada się ogólnikowo i nastrojowo, nie obejmuje władzy nad prozaizmami. Typowa monodia. Drugi utwór wciąga prozaizmy, jest bogatszy i śmielszy. Wiele głosów w nim przemawia.

Oto gniazdo opuszczone  
do którego powróci ptak 
 
Drzewo czeka na liście  
które odleciały 
zapalając powietrze 
 
Tylko ty jesteś dalsza  
porzuciłaś mnie  
aby nie wrócić więcej  
do miejsca  
w którym umarłaś 
 

(Gniazdo opuszczone)

Staruszek rozejrzał się bacznie  
błyskawicznie niezdarnie  
chwycił niedopałek  
ciśnięty na chodnik  
przez młodzieńca który idzie  
dalej 
 
Niechby na ciebie staruszku  
spadł deszcz egipskich papierosów  
i wonnych cygar 
 
Życzę ci aby świat  
który obcina cię co świt  
ostrym nożem  
i zostawia jak kość  
 
aby ten świat 
przybrał dla ciebie formę  
ciepłego pantofla 
 

(Życzenia)

Tam — moment liryczny. Tutaj — zdarzenie liryczne. Liczba możliwych zdarzeń lirycznych jest nieograniczona. Otwierają się one dzisiaj przed Różewiczem, oby skutecznie i trwale.

IV

Odżywa więc i zmienia się liryzm. To nie wszystko. Dalsze przemiany dotyczą roli groteski, roli prozaizmu w ramach specyficznej wyobraźni artystycznej Różewicza. Ażeby ocenić te przemiany, trzeba pomówić o jego wyobraźni w ogóle.

Autor Czerwonej rękawiczki i Poematu otwartego posiada bardzo swoistą i rygorystycznie obecną w jego poezji wyobraźnię. To on samego siebie znakomicie określił: „szary człowiek z wyobraźnią małą kamienną i nieubłaganą”. W tym sensie rygorystycznie obecną, że składniki owej wyobraźni tworzą budulec obrazowania. Zjawisko oczywiste i u każdego poety występujące. Tworzą podstawę poetyckiego dyskursu, wykładu, bezpośredniej oceny. Jest to zjawisko bardziej rzadkie i nie u każdego poety ono występuje. Tworzą wreszcie te składniki szkielet wersyfikacyjny, co jest już wyłącznie Różewiczowskie. Wyłącznie Różewiczowską jest także suma tych wszystkich zjawisk.

W swoim dziele o stylu Puszkina573 znakomity językoznawca radziecki i badacz stylu Wiktor Winogradow574 zaproponował interesujący sposób sprawdzania uogólnień w tej mierze: poprzez współczesną utworowi parodię lub pastisz. Wyolbrzymiając bowiem i wyjaskrawiając pewne właściwości stylu danego pisarza, parodia tym samym odpowiada, co wrażliwi współcześni odczuwali jako jego nowość i jakość. Dobry parodysta przede wszystkim dostrzega, gdzie i o ile wyobraźnia twórcy działa automatycznie, bez kontroli — zdradzając swoje wewnętrzne nawyki i prawidła, podobnie jak dukt pisma zdradza przed grafologiem charakter piszącego.

Wobec wielu dzisiejszych poetów mamy niezastąpioną w tym względzie wskazówkę w arcydziełkach sztuki kpiącego naśladownictwa u Artura Marii Swinarskiego575. Także wobec Różewicza:

Lampa okrągła jak o 
Lampa świeci 
dziewczyna odwróciła się ode mnie 
do ściany 
dziewczyna odwróciła się Ja  
się nie dziwię 
ja znam tylko smak chałwy 
w sklepie pełno chałwy 
bo lampa świeci 
dziewczyna ma jedno oko 
drugie ucho 
na biurku leży wiersz 
źle napisany 
lampa świeci 
jedna kropla potu 
rozpuściła bryłę szkła 
deszcz mgła Wielbłąd 
dziewczynę można nosić na rękach Ale 
po co 
Lampa świeci 
Plemnik został w spodniach 
 

Dlaczego Swinarski ma rację? Budulec obrazowy wynikający z wyobraźni Różewicza przypomina starą dziecinną zabawę w obrazkowe klocki. Jak wiadomo, żaden taki klocek wzięty osobno nie daje jeszcze obrazu, ale też każdy jest precyzyjnie zamknięty swoim kwadratem. Równie dokładnie do sąsiadów przylega, co jest od nich odgraniczony.

Z takich klocków, z zaopatrzonych w rysunek sześcianów Różewicz buduje swoje układy obrazowe. Równie dokładnie do siebie przylegają, co są odgraniczone. Oczywista, że chodzi o proceder typowy i przeważający, nie o to bynajmniej, ażeby Różewicz nigdy inaczej swoich wierszy nie komponował. Przy zagadnieniach indywidualnej poetyki twórcy zawsze mówimy o zjawiskach wyróżniających, nigdy o wyłącznych.

Cytuję kolejno Zasłony, Kryształowe wnętrze brudnego człowieka i W środku życia.

Zasłona młodości  
z błyskawic i chmur  
ze szklanych gór zamków na lodzie  
z tańczących czerwonych serc  
z płonących głów 
—————– 
oczom waszym ukaże się  
lew i baranek  
gołębica i wąż 
wół i osioł 
myszka i piramida  
Prometeusz576 skowany  
po mordzie 
—————- 
to jest okno mówiłem  
to jest okno  
za oknem jest ogród  
w ogrodzie widzę jabłonkę  
jabłonka kwitnie  
kwiaty opadają  
zawiązują się owoce  
dojrzewają 
 
mój ojciec zrywa jabłko 
ten człowiek który zrywa jabłko 
to mój ojciec. 
 

W ostatnim przykładzie na każdym klocku nie tyle odrębny obraz wizualny, ile czynność za każdym razem inna. Lecz dla samej zasady wszystko jest jedno, czy obraz ją wypełnia, czy czynność. Swinarski ma rację umieszczając obrazy i czynności, ale każdemu z nich oddając tylko jeden klocek do dyspozycji.

Przykłady pozwalają też odpowiedzieć, gdzie są granice klocko-obrazów, klocko-czynności, klocko-wypowiedzeń, klocko-sądów, klocko-ocen. I odpowiedzieć również, jakiego charakteru nabiera podobna wyobraźnia. Jest to charakter wyliczeniowy i obrazowy. Przeskakuje klatka po klatce, jak w wolno toczącym się filmie, wyliczając i selekcjonując elementy rzeczywistości. Granice zaś są wyznaczone bardzo precyzyjnie przez „schodki” wersyfikacyjne Różewicza. Poeta tak ucina i prowadzi poszczególne frazy rytmiczno-wersyfikacyjne, których całość to jego „schodki”, jak mu to nakazują klocko-obrazy, klocko-czynności, klocko-oceny. Prawie nigdy treści i sensu zamierzonych do zamknięcia w danym klocku nie przesuwa do następnego. Raczej powtórzy, aniżeli przesunie: „to jest okno mówiłem/to jest okno za oknem jest ogród” etc.

Porównanie z Przybosiem577 jeszcze dokładniej sprawę uwypukli. Jego wzruszająco piękny wiersz o Krzysztofie Baczyńskim578:

Nie wystarczył mu strzęp koszuli we krwi  
własnej na sztandar  
ani pożar — na płomienne orędzie  
głoszące śmierć. 
Dumny ze swojej rozpaczy — tkliwie z nas drwi,  
że gdy wielka parada 
przejdzie Wisłę, przejdzie Wartę, będziem... 
jego szkielet, sztandar, będziem mieć. 
 

Różewicz nigdy w swych schodkach nie oddzieli przydawki od rzeczownika — „we krwi/własnej”. Nie oddzieli podmiotu od orzeczenia — „parada/przejdzie”. Nie stworzy podobnych krótkich spięć na styku dwóch fraz rytmicznych.

Nie oznacza to wyższości jego składni poetyckiej. Zdanie poetyckie Przybosia jest bardziej bogate i giętsze w punktowaniu sensów i wzruszeń. Nie jest tak podległe niewoli frazy zdaniowej, wyrzucanej do odrębnej linijki. W związku z tym Różewicz zna właściwie jeden tylko znak przestankowy, nie uwidoczniany w druku — granicę klocka-wersetu. Jego interpunkcja jest uboga i monotonna. Natomiast — interpunkcja stosowana przez Przybosia w sposób jakże pełen niespodzianki i posłuchu wobec retorycznej i wzruszeniowej intencji prowadzi tok wiersza. Twórcom parodii Różewicz się udaje, Przyboś nie wychodzi. Próbowałem...

V

Z tymi założeniami wyobraźni cóż dzieje się w Równinie, Uśmiechach i Poemacie otwartym? Rozrastają się one ku grotesce i rozrastają się jednocześnie ku gromadzeniu prozaizmów. Ku grotesce bardzo samoistnej i ku takiemu nagromadzeniu prozaizmów, jakie służy filozoficznym pytajnikom. Na tekstach objaśniam te dwie propozycje.

Od pierwszych utworów Różewicza uderzała w nich obecność jakiejś groteskowej maskarady jako formy, w której poeta podaje oglądaną rzeczywistość zewnętrzną. Krótkie i lapidarne frazy, zwięzłe i ostro urwane obserwacje przydają u niego gestom jakiś wygląd kanciasty i oparty na automatycznych poruszeniach. Humor Różewicza wyłącznie na tym się opiera, ale nie tylko humor. To nie przypadek, że czołowy wiersz Niepokoju nosi tytuł Maska i rzeczywistość przedstawia jako tragiczną i dziwaczną maskaradę:

Oglądam film o karnawale weneckim  
gdzie olbrzymie kukły z potwornymi głowami 
śmieją się bezgłośnie od ucha do ucha  
i panna zbyt piękna dla mnie który  
jestem mieszkańcem małego miasteczka północy  
jedzie okrakiem na ichtiozaurze 
 
Wykopaliska w moim kraju mają małe czarne  
głowy zaklejone gipsem okrutne uśmiechy  
ale i u nas wiruje pstra karuzela  
i dziewczyna w czarnych pończochach wabi  
słonia dwa lwy niebieskie z malinowym jęzorem  
i łapie w locie obrączkę ślubną. 
 

Ten groteskowy i tragiczny pochód masek rusza znów z uśpienia w ostatnich zbiorach Różewicza. Nawiasem mówiąc, jakże on przypomina słynny film Marcela Carné579 — Komedianci. A także tę część wyobraźni Apollinaire’a580 i nadrealistów, którą zalega folklor proletariacki, folklor przedmieścia, cyrku, karuzeli, iluzjonu. Wszystkie elementy tego folkloru grają u Różewicza. Karuzele, świąteczne fryzury, wysztafirowane dziewczęta, papierowe kwiaty, knajpy, przystanki, niedzielne plaże, niedzielne zdjęcia rodzinne, kolana dziewcząt obnażone spod sukien wydętych powiewem...

Tym właśnie sposobem dzisiejszy Różewicz ocenia rzeczywistość. O niej się wypowiada. Z niej się spowiada. Ostroga, Na łonie natury, Pijany Józek, Ludzie ludzie. Rozbija jarmarczną budę, ale w tej budzie każe grać potworom i filozoficznym sensom, których z groteski ludowej wywieść się nie daje. Ich źródło w podziemnej strudze urazów, jakiej bieg staje się teraz biegiem filozoficznym. „Dziś napadł mnie upiór nicości” — lecz gdzie to uczynił?

dajemy przedstawienie  
dla dorosłych i dzieci  
żołnierzy studentów  
gospodyń domowych 
[...........] 
ludzie ludzie  
cuda w tej budzie  
w tej naszej budzie 
 
ludzie ludzie  
 

(Ludzie ludzie)

Tyle o grotesce. Nagromadzenie prozaizmów. Nie tylko liryce służy ono obecnie. Nagromadzenie i spiętrzenie prozaizmów urasta w przewlekłe łańcuchy wyliczeniowe, jakich sens nie mieści się w samym wyliczeniu. Klasycznym, lecz nie jedynym przykładem tego nowego postępowania poetyckiego jest To się złożyć nie może. W poprzednich zbiorach Różewicza nie napotykamy go w tak rozwiniętym stopniu.

Wstawanie rano 
kładzenie się do łóżek 
wybieranie z jadłospisu 
przymierzanie rękawiczek 
całowanie się 
rodzenie dzieci 
spacerowanie 
granie w karty 
granie na patefonie 
picie wódki 
picie czarnej kawy 
smarowanie 
szczotkowanie 
masowanie 
ozdabianie 
noszenie waty w ramionach  
noszenie pierścionków  
noszenie wąsów  
oglądanie się w lustrze  
mruganie  
robienie min  
robienie kariery  
robienie tego i owego 
 
To jest umieranie  
 

Czynności i obserwacje sypią się jak piasek z klepsydry. Nagle i gwałtownie przecina je komentarz i moralna ocena. Ten piasek jest pochodzenia ekspresjonistycznego. Gesty i czyny człowieka ułożone zostały w następstwie ujawniającym nonsens rzeczy codziennych, rzeczy oswojonych. Tak ułożone, stają się dzikie i nieoswojone. Komentarz jest pochodzenia filozoficznego.

Oto dlaczego powracając do własnej wyobraźni, zrywając z niej pęta przymusu — Tadeusz Różewicz nie wstępuje biernie w koleiny już wydeptane. Jego obecne drogowskazy są w znacznym stopniu nowe. Przyrost liryzmu, nowa funkcja groteski, nowa obecność prozaizmów, wzrost napięcia filozoficznego — to dowody.

Dokąd te drogowskazy prowadzą? Nie podejmuję się żadnej przepowiedni. Żadnej diagnozy. Tym bardziej nauk dla Różewicza, wskazujących, co powinien pielęgnować z nowych możliwości swej postawy myślowej i wyobraźni. Rzadko kiedy w sposób równie ostry odczuwam bezsilność dobrych rad krytycznych jak w wypadku, kiedy ich adresatem i odbiorcą ma być — „szary człowiek z wyobraźnią małą kamienną i nieubłaganą”. Nie zmógł go przymus, nie pomogą dobre rady. Kamiennym, małym toporkiem będzie wykuwał swoje dobro.

1956

Dwa razy Różewicz I

Tadeusz Różewicz jest tematem niniejszego artykułu w sposobie dwojakim. Jako autor dziesiątego z kolei swego zbioru Formy, który, by dalej nie powtarzać oceny, uważam za najdojrzalsze zjawisko poetyckie roku 1958. Jest także owym tematem jako bohater główny studium wersologicznego. Wersyfikacja Tadeusza Różewicza wśród współczesnych metod kształtowania wiersza („Pamiętnik Literacki” 1958, z. 3) pióra Zbigniewa Siatkowskiego, ucznia najwybitniejszego dzisiaj znawcy wiersza polskiego, prof. Marii Dłuskiej581.

Ponieważ koledzy pisarze nie zwykli czytywać wystąpień polonistycznych, o ile takowych wykpić nie można, bądź krytycznych, o ile nie donoszą one o ostatnich wahaniach kursów na giełdzie literackiej, więc studium Siatkowskiego nie tylko zasygnalizuję, ale i streszczę w głównych obserwacjach i wnioskach autora. Wszystko dlatego, że pisząc te słowa czytam jednocześnie jakże rozsądny felieton KTT582 Trochę melancholii („Nowa Kultura” 1958, nr46)o odciętej od świata willi Tomasza Manna583 i o tym, że żaden pisarz polski w niej by nie zamieszkał — z obawy przed giełdą i kawiarnią. „Jeśli codziennie nie krzyknę, że jestem, że żyję, dowiem się z gazety, że pochowano mnie żywcem i że się skończyłem. Co drugi pisarz w Polsce budzi się z przerażeniem, czy przypadkiem przez noc się nie skończył. Histeria? Ależ oczywiście! Powodem jednak tej histerii jest fakt, że w Polsce nic się nie sumuje i wszyscy bez wyjątku są nędzarzami na dorobku”.

Zaś Różewicz pod hałdami siedzi w swoich Gliwicach poza sferą kawiarnianej giełdy i zawodowej histerii. Być może, także i dlatego pierwszy ze swojego pokolenia wchodzi na warsztat polonistyczny. Ba! Spotykamy u niego tekst, który do dokumentacji pewnego głośnego wydarzenia trzeba włączyć na osobliwym miejscu. Tekst datowany i określony: listopad 1956 (na Zjeździe Literatów w Warszawie). Dla ścisłości, było to na przełomie listopada i grudnia w solidnym gmachu z arcykariatydami przy ulicy Czackiego:

Coraz częściej spotykam umarłych  
są niezwykle ożywieni  
usta mają otwarte mówią dużo  
niektórzy z nich pienią się  
jak mydło 
 
Ostatnio zetknąłem się z większą liczbą umarłych 
którzy siedzieli rzędami na krzesłach 
mieli na twarzach rumieńce 
śmiali się klaskali siadali 
oburzali wstawali 
robili osobiste wycieczki 
 

(Spotkanie)

Jakim sposobem dostaje się Różewicz na warsztat wersologiczno-polonistyczny? Wszyscy znakomici badacze wiersza polskiego — F. Siedlecki, K. Zawodziński584, St. Furmanik, aż do Marii Dłuskiej — przyjmowali istnienie i przedstawili opis trzech tylko systemów wersyfikacyjnych jako wystarczających do zrozumienia przemian wiersza polskiego od Kochanowskiego585 po współczesność. System sylabiczny, system sylabotoniczny i system toniczny. System oparty na uporządkowaniu liczby sylab w wersie, na miejscu średniówki

1 ... 43 44 45 46 47 48 49 50 51 ... 98
Idź do strony:

Darmowe książki «Rzecz wyobraźni - Kazimierz Wyka (gdzie mogę czytać książki online TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz